174928.fb2
Sarah rozgarnęła śnieg na boki i spojrzała przez wnękę w murze. W uszach dzwoniło jej od ciągłych eksplozji.
Sowieckie śmigłowce gotowały się do kolejnego ataku. Wysunięte do przodu lądowe oddziały wroga znajdowały się w tej chwili około pięciuset jardów od niej. Następne uderzenie mogło sprawić, że Sowieci wedrą się do bazy, poprzez zaporę i mur, w którym od strony północnej zrobili już drugi duży wyłom.
Coraz mniej helikopterów pułkownika Manna krążyło w powietrzu, nękając wroga. Silny ostrzał artyleryjski zniszczył wiele maszyn na ziemi, kiedy lądowały w celu uzupełnienia amunicji.
Wiadomości docierały do bazy szybciej niż wiatr. Wsparcie z Nowych Niemiec nie mogło przebić się przez ścianę huraganu. Sarah mówiła sobie, że była to tylko chwilowa przeszkoda. Mogli przecież przelecieć ponad sztormem lub go ominąć, co spowodowałoby jedynie nieznaczne opóźnienie. Chociaż…
W głośnikach dał się słyszeć głos Wolfganga Manna. Mówił po niemiecku, więc nie mogła go rozumieć, ale przyglądając się twarzom lżej rannych pilotów, którzy zajęli pozycje strzeleckie obok niej, zorientowała się w znaczeniu wypowiedzi. I wtedy w głośnikach odezwał się głos, mówiący po angielsku:
– Silny huragan w Zatoce Meksykańskiej na nieokreślony czas uniemożliwił wystartowanie z półwyspu Jukatan, oczekiwanych przez nas oddziałów pomocniczych. Jedyną pomocą, której możemy się spodziewać, jest Specjalna Grupa Operacyjna z Mid-Wake. Powinni dotrzeć tutaj dziesięć minut temu, jednakże przez ostatnie pół godziny nie otrzymaliśmy od nich żadnych informacji. Nie możemy się poddać. Musimy walczyć do końca i albo przyjdzie nam wygrać, albo zginąć tutaj. Jeszcze nigdy nie spotkałem ludzi, których odwagę i męstwo ceniłbym bardziej niż wasze. To było wszystko, co powiedział.
– John! – szepnęła Sarah.
Czarne sylwetki sowieckich śmigłowców ukazały się nad horyzontem. Do kolejnego szturmu ruszyły wojska lądowe.
Sprawdziła swój karabin. Obok niej stanął przystojny mężczyzna o twarzy, którą trudno było zapomnieć. Wydawało się jej, że widzi go po raz pierwszy. Mężczyzna odezwał się do niej niemalże perfekcyjną angielszczyzną:
– Wygląda na to, że pani mąż jest teraz bardzo zajęty, prawda?
Nic nie odrzekła.
Oddziały Sowietów znajdowały się o trzysta jardów od muru. Ich śmigłowce leciały nad nimi zygzakiem, chroniąc je przed sporadycznymi atakami helikopterów “Edenu”. Wystawiła przez otwór strzelniczy lufę swego karabinu.
Jednostki lądowe nieprzyjaciela były już tylko w odległości dwustu jardów. Akiro Kurinami, dowodzący obroną tego odcinka, pojawił się w odległości dziesięciu jardów od niej i wydał komendę:
– Ognia!