174364.fb2 Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 24

Major Downar Zastawia Pu?apk? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 24

Downar zignorował ten żart. Spytał:

– Od jak dawna bierze pani udział w napadach rabunkowych?

Wzruszyła ramionami.

– Nie wiem, o czym pan mówi. To chyba jakieś nieporozumienie. W ogóle nie rozumiem, jakim prawem mnie zatrzymano. Przecież…

Downar przerwał jej niecierpliwym ruchem ręki.

– Dajmy spokój tej głupiej komedii. Szkoda czasu. Pani doskonale zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się pani znalazła.

– Nie rozumiem, o jakiej sytuacji pan mówi.

– Jest pani podejrzana o udział w napadach rabunkowych oraz w zamordowaniu doktora Karola Rodeckiego.

Ciągle jeszcze nie dawała za wygraną.

– Równie dobrze może mnie pan oskarżyć o zamordowanie prezydenta Kennedy'ego.

Downar postanowił uzbroić się w cierpliwość. Wiedział, że sprawa właściwie jest zamknięta i że siedząca przed nim dziewczyna przegrała niebezpieczną i paskudną grę. Nie było sensu denerwować się.

– Więc pani zaprzecza, że brała pani udział w napadach rabunkowych wspólnie z Zenonem Kowierskim, Waldemarem Grabińskim i Michałem Sołtysiakiem?

– Stanowczo zaprzeczam.

Downar pochylił się nad biurkiem i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Wytrzymała to spojrzenie. Podziwiał jej opanowanie.

– Jest pani osobą odważną i zdecydowaną. Wielka szkoda, że tych cech charakteru nie wykorzystała pani w innym kierunku. Ale mniejsza z tym. Proszę mi powiedzieć, czy pani jeździła kiedyś wozem pani Joanny Grabińskiej?

– Nie. Nigdy.

– A może zdarzyło się pani jeździć wozem doktora Rodeckiego?

– Nie.

– To proszę mi wytłumaczyć fakt, że zarówno w oplu pani Grabińskiej, jak i w moskwiczu doktora Rodeckiego znaleziono zupełnie wyraźne odciski pani palców.

– To jakaś pomyłka.

– Powiedziałem, że odciski palców były bardzo wyraźne i możliwość pomyłki nie zachodzi. Musiała pani mieć wilgotne ręce. Zapewne pociły się pani. Bywa. Szczególnie, jeżeli przeżywa się napad, a następnie morderstwo…

Milczała. Jej spojrzenie było zimne, pełne nienawiści.

– To jeszcze nie wszystko – mówił dalej Downar. – W wozie Joanny Grabińskiej znaleziono nitkę, pochodzącą z pani swetra. Mam na myśli ten piękny, włoski sweter, w którym pani jeździła na nartach. W komisie musiał kosztować parę tysięcy, pani Grabińska takiego swetra nie ma. Sprawdziliśmy to. Może mi pani teraz opowie, jak to było z tym napadem i zamordowaniem doktora Rodcckiego.

Mocno zaciśnięte usta nie poruszyły się. Downar westchnął.

– Widzę, że pani nie jest skłonna zadośćuczynić mojej prośbie. Wobec tego ja spróbuję zrekonstruować bieg wydarzeń. Mieliście swój, jak wam się zdawało, niezawodny system. Planowaliście napad w jakiejś podwarszawskiej miejscowości, który zawsze realizowaliście wtedy, kiedy wyjeżdżaliście z Warszawy. Wydawało się wam, że jest to doskonałe alibi. Wracaliście z gór czy znad morza na jeden dzień, dokonywaliście napadu, a potem jazda z powrotem. W pensjonacie uzasadnialiście waszą nieobecność jedno- czy dwudniową wycieczką. Nikt niczego nie podejrzewał. Posługiwaliście się wozem Joanny Grabińskiej lub taksówką, którą przez pewien czas jeździł Michał Sołtysiak.

