174928.fb2 Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 43

Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 43

ROZDZIAŁ XLI

Na policzku poczuł zadziwiająco delikatne dotknięcie małej dłoni. Otworzył oczy. Wokół panowała niemal zupełna ciemność. Odszukał przycisk światła awaryjnego i włączył go. Na twarzy dziecka malowało się zdziwienie. Długie, czarne włosy dziewczynki były splątane. Siedziała obok majora, okutana w jego sweter, o wiele na nią za duży. Prokopiew dotknął opuszkami palców jej włosów i twarzy.

– Jeszcze nie zginęliśmy, mała.

Pojazd był już przykryty sporą warstwą śniegu. W kabinie panował ziąb. Prokopiew przekręcił klucz w stacyjce, aby nie wyczerpały się baterie. Kiedy sięgnął po karabin, dziewczynka syknęła i szeroko otworzyła oczy. Wasilij uśmiechnął się, dotknął jej dłoni i chociaż wiedział, że go nie rozumie, szepnął:

– Nie zrobię ci krzywdy. Nikt ci nie zrobi krzywdy, moja mała.

Pod siedzeniem znajdowała się łopata. Wasyl wyjął ją, wiedząc, że może jej potrzebować. Spróbował otworzyć drzwi. Z trudem zdołał je uchylić, następnie z całej siły napierając na nie otworzył je na tyle, by móc się przez nie prześliznąć.

Dziewczynka zaczęła płakać. Oficer domyślił się, że przestraszyła się, iż on ją opuszcza. Odwrócił się w jej stronę, aby powiedzieć jej, że tak nie jest, lecz ona zaczęła wrzeszczeć. W jej oczach dostrzegł coś, czego jeszcze nigdy przedtem nie widział.

Nagle Prokopiew, tknięty przeczuciem, odwrócił się. Ktoś uderzył go ciężką kościaną pałką.

Wasyl błyskawicznie wycelował lufę karabinu w pierś napastnika. Był to mężczyzna równy mu wzrostem, lecz o wiele bardziej muskularny. Mimo mrozu jego tors był odkryty; koczujące tu plemiona miały wystarczająco dużo czasu, by przystosować się do panującego klimatu. Prokopiew strzelił. Napastnik upadł na ziemię.

Dziewczynka znów krzyknęła. Prokopiew odwrócił się w jej stronę. Drzwi po przeciwnej stronie kabiny były otwarte, a para muskularnych ramion sięgała po dziecko, które wrzeszczało teraz wniebogłosy. Pociągnął za spust, a czaszka tubylca rozleciała się niczym arbuz.

Wyczuwając za sobą jakiś ruch, zaczął się odwracać. Nagle poczuł ból, oblała go fala gorąca. Pogrążył się w ciemności. Upadł twarzą w śnieg.