174683.fb2 Najwi?ksza Przyjemno?? ?wiata - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Najwi?ksza Przyjemno?? ?wiata - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 14

Rozdział 12

Październik stał się nagle chłodny i deszczowy. Nana Radwan wychodziła częściej do ogródka, przeważnie w przeciwdeszczowym płaszczu i z parasolem. Przyzwyczaiła się do odwiedzin nieznajomego mężczyzny i w pewnym sensie na nie czekała. Nigdy nie przyszedł nikt nowy. Jej kochanek pojawiał się co dwa dni, z regularnością szwajcarskiego zegarka. Za każdym razem zaskakiwał ją czymś nowym. Najwyraźniej sprawiało mu przyjemność milczące kochanie się z nią przy muzyce i odkrywanie tajemnic jej ciała. Dotykał bioder, szyi, brzucha i pleców Nany, jakby chciał zapamiętać na zawsze drogocenną rzeźbę. Czasami zatrzymywał dłoń na jej masce. Wydawało się, że za chwilę pozwoli się zobaczyć, ale na tym poprzestawał. Innym razem jego palce rysowały esy-floresy na skórze dziewczyny. Zdarzało się też, że dyskretnie obwąchiwał ciało i włosy swojej kochanki. Wtedy czuła jego gorący oddech. Raz nawet przyniósł ze sobą w prezencie bardzo drogie perfumy. Złapała się na tym, że coraz częściej chciałaby z nim porozmawiać, zobaczyć i porównać ze swoim wyobrażeniem. Po dotyku wnioskowała, że jest wysportowany, przystojny i wysoki. Skóra mężczyzny nie była już młoda, ale zachowała sprężystość i zawsze ładnie pachniała. Ciekawość sprawiła, że Nana zaczęła zastanawiać się, co musiałaby zrobić, by zobaczyć jego twarz.

Po południu, kiedy Ozi wyprowadzał ją na spacer, wydarzyło się coś, co znów jej przypomniało o niebezpieczeństwie. Przez otwarte drzwi do jednego z pomieszczeń zobaczyła dziewczynę, która kochała się właśnie z trzema mężczyznami. Była ładna, ale z wyglądu trochę wulgarna. Obok łóżka kręcili się dwaj kamerzyści, a na krzesełku z napisem „reżyser” siedział Toni i wydawał polecenia. Kiedy zobaczył Nanę, skinął jej dłonią, jakby mijała go na ulicy, po czym znów skupił się na filmie. Ozi uśmiechnął się krzywo i wyprowadził pannę Radwan do ogrodu.

– Kto to był? – zapytała, skubiąc nerwowo rękaw swetra. Nie padało, więc mogła swobodnie pospacerować i popatrzeć w niebo.

– Stawiała się, to chłopaki zrobili jej sztafetę – odpowiedział, co jeszcze bardziej zaskoczyło dziewczynę.

– I co potem? – W jej głosie pojawił się strach.

– Film – odparł z grymasem ust, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała. – Trochę w sieci, na zachętę, reszta na płytach…

– A co z nią? – dopytywała się coraz bardziej nerwowo.

– Popracuje jakiś czas u nas, a potem się zobaczy – podsumował filozoficznie Ozi. – Może trafi do Niemca, może do Turka albo Holendra. Kto to wie?

– A jak nie zechce? – Nana zdała sobie nagle sprawę, że Ozi traktuje ją z dziwną pobłażliwością. – Nie boisz się mi tego mówić?

