175082.fb2 Po?egnaj si? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 41

Po?egnaj si? - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 41

39

W pierwszych tygodniach wolności nie bardzo wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zamieszkałem w hotelu Best Western. Miałem kupę forsy i pragnąłem zaznać wielkiego świata. Kupiłem sobie wreszcie pierwszą w życiu grę wideo i spędziłem dziewięćdziesiąt sześć godzin, gapiąc się w ekran, aż oczy mi podeszły krwią i zemdlałem z bólu głowy.

Przeszedłem osiem kilometrów z powrotem do sklepu po nową grę i tam zakochałem się w ślicznym rowerze. Kupiłem więc go, a poza tym nowe ubrania i czystą bieliznę. Tak mi to poprawiło nastrój, że kupiłem też Henrietcie szklane terrarium z kolorowymi kamyczkami i płytkim naczyniem na wodę. Postawiłem ją na telewizorze, żeby mogła patrzeć, jak gram całymi nocami, coraz bledszy i słabszy z niewyspania.

Nie umiałem się odprężyć, odpocząć, ciągle zerkałem w stronę drzwi i czekałem, aż się rozlegnie pukanie. Aż otworzą się na oścież i ukaże się w nich postać Pana Hamburgera z rozłupaną, zakrwawioną czaszką.

„Chłopcze! – krzyczał w moich snach. – Naprawdę myślałeś, że można zabić takiego potwora jak ja?”. Po czym wybuchał śmiechem i śmiał się, śmiał… Aż się zrywałem zlany potem i wołałem – co niedorzeczne – moją matkę.

Przez te pierwsze tygodnie bardzo dużo grałem w gry.

Już po dwóch tygodniach kierownik hotelu zaczął mi się uważniej przyglądać, ilekroć przychodziłem po darmowe bułki na śniadanie. Pewnego ranka spytał, czy mógłbym mu pokazać jakiś dokument tożsamości. W pierwszej chwili spanikowałem, zacząłem się jąkać jak głupek. Potem opanowałem się na tyle, aby powiedzieć, że muszę iść po niego na górę.

Popędziłem do sklepu po trzy mocne torby podróżne. W pokoju spakowałem wszystkie swoje rzeczy, łącznie z Henriettą. Jak tylko zapadł zmrok, już nas nie było. Pieprzony kierownik.

Znalazłem schronisko młodzieżowe, bo uznałem, że w grupie innych samotnych nastolatków nie będę się tak wyróżniał. Miejsce było takie sobie. Pokoje urządzone spartańsko, żadnego telewizora. Pierwszej nocy skradziono mi rower. Drugiej konsolę do gier.

Znów uciekliśmy. Tułaliśmy się z miejsca na miejsce, nie śpiąc, nie jedząc, nie mając czasu na odpoczynek. Musieliśmy być w ciągłym ruchu – Pan Hamburger nadchodził.

Marzyłem o lepszym życiu. Myślałem, że zamieszkam w czystym mieszkaniu w porządnej dzielnicy. Myślałem, że skoro wreszcie zabiłem smoka, znów mogę być normalny.

Wylądowałem dokładnie w tych samych miejscach i na tych samych ulicach, które były rewirem polowań Pana Hamburgera. Paliłem crack i robiłem wszystko, żeby nie wracać do rzeczywistości.

Potem skończyły się pieniądze. Upadłem na dno. Obudziłem się w kałuży rzygowin, okradziony ze wszystkiego z wyjątkiem torby, w której mieszkała Henrietta.

Wtedy po raz pierwszy do mnie dotarło, że Pana Hamburgera naprawdę już nie ma. Nie będzie już powrotów do obskurnego mieszkania. Dopominania się o marne dziesięć dolców, boje zarobiłem. Koniec z ciasteczkami Twinkies, które czarodziejskim sposobem pojawiały się w kredensie.

Pan Hamburger już nie żył, a ja zostałem sam.

Przez kilka godzin ryczałem jak idiota. Nie mogłem się opanować. Przerażony samotnością przytuliłem się do kubła na śmieci, wściekły na bezsensowność tych łez. Wyjąłem Henriettę i położyłem ją sobie na odsłoniętym obojczyku. Błagałem, żeby mnie ugryzła, uwolniła od tej niedoli. Błagałem o najgorsze.

