174928.fb2 Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 40

Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 40

ROZDZIAŁ XXXVIII

Michael wyszedł na schody rezydencji. Jego brązowa kurtka lotnicza, taka sama, jaką nosił ojciec, miała zasunięty zamek błyskawiczny. Kryły się pod nią pistolety.

Sowiecki dowódca, pewny siebie, stal przed frontem oddziału, patrząc z pogardą na Michaela. Krzyknął do niego:

– Więc tak wygląda koniec tego zbrodniarza wojennego, Johna Rourke’a! Po pięciusetletniej walce on po prostu sam się poddaje. Oddaj broń!

Michael zaczął schodzić. Było lepiej, niż przypuszczał. Próbował wyobrazić sobie w tej sytuacji swojego ojca. Przypomniał mu się moment z dzieciństwa, gdy pewnego razu ojciec opowiadał mu o rewolwerowcach z Dzikiego Zachodu:

– W życiu przeczytasz wiele kontrowersyjnych rzeczy o dawnym Zachodzie i ówczesnych ludziach. Zwłaszcza o tych, którzy byli dobrymi strzelcami. Wielu z nich nosiło przy sobie po dwa rewolwery. I faktem jest, że wielu posługiwało się nimi aż nazbyt dobrze. Nosili przy sobie dwa kolty z tego samego powodu, dla którego piraci w dawnych czasach mieli za pasem po trzy, cztery pistolety. Wówczas można było strzelić z pistoletu tylko raz i trzeba było go powtórnie nabijać, a czas uciekał. Ale wtedy na Zachodzie byli również ci nieliczni, prawdziwi rewolwerowcy, dla których strzelanie było zawodem. Jeśli masz obie dłonie sprawne i dwa pistolety, to istnieje wiele trików, które możesz zastosować. Oto jeden z nich.

Jego ojciec wziął wówczas dwa Detoniki i po upewnieniu się, że nie są nabite, pokazał sztuczkę, którą Michael miał zamiar teraz zastosować.

Zatrzymał się na środku schodów. Poniżej znajdowało się około trzydziestu sowieckich żołnierzy. Na przedzie stał dowódca, a tuż za nim dwóch oficerów.

Pani Jokli wraz z policjantami nadal znajdowała się wewnątrz budynku.

Michael wyszedł sam z zamiarem wykończenia tylu Sowietów, aby Rolvaag wraz z policjantami miał szansę przebić się i wyprowadzić bezpiecznie panią Jokli. Na terenie gigantycznego parku okalającego pałac było wiele różnych kryjówek. Mieli zamiar przeprowadzić panią Jokli jak najbliżej wulkanu, a stamtąd, kanałami i tunelami, dotrzeć w bezpieczne miejsce.

– Twoje pistolety!

Młody Rourke spojrzał na sowieckiego kapitana i uśmiechnął się.

– Czy jesteś pewny, że nie chcesz tego powtórnie przemyśleć?

– Dawaj swoje pistolety, Rourke!

Powoli, nie spiesząc się, Michael zaczął rozpinać kurtkę, odkrywając kabury z pistoletami. Zdawało mu się, że coś usłyszał z oddali, jakby warkot silników, ale nie był tego pewien.

– Chcesz, żebym tak po prostu je tobie oddał?

– Zrobisz to teraz, Rourke, albo zastrzelę cię tam, gdzie stoisz!

– Tylko o to ci chodzi, kapitanie?

– Tak!

– Jesteś głupcem, kapitanie.

Uśmiechając się powoli wyjął oba pistolety i, trzymając je za lufy, powiedział:

– Chodź tutaj i sam je sobie weź.

Sowiecki oficer postąpił parę stopni do góry i wyciągnął dłonie po pistolety.

Michael mógłby przysiąc, że usłyszał teraz wyraźnie warkot helikoptera i jeszcze jakiś osobliwy odgłos. W oczach oficera dostrzegł cień niepewności i wahania, ale Rosjanin nadal stał z wyciągniętymi dłońmi.

Nagle ziemia zadrżała. Dał się słyszeć głuchy, narastający huk. Stojący u dołu schodów Sowieci zaczęli rozglądać się z niepokojem.

W momencie, w którym sowiecki kapitan dotykał już rękoma pistoletów, Michael sprawnym, szybkim ruchem przekręcił je na wskazujących palcach tak, jak nauczył go tego ojciec. Kolby pistoletów znalazły się nagle w jego dłoniach; mierzył teraz wprost w oficera. Kapitan otworzył usta i gdy miał zamiar krzyknąć, Michael pociągnął za oba cyngle. Cofnąwszy się o stopień do góry strzelił w pierś jednego z oficerów i pchnął padające ciało w stronę drugiego, po czym wypalił prosto w głowę tegoż oficera. Cały czas stał na schodach. Teraz już wyraźnie słyszał szum silników nadlatujących helikopterów.

