174683.fb2 Najwi?ksza Przyjemno?? ?wiata - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 27

Najwi?ksza Przyjemno?? ?wiata - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 27

Rozdział 25

Nana Radwan umierała. Jedzenie w jednej z puszek najwyraźniej było zepsute i pewnej nocy pojawiła się gorączka, wymioty, biegunka i bóle mięśni. Dziewczyna leżała na łóżku. Starała się pić jak najwięcej wody. Zagotowała cały czajnik i stopniowo go opróżniała. Najpierw jeden, potem drugi, a po czterech dobach już nie liczyła. Jej organizm był tak odwodniony, że z trudem dochodziła do łazienki. Zapas sucharów, które starała się jeść, coraz bardziej się wyczerpywał. Przestała liczyć dni i noce, przygotowywała się na najgorsze. Miała jeszcze nadzieję, że w pomieszczeniu, w jakim ją trzymano, rozlegnie się gdzieś dźwięk telefonu, zostawionego przezornie przez bandytów w jakiejś skrytce. Niestety, nic takiego się nie stało. Nana była całkowicie odcięta od świata.

Przypomniała sobie o Bogu i modlitwie. Mimo że była niewierząca, podobnie jak jej rodzice, próbowała sobie przypomnieć słowa zapamiętane na lekcjach religii. Chodziła na nie tylko dlatego, żeby się nie wyróżniać. Nic jej to nie dawało; jak sądziła, co najwyżej był to jeszcze jeden powód do nudzenia się i unikania mszy w kościele. Teraz wszystko się zmieniło. Chwyciła się ostatniej nadziei i ku swojemu zdziwieniu uwierzyła, że Bóg może ją ocalić. Niedawną obojętność zastąpiły słowa żarliwej modlitwy. Nana Radwan prosiła Boga o łaskę życia. Obiecywała, że jeśli wyjdzie cało z tego koszmaru, stanie się wierną katoliczką i nigdy już nie zwątpi. Płakała, głośno błagała o ratunek, a nawet próbowała śpiewać słowa zapamiętanych kościelnych pieśni, głównie kolęd.

Kiedy zaczęło jej się kręcić w głowie i z trudem doczołgała się do łazienki, uznała, że powinna się modlić jeszcze żarliwiej, aby Bóg mógł ją usłyszeć wśród milionów innych cierpiących. W końcu nie miała już siły czołgać się. Leżała na podłodze w pobliżu sedesu. Zobojętniała. Dawne wymagania i pewność siebie zniknęły. Godzinami patrzyła na białe kafelki łazienki i z lękiem oczekiwała na kolejny atak biegunki.

Przed jej oczami przesuwały się obrazy z dzieciństwa: zabawy z rodzicami, wyjazdy w góry i nad morze, nauka gry na pianinie, lekcje języka z czarnoskórym Amerykaninem i zabawki znajdowane pod choinką. Przypominała sobie rozmaite wesołe sytuacje i odruchowo zaczynała się uśmiechać. Szczególnie wzruszające były wspomnienia związane z ojcem, który po lasach, górach i wielu miastach przeszedł z nią dziesiątki kilometrów. Oboje uwielbiali wędrówki, zwiedzanie nowych miejsc. Matka wolała w tym czasie zostawać w domu, czytać gazety, oglądać telewizję lub spotykać się z przyjaciółkami. Kiedy Nana była mała i zaczynała narzekać, że bolą ją nogi, ojciec brał ją na plecy i szli dalej. Później, kiedy podrosła, zarządzał odpoczynek. Wówczas rozpalali ognisko, przy którym rozmawiali, pili herbatę z termosu i jedli kanapki. Ojciec miał dla niej tak wiele cierpliwości, iż dopiero teraz, umierając, zrozumiała, jak bardzo była szczęśliwa. Wyrzucała sobie, że nie potrafiła tego docenić, że nie zdawała sobie sprawy, iż jej beztroska i poczucie bezpieczeństwa wiązały się z poświęceniem rodziców, a szczególnie ojca. Brał na siebie wszystkie problemy i nigdy się nie skarżył. Nana rozpłakała się, przypominając sobie niektóre kłótnie z ojcem i jego zasmuconą twarz. Wspomnienia pozwalały dziewczynie zapomnieć na chwilę o cierpieniu i słabości. W tym momencie nie widziała nawet bieli kafelków, które miały być świadkami jej śmierci.