174364.fb2
– Milicja? A o co chodzi?
– Chcemy z panią porozmawiać. Proszę otworzyć.
– Nie otworzę. Każdy może powiedzieć, że milicja. Proszę przyjść z dozorcą.
– Zostań tutaj – szepnął Downar. – Jakby ktoś wychodził, zatrzymaj.
Olszewski w milczeniu skinął głową.
Downar dość hałaśliwie zszedł po schodach i wyruszył na poszukiwanie opiekuna domowego. Znalazł go przy pracy. Zajęty był segregowaniem butelek po wódce i winie. Niechętnym spojrzeniem obrzucił natręta.
Downar postanowił przełamać ten negatywny nastrój, a jednocześnie dowiedzieć się czegoś o Joannie Grabińskiej.
– Słyszałem, że tu, na waszym terenie, jest jakaś pijacka melina – powiedział jakby od niechcenia.
Dozorca natychmiast się ożywił.
– Ale skąd, panie władzo?! Żadnej meliny tu u nas nie ma. Czasem się zdarzą jakieś imieniny, żony albo teściowej, przyjdzie parę osób… goście…
– Sądząc z liczby tych butelek, pana goście lubią sobie popić.
– A kto nie lubi popić? – powiedział dozorca sentencjonalnie i uśmiechnął się porozumiewawczo. – Mam tu parę kropelek nalewaczki na czarnej porzeczce. Gdyby pan miał życzenie spróbować…
Downar udał, że nie dosłyszał tej propozycji. Spytał:
– Znacie panią Grabińską?
– Ma się rozumieć, że znam. Ja tu znani wszystkich lokatorów.
– To wam się chwali. A co możecie powiedzieć na temat tej lokatorki?
Dozorca odzyskał dobry humor. Zmiana tematu najwyraźniej podziałała korzystnie na jego samopoczucie.
– że niby co mogę powiedzieć o pani Grabińskiej? Ano cóż… Bardzo ładna dziewczyna, pierwszy sort.
– Panna?
– Jak by tu powiedzieć? – Dozorca podrapał się w głowę. – Niezamężna.
– Zajmuje kawalerkę?
– Pokój z kuchnią. Ładne mieszkanie.
– Spokojna lokatorka?
– Co ma nie być spokojna? Komorne płaci regularnie. Kłopotów żadnych z nią nie ma. Porządna osoba.
– Odwiedzają ją jacyś mężczyźni?
– Przyjeżdża jeden doktor. Elegancki gość. Tylko ma ten feler, że podobnież żonaty.
A inni mężczyźni także tu przyjeżdżają do pani Grabińskiej? Dozorca niechętnie wzruszył ramionami.
– Bo ja wiem. Może i przyjeżdżają. Ja się tam specjalnie nie interesuję. Co mnie obchodzi, kto do kogo przyjeżdża
– A ten doktor często przyjeżdża?
– Dwa, trzy razy w tygodniu. Doktorzy wiele czasu nie mają na takie rzeczy.
Downar razem z dozorcą wrócił pod drzwi Joanny
Olszewski tkwił na swoim posterunku. Na pytające spojrzenie Downara pokręcił przecząco głową.
Dozorca zastukał.
– Pani Grabińska, pani otworzy. Ci panowie faktycznie są z milicji. Niech się pani nie boi.
Szczęknęła zasuwa, zadźwięczał łańcuch.
Nie można było zaprzeczyć, że doktor Rodecki miał dobry gust.
Olszewski aż poruszył grdyką z wrażenia. Downar wprawdzie zachował zimną krew, ale także wydawał się zaskoczony urodą dziewczyny
Miała najwyżej dwadzieścia pięć lat. Wysoka, doskonale zbudowana, nie była pięknością w stylu uznawanym za najmodniejszy. Należała raczej do minionego stulecia. Tak zapewne wyobrażali sobie swoje bohaterki Zola, Flaubert czy Maupassant. Delikatnie zarysowany owal twarzy, miękka linia szyi, ramion, bioder. Z całej postaci emanowało tyle kobiecego wdzięku, że nawet bardzo doświadczonemu mężczyźnie mogło zakręcić się w głowie.
Odgarnęła z czoła długie, jasne włosy i pytająco patrzyła na niespodziewanych gości.
Co za oczy – pomyślał Downar Chrząknął „urzędowo" i powiedział:
– Bardzo panią przepraszamy za wizytę o tak późnej porze, ale pewne okoliczności zmuszają nas do tego.
– Panowie jeszcze w sprawie zajścia w Wilanowie? Zdawało mi się, że już wszystko zostało wyjaśnione. To naprawdę nie była moja wina. Miałam prawo pierwszeństwa. Ta ciężarówka nie powinna była…
– Nam nie chodzi o zajście w Wilanowie – przerwał jej Downar. – Chcielibyśmy chwilę spokojnie porozmawiać.
– Oczywiście… Proszę – powiedziała, ociągając się. – Tylko że u mnie straszny bałagan. Właśnie szykowałam się do snu.
Downar uśmiechnął się.
– O, nic nie szkodzi. Proszę się nie krępować -takimi drobiazgami.
Weszli do doić dużego pokoju, w którym rzeczywiście panował nieporządek większy, aniżeli mogli się tego spodziewać: Różne części garderoby porozrzucane były po wszystkich meblach.
– Proszę, niech panowie siadają.
Downar zdjął ze stylowego fotelika męską, koszulę, rzucił ją na tapczan i usiadł, udając, że nie zwrócił uwagi na to, co przed chwilą miał w ręku. Olszewski z drugiego fotelika sprzątnął czarne rajstopy. Urocza gospodyni usadowiła się na tapczanie.