Ziemia ponownie zatrzęsła się tak, że Michael na moment stracił równowagę. Wypalił do dwóch nadbiegających żołnierzy. Schował pistolety i przeskoczył poręcz schodów. Gdy spadał na ziemię, ta znów zadrżała, a młody Rourke padł na kolana. Zauważył to sowiecki podoficer podnoszący karabin do strzału. Michael błyskawicznie wyciągnął pistolety i strzelił w jego kierunku. Podniósł się, celując do dwóch znajdujących się najbliżej żołnierzy. Znów huk obu pistoletów i następni komandosi padli na ziemię.

Ziemią targnął potężny wstrząs. Pod pałacem pojawiła się szybko rozszerzająca się szczelina. Michael, niemalże w ostatniej sekundzie, odskoczył w bok; miejsce, na którym stał przed chwilą, zapadło się. Upadł na brzuch. Tocząc się, wystrzelił prosto w twarz jednego z Sowietów. Na niebie pojawiły się niemieckie śmigłowce.

Michael wstał i krzyknął:

– Pani Jokli!

Wbiegł na schody. Gdy się odwrócił, aby raz jeszcze spojrzeć na nadlatujące helikoptery, kolejny sowiecki żołnierz zaszedł mu drogę. Michael posłał mu trzy kule. Dobiegł do głównego wejścia, w którym już stała pani Jokli, otoczona przez islandzkich policjantów na czele z Rolvaagiem. Młody Rourke schował pistolety.

Ponowny wstrząs. Schody leżały już niemal w gruzach. Teren pośrodku parku zapadł się, tworząc gigantyczny lej, w który zsunął się jeden ze stojących tam sowieckich śmigłowców.

Niemieckie maszyny nadlatywały teraz ze wszystkich stron, obsypując Rosjan seriami pocisków. Nagle powietrzem targnął grzmot wybuchu trafionego przez Niemców helikoptera, który właśnie startował. Każdy zestrzelony lub uszkodzony śmigłowiec zmniejszał szansę ewakuacji wszystkich mieszkańców Hekli.

Michael skinął w stronę Rolvaaga.

– Proszę mi wybaczyć – rzekł do pani Jokli, biorąc ją na ręce. Islandczyk pospieszył z pomocą. Wspólnymi siłami znieśli panią prezydent po tym, co zaledwie kilka minut temu było schodami wiodącymi do pałacu, a teraz stało się jednym wielkim rumowiskiem.

Ziemia wciąż drżała. Nagle z dalekiego końca parku dobiegł odgłos wybuchu. Michael spojrzał w tym kierunku. Z powstałej tam szczeliny tryskał wysoko ku niebu gejzer rozżarzonej do czerwoności lawy.

Dał znak Rolvaagowi, a następnie pobiegł w stronę parku. Wyciągnął pistolety i w biegu wymienił w nich magazynki ze standardowych na mieszczące naboje o wielokrotnie większej sile rażenia.

Niemieckie helikoptery, krążąc w powietrzu, obniżały pułap lotu.

Michael zasygnalizował Rolvaagowi, aby zaczekał. Zauważył sowiecką maszynę, która właśnie rozpoczynała start. Z pistoletami w dłoniach puścił się szaleńczym pędem. Znowu wstrząs. Potknął się, podparł ręką, ale biegł dalej. Spojrzał w stronę gejzeru. Na środku parku tworzyła się kolejna szczelina, jakby ktoś rozpinał potężny zamek błyskawiczny. Dostrzegł wzbierającą lawę.

Nadal biegł w stronę sowieckiego śmigłowca, w którym znajdowało się kilku żołnierzy. Z odległości dwudziestu jardów wystrzelił do stojącego na płozach komandosa, który upadł martwy na ziemię. Drugi żołnierz, stojący w drzwiach, otworzył ogień z pokładowego karabinu maszynowego. Michael skoczył do przodu. Znów pociągnął za spust. Trafił gwardzistę w pierś. Żołnierz wpadł do środka śmigłowca, który właśnie zaczął odrywać się od ziemi. Razem z Michaelem wielu Rosjan biegło w stronę helikoptera. Zdawali sobie sprawę, że ucieczka jest jedynym sposobem ratunku. Michael strzelił jednemu z nich prosto w twarz, drugiemu w potylicę. Odskoczył nieco w bok, przerzucając pistolet z lewej, rannej i omdlewającej ręki do prawej. Strzelił znowu, trafiając kolejno żołnierza stojącego w drzwiach, przy karabinie maszynowym i wskoczył do wnętrza śmigłowca.

Helikopter już unosił się. Wewnątrz znajdował się tylko pilot, któremu Michael strzelił w tył głowy. Zasiadł za pulpitem sterowniczym, schowawszy uprzednio pistolety do kabury. Przechylił maszynę lekko na prawą burtę i skierował w górę. Pod nim lawa wylewała się już ze szczeliny. Dostrzegł odlatujący niemiecki helikopter ze stojącym na jego płozach Rolvaagiem. Kolejna sojusznicza maszyna zabierała właśnie na pokład resztę islandzkich policjantów.

Przeciwników trzeba było likwidować. Nie było innego wyjścia. Usunięcie każdego żołnierza sowieckiego zwiększało szansę w walce o przejęcie śmigłowców i dodatkowe, wolne miejsca na pokładach. Michael odbezpieczył broń pokładową.