175126.fb2 Prawo ?mierci - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 18

Prawo ?mierci - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 18

16

Walka ze śmiercią dopiero się zaczynała, a noc wydawała się do tego najlepszą porą. Światło w komnacie przygasło. Tantra ułożyła dziecko przy boku Jaga i zrobiła krok do tyłu. Obok niej stał Lalola, dowódca książęcych żołnierzy. Był człowiekiem ponurym, zamkniętym w sobie i krystalicznie uczciwym. Po śmierci Syriusa i Jaga objął chwilowo władzę w księstwie. Początkowe przerażenie i chęć poddania się minęły. Mieszkańcy zamku znów uwierzyli w siebie i zaufali swojemu dowódcy. Po nagłym wycofaniu się barbarzyńskich wojsk Abotta zostali sam na sam z mutantami tygrysimi. Odparli kilka ataków i przeprowadzili kilka szybkich wypadów. Wydawało się, że walka wchodziła powoli w fazę schyłkową. Wojska szczurów walczyły od kilkunastu dni w wielkiej bitwie na granicy z Kreporem, a doborowe oddziały cesarza Yca próbowały zdobyć zamek.

Dziecko Tantry usiłowało początkowo ożywić księcia, ale było to przedsięwzięcie ponad siły. Głowa starego Syriusa została nieodwracalnie roztrzaskana. W tym wypadku śmierć wygrała. Nie pomogli cyrulicy, czytacze ani modlitwy. Książę musiał zostać pochowany. Ciało Jaga również zachowywało się dziwnie. Za każdym razem, kiedy Tantra kładła dziecko przy boku czytacza, usta zabitego zaczynały się poruszać i szeptały jakieś tajemnicze wyrazy. Życie wracało i odchodziło z chwilą zabrania dziecka. Tej nocy miała odbyć się kolejna próba. Matka i dowódca zamku z niepokojem obserwowali ciało czytacza i dziecka.

Pot na czole starego był czymś nowym. Wielkie krople zaczęły spływać po skroniach i twarzy. W pomieszczeniu uniósł się kwaśny, mdły zapach starczego ciała. Palce u rąk Jaga drgnęły, po czym rozległo się głośne westchnienie. Czytacz otworzył oczy i powoli uniósł się na łokciach. Stół, na którym leżał, zaskrzypiał głośno i przenikliwie. Tantra szybko zabrała chłopca i odeszła w bok, bliżej kominka. Dopiero teraz dziecko zaczęło cicho płakać i domagać się jedzenia. Wydawało się wyczerpane i apatyczne. Tantra po raz pierwszy widziała je w takim stanie.

– Panie, oddaję wam władzę w księstwie – odezwał się Lalola i pokłonił przed Jagiem.

Czytacz wstał ze stołu i majestatycznie rozprostował kości. Zrobił trzy przysiady i pokręcił szyją. Kości zatrzeszczały nieprzyjemnie. Czytacz obrzucił dowódcę zimnym spojrzeniem i odchrząknął. Sprawiał wrażenie kogoś, kto po długim piciu z trudem dochodzi do siebie. Pochylił się i sięgnął po swoją laskę. Kiedy oparł na niej ciało i zrobił kilka kroków wokół komnaty, spojrzał na Tantrę i pokiwał głową. Kobieta odpowiedziała mu milczącym wyczekiwaniem. Dziecko ssało jej pierś i cicho mlaskało.

– Książę pochowany? – Pytanie Jaga zabrzmiało niemalże jak stwierdzenie.

– Pochowany, panie – odparł Lalola. – Na zamku, w lochach… Kamieniem obłożony, z honorami i bronią.

– Walczymy? – ciągnął chłodno czytacz.

– Abott odszedł, szczury na granicy z królewskimi się rżną, a my zaganiamy się z cesarzem Ycem i jego przybocznymi… – wyjaśnił cierpliwie Lalola.

– Syna księcia trzeba odnaleźć i ludzi powiadomić… – zdecydował pospiesznie Jag. – Czas nas goni, a na takie sprawy pora teraz najlepsza…

– Czy to prawda, że książę miał syna? – zapytał ostrożnie dowódca.