– Ja się niczego nie boję – zaśmiał się i naprężył efektownie mięśnie karku. – Panienka nie ma nic do gadania. Dostaje procha i zaczyna się jazda. Nawet nie pamięta, że nakręciła film. Co zrobi? Pójdzie na skargę? Do kogo? Na rynku jest spalona. Ludożerka widziała ją w tylu pornosach, że szkoda gadać. Ty, mała, masz fart, bo ktoś cię kupił na wyłączność. Dopiero jak mu się znudzisz, to pójdziesz w obieg. Kto wie, może sam cię wezmę…

Nana wyobraziła sobie setki dziewcząt sprzedawanych w ten sposób do domów publicznych na całym świecie. Były gwałcone i bite, oswajane z uległością i brakiem nadziei. Musiały przyjmować tysiące klientów, z których żaden nie interesował się ich losem. Kiedy się starzały lub chorowały, sprzedawano je taniej do coraz gorszych spelun, aż wreszcie lądowały na ulicy. Jednak nawet tam zawsze znajdował się ktoś, komu musiały płacić za opiekę. Zaczynała rozumieć, że w całym swoim nieszczęściu była prawdziwą wybranką losu. Poza porwaniem, uwięzieniem i stosunkami tylko z jednym klientem nie spotkało jej jeszcze nic złego. Dzień po dniu uświadamiała sobie, jak niewiele z takich dziewcząt wracało do swoich domów, jak mało z nich zdołało uciec. Przypominała sobie artykuły w gazetach i filmy w telewizji. Niemal zawsze bez nadziei na ocalenie.

Rzuciła spłoszone spojrzenie w stronę Oziego, ale nie odeszła. Wiedziała już, że cenił tylko siłę i pieniądze, a okazywanie strachu traktował z pogardą. Poprawiła sweter i spodnie, jakby chciała zająć czymś ręce. Wyglądała seksownie, tego była pewna. Jej kosmetyki, ubrania i jedzenie zawsze były drogie i starannie dobrane. Tajemniczy mężczyzna musiał być nią zainteresowany bardziej, niż przypuszczała. W tym momencie była wściekła na siebie za dawną naiwność, za to, że myślała, iż całkowicie kontroluje swoją prywatność. Nie wyobrażała sobie nawet, że ktoś mógł ją kupić jak ciastko, a jej ciało potraktować jak towar. Nic nie było w stanie tego zmienić. Mogła studiować, gdzie tylko chciała, być genialna lub mieć mocny charakter, ale pewnych ludzi w ogóle to nie obchodziło. Liczyła się wyłącznie jej uroda.

– Masz kogoś? – zapytała z zaledwie wyczuwalną kokieterią.

– Nie ze mną te numery, mała – Ozi natychmiast ją zastopował. Ziewnął i przeciągnął się, aż zatrzeszczały mu stawy. – Ja się w te gierki nie bawię. Nie jestem głupi. Tacy faceci jak ja nie zakochują się w takich panienkach jak ty.

– Nie podobam ci się? – przestraszyła się.

– Niezła jesteś, ale na razie gość ma wyłączność – stwierdził. – Co ma wisieć, nie utonie. Nie ty, to inna. Nie jesteś pierwsza i nie ostatnia.

Odwrócił się i zostawił ją samą. Zrozumiała, że w każdej chwili może zostać sprzedana i będzie musiała grać w filmach pornograficznych, które ludzie obejrzą w internecie. Jej los zależał od mężczyzny, który ją kupił i któremu w każdej chwili mogła się znudzić. Ze strachu nie próbowała ucieczki. Wiedziała, czym mogła skończyć się taka próba i to ją paraliżowało.

Cztery godziny później kochała się ze swoim milczącym klientem i robiła wszystko, żeby był z niej zadowolony. Kiedy leżeli koło siebie zupełnie nadzy, przytuliła się do jego ramienia i zapytała:

– Wypuścisz mnie stąd? Nadal możemy być ze sobą, jeśli zechcesz…

Mężczyzna drgnął, ale nie odezwał się. Zaczął się bawić włosami dziewczyny. Sięgnął po pilota i puścił głośniej muzykę. Nana uznała to za przyzwolenie i kontynuowała:

– Wypuścisz mnie, gdy ci się znudzę? Nie chcę zostać dziwką. Nie znam cię i w niczym ci nie zagrażam. Ani razu nie widziałam twojej twarzy, bo ciągle mam zasłonięte oczy. Nigdy nie słyszałam głosu. Z mojej strony nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczny. Wypuścisz mnie? – Nana zaczęła wierzyć, że go przekona. Pocałował ją w skroń i przytulił. – Mam pomysł… Możesz mnie wypuścić i nadal się ze mną kochać. Wcale nie muszę zdejmować maski. Dobrze?

