175234.fb2
O dziewiątej na nabrzeżu czekał na nich radiowóz. Policjant przysłany przez Banasiuka patrzył ze zdziwieniem na mężczyznę mokrego od stóp do głów. Ale chłopak, którego prowadzili policjanci, wyglądał jeszcze gorzej. Miał zlepione wodą i wymiocinami włosy, a pod oczami głębokie cienie. Wyglądał jak zombie z Nocy żywych trupów lub jak Alice Cooper na pięć minut przed występem.
– Zabierzcie go do aresztu Komendy Wojewódzkiej. – Pater spojrzał na Kuleszę.
– Za to, co zwykle?
– Za to, co zwykle. Czynna napaść na funkcjonariusza. Ale poza tym handel narkotykami. Przycisnę kogo trzeba na Karwieńskich Błotach – dodał, gdy zobaczył zdziwione spojrzenie podwładnego.
– A Jelitkowo?
– Sprawdź to jego alibi. Tak szybko, jak to możliwe. Weź kogoś, kto dobrze mówi po angielsku, i dogadaj się ze Szwedami.
– To trochę potrwa. Wiesz, jacy są Szwedzi…
– Przypomnij im, że to ostatnio my znaleźliśmy faceta, który biegał z nożem na promie z Ystad. Po tej akcji powinniśmy mieć wśród wikingów kilku dobrych znajomych.
Godzinę później wiedział już, że akcja z Traszką była wielką pomyłką. Wtedy to Kulesza przyniósł hiobowe wieści.
– Skontaktowaliśmy się ze Szwedami. Trzeba przyznać, że wikingowie działają nadzwyczaj sprawnie. Podobno urząd zatrudnienia w Uppsali ma przysłać jakieś papiery, ale jeszcze ich nie mamy.
– A co z zabójstwem Seredy? Co robił wtedy?
– Niestety pudło. Grał w Krakowie. Jest taki facet, Wódz, który organizuje koncerty, dał mi całą rozpiskę występów tego Rosenkreutza. I jest czarno na białym. Traszka nie mógł zabić Seredy. I co teraz?
Pater milczał.
– Przygotuj mi tę rozpiskę. A Rosenkreutza nie zwalniajcie. Wyślij kogoś na Karwieńskie Błota do młodego Czosnyka. Niech opowie coś więcej o tym Rosenkreutzu i uprawianej przez niego dilerce. Powołajcie się na mnie. Młody Czosnyk jest dla mnie dość łaskawy – dodał z ironią.
– Szefie, ja się pytam, co teraz z nami. Przetrzymaliśmy gościa i jeszcze daliśmy mu niezły wycisk. Już w samochodzie, gdy go wieźliśmy, zapowiedział, że nas zaskarży.
Pater odkaszlnął. Poczuł ból w mostku. Wymioty na kutrze sprawiły, że czuł się jak po gigantycznym wysiłku fizycznym. Po raz pierwszy od lat czuł, że ma zakwasy.
– Nie martw się. Jakby co wezmę wszystko na siebie.
Was nie ruszą. To w końcu ja jestem wodzem.