A ona tylko sobie siedziała i delikatnie gładziła mnie po szyi włochatą nogą, aż się uspokoiłem i zasnąłem. Kiedy się obudziłem, siedziała kilkanaście centymetrów ode mnie i wsuwała karalucha. Chwilę ją obserwowałem, podziwiając wyrafinowaną precyzję, z jaką odgryzała mu głowę, wysysała soczyste wnętrzności, a pozostałe resztki rozgniatała na miazgę.

Obok przebiegał jeszcze jeden tłusty karaluch. Złapałem go w dwa palce i włożyłem do ust. Pierwszy kęs i na język wypłynęła wstrętna ciepła ciecz o słonawym smaku. Zakrztusiłem się, wyplułem go i wytarłem usta dłonią. Karaluchy postanowiłem zostawić Henrietcie. Wolałem twinkies.

Ale nie miałem ani pieniędzy, ani adresu, ani ważnego dokumentu ze zdjęciem. Z zabawki Pana Hamburgera stałem się bezdomnym śmieciem. Zrobiłem więc pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy: zaoferowałem swoje usługi sześciu przypadkowo poznanym panom i wkrótce miałem za co wynająć pokój na noc.

Czy ja już do niczego innego się nie nadaję? Do końca życia będę spuszczał spodnie dla brzuchatych, owłosionych facetów, którym staje tylko wtedy, gdy pieprzą dziecko? Do tego może czasem darmowy joint albo porcja kwasu, żeby łatwiej znieść rzeczywistość.

Henrietta żyła w klatce, ale to ja nie umiałem się wydostać na wolność.

I wtedy sobie przypomniałem: wciąż miałem kasety z filmami bezpiecznie ukryte przed bacznym wzrokiem Henrietty w trzeciej torbie. Mnóstwo godzin nagrań. Ci faceci to uwielbiają.

Pierwszy film sprzedałem za pięćdziesiąt dolców. Gościowi tak się spodobał, że po czterech godzinach wrócił, oferując tysiąc dolarów za cały zbiór. Oczy mu błyszczały i ślina ciekła z ust. Zdałem sobie sprawę, że trafiłem na żyłę złota. Sprzedałem mu jeszcze jedną kasetę za pięćset dolarów, po czym udałem się do lokalnego sklepu z elektroniką, żeby zainwestować w nowo odkryty biznes.

Kierownik okazał się bardzo pomocny, zwłaszcza gdy się zorientował, że chodzi o amatorskie porno. Nagle koniecznie musiał mi coś pokazać na zapleczu, ale tym razem to nie ja klęczałem na kolanach, lecz on. Ja miałem władzę. I bardzo, ale to bardzo mi się to podobało.

Bob nauczył mnie wielu pożytecznych rzeczy: jak ciąć, edytować i montować nagrania, żeby z trzech godzin materiału uzyskać osiem różnych filmów na sprzedaż. Kupił mi mój pierwszy komputer, wprowadził w Internecie do odpowiednich czatroomów, gdzie użytkownicy posługujący się takimi pseudonimami jak „lubiecipki” czy „nekromaniak” wtajemniczali mnie w szczegóły prowadzenia mojego nowego domowego biznesu – pornografii dziecięcej.

Dowiedziałem się, jak wejść na szerszy rynek międzynarodowy, gdzie komercyjne witryny takie jak moja mogą przechowywać cenne zdjęcia na wielu różnych serwerach, utrudniając ich namierzenie. A kiedy policja się wycwaniła, nauczyłem się dzielić pliki graficzne na fragmenty i każdy z nich ukrywać w innym zakątku świata. Era cyfrowa ułatwiała życie na każdym kroku.

Pornografia dziecięca to całe spektrum. Z jednej strony są okazjonalni amatorzy, którzy zadowolą się podrasowanym zdjęciem dziecka całkowicie ubranego, ale być może w prowokacyjnej pozie. No a z drugiej prawdziwi nałogowcy. To poważni klienci. Życzą sobie dzieci poniżej dwunastu lat, płci żeńskiej i najlepiej gwałconych.

Jak każdy biznes, pornografia pojawia się tam, gdzie są pieniądze. W sieci jest ponad dziesięć tysięcy tego typu stron, z czego dziewięćdziesiąt jeden procent zawiera materiały z udziałem nieletnich padających ofiarą przemocy.

Jak się okazało, Bob to lubił, a od kiedy się przekonał, że mało co mnie szokuje, stał się bardzo szczęśliwym człowiekiem. Tak bardzo, że zaczął mi działać na nerwy.

