174928.fb2
Sarah zaciągnęła pod szyję suwak niemieckiej ocieplanej kurtki. Chłód przenikał kobietę aż do kości, ale na to nie było rady.
Dwóch komandosów pułkownika Manna niosło na noszach Kurinamiego. Czego obawiał się porucznik? Rany postrzałowej, wyczerpania, zimna, złamanego żebra? Jego płuco mogło być naruszone, ale to można będzie stwierdzić dopiero po prześwietleniu.
Przez moment Sarah uśmiechała się. John miał u siebie wszystko, co potrzebne do badań, z wyjątkiem aparatu rentgenowskiego.
Dojście do Schronu było dla Kurinamiego ciężką próbą. We własnej obronie musiał zabić ośmiu ludzi. Ciekawe, dlaczego powiedział po niemiecku “nie”? Ciągle powtarzał, aż do momentu, gdy środek uspokajający uśpił go na dobre.
Tajemnica Schronu była w dobrych rękach. Lokalizację bunkra znali teraz Kurinami, Halwerson, pułkownik Mann oraz kilku jego komandosów. A w dobre intencje Manna Sarah wierzyła bardziej niż w swoje.
– Sarah?
Odwróciła wzrok od Japończyka. Na trzecim stopniu schodów prowadzących do głównego pomieszczenia Schronu stał Mann.
– Chwileczkę, Wolf – powiedziała i weszła na schody wiodące do piwnicy. Znajdowały się tam urządzenia kontrolne ciepłowni i wiele innych mechanizmów, istotnych dla funkcjonowania Schronu.
Wyłączyła główny przełącznik ciepłej wody, a pozostałe przekręciła do minimum tak, jak to czynili zawsze, gdy opuszczali Schron na dłuższy czas. Wyłączyła również główne oświetlenie. Pozostały tylko czerwone świecące lampy w korytarzu oddzielonym specjalnymi drzwiami. Świeciły również cyfry na ekranach elektronicznych zegarów.
Z zadowoleniem zauważyła, że dzięki pomocy Niemców ilość zapasów w Schronie znacznie wzrosła. Wszystko, począwszy od amunicji, o której zapasy doktor dbał najbardziej, a skończywszy na środkach czyszczących, butach, odzieży, papierze toaletowym, benzynie syntetycznej i cygarach, znajdowało się tutaj teraz w ilościach, jakich jeszcze nigdy nie było.
– Jak ty to robisz, John? – szepnęła do siebie Sarah. Wyszła na zewnątrz, dołączając do Wolfganga Manna, stojącego za wewnętrznymi drzwiami.