– Prawda – potwierdził czytacz. – Sam widziałem, jak zabarwił szablę…

– Panie… – Lalola poruszył ustami, jakby chciał zżuć własne wargi, i dokończył: – Gadali, że on po matce mutant…

– Mutant on tylko przez domieszkę – odrzekł Jag, poprawiając końcem laski szczapę w kominku. – Ślad to marny i sprzed pokoleń… Koci gen w nim siedzi…

– Ludzie mogą szemrać… – ocenił półgębkiem dowódca.

– Krew księcia w nim płynie! – syknął ze złością czytacz. – Nikt lepszy nie mógł się nam trafić. Chłopak wie, co to bieda, zemsta i złość. Blanko go chował…

– Blanko? – Lalola zareagował z lękiem i szacunkiem. – Ten…

– Blanko – potwierdził Jag. – Mistrz miecza. Chodząca śmierć czy, jak kto woli, opiekun…

– Wiecie, co gadacie, panie – skłonił się dowódca i ruszył ku drzwiom. – Znamy go? Znamy naszego nowego księcia?

Jag uśmiechnął się sztywno i pokiwał głową. Podszedł do drzwi i otworzył je szeroko.

– Mówią na niego Human – powiedział z naciskiem. – Human. Od dziś książę Human.

– Kiedy go ujrzymy? – Lalola nie ustępował. Jak każdy żołnierz potrzebował świata uporządkowanego i pewnego.

– Nie wiem – odpowiedział spokojnie Jag. – Poznacie go po szabli. Jedna chyba taka na świecie… Stara robota z ostrzem barwy słońca. Nowy książę… – Czytacz zawahał się, jakby szukał słów. – Nowy książę jest… olbrzymi. Ja mieszczę mu się pod pachą…

– Znam go… – wyszeptał z przejęciem dowódca. – Był w zamku… Potem odesłał Maquiego zwiadowcę z jeńcem… Panie, to dziwna historia. Ten gad, ten jeniec, ubił księcia i uciekł… Teraz mi oczy przetarło…

Lalola wyszedł z komnaty, zostawiając za sobą zapach rozgrzanej skóry. Chwilę później w drzwiach ukazała się sylwetka czytacza z Migopu. Szeroko otwartymi oczami patrzył się na Jaga i nerwowo skubał palcami brodę. Sprawiał wrażenie człowieka, który wie więcej o przyszłości, niż może wyrazić.

– Żyjesz – stwierdził lakonicznie.

– Żyję – tak samo zdawkowo odparł Jag.

– Czy jesteś pewien, że czas oszczędzi twoje pomysły? – zapytał poważnie czytacz z Migopu.

– Moje pomysły? – odpowiedział Jag, rzucając spojrzenie na Tantrę. Kobieta zajęta była jednak karmieniem dziecka. Wydawało się, że w ogóle nie zwraca uwagi na rozmowę dwóch czytaczy.

– Nałożnica księcia skryła się w bocznym skrzydle i nikogo nie chce widzieć… – ciągnął czytacz z Migopu. – Mówią, że zaciążyła…

– Próba krwi wszystko powie – odrzekł Jag. – Jeśli dziecko będzie księcia, to przepowiednia może się zmienić.

– Obaj wiemy, czy przepowiednia może się zmienić. – Tym razem czytacz z Migopu zbliżył twarz do ucha Jaga. – Wiemy o nie narodzonym więcej, niż niektórzy by chcieli… Boję się o ciebie, bracie. Ściągasz chmury, które dadzą czarny deszcz… Przypominam, że ci, którzy sprawiają czarny deszcz, giną dla czasu na zawsze…

– Zamilcz! – warknął z wściekłością Jag. – Świat może i ułożony, ale i my mamy coś do gadania… Tu mam własny świat… – Jag pokazał na swoją głowę. – Tam mogę robić z czasem, co zechcę… Mogę go nawet oślepić!

– Tfu! – splunął z lękiem na posadzkę czytacz z Migopu. – Bluźnisz i zapominasz… Szkoda, szkoda takich jak ty… Mam odejść, prawda?

– Masz odejść – potwierdził sucho Jag. Pochwycił spłoszone spojrzenie Tantry i spróbował się do niej uśmiechnąć. Pochyliła głowę i udała, że niczego nie zauważyła. Czytacz z Migopu odwrócił się i powoli zaczął oddalać. W światłach pochodni dopalających się na długim korytarzu przypominał pokracznego żółwia.

