173895.fb2 Kocie Worki - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 34

Kocie Worki - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 34

Wszyscy wpatrzyli się we mnie z szalonym zaciekawieniem, nawet Alicja, udając, że nie słucha, zaniechała macania po stole. Za to spojrzała ostrzegawczo na mnie i nieufnie na Anitę.

– Nie, nie – uspokoiła ją czym prędzej Anita. – Nie zapisuję przecież. I słowo daję, że nie mam tu nigdzie magnetofonu! Też widzę jakiś rozwój wydarzeń, ale nie chcę pierwszego miejsca w tych supozycjach.

– No, referuj! – pogonił mnie niecierpliwie Paweł.

Nie musiałam się długo namyślać.

– Blekot wykrył, mówmy wprost i dosyć już owijania w bawełnę, że w kocich worach powinno się znaleźć coś cennego, jakaś duża rzecz, może nawet wcale nie historyczna, tyle że też tajemniczo zaginiona. Ktoś komuś ukradł, na przykład. Dopuszczam możliwość uczestnictwa Blekota w kradzieży, nie żeby zaraz sam i osobiście, ale coś tam wiedzieć musiał. Szczegółów proszę ode mnie nie wymagać. Porozumiał się z Pamelą, ona nie w ciemię bita, mieszka tu, zna Alicję lepiej niż Alicja ją…

– Dlaczego uważasz, że lepiej? – przerwała mi Marzena z lekkim protestem w głosie.

– Bo Alicja jest szczera, a Pamela wręcz przeciwnie. I jeśli Alicja czegoś nie lubi, do poznawania się nie pcha, chociażby historia. Ewentualnie astrologia…

Alicja prychnęła wzgardliwie, ale nie dopuściłam jej do słowa.

– Pamela wkroczyła w imprezę i zaczęła szukać, nawet nie wiemy od kiedy, podpuściła Marianka…

– Dlaczego Marianka? – zdziwił się Paweł. – Skąd ci się wziął Marianek?

– Z Napoleona i z wychodka. Zdaje się, że innych produktów spożywczych akurat nie było, na stole stała wyłącznie brandy, Marianek nie pijak, ale coś do pyska wetknąć musiał, inaczej byłby chory z głodu. I tylko Marianek mógł zrobić taką głupotę, żeby spuścić wodę w ryczącym wychodku…

– No nie! – wyrwało się Anicie. – To mógł każdy, kto nie wiedział, że ryczy.

– No dobrze, może. Ponadto Pamela doskonale się orientowała, że z Marianka bez trudu zrobi wała ziemnego, bo on prostoduszny, ale wymknął się jej z ręki… Może wyjechał, może ktoś go zajął czymś innym, nie czepiam się, Marianek jest zdolny do wszelkich idiotyzmów, w każdym razie Pamela, z przyczyn nie całkiem nam znanych, do pomocy wzięła sobie pasożyta. To znaczy, jedną przyczynę odgadnąć łatwo, pasożyt w domu Alicji miał kiedyś swobodę działania, wie gdzie szukać, bo całe wnętrze zna doskonale…

– Nie – zaprzeczyła Alicja zimno i stanowczo.

– A niby dlaczego nie? Mieszkał tu parę miesięcy!

– I ładne parę lat temu. Wszystko wyglądało wtedy całkiem inaczej. Gówno wie, jak jest teraz. Napiłabym się kawy.

Zamilkłam, bo musiałam się zastanowić, nie nad kawą, rzecz jasna. Do czajnika rzuciła się Beata.

– Ale ona mogła nie zdawać sobie sprawy z rozmiaru zmian – podjęłam po chwili z lekkim wahaniem. – Jeśli przychodziła, nie wpuszczałaś jej dalej niż tu… Nie, brednie mówię, skoro się zakradała i usiłowała sama szukać, musiała się połapać, że trochę przemeblowałaś dom…

– Trochę…? – zdziwiła się grzecznie Anita.

Alicja przeleciała po niej króciutkim spojrzeniem.

– No i teraz widzisz, dlaczego ja jej nie lubię? – wytknęła jakoś tak w przestrzeń.

Anita się nie obraziła.

– O rany, wyrwało mi się, wycofuję pytanie i przepraszam za nietakt…

Nie podjęłam dalszych rozważań, bo ktoś zapukał i szczęknął drzwiami wejściowymi. Spojrzałam w głąb korytarzyka i rozpoznałam Marianka. Cholera…

– O, cześć, Alicja – zaczął z ożywieniem od progu i natychmiast się jakby zmartwił. – O, ile tu was…! Wszyscy mieszkacie u Alicji? Mogę wejść?

