174364.fb2 Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 13

– Ale co?

– Nie utrzymuję z nim żadnych stosunków Kawał łobuza. Nie chcę go znać.

– Duży chłopak?

– Chłop, nie chłopak. Będzie miał koło trzydziestki.

– Dlaczego pani mówi, że łobuz?

– A bo nic dobrego. Może przez to, że ojca wcześnie stracił, a matka nie umiała go wychować. Ale ja myślę, że to już taka natura. Drań jest i na tym koniec. Rodzinie wstyd przynosi. Nawet i w więzieniu siedział.

– Za co siedział?

– Coś tam ukradł, jak pracował w warsztacie. Bo on z zawodu kierowca i na mechanice się zna.

– A teraz co robi?

– Jeździ na taksówce.

– Na państwowej czy prywatnej?

– Na prywatnej. Jeden taksówkarz go wziął, żeby jeździł na zmianę.

– Jak się nazywa pani bratanek?

– Sołtysiak… Michał.

– I nie bywa tu u pani?

– Teraz, nie. Przepędziłam go. Nie chcę mieć przykrości przez takiego chuligana. Pan doktor także bardzo nie lubił, jak on tu przychodził. To syn mojego brata, ale co robić, kiedy taki nieudany.

Downar schował do kieszeni notatki i wstał.

– Niech mi pani jeszcze powie, jak teraz nazywa się była żona doktora Kowierskiego?

– Domańska.

* * *

Późnym wieczorem Downar odwiedził Walczaka, Ostatnio stracili ze sobą kontakt. Obaj tak byli zawaleni robotą, że nie mieli czasu na życie towarzyskie. Widywali się tylko w przelocie, na korytarzu albo w stołówce. „Cześć, cześć, jak się masz" i to wszystko.

Walczak promieniał. Klepał przyjaciela po plecach, prowadząc go do reprezentacyjnego pokoju.

– Strasznie się cieszę, Stefanku, ze przyszedłeś. Kopę lat… Helenka trochę mnie obsztorcowała, ale trudno…

– Jeżeli Helenka mnie nie lubi, to idę do domu – powiedział Downar i zawrócił.

Walczak chwycił go za rękaw.

– Czekaj l Zaraz wszystko ci wytłumaczę., Weszła Helenka.

– Witaj, Stefanie. Nic masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę. A na Karola rzeczywiście jestem cięta. Wyobraź sobie, że ani słowa mi nie powiedział, że przyjdziesz. Nic nie mam w domu do jedzenia.

– To świetnie się składa – uśmiechnął się Downar. – Właśnie jestem w trakcie kuracji odchudzającej.

– Ty także? To uważaj, bo po ostatniej kuracji odchudzającej Karolowi przybyło trzy kilo.

– Nie trzy, a dwa siedemset – sprostował Walczak. – Siadaj sobie tutaj, na tym fotelu. Wczoraj kupiliśmy. Podobno ostatni krzyk mody. No, jak ci się na nim siedzi?

– Nieźle, tylko troszkę sztywno – powiedział Downar. – Taki fotel ma tę ogromną zaletę, że gość ci nie uśnie, a poza tym chyba to zdrowy mebel na kręgosłup. Powinni takie foteliki produkować dla zakładów rehabilitacyjnych.

– Może usiądziesz na wersalce? zaproponował Walczak.

Downar ochotnie przeniósł się na wygodniejszy mebel. W tej chwili weszła do pokoju Helenka. Była już w trochę lepszym humorze.

– Wyobraźcie sobie, że na dolnej półce szafki odkryłam zapomnianą puszkę skumbrii. Ugotuję jajka na twardo, jest trochę sera… Jakoś to będzie. Czym chata bogata… Myślę, że znajdziesz tam, Karolku, parę kropli czegoś do picia.

Walczak poderwał się z miejsca.

– Oczywiście. Mam pól litra eksportowej żytniówki.

