174683.fb2
Nana zjadła resztki sardynek z puszki, przełknęła ostatni kęs suchara i popiła herbatą. Nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc. Bała się. Straciła kontrolę nad upływem czasu. Co kilka godzin wyłączała męczące światło jarzeniówki. Pomieszczenie było duże i zakurzone, ale urządzenia i meble nowe. Zauważyła, że ktoś kupił wszystko w Ikei i ze smakiem zaaranżował pomieszczenie. Lodówka, pralka i łazienka również nie budziły jej sprzeciwu. Prysznic, wanna, sedes, kafelki i baterie zostały dobrane zgodnie z najnowocześniejszymi trendami. Wywietrzniki umieszczone w ścianach działały sprawnie, więc powietrze było stosunkowo świeże. Zamocowano tu też elektryczne kaloryfery. Telewizora ani radia nie udało jej się włączyć, ponieważ ktoś celowo zabrał wszystkie kable. Gdyby nie brak okien, całość nadawałaby się do zupełnie znośnego życia.
Nana miała już za sobą pierwszą histerię i paraliżujący strach. Teraz skupiła się na analizie sytuacji bez wyjścia. Od najmłodszych lat odnajdywała w sobie siłę, o którą trudno byłoby ją podejrzewać. Przyjaźnie i miłości nigdy nie wywoływały u niej tak silnych emocji jak u koleżanek. One potrafiły płakać całymi godzinami, skarżyć się, omawiać każdy najdrobniejszy szczegół nieszczęśliwej miłości, a Nana niemalże od razu zapominała o niepowodzeniu i skupiała się na przyszłości. Ten naturalny optymizm uratował ją przed wieloma błędami dojrzewania i związkami z łowcami majątku jej ojca. Niektórzy z nich chcieli, aby zaszła z nimi w ciążę. Liczyli na wejście do rodziny i łatwe życie. Dlatego, gdy ktokolwiek wzbudzał jej podejrzenia lub przestawał bawić, żegnała go, zanim zdołał cokolwiek wyjaśnić. Bawiła się, cieszyła życiem i beztroską, ale dopiero po porwaniu, a szczególnie teraz, w piwnicy odciętej od świata, uświadomiła sobie siłę własnego charakteru.
Przez pierwsze kilka nocy próbowała krzyczeć i wspinać się do otworów wentylacyjnych. Uderzała także pokrywką o garnek, ale i to nie pomagało. Nikt jej nie usłyszał. W końcu zajęła się sprzątaniem i gimnastyką. Za wszelką cenę postanowiła nie poddawać się i zachować formę na wypadek, gdyby musiała walczyć o życie. Wmawiała sobie, że w końcu ktoś po nią przyjdzie i była zdecydowana walczyć z Tonim. Zdarzało się, że robiła sobie wyrzuty za niepowodzenie wcześniejszej próby ucieczki. Wypominała sobie, że nie działała z odpowiednią determinacją, że panicznie bała się konsekwencji po ewentualnym schwytaniu. Teraz była gotowa nawet umrzeć i wydawało jej się to czymś prawie naturalnym. Chętnie też wspominała odwiedziny tajemniczego kochanka. Nie wiedziała dlaczego, ale tęskniła za jego dotykiem i zapachem, za delikatnością i czułością, jakimi ją obdarzał. Próbowała zgadywać, czy mogłaby go pokochać, jak wygląda, co robi i dlaczego się nią zabawiał. Przypuszczalnie nic nie wiedział o jej losie. Mimo to wierzyła, że zaniepokojony brakiem spotkań na pewno już jej szuka. Milczący mężczyzna – wbrew logice – stopniowo stawał się dla Nany kimś ważnym. Marzyła o nim, wspominała go, smakowała każdą chwilę z nim spędzoną. W ten sposób łatwiej zapominała o uwięzieniu i podtrzymywała w sobie nadzieję.