175234.fb2 R??e Cmentarne - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 53

R??e Cmentarne - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 53

51

W kawiarni hotelu „Rejs” Pater pił kawę, sok pomarańczowy i wodę mineralną. Te wszystkie napoje pił na zmianę – łykał raz beżowy, raz żółty, a raz przezroczysty płyn. Potrzebował dużo płynów. Czaszka mu trzeszczała od wczorajszej wódki, lecz jednocześnie kac wyostrzał jego zmysły. Joannę, siedzącą naprzeciwko nad filiżanką kawy, postrzegał w nadzwyczaj ostrych barwach. Jej słowa docierały do niego w dużych dawkach, jakby podwojone przez echo.

– Złapałem go – powiedział cicho.

– Kogo? Krystiana? – Joanna nie miała już w oczach przedwczorajszego znudzenia i rozczarowania.

– Nie – odparł. – Mordercę, przez którego rozpadło się moje małżeństwo.

– A, mówiłeś mi kiedyś o tym. – Patrzyła mu prosto w oczy. – Jesteś pewny, że gdyby nie ten morderca, twoje małżeństwo by trwało?

– Moje małżeństwo rozpadło się dlatego, że myślałem wciąż o tym mordercy, nie o mojej żonie – westchnął. – On był dla mnie najważniejszy. Kiedy przychodziłem z pracy, milczałem, bo nie wiedziałem, o czym rozmawiać z żoną. Potrafiłem tylko o nim mówić. A która kobieta chce, aby wciąż poruszać takie nudne tematy? Nawet gdyby nie ten morderca rozbił moje małżeństwo, to zrobiłby to inny. Co za różnica?

– Dziękuję za szczerość. – Joanna była poruszona. – I mówisz mi o tym tak spokojnie? Powiedziałeś mi przecież, że tamtą noc ze mną traktujesz jako pierwszy krok w chmurach. Pierwszy, rozumiesz? Czyli ma być dalszy ciąg! A teraz mnie uprzedzasz: kochana Joasiu, nie będziesz dla mnie ważna, bo ważni są dla mnie tylko mordercy! Czy tak? Dobrze cię zrozumiałam?!

– Oddzielmy sprawę mojego byłego małżeństwa – powiedział wolno – od sprawy naszej przyszłości. Podczas mojego związku z Izą myślałem o mordercach, kiedy będę z tobą, nie będę o nich myślał! Proste?

– Chcesz, żebym w to uwierzyła? – Przewróciła oczami z irytacją. – Daj mi jakiś argument, aby mogła w to uwierzyć.

– Proszę bardzo. – Oparł łokcie na stole. – Odchodzę z pracy w policji!

– Masz mnie za naiwną? – Roześmiała się drwiąco. – Myślisz, że w to uwierzę? Policjant, który z ramion dziewczyny, z którą się po raz pierwszy kochał, ucieka, bo wzywają go obowiązki, albo traktuje ją jako kogoś na raz, albo na dłużej. Ale policjantem jest na zawsze. Niereformowalnym. Takim, co nigdy nie porzuci swojej roboty.

– Co za psychologiczna wiedza! – zaironizował Pater. – Mogłabyś być psychologiem w policji! Nie wiem, czy cię przekonam, ale coś ci powiem. Posłuchasz mnie?

– Mów! Chcesz mi opowiedzieć o tym wczorajszym pościgu? Wszyscy o tym mówią.

– Nikt natomiast nie mówi, że ten morderca nie żyje. -

Wypił resztki swoich napojów. – Umarł godzinę temu. Ja go zabiłem. Nie chciałem tego zrobić. Chciałem go tylko unieszkodliwić. Miałem pecha. To tak, jakby złapać za rękę złodzieja, który ze stresu dostaje zawału serca.

Joanna milczała i wpatrywała się przerażona w Patera.

