174928.fb2 Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 47

Ostatni Deszcz - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 47

ROZDZIAŁ XLV

Kiedy major otworzył oczy, zobaczył ogień. Niezależnie od tego, czy miał oczy otwarte, czy zamknięte, czuł żar płomieni i silne pulsowanie w skroniach. Przemarzł do szpiku kości.

Uświadomił sobie nagle, że jest nagi. Leżał w śniegu.

Dziecko.

Spróbował się poruszyć, lecz nagle fala bólu zamroczyła go na moment.

Co z dzieckiem?

Spod przymkniętych powiek zerknął na czyjeś nogi w onucach ze starego koca i w getrach, zrobionych z rękawów starego munduru, które na ułamek sekundy mignęły mu w zasięgu jego wzroku. Ktoś inny miał na nogach jego buty, ale założone odwrotnie. Czuł się jak w koszmarnym śnie.

Dziecko!

Nagle zorientował się, co go właśnie obudziło. To był płacz dziecka. Dobiegał zza płomieni.

Słyszał, że niektóre plemiona uprawiają kanibalizm.

Starał się przeniknąć wzrokiem ogień. Nagle znieruchomiał. Zobaczył ogryzioną ludzką piszczel. Teraz przypomniał sobie wszystko.

Dlaczego dziecko płakało?

Wytężył wzrok, aby zobaczyć jak najwięcej.

Trzymali je z drugiej strony płomieni. Kilku mężczyzn, odzianych w skóry, pochylało się nad dziewczynką. Co z nią wyprawiają te bestie?

Nagle dostrzegł błysk stali. Rozpoznał sowiecki bagnet.

Kiedy przyjrzał się uważniej jednemu z pochylających się tubylców, zrozumiał dlaczego dziewczynka płakała. Jej wrzask wstrząsnął nim. Mężczyzna podniósł do ust kęs białego mięsa.

Prokopiew wstał, zdziwiony, że mu się to udało.

Słaniał się na nogach, przeszedł przez ognisko, nie czując bólu. Podniósł leżącą kość. Podszedł do mężczyzny jedzącego mięso. Zamachnął się i z całej siły uderzył go kością, miażdżąc mu twarz.

Dziewczynka przestała płakać i wyciągnęła do niego rączki.

Rosjanin jak szalony uderzał na prawo i lewo, roztrzaskując szczęki dzikusów. Jeden z nich skaleczył Wasyla nożem. Poczuł piekący ból. Trzymaną kością trafił przeciwnika w rękę, ten upuścił nóż. Następnie z całych sił uderzył dzikusa w twarz. Jeszcze raz, jeszcze i jeszcze…

Nagle ktoś obezwładnił go od tyłu. Majora pchnięto w stronę ogniska. W ostatnim momencie udało mu się wyrwać, ale i tak jego lewa noga znalazła się w płomieniach. Upadł na śnieg, krzycząc głośno. W odległości pięciu metrów zauważył na ziemi swój pistolet typu CZ-75, ten sam, który otrzymał od marszałka Antonowicza.

Podniósł się. Niespodziewanie otrzymał cios kością w prawe ramię, które momentalnie zostało sparaliżowane. Upadając, lewą ręką sięgnął po pistolet. Otrzymał kolejny cios, podniósł broń i wypalił prosto w twarz napastnika. Trzech tubylców nacierało na niego. Dwóch z nich miało noże, trzeci trzymał pochodnię. Wystrzelił w stronę tego z pochodnią, trafił go w głowę, ale pozostali już byli przy nim. Strzelał cały czas. Poczuł ból w okolicy brzucha, ale nie zważał na to. Dwaj pozostali padli martwi na śnieg. Prokopiew również osunął się na ziemię.

Wiatr zawodził coraz mocniej. Płonące gałęzie trzaskały. Spróbował wstać. Nagłe fala bólu rozeszła się po jego ciele, lecz przemógł to i wstał na kolana.

– Moja mała!

Nie mógł podnieść się na nogi. Ściskając w dłoni pistolet czołgał się, szukając dziewczynki. Broczył krwią z brzucha, barwiąc śnieg na czerwono.

Wtem ją dostrzegł. Jej drobnym ciałem wstrząsały spazmy, co oznaczało, że dziecko jeszcze żyje.