174364.fb2
– Jest mi ogromnie przykro, że muszę z panią rozmawiać o takich drażliwych sprawach, ale są to dosyć istotne dla śledztwa szczegóły.,Od jak dawna wiedziała pani, że mąż ma przyjaciółkę?
– Sprawa ciągnęła się dość długo, przeszło dwa lata.
– Zna pani tę kobietę?
– Tak. Widziałam ją ze dwa razy.
– Czy wystąpiła pani o rozwód?
– Nie.
– Więc pani akceptowała ten stan rzeczy?
– Było mi to zupełnie obojętne.
– I nie dążyła pani do zlikwidowania małżeństwa?
– Nie było to nam potrzebne; ani mnie, ani mojemu mężowi. Nasze wzajemne stosunki ułożyły się od dawna na zupełnie innej płaszczyźnie. Każde z nas prowadziło oddzielne życie. Łączyły nas wyłącznie więzy dawnej zażyłości, przyjaźni…
– z tego wynika, że pani nie miała żalu do męża o to, że żył z inną kobietą.
– Absolutnie żadnego żalu. Naszą sytuację wyjaśniliśmy sobie o wiele wcześniej.
– Mogłaby mi pani podać nazwisko tej osoby?
– Oczywiście. Joanna Grabińska.
– Gdzie pracuje?
– W Ministerstwie Handlu Zagranicznego.
Przynajmniej pracowała tam w zeszłym roku. Być może, że się gdzieś przeniosła.
– Czy pani nie orientuje się, w jakich okolicznościach mąż poznał ją?
– Tutaj, w naszym domu. Przychodziła do mnie na lekcje angielskiego.
– Pani udziela lekcji?
– Tak. Angielskiego, francuskiego i niemieckiego. Z tego się utrzymuję.
– Pani nigdzie nie pracuje?
– Nie. Wystarczają mi lekcje. Mam bardzo małe wymagania.
– Słyszałem, że mąż nosił przy sobie pistolet.
– Tak. Kiedyś napadli go chuligani i zwrócił się do milicji z prośbą o pozwolenie na broń.
– Czy wychodząc wtedy z domu, w nocy zabrał ze sobą pistolet?
– Sądzę, że tak. Szufladę biurka znalazłam otwartą i pistoletu w niej nic było. – Wyjęła z paczki nowego papierosa. Downar znowu wstał, by podać jej ogień. Zauważył, że ręka kobiety lekko drży.
– Kiedy tamtego wieczoru mąż wrócił do domu tak zdenerwowany, czy pytała pani o powód tego zdenerwowania?
– Oczywiście.
– A on powiedział, że zerwał ze swoją przyjaciółką?
– Tak.
– To była chyba jakaś nagła decyzja?
– Sądzę, że tak.
– Podał może powód zerwania?
– Nie. Dorzucił tylko, że ma już wszystkiego dosyć i żałuje, że w ogóle wdawał się w tę całą idiotyczną historię.
– Dokładnie tak powiedział?
– Tak. Zapamiętałam jego słowa.
– Potem zapewne zjadł kolację?
– Wypił tylko szklankę herbaty i zjadł jabłko.
– I poszliście państwo spać?
– Tak.
– O której zadzwonił telefon??
– Parę minut po pierwszej.
– Pani odebrała i posłyszała głos kobiety?
– Tak. Dzwoniła gosposia doktora Kowierskiego. Już to wszystko mówiłam tamtemu panu!
– Nie szkodzi. Czy na pewno to była gosposia doktora Kowarskiego?
– Tak przynajmniej twierdził mój mąż. Ona mine się nie przedstawiła.
– A co powiedziała?
– „Czy mogę prosić pana doktora Radeckiego?"