Ostatni „skok" jednak niezbyt się udał. Doszło do strzelaniny i Zenon Kowierski dostał kulę w ramię. Trzeba było tę kulę usunąć. Ale gdzie szukać chirurga? I wtedy przypomnieliście sobie, że pan Rodecki jest doskonałym chirurgiem, a jednocześnie przyjacielem doktora Kowierskiego, ojca Zenona. Pani zatelefonowała, udając gosposię, Rodecki wyszedł, zabierając narzędzia chirurgiczne, wsiadł do samochodu, przy którym czekaliście razem z Waldemarem Grabińskim. Grabiński miał pistolet. Być może, że sterroryzował nim doktora Rodeckicgo. Pojechaliście na Fabryczną, do mieszkania pani rodziców, gdzie leżał ranny Zenon. Rodecki wyjął kulę, ale chciał natychmiast zawiadomić milicję. Wobec tego zastrzeliliście go, a zwłoki postanowiliście zawieźć na Siekierki i wrzucić do tego bajora. Po drodze jednak nerwy wam nie dopisały i zostawiliście trupa Rodeckicgo na Czerniakowskiej. Noc miała Się już ku końcowi. Baliście się, że zacznie się ruch, ludzie będą szli do pracy… Czy ma pani jeszcze coś do dodania? Wzruszyła ramionami.

– Jeżeli pan -sobie tak to świetnie wszystko wykombinował, to cóż ja mam mówić? – Nie robiła wrażenia ani zaskoczonej, ani przestraszonej. Była zupełnie spokojna i opanowana.

– Twarda sztuka – powiedział Walczak, kiedy drzwi zamknęły się za Grażyna. – Chcesz teraz pogadać z jej chłopakiem?

Downar skinął głową.

– Chyba tak, zobaczymy, jak się będzie zachowywał ten przystojniaczek.

Grabiński przyjął taktykę milczenia. Najwidoczniej już w celi postanowił, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania. Na próżno Downar próbował go przekonać, że takim uporem pogarsza swoją sytuację i że szczere przyznanie się do winy może wpłynąć na złagodzenie kary. Chłopak milczał, wzruszając od czasu do czasu ramionami. Miało to zapewne oznaczać najwyższą pogardę. Wreszcie Downar zrezygnował z tego monologu i kazał odprowadzić Waldemara.

Sołtysiak wszedł ciężkim, kołyszącym się krokiem. Miał mocno ściągnięte brwi i spoglądał spode łba na oficerów. Być może, że i on także. postanowił milczeć, ale Downar z miejsca zaatakował i zmusił go do całkowitej zmiany frontu.

– Siadajcie. Jesteście oskarżeni o zamordowanie doktora Karola Rodeckicgo.

Szofer wybałuszył niebieskie, wypłowiałe oczy i nagle począł gwałtownie trząść głową jak człowiek, który chce zrzucić z karku jakiś gniotący ciężar.

– Nie, nie! Jak pragnę Boga! Ja tego nie zrobiłem! To nie ja! – Początkowo niewyraźny bełkot przeszedł w krzyk.

– A kto to zrobił? – spytał szybko Downar.

– Waldek. Ja mówiłem, żeby nie strzelał. Waldek strzelił. Ja jestem niewinny.

– Więc twierdzicie, że to Grabiński zabił doktora Rodeckiego?

– To on. Jak pragnę wolności. On strzelił. On miał pistolet. Ja nigdy nie miałem pistoletu. Prosiłem, żeby tego nie robił. Nie chciał słuchać. Ja teraz nie będę za niego odpowiadał.

– Ale braliście udział w tych napadach rabunkowych?

– Zmuszali mnie, proszę pana. To oprychy. Zmuszali mnie.

– Jak to was zmuszali? – zdziwił się Downar

– A tak. Szantażowali mnie, dranie. Raz przypadkowo wziąłem udział w takim skoku… Nawet nie wiedziałem, o co się rozchodzi. Jeździłem na taksówce… no to pojechałem, gdzie mi kazali. A potem to mnie szantażowali, że mnie wydadzą, jak nie będę chciał z nimi kombinować. No to co miałem robić…?

– A w tym napadzie w Żyrardowie braliście udział?

– Musiałem. Bałem się, że mnie oddadzą milicji.

– Jakim wozem żeście pojechali?

– Tym oplem Grabińskiej.

– I wtedy Zenon Kowierski został postrzelony?

– W ramię dostał.

– I zawieźliście go na Fabryczną, do mieszkania Grażyny?