173307.fb2 Gazeta Lokalna - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

Gazeta Lokalna - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

Rozdział 27

Lizzi zamknęła drzwi na klucz i zostawiła go w zamku. Od czasu włamania miała wrażenie, że w mieszkaniu ukrywa się jakaś złowroga istota, która bezustannie jej się przygląda. Może źle zrobiła, zamykając drzwi. A jeśli potwór wyskoczy na nią znienacka z szafy w sypialni albo z balkonu? Ja się nie boję – powtarzała sobie. Niech mnie diabli, jeśli zacznę się bać. Wcale się nie boję.

Weszła pod prysznic, odkręciła kurek i sparzyła się. Do licha! Ktoś wreszcie naprawił ogrzewacze wody. A więc jednak zdarzyło się coś przyjemnego w tym przeklętym dniu. Dzięki temu zwariowanemu Benciemu miała też w lodówce coś do jedzenia. Przyrządziła sobie sałatkę i omlet. Posmarowała bułkę masłem i kozim serem i napełniła olbrzymi kubek z napisem „Coffee” pachnącym i słodkim kakao. To był długi, ciężki dzień i Lizzi postanowiła wcześnie położyć się spać. Jutro ma wolny ranek. W południe musi iść na pokaz mody w Country Clubie, ale przedtem załatwi wszystkie te sprawy, które z powodu nadmiaru pracy zepchnęła na dalszy plan: odda zimowe buty do szewca, kupi baterie do radia, zapłaci za wodę i prąd i zamówi nową książeczkę czekową w banku. Jeśli zdąży, pójdzie też do fryzjera. Panie na pokazach mody zawsze są takie zadbane.

Zmywała naczynia, myśląc o kobiecie, która zrealizowała czeki Archimedesa Lewiego w banku Aleksandry Hornsztyk. Taki ogólnikowy opis! Co druga kobieta w Beer Szewie mu odpowiadała. Średniego wzrostu, w średnim wieku, o włosach nieokreślonego koloru, płaszcz przeciwdeszczowy, parasolka, aktówka, chustka na głowie. Sekretarki nie chodzą z teczkami. Być może należała do jej szefa. Banki otwierają o wpół do dziewiątej. Pojawiła się rzeczywiście w chwili otwarcia. Przecież w wiadomościach o dziewiątej powiedziano o morderstwie Aleksandry Hornsztyk. Benci wspominał, że urzędniczka z banku zadzwoniła do Archimedesa z prośbą o potwierdzenie czeków, co też uczynił, nie wiedząc nic o morderstwie. To znaczy, że klientka, czy jak ją tam zwał, pojawiła się w banku parę minut po wpół do dziewiątej. Zirytowała się trochę, kiedy sprawa się opóźniała, ale jej reakcja nie zaniepokoiła urzędniczki, która podkreśliła, że klientka pogodziła się z faktami. Być może nie była przyzwyczajona do trudności w banku. Albo dokądś się spieszyła, może do pracy na dziewiątą.

Lizzi była zdumiona decyzją dyrektora banku, który zgodził się wypłacić Aleksandrze Hornsztyk taką sumę, wiedząc, że jest pogrążona w długach sięgających tysięcy dolarów. Można było się spodziewać, że bank zechce położyć rękę na pieniądzach. Kiedy ona sama miała debet, zwykła nawet budynek swojego banku omijać z daleka, umierając ze strachu przed spotkaniem z dyrektorem lub urzędnikami. Jak to możliwe? Chyba że… no jasne, moja droga. Lizzi umyła ręce i rozpostarła mokrą ścierkę na kaloryferze. Kobieta w płaszczu przeciwdeszczowym posłużyła się kontem Pinchasa Hornsztyka, a nie Aleksandry! Było to solidne konto, któremu nie zagrażały żadne poczynania rodziny. Z dochodów Lubicza wpływało na nie co miesiąc dziesięć procent, których Aleksandra nigdy nie dotykała. Było to także jedyne konto nie zadłużone. Aleksandra pragnęła uratować w ten sposób pieniądze i przekazać je nietknięte kibucnikom.

Lizzi przygotowała sobie jeszcze jeden kubek kakao i poszła do łóżka. Nawet jeśli jej teoria jest zgodna z prawdą, pozostaje kluczowe pytanie: co się stało z pieniędzmi? Gdzie znikło sto tysięcy dolarów, które Aleksandra dostała od Archimedesa Lewiego? Policja oczywiście próbuje znaleźć czek i najprawdopodobniej w końcu go znajdzie. Chyba że ktoś trzyma go cały czas w kieszeni. Lizzi usiłowała zrozumieć, w jaki sposób cała ta historia z czekiem łączy się ze śmiercią Aleksandry. Na pierwszy rzut oka nikt nie skorzystał na morderstwie. Przeciwnie, wszyscy stracili. Można mieć wątpliwości jedynie w stosunku do Archimedesa Lewiego, który być może – powtarzani: być może – pożyczał jej pieniądze. Tylko on wie, czy był jej winien i ile. Wygląda na to, że nigdy się nie dowiemy – powiedziała sobie Lizzi – czy tajemniczym biznesmenem w istocie był Archimedes, czy też istniała jakaś mglista postać, znajomy znajomego, który zainwestował pieniądze Aleksandry i pewnego pięknego dnia uciekł za granicę. Wydawać by się mogło, że między Aleksandrą a Archimedesem nie wchodzi w grę oszustwo. Byli dobrymi przyjaciółmi. Archimedes nie sprawiał wrażenia człowieka, który zdradza przyjaciela. Ale kto to może wiedzieć naprawdę?