– Zbierze się komisja – ciągnął. – Przyjadą gnojki z Biura Spraw Wewnętrznych. Z daleka. Z Poznania albo z Krakowa. Robi się to po to, by nadać dochodzeniu pozory bezstronności. Może orzekną jakieś nadużycie władzy. Zostanie na mnie nałożona jakaś kara. Dostanę naganę. Mogę mieć niższą emeryturę. Ale nie dbam o to. Wiesz dlaczego?

– Nie.

– Bo wykonałem swoje zadanie. Przyszedłem do pracy w policji, bo nie chciałem być nauczycielem. Po paru miesiącach pracy zacząłem rozumieć, że coś jest ze mną nie tak. Że moim celem wcale nie jest łapanie przestępców. W końcu zrozumiałem, że tak naprawdę nie chciałem ich wcale łapać, ale karać. To był mój prawdziwy cel. Kiedy inni koledzy odfajkowywali swoje sprawy, ja wciąż interesowałem się losami przestępców. Ile lat dostali, gdzie siedzą… Zapisywałem nazwiska adwokatów, którzy ich bronili… A wczoraj sam wymierzyłem karę w najważniejszej sprawie. W sprawie mojego życia. Zrealizowałem swój prawdziwy cel. Tu nie chodziło wcale o to, że ten skurwysyn rozbił moje małżeństwo. Chodzi o to, że go ukarałem. Co mam robić więcej, kiedy zrealizowałem swoją zawodową misję? Powiedz mi, co mam robić teraz? Może ścigać kolejnego mordercę, jakiegoś Naśladowcę? Po co? Żeby nie został sprawiedliwie ukarany? I siedząc w kiciu, zbijał kasę na swoich chorych pamiętnikach? Albo podpisał kontrakt na ich ekranizację?

– Nie wiem, co masz robić – odparła zamyślona.

– A ja wiem – powiedział cicho. – Jutro składam podanie w sprawie przejścia na emeryturę, a za kilka dni będę z tobą na Folegandros. Nie wrócę do policji.

Joanna uśmiechnęła się.

– Pamiętasz, jak się poznaliśmy? – zapytała.

Przypomniał sobie upalne lato zeszłego roku i dom spokojnej starości, w którym nic nie było na swoim miejscu. Zamiast upragnionego spokoju w Domu Seniora „Eden” mnożyły się trupy. Zamiast rajskiej atmosfery Pater odkrył kilka ludzkich dramatów. Jednak najmniej do „Edenu” pasowała pracująca tam dziewczyna. „Asystentka”, jak głosił napis na plakietce przypiętej do niebieskiej bluzki.

– Oczywiście, że pamiętam. – Odwzajemnił uśmiech. -

Zawsze będę to pamiętał. Poznaliśmy się, gdy były mistrzostwa świata w piłce nożnej. A dlaczego pytasz?

Joanna nagle spoważniała.

– Bo zastanawiam się, co się stało z tamtym Jarosławem Paterem. Jesteś zupełnie innym człowiekiem… – dodała cicho. – Nawet to, jak mówisz… to też się zmieniło.

Pokręcił głową.

– Nie zmieniłem się. To okoliczności się zmieniły. Ale to już wszystko poza mną. Poza nami.

Wstała od stolika.

– Jestem zmęczona.

– Mogę cię odprowadzić do pokoju?

– Tak.

Wyszli z kawiarni i ruszyli po schodach. Pod drzwiami pokoju Joanny stał ośmioletni może chłopiec. Trzymał w ręku duży bukiet bladych goździków. Pater odebrał go od niego.

– To za czekanie. – Wręczył chłopcu pięć złotych.

– Jakie piękne! – zawołała Joanna.

– Dopiero teraz chciałem ci wręczyć tę niespodziankę – mruknął Pater. – Nie tak jak przedwczoraj przy śniadaniu.

Weszli do pokoju. Zamknęła drzwi i odłożyła kwiaty na stół. Potem usiadła na fotelu i uśmiechnęła się do Patera.

– Ja też mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała, podciągając spódnicę. – Nie mam na sobie majtek.