174364.fb2 Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Downar przykrył dłonią swój kieliszek.

– Dziękuję. Wystarczy. Ostatnio nie pijam więcej jak dwa kieliszki.

– O, widzę, Stefanku, że ty się nic tylko od jedzenia, ale i od picia odzwyczajasz – powiedziała Helenka. – Coś z tobą niewyraźnie. Rzuciłeś palenie, teraz znowu postanowiłeś zostać abstynentem, głodzisz się. Stracisz formę.

– Właśnie robię to wszystko, żeby utrzymać formę -roześmiał się Downar. – Karola tak solidnie odżywiasz i zobacz, jaki mu brzuch urósł.

Zadzwonił telefon, Walczak wstał od stołu i podszedł do aparatu.

– To do ciebie – powiedział, oddając Downarowi słuchawkę.

W glosie porucznika Olszewskiego wyczuwało się zdenerwowanie.

– Szukamy cię po całym mieście. Znaleźliśmy wóz Rodeckiego.

– Gdzie?

– W Leśnej Podkowie.

– Rozbity?

– Tak.

– A w wozie było coś ciekawego?

– Nic, tylko kawałek parafiny.

– Kawałek parafiny? – powtórzył Downar – To interesujące.

* * *

Wszystko wskazywało na to, że moskwicz doktora Rodeckiego został rozbiły celowo. Wóz zbadano bardzo dokładnie, zdjęto odciski palców z karoserii i kierownicy, ustalono gatunek opon i rysunek bieżnika, porobiono wicie zdjęć, wzięto nawet z baku próbkę benzyny.

Downar uważnie obejrzał kawałek parafiny, znaleziony na przednim siedzeniu, i przekazał go do Zakładu Kommalistyki.

Nie czekał długo na opinię, która brzmiała: „Parafina używana do smarowania nart, produkcji czechosłowackiej albo niemieckiej.

Pani Rodccka była zaskoczona.

– Czy mąż jeździł na nartach? Nie, proszę pana. Mój mąż nigdy nie jeździł na nartach. Ja także nie.

Downar odłożył słuchawkę i spojrzał na Olszewskiego.

– No i widzisz… Coś się zaczyna pomaleńku klarować.

Porucznik poruszył się zaciekawiony i czekał na dalszy ciąg, ale że się go nie doczekał, zapytał:

– Co robimy teraz? Jakoś koncept mnie zawodzi.

– Musimy znaleźć wóz, którym zostały przywiezione na Czerniakowską zwłoki Rodeckiego. Moskwicz odpada. Trzeba sprawdzić opla Joanny Grabińskiej i fiata Tarkowskiego.

– A co z tą parafiną?

– Nic. Jak skończymy tę sprawę, pojedziemy? sobie do Zakopanego albo na Turbacz. Będziemy mieli czym narty smarować.

* * *

Downar kończył porządkować swoje notatki, kiedy do pokoju wpadł bez pukania Olszewski.

– Pasuje, Stefan, pasuje jak cholera.

– Co pasuje?

– Opel tej babki.

– To pewne?

– Zupełnie pewne. Sprawdzali fachowcy. Ślady były wyraźne, a uszkodzenia bieżnika na oponach opla tak charakterystyczne, że nie ma żadnej wątpliwości.

Downar wstał.

– Do diabła – powiedział ku zaskoczeniu Olszewskiego. – To mi zupełnie rozwala moją koncepcję, chyba że… – Nie dokończył zdania, zamknął akta w kasie pancernej i włożył płaszcz: – Jedziemy do Grabińskiej – oznajmił.

Przyjęła ich jak starych, dobrych znajomych.

– Dzień dobry. Proszę, proszę. Zaraz zrobię herbaty, a może panowie wolą kawkę?

– Chyba najpierw zamienimy parę słów, a o kawce porozmawiamy później – powiedział Downar. Spojrzała na niego z niepokojem.

– Czy coś się stało?

– Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań. Była coraz bardziej zmieszana.

– Słucham?

– W czasie ostatniej naszej rozmowy twierdziła pani, iż od dłuższego czasu nic używała pani swego wozu,

– Twierdziłam zgodnie z prawdą. Jak mówiłam, od dnia tego wypadku pod Wilanowem nie siedziałam za kierownicą.

– Czy możliwe, że ktoś inny korzystał z pani wozu?

– Nie. Ja nikomu wozu nie pożyczałam. Downar był wyraźnie zatroskany.

– Hm… Sprawa się trochę komplikuje. Bo czym w takim razie można wytłumaczyć fakt, że zwłoki doktora Rodeckiego zostały przywiezione na Czerniakowską pani wozem?

Zerwała się z krzesła.

– Niemożliwe!

– Niechże pani siada – Downar nie tracił spokoju. – I proszę przyjąć do wiadomości, że ja nie rzucam słów, ot tak sobie, na wiatr. To, co powiedziałem, zostało stwierdzone przez naszych najlepszych specjalistów. Sprawa nie budzi żadnych wątpliwości. To był pani opel.

– Ale w jaki sposób?! Ja…