Jag wyszedł z powrotem na środek komnaty i podniósł z małego stolika butelkę wina. Była omszała, a oplatające ją włókna trawy wilgotne i oślizłe. Jag wyszarpnął korek i drżącą ręką nalał wina do dwóch srebrnych kielichów. Podniósł je i podszedł do Tantry.

– Dziękuję ci, pani – powiedział najszczerzej, jak potrafił. – Dziękuję twojemu dziecku za życie. Nawet my, czytacze, nie umiemy omamić śmierci… Trudno złowić coś, co nigdy nie umiera. Twój syn ma władzę nad czymś wiecznym… Będę twoim i jego sługą do końca moich dni… Napijmy się i wypocznijmy. Jutro znów walka i czekanie, aż przepowiednia się spełni. To wino pamięta jeszcze czasy starych szabli… Jest słodkie, ma klar i zapach dawnej ziemi. Powąchaj, pani, a poczujesz winnice, które dawno już przeminęły… Co dziś dzieje się z rękami, które zbierały te grona? Z palcami, w których płynęła krew i miały czucie ślepca? Wypluła je wszystkie wieczność… Tak jak nas kiedyś spróbuje…

Tantra wypiła wino i oblizała wargi. Poczuła smak, o jakim mówił Jag. Zrozumiała tęsknotę czytacza za nieśmiertelnością. W winie, które wypiła, krył się bezmiar żalu i utraconych nadziei. W barwie krwi mieszkał oddech pól i ludzi skazanych od początku na zapomnienie. Spojrzała na swojego syna i uśmiechnęła się. Czas miewał swoje kaprysy i sprawiał niespodzianki. Tylko ona wiedziała, że moc jej syna dopiero zaczęła nabierać smaku. Wierzyła, że nie tkwiła w tym tylko ślepa siła. Oddała Jagowi kielich i w milczeniu wyszła z komnaty. Szumiało jej w głowie, a po ciele rozchodziło się przyjemne ciepło.

Czytacz odprowadził ją wzrokiem i dopił swoje wino. Później podszedł do drzwi i starannie je zamknął. Kiedy zbliżył się do kominka i kopnął trzykrotnie w jeden z kamieni przy podłodze, ściana drgnęła i rozsunęła się z cichym skrzypieniem. Jag wszedł do tajnego przejścia i po chwili ściana znów znalazła się w poprzednim położeniu.

Korytarz był niski i czytacz musiał się pochylić, aby nie stukać głową w sufit. Dawni budowniczy zadbali jednak o wentylację i równe podłoże. Musieli się bardzo śpieszyć, tworząc siatkę tajemnych przejść pod właściwym zamkiem. Jag wiedział, że wszyscy, którzy cokolwiek wiedzieli o korytarzach i znali ich rozkład, zostali zgładzeni zaraz po skończeniu pracy. Zaledwie kilku czytaczy znało tajemnicę i przekazywało ją sobie z pokolenia na pokolenie. Nawet dziedziczni książęta nie zostali dopuszczeni do wędrówki wszystkimi przejściami. Czytacze strzegli swoich wpływów i starannie pilnowali, aby atmosfera na zamku była zawsze zgodna z ich życzeniami. Zdarzało się, że nadmiernie ciekawy posłaniec znikał bez wieści lub znajdowano go poza murami zjedzonego przez wilki. Podobnie kończyli niektórzy pretendenci do książęcego tronu i wrogowie czytaczy. Żaden bunt nie mógł się powieść w miejscu, które dzień i noc mogło być podsłuchiwane i obserwowane.

Czytacz mijał poszczególne rozgałęzienia, przyświecając sobie małą pochodnią. Szedł pewnie i bez zastanowienia. Był jednym z ostatnich, którzy przeszli wszystkie korytarze i pamiętali mapy. Zniknęły kiedyś bezpowrotnie i nikt poza Jagiem nie wiedział, co się z nimi naprawdę stało. Pod skalnym nawisem czytacz zatrzymał się i włożył pochodnię w metalową obręcz. Podszedł do starannie wykonanej ściany i odsunął lekko jedną z cegieł. Teraz widział wszystko dokładnie.