– Możesz, możesz – przyzwoliła Alicja trochę niemrawo, ale pobłażliwie. – Znacie się wszyscy… a, nie. Beata, to jest Marianek. Siadaj… nie, zaraz, trzeba wysunąć stół, bo już się robi ciasno. Paweł…

– O, Paweł – powiedział Marianek. – O, Joanna… No tak, to już widzę, że mieszkacie…

Paweł spędził z krzesła Anitę i wyciągnął dodatkowy kawałek blatu. Marianek z właściwą sobie zręcznością przecisnął się obok od kuchennej strony i puknął w łokieć Beatę. Udało jej się ocalić filiżankę z kawą, tyle że trochę napoju wychlupnęła Alicji na kolana. Marianek przeprosił, cofnął się i wlazł Anicie na nogę. Udało się go wreszcie usadzić na końcu stołu.

– Jak mieszkacie, to już co, Alicja? – spytał z cieniem nadziei. – Pewnie nie masz więcej miejsca? Bo myślałem, że bym może…

– Nie ma więcej miejsca – zgrzytnęła Marzena. – Ale ty przecież mieszkasz u siostry?

– No tak, ale oni już wrócili…

– Podobno miałeś wyjechać, jak wrócą?

– No niby miałem, ale bym jeszcze został…

– To zostań u siostry i nie zawracaj głowy. Alicja ma dom zapchany. Beata, skoro już tam jesteś w tej kuchni, to zrób kawę i dla mnie.

– Mogę też dostać? – ożywił się Marianek.

– Zrób dla wszystkich – poleciła Alicja.

Marianek na chwilę taktownie posmutniał.

– Co to za okropna historia z tą Pamelą, tak ją zamordować w twoim ogrodzie, Alicja, ale pasztet, nie?

– Z dwojga złego lepiej w ogrodzie niż w domu. Byłoby jeszcze ciaśniej.

– On nawet przy zbrodni skojarzenia ma spożywcze – szepnął mi Paweł do ucha. – Zwłoki z pasztetem…

– A ja wiem, że ją zabił albo on, albo ona – mówił dalej Marianek, ujawniając tryskające spod smętku emocje. – Ale w twoim ogrodzie to nieprzyzwoicie, więc ja myślę, że ona.

Zamurował nas dokładnie. Najszybciej głos odzyskała Anita.

– Na pewno świetnie myślisz, tylko kto to jest ten on i ta ona?

– No jak to, kto? – zdziwił się Marianek. – Jej mąż i ta Włoszka…

– Czyj mąż?

– Pameli mąż, Jens. Wszyscy wiedzą, że on za nią strasznie lata, a ona za nim jeszcze więcej, a Pamela o żadnym rozwodzie nawet słyszeć nie chciała, więc musiała ją łupnąć, nie? Bo Jens, to chyba nie, żaden Duńczyk by tak cudzego ogrodu nie zapaskudził, a jakby co, to by posprzątał. Włosi więcej śmiecą.

– Jaka Włoszka? – spytała w lekkim oszołomieniu Marzena.

– No ta, co ją wzięli do dziecka. Ale dziecko pojechało do babci, do Jutlandii, na wakacje, a Włoszka została, Jens nie dał pieniędzy na jej podróż, bo chciał, żeby została, a do tego ona im tam gotuje i sprząta, i w ogóle. Oni, ci Włosi, mają temperament, nie?

W kwestii włoskiego temperamentu nikt z nas nie wyraził sprzeciwu, natomiast reszta poglądów Marianka otumaniła wszystkich doszczętnie. Przez chwilę trudno było się zorientować, kto za kim lata, wyszło nam wreszcie, że mąż Pameli za Włoszką. Alicja po chwili wahania przypomniała sobie, że chyba raz ową Włoszkę widziała i jeśli to ona, trudno się dziwić Duńczykowi. Cud południowej urody, pełna odwrotność Pameli, niebieskookiej blondynki. Dla Włoszki jasnowłosy wiking to też niezły cymes, poszło zatem o romans ognisty, a nie o żadne podstępne zmowy i knowania. Z Alicją nie ma to nic wspólnego!

Anita zaprezentowała drobną wątpliwość.