174364.fb2 Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 16

Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 16

– Myślę, że tak. Nie zostawił w domu zegarka. Byłabym go przecież znalazła.

– A jaki to był zegarek?

– „Longinc".

– Złoty?

– Tak.

– Nie było w tym zegarku czegoś charakterystycznego? Może jakiś napis?

– Owszem. Na drugiej kopercie kazałam wyryć maleńki monogram. Ten zegarek podarowałam kiedyś mężowi na imieniny. To było dawno.

– Mąż nosił obrączkę albo jakiś pierścionek?

– Nie. Nie lubił nosić nic na palcach. Twierdził, że przeszkadza mu to przy operacji.

– Czy mogłaby pani zatelefonować do doktora Kowierskiego?

– Nie rozumiem… Po co? Nie mam do niego żadnego interesu, a poza tym o tej porze na pewno nie zastanę go w domu.

– To nic nie szkodzi. Odezwie się gosposia.

Chciałbym, żeby pani chwilę z nią porozmawiała, Chodzi mi po prostu o to, by mieć całkowitą pewność, że to nie ona telefonowała tamtej nocy. Rodecka nieznacznie wzruszyła ramionami.

– Nie ma to chyba wielkiego sensu, ale jeżeli pan sobie życzy… – Podeszła do telefonu i nakręciła numer. Tak jak przewidywał Downar, odezwała się gosposia. Rodecka zamieniła z nią kilka słów, a następnie odłożyła słuchawkę.

– Nie, proszę pana, to na pewno nie ona telefonowała wtedy w nocy.

– Bez żadnych wątpliwości? – upewnił się Downar.

– Z pewnością nie ona. Gosposia pana Kowierskiego ma dość charakterystyczny glos. Tamta kobieta miała dużo wyższy. Musiała być chyba młodsza.

Po wyjściu od Rodeckicj Downar wszedł do budki z automatem telefonicznym i nakręcił numer mieszkania Kowierskiego. Odebrała pani Anna. Przedstawił się i spytał:

– Czy ktoś telefonował dzisiaj do pana doktora?

– Tak, Pan Górnicki, pacjent. Powiedział, że nie będzie mógł przyjść.

– I nikt więcej?

– Niedawno telefonowała pani Rodecka. Pytała o pana doktora.

– Dobrze. Dziękuję. Aha, może mi pani jeszcze powie, gdzie mieszka ten pani bratanek, Michał Sołtysiak?

– Gdzieś w Leśnej Podkowie, ale dokładnie nie wiem. On często zmienia mieszkanie, nigdzie długo miejsca nic zagrzeje.

– A wie pani, jak się nazywa taksówkarz, który go wziął do spółki?

– Nie wiem, ale jak przyjdzie Michał, to mogę się go spytać. Tylko że on rzadko u mnie bywa.

– Proszę się tym nic kłopotać. Dziękuję pani.

* * *

Dozorca domu przy ulicy Fabrycznej, duże, ciężkie chłopisko, nie okazał się zbyt rozmowny. Chwilami tak coś mamrotał, że trudno go było zrozumieć. Wreszcie zniecierpliwiony Downar podniósł głos:

– Słuchajcie no, obywatelu! Oprzytomnijcie trochę, bo nie mogę się z wami dogadać. Upiliście się czy co, u diabla?

Na te słowa do pokoju wbiegła drobna, szczupła kobiecina, pospiesznie wycierając w fartuch czerwone dłonie.

– Pan wybaczy, panie komisarzu, ale on dopiero wczoraj wrócił ze szpitala. Jeszcze trochę niewyraźny idź, Wacuniu, idź. Ja z panem załatwię. – Wypchnęła męża za drzwi i uśmiechnęła się zażenowana. – Proszę, proszę, pan będzie uprzejmy spocząć. Czym mogę służyć?

Downar przysunął sobie krzesło i usiadł.

– Mieszkają tu Mierzyccy? – spytał, przyglądając się uważnie dozorczyni.

– Pan inżynier Mierzycki? Oczywiście. Na pierwszym piętrze. Ale ich teraz nie ma.

– Wyjechali?

– Tak. Na cały miesiąc. Do Krynicy. Wracają chyba piętnastego stycznia.

– Ci Mierzyccy mają dzieci?

– Mają córkę. Już dorosła panna. Pamiętam, jak się sprowadzali, to ta Grażynka była maleńka, a teraz… Jak ten czas leci.

– Czy pani dobrze zna tę dziewczynę?

– Oczywiście, że dobrze.

– Co pani może o niej powiedzieć?

– Bo ja wiem… Jak to jedynaczka. Prawdę mówiąc, trochę rozpaskudzona, Rodzice za bardzo dogadzają. Teraz to w ogóle, proszę pana, te dzieci takie jakieś dziwne. Nie ma dyscypliny jak kiedyś. Na wszystko się pozwala…

– To córka państwa Mierzyckieh pojechała z rodzicami do Krynicy?

– Ale skąd! Ona nigdy nie chce jeździć z rodzicami. Podobnież dla niej za nudne. Ma swoich kumpli. Pojechała do Zakopanego.

– Dawno?

Jakoś przed świętami. Dokładnie panu nie powiem.

– I mieszkanie zostało bez opieki…

– Ja się opiekuję.

– Państwo Mierzyccy nie mają gosposi?

– Mieli, ale odeszła. Szukają już drugi miesiąc. Trudno teraz kogoś solidnego znaleźć. Wszystko to takie rozwydrzone. Przyjdzie taka dziewucha, to tylko by przed telewizorem siedziała albo w łazience przed lustrem.