Mężczyzna nie odezwał się, nie zrobił też nic, co mogłaby uznać za odpowiedź. Wziął ją gwałtownie od tyłu i kiedy skończył, po prostu wyszedł. O mało się nie rozpłakała. Jednak po chwili uspokoiła się i uwierzyła, że wkrótce zdoła go przekonać. Postanowiła próbować aż do skutku. Była pewna, że jej zaangażowanie podczas zbliżeń całkowicie go od niej uzależni. Przyrzekła sobie, że nigdy mu się nie znudzi. Pojawiła się też wciąż podszyta lękiem, ale zdecydowana myśl o ucieczce.

Następnego dnia rano Nanę spotkała niespodzianka. W ogrodzie zobaczyła dziewczynę, którą widziała w trakcie zdjęć do filmu pornograficznego. Po blisko dwóch miesiącach uwięzienia mogła w końcu z kimś bez obawy porozmawiać. Nieznajoma dziewczyna była załamana. Siedziała przy stoliku i piła kawę. Patrzyła, jak Nana, w niebo. Kiedy się zobaczyły, od razu poczuły do siebie sympatię. Nana usiadła i cicho szepnęła:

– Cześć. Jestem Nana Radwan.

– Wiem. Magda Ryś – odpowiedziała tamta. – Gdzie jesteśmy?

– Nie wiem – odparła Nana. – Skąd wiesz, jak się nazywam?

– Z telewizji, gazet, Internetu – Magda popatrzyła bystro na Nanę. – Twój ojciec wynajął detektywów. Szukają cię. Twoje zdjęcie znają w tym kraju chyba wszyscy.

– Ciebie też porwali? – Pytanie Nany zabrzmiało wyjątkowo naiwnie. Mimo to Magda odpowiedziała.

– Kiedy wyszłam ze szpitala, podjechała taksówka, a ja, głupia, wsiadłam do niej. Załatwili mnie paralizatorem. Potem dali mi coś do wypicia i teraz nic nie pamiętam…

– Tabletka gwałtu – szepnęła Nana. – Słyszałam o niej.

– Pewnie tak – potwierdziła Magda. – Nie jestem święta, ale na każdy numer nie chodziłam. Pokazali mi filmy, w których robię straszne rzeczy. Najgorsze, że niczego nie pamiętam. Oglądam film, jak mnie posuwają, i w ogóle tego nie czaję, rozumiesz? Żyłam sobie po swojemu, zarabiałam całkiem nieźle jako kelnerka, a teraz zostałam dziwką.

– Miałaś chłopaka?

– Dwóch – odparła Magda. – Jak się pokłóciłam z jednym, szłam do drugiego. Fajnie sobie żyłam, nie ma co… Byłam klasycznym singlem. Nawet mieszkanie sobie kupiłam na kredyt. Boże, w co za gówno wpadłam?

– Skąd jesteś?

– Teraz z Warszawy, ale przyjechałam z Garwolina. Mówiłaś, że mnie wczoraj widziałaś… Gdzie byłam?

– Wiesz… – westchnęła Nana. W tym momencie porwana kelnerka przeklęła pod nosem. – Stąd nie ma wyjścia.

– Wyjście zawsze jest – przerwała jej Magda. – Musimy stąd uciec.

– Ale jak?

– Może załatwić tego wielkiego?

– Oziego? – Nana spojrzała na swoją nową koleżankę z niedowierzaniem. – Jest strasznie silny.