Tantra położyła dziecko do drewnianego łóżeczka i zaczęła zdejmować suknię. Robiła to powoli i niepewnie. Jag wiedział, że środek, który jej podał w komnacie księcia, zaczął działać i za chwilę kobieta mocno zaśnie. Wino przyspieszało reakcję. Kiedy suknia znalazła się na podłodze, Tantra zachwiała się i z trudem wsunęła na szerokie łoże przeznaczone zwykle dla goszczących w zamku par. Czytacz zaślinił się na jej widok i dotknął podbrzusza. Był gotowy. Obserwował, jak kobieta próbowała przykryć swoją nagość skórami, i czekał, aż całkowicie znieruchomieje. Wtedy wszedł do jej sypialni, rzucił okiem na śpiące dziecko i w pośpiechu, podniecony jak nigdy wcześniej, zrzucił z siebie ubranie. Mimo wieku czuł przypływ żądzy i siły. Przez moment patrzył na jej piękne i wypielęgnowane ciało, po czym wziął ją, wydając z siebie jęki rozkoszy. Kiedy skończył i założył ubranie, poczuł na sobie uparte spojrzenie. Oblał go zimny pot i nieufnie odwrócił głowę. Przy drzwiach jednak nikogo nie zauważył. Rzucił okiem na uchylone przejście w kominku, ale tam również nikt nie stał. Sufit, okna i ściany nie ukrywały żadnego intruza. Mimo to Jag miał wrażenie, że wwierca się w jego myśli ktoś wyjątkowo groźny. Dopiero po dłuższej chwili czytacz zauważył otwarte szeroko oczy dziecka. Chłopiec patrzył na niego tak, jakby czytał wyrok śmierci. Był zbyt mały, żeby mówić, jednak jego wzrok krył w sobie dojrzałość tysięcy czytaczy.

– Co się gapisz? – warknął cicho Jag. – Nie bój się, nie będzie jej źle… Dawno wydobrzała i na pewno tego potrzebuje. Dorośniesz, to zrozumiesz…

Dziecko nawet nie mrugnęło. Patrzyło i to wystarczało, żeby Jag poczuł się nieswojo. Im dłużej usiłował powstrzymać strach, tym bardziej drżały mu ręce i nogi. Czytacz zobaczył nagle siłę, która obserwowała go oczami dziecka. Niezrozumiała, zimna i potężna moc informowała go w ten sposób, że nie ma przed nią tajemnic.

– Ona nic nie czuła. – Z gardła czytacza wydobył się cienki szept. Jak się obudzi, to niczego nie będzie pamiętać… Przecież nie chcesz mojej śmierci, prawda?

Dziecko nie reagowało. Tylko Tantra przekręciła się na bok, odsłaniając kształtne pośladki. Jag podszedł do niej i nie spuszczając oczu z dziecka, przykrył ją miękko wyprawioną skórą. Pogładził ją przy tym opiekuńczo po włosach.

– Widzisz, nic się nie stało… – szepnął i ruszył do ukrytego korytarza.

Mimo że ściana zasunęła się za nim i bez trudu zdołał przejść kilkaset stóp, nadal paliło go spojrzenie chłopca. Teraz, kiedy nasycił swoje żądze, myślał rozważnie i mądrze. Wiedział, że zrobił coś złego. Nigdy wcześniej nie traktował tego w ten sposób. Wiele razy podstępnie dosypywał kobietom środków usypiających do wina i tak samo często korzystał z ich nieświadomych ciał. Tylko on domyślał się, ile dzieci spłodzonych z legalnych związków, ilu arystokratów we wszystkich otaczających księstwo kramach miało w sobie jego krew. Dzięki korytarzom i olbrzymiej zielarskiej wiedzy mógł cieszyć się niedostępnym pięknem zaledwie rozkwitłych dziewcząt i dawać dzieci bezpłodnym królom. Teraz jednak ogarnęło go przerażenie. Tantra należała do świata, którego nie znał. On wtargnął gwałtem w ten świat i prawie natychmiast został skazany. Zrozumiał, że tajemnica pokonania śmierci tkwiła głębiej, niż mógł sobie wymyślić ludzki mózg. Jednak tego, co zrobił, nie mógł już cofnąć. Przeznaczenie układało się poza wszelkimi wizjami. I wcale nie było takie, jak widzieli je przez setki lat czytacze.