173307.fb2
– W dupie mam choroby Hornsztyka, a ta historia o zatrutym rieslingu jest cholernie stara.
Lizzi nie lubiła takich wyrażeń i miała ochotę powiedzieć Arielemu, żeby się do niej grzeczniej zwracał, ale się nie odważyła.
– Jesteś tam jeszcze, Badihi?
– Tak.
– Zbieraj dalej informacje. Daj mi znać, kiedy odkryjesz naprawdę coś.
– Sędzia zamieszany w uciszenie przestępstwa, który dostaje za to odsetki, to chyba naprawdę coś.
– Nie masz żadnych dowodów. Chcesz nas wmieszać w sprawę o oszczerstwo?
– Co?
– Mowa o sędzi okręgowym!
Arieli trzasnął słuchawką i Lizzi poczuła się, jakby dostała w twarz. Była trzecia po południu. Kiedy wróciła do redakcji, poszła prosto do swojego pokoju i przesłuchała taśmę. Powtórzyła w myślach całą rozmowę z Goldnerem i usiadła, żeby napisać artykuł. Wiedziała, że ma dobrą historię, i rozmowa z Arielim ją zdenerwowała.
Dahan i Szibolet poszli godzinę temu na obiad i obiecali przynieść jej kanapki. Opustoszała redakcja wprawiała ją w przygnębienie. Z odległych biur dochodziły stłumione ludzkie głosy, z korytarza słychać było skrzypienie windy. Kiedy tamtych dwoje wróciło, Lizzi właśnie wkładała papiery do szuflady biurka.
– Wahaliśmy się między jajkiem na twardo a tuńczykiem, ale w końcu przeważyło jajko – oznajmiła Szlbolet. – Przynieśliśmy ci też puszkę soku.
– Dziękuję.
Lizzi była głodna. Bez słowa zjadła kanapkę.
– Lizzi, co się stało? – spytał Dahan.
– Arieli nie chce drukować mojego tekstu.
– Powiedział dlaczego?
– Boi się sprawy o zniesławienie.
– Żartujesz!
– Jestem śmiertelnie poważna.
– Wygląda na to, że trafiłaś na coś poważnego.
Lizzi spojrzała na niego zdziwiona. Oczywiście. Dahan ma rację. Przecież jej artykuł zawierał wszystkie składniki, jakimi powinien się odznaczać dobry tekst: intrygi, miłość, pieniądze, rodzinę. A jednak Arieli nie chciał go wydrukować, obawiając się grubszej afery. Przypomniała sobie teraz, że powiedział: „Zbieraj dalej informacje”.
Cholerny cham!
– No? Słońce znowu zaświeciło? – zapytał Dahan, obserwując grę zmiennych uczuć na jej twarzy.
– A co z moim ogrzewaczem wody?
– Obiecałem monterowi, że dam mu znać, kiedy będziesz w domu.
– Wcześnie rano. Ale dzień chcę ustalić z góry.
– Już do niego dzwonię.
– Dziękuję, mój drogi.
– Nie słyszałem tego od niej od pięciu lat – powiedział Dahan do Szibolet, po czym znów zwrócił się do Lizzi: – Znalazłaś moją karteczkę?
– Jaką karteczkę?
– Nowa premiera teatralna w Beer Szewie. Konferencja prasowa z reżyserem.
– Kiedy?
– O czwartej.