– Jak dostanie w łeb czymś ciężkim, to nic mu nie pomoże – stwierdziła Magda. – Zabierzemy mu klucze i wyjdziemy stąd. Nawet nie wiem, gdzie jesteśmy. Byle trafić do ludzi…

– Nie dam rady – odpowiedziała smutno Nana. – Powiedzieli, że jeśli zrobię coś głupiego, załatwią mnie… Na razie przychodzi do mnie tylko jeden. Podobno mnie kupił.

– Musisz uciekać – pokiwała głową Magda. – Wcześniej czy później facet się tobą znudzi i wtedy popłyniesz tak jak ja. Teraz mam grać w filmach bez prochów. Zagrozili mi, że zrobią ze mnie sado-maso, jak będę brykać. Wiesz, ze zwierzętami, z chorymi, dziećmi… Do tego bicie i wszystko, co najgorsze. Też się boję, ale wolę zdechnąć, niż tu zostać.

– Jesteś odważniejsza ode mnie – głos Nany zdradzał rezygnację. Nalała sobie kawy i sięgnęła po rogalik z masłem. – I dużo twardsza. Gdyby mnie coś takiego spotkało, pewnie bym się zabiła.

– Głupia jesteś – zaśmiała się Magda. – Oni to mają gdzieś. Chodzi o to, żeby się stąd wydostać i powiedzieć o wszystkim policji. Inaczej będą to ciągnąć w nieskończoność.

– Nie boisz się, że mogą cię znaleźć i zabić?

– Boję się, ale będę walczyć. – Tym razem Magda powiedziała to o wiele za głośno. Na szczęście w pobliżu nie było ani Oziego, ani Toniego. Obie zamilkły na moment i wypiły po łyku kawy.

– Brawo, brawo – usłyszały nagle za plecami głos Toniego. Klaskał w dłonie, szeroko się przy tym uśmiechając. – Jesteście naprawdę fajne, kiedy tak kombinujecie. Puszczę wam kawałek cholernie dobrego słuchowiska – Toni postawił na stoliku mały magnetofon cyfrowy i włączył go. Po chwili Nana i Magda usłyszały swoje głosy. Toni usiadł obok nich, zapalił papierosa. Wyraźnie delektował się ich zaskoczeniem i strachem.

– Podsłuchujesz nas – Magda ledwie to z siebie wydusiła. Nana patrzyła w ziemię i trzęsła się ze strachu.

– Zawsze, moje panie – zaśmiał się Toni i wypuścił kłąb dymu z ust. – Jestem z wykształcenia inżynierem i muszę być w formie. Poza tym, lubię wszystko nagrywać. A ty, moja droga, za godzinę startujesz ze zwierzętami. To kara za brak posłuszeństwa. Ostrzegałem cię…

– Jesteś zboczeńcem – jęknęła Magda. Widać było, że zaczyna się poddawać i przestaje wierzyć w powodzenie ucieczki.

– Nie jestem – zaprzeczył Toni. – Ja tylko produkuję filmy. Niektóre co prawda dla zboczeńców, jednak sam nie jestem zboczeńcem. Taki biznes. A ty, jak będziesz dobrze pracować, dłużej pożyjesz.

– A jak nie? – Magda zdenerwowała się na moment i szybko tego pożałowała.

– Co byś powiedziała na kąpiel w ukropie? – głos Toniego nawet się nie załamał. – Z bliznami i bez języka długo nie pociągniesz. Powiedz tylko, że się zgadzasz, a nakręcę film i wypuszczę cię wolno. No więc?

Magda zesztywniała z przerażenia, a Nana zwymiotowała na trawnik. Toni wstał ze wstrętem. Bez słowa położył na stoliku plik zdjęć ze zwierzętami i odszedł. W drzwiach pojawił się Ozi. Na łańcuchu prowadził jakieś zwierzę.