– Dajcie spokój – roześmiał się Downar. -Przecież tłumaczę wam, że się odchudzam. Naprawdę Chcę zrzucić ze cztery kilo. Wieczorem w ogóle nic nie jadam.

– Podobno chudnie się od jajek na twardo – powiedziała Helenka.

Przy kolacji mówili początkowo o chorobach i lekarzach, potem o porywaniu samolotów i w ogóle o pladze terroryzmu, zahaczyli o bardziej pogodne tematy, komentując ostatnie loty w kosmos, ale i tak wreszcie – jak to zwykle bywało – rozmowa zeszła na tematy zawodowe.

– Słyszałem, że prowadzisz dochodzenie w sprawie zabójstwa Rodeckiego? – powiedział Walczak. – Wyobraź sobie, że on kiedyś operował Helenkę. To był świetny fachowiec.

– I uroczy człowiek – westchnęła Helenka – Nic masz pojęcia, ile miał wdzięku.

– Wiem coś o tym – uśmiechnął się Downar, a zwracając się do Walczaka spytał: – Czy Leśniewski w dalszym ciągu upiera się, żeby przypisywać to morderstwo sprawcom napadu w Żyrardowie?

– Tak. Rozmawiał ze mną o tym. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania w tej sprawie Wiesz już zapewne o wyniku ekspertyzy. Pocisk, który zranił sierżanta Maciaszka, nie pochodził z pistoletu, z którego został zastrzelony doktor Rodecki

Downar skinął głową.

– Wiem. Ale to niczego nie dowodzi. Banda może mieć dwa pistolety, a nawet i więcej Zdarzają się przecież kradzieże broni. Niedawno rozmawiałem z facetem, któremu skradziono pistolet. Najnowsza sympatia przyjaciółki doktora Rodeckicgo. Zresztą to nic ma większego znaczenia. Faktem jest, że tamci mają broń i są zmotoryzowani. Napad w Płocku został podobnie wyreżyserowany jak napad w Żyrardowie. Bardzo prawdopodobne, że to ci sami. W Płocku także użyli broni. Na szczęście nikogo nic zabili.

– A co sądzisz o zabójstwie Rodcckiego? – spytał Walczak.

Downar wzruszył ramionami.

– Przyznam ci się, że nic bardzo wiem, co o tym myśleć. Dwa wcześniejsze wypadki to zupełnie wyraźne napady rabunkowe, nie budzące żadnych wątpliwości. Zabójstwo zaś Rodeckiego… Hm… Nie widzę tu dostatecznie uzasadnionych motywów. Zegarek… kilkaset złotych… To stanowczo za skromny łup, żeby się tak narażać. Gra niewarta przysłowiowej świeczki.

– Rozumujesz logicznie – przytaknął Walczak – ale nie zapominaj, że teraz na każdym kroku mamy do czynienia z amatorami, zupełnymi dyletantami w bandyckim zawodzie. Dawniej fachowy oprych wszystko dokładnie rozważył, skalkulował, przemyślał, wiedział, co mu się opłaca, a co mu się nie opłaca. Obecnie byle pętak zabija człowieka dla dwustu, trzystu złotych.

– Zgoda – powiedział Downar. – To wszystko prawda, ale w przypadku Rodeckiego mamy jednak do czynienia z dobrze wyreżyserowanym planem. Nie sprawia to na mnie wrażenia zaimprowizowanego napadu na przypadkowo napotkanego przechodnia. Cala ta historia z nocnym telefonem. Jakaś kobieta odegrała rolę gosposi Kowierskiego. Dlaczego miałaby telefonować gosposia, nie zaś sam Kowierski? Przecież już to samo powinno wzbudzić podejrzenia.: Przychodzą mi do głowy rozmaite koncepcje, ale to wszystko jeszcze jest bardzo mgliste. Jak wiesz, lubię fantazjować.

– Wiem, wiem – uśmiechnął się Walczak i sięgnął po butelkę z żytniówką.