No więc któregoś dnia poszedłem do niego do mieszkania i zatłukłem go na śmierć moim kijem bejsbolowym. Nie wiem, czemu to zrobiłem. Może dlatego, że była wiosna i gdziekolwiek poszedłem, czułem zapach świeżo skopanej ziemi. A może dlatego, że poprzedniej nocy padał deszcz i przez to miałem ochotę kogoś zabić.

Zabrałem mu komputer i sprzęt do nagrywania oraz fałszywe dokumenty, które mi w swej życzliwości załatwił. Kolejny raz wyruszyliśmy z Henriettą w drogę.

Błąkaliśmy się po świecie. Ja wydoroślałem i przestałem się tak rzucać w oczy. Kupiłem samochód, znalazłem niedrogie mieszkanie w bloku, gdzie sąsiadów nie interesowało, co się dzieje za ścianą. Całymi dniami siedziałem w Internecie, odwiedzałem czatroomy, przeglądałem YouTube i My Space. Przekonałem się, że na świecie jest mnóstwo samotnych dzieciaków, które naprawdę myślą, że chcę się z nimi zaprzyjaźnić. Dowiedziałem się też, że jest wielu rodziców jeszcze bardziej naiwnych niż moi.

Sypiałem po godzinę, dwie w ciągu dnia, a nocami grasowałem w sieci. Zarobiłem mnóstwo kasy i zainwestowałem w zapasy tequili, żebym w razie gdy trafi się gorszy dzień albo dopadnie mnie kilkudniowa depresja, kiedy słyszę jedynie krzyki gwałconych dzieci, sapanie Pana Hamburgera albo chrobot łopaty wbijanej w twardą ziemię, mógł wlać w gardło całą butelkę naraz. Robaki oddawałem Henrietcie, ale nie chciała ich tknąć.

Pewnej nocy, kiedy w połowie butelki zwierzałem się Henrietcie, jak strasznie brakuje mi snu, wpadłem na wspaniały pomysł. Henrietta tam była, wszystko widziała. Pomogła mi zabić Pana Hamburgera. A jednak nie miała problemów ze snem. Dlaczego? Bo ma ośmioro oczu i może widzieć we wszystkich kierunkach.

Poszedłem więc do najbliższego salonu tatuażu. Henrietta siedziała mi na ramieniu i bawiła się włosami. Wytłumaczyłem facetowi dokładnie, o co mi chodzi, a kiedy zbladł i próbował mnie zniechęcić, wyjąłem na stół pięć tysięcy dolarów i rozsiadłem się w fotelu z nieodłączną butelką tequili w ręce. Przez następne pięć godzin darłem się z bólu. Bolało jeszcze przez miesiąc, całe czoło miałem spuchnięte i rozpalone.

Pierwszego dnia po zejściu opuchlizny spałem nieprzerwanie cztery godziny. Powiedziałem Henrietcie, że jest genialna. Wtedy już byłem pewien, że przetrwam. Wygram. Henrietta mnie ocaliła.

A potem któregoś dnia zobaczyłem jego. Grał w koszykówkę na placu zabaw. Niezbyt wyrośnięty, ale zwinny. Chuderlak, który nauczył się rekompensować brak wzrostu szybkością. Podbiegł do kosza i chciał zdobyć punkt rzutem od tablicy. Dostrzegłem ten ruch kątem oka i doznałem tak silnego deja vu, że na chwilę mnie zatkało.

Chłopak wyglądał dokładnie tak jak ja. Dwadzieścia lat temu. Kiedy miałem nazwisko, rodzinę i całe życie przed sobą.

Wiedziałem, co muszę zrobić.

Myślicie, że jesteście bezpieczni. Dobra praca, dobry samochód, dom na przedmieściach. Myślicie, że wszystkie złe rzeczy przytrafiają się innym. Pewnie tym biednym idiotom z osiedli przyczep kempingowych, gdzie na czworo dzieci przypada jeden zarejestrowany przestępca seksualny.

Ale nie wam, skądże. Wy jesteście na to za dobrzy.

Macie w domu komputer? Bo jeśli tak, jestem w sypialni waszego dziecka.

Macie w sieci swój profil osobisty? Bo jeśli tak, wiem, jak to dziecko ma na imię, jakiego macie psa i czym się interesujecie.

Macie kamerę internetową? Bo jeśli tak, właśnie w tej chwili przekonuję wasze dziecko, żeby zdjęło koszulkę w zamian za pięćdziesiąt dolców. Tylko koszulkę, cóż w tym złego? A pięćdziesiąt dolarów piechotą nie chodzi.

Słuchajcie. To ja, Pan Hamburger.

Idę po was.