175234.fb2
Pater wjechał na parking policyjny i stanął. Gdy znalazł się na trójmiejskiej obwodnicy, wiedział, że apatia ustąpiła. Każdy przebyty kilometr sprawiał, że czuł się coraz silniejszy. Zaczęło się finałowe odliczanie. Jak w Space Oddity Davida Bowie'ego. Wśród tysięcy dokumentów wypełnionych zgodnie z policyjną procedurą ten, który wiózł ze sobą dzisiaj, był dla niego najważniejszy.
– Za chwilę wracam – powiedział do Joanny.
Przed godziną obudził ją i poprosił, by pojechała razem z nim. Chciał, by była świadkiem jednej z najważniejszych chwil w jego życiu. O artykule w „SuperExpressie” nie wspomniał ani słowem.
Przesunął palcami po jej szyi i obojczyku. Uwielbiał to miejsce, ciepłą, małą zatokę jej ciała. Pocałował ją w szyję.
– Nie przeszkadzaj! – Uśmiechnęła się, opędzając się od niego jak od natrętnej muchy.
– Podoba ci się ten kawałek? – Wskazał palcem na samochodowy odtwarzacz płyt.
– Jest ładny – odpowiedziała w zamyśleniu.
Wokalista King Crimson, John Wetton, kończył właśnie śpiewać drugą zwrotkę utworu Starless. Paterowi podobała się bezpretensjonalna opinia Joanny. Prosty przymiotnik „ładny”. Jego była żona, słysząc King Crimson, zatykała sobie uszy i kazała mu natychmiast ściszyć lub najlepiej wyłączyć tę „kocią muzykę”.
– Jeszcze jedna zwrotka i utwór ten stanie się trudny – powiedział. – Skomplikowany, zawiły i momentami nieznośny.
– Czyli taki jak ty. – Joanna uśmiechnęła się do niego. – Jak ja. Jak my wszyscy.
Pocałował ją – tym razem w policzek – i wysiadł z auta. Kiwnął ręką dyżurnemu i wbiegł po schodach do swojego pokoju. Z przyjemnością zauważył, że na obu biurkach panuje nienaganny porządek. Jego partner, Światło, był pedantyczny i drobiazgowy. Na środku jego biurka leżały kolorowe długopisy. Pater mógłby się założyć, że odległości między nimi są identyczne. Przypomniał sobie, że Światło miał jeszcze tydzień urlopu. W tym roku postanowił wykorzystać wszystkie zaległe dni, i dlatego ominęła go sprawa Naśladowcy. „Lucky Man”, pomyślał z goryczą. Na jego własnym biurku leżała jedna kartka komputerowego wydruku. Domyślił się, co to jest – wykaz koncertów Traszki w obu formacjach muzycznych. Nie chciał patrzeć na tę rozpiskę. Po co mu ona? Przecież nie ma już pośród żywych mordercy z Jelitkowa! A co go obchodzi Naśladowca, nawet jeśli jest nim Traszka? Aby zagłuszyć wątpliwości, starał się przypomnieć sobie słowa Zbigniewa Herberta o greckiej wyspie Korkyra. „A mały osioł na wyspie Korkyra śpiewał mi ze swoich niepojętych miechów płuc melancholię krajobrazu”.
Pater położył na biurku rozwiązanie umowy o pracę w związku z osiągnięciem wieku emerytalnego. Wyjął też bilety lotnicze do Salonik i umieścił obok podania. Z lekceważeniem odsunął na drugi koniec stołu wykaz koncertów Traszki. Teraz najbardziej obchodziło go zdanie Joanny na temat połamanych rytmów drugiej części utworu Starless.
Wtedy do jego pokoju wszedł naczelnik Cichowski. Bez pukania. Jego czoło pokryte było potem.
– Czytaj to! – powiedział głucho i podał mu wydruk mejla. – Teraz, przy mnie!
Pater nazwałby uczucie, które go ogarnęło, „wściekłą obawą”. Czuł, że na tym wydruku mejla jest coś ponurego i nieodwołalnego. Coś, czego się bał. Coś, co go rozwścieczy.
– A ty czytaj to! – Pater podstawił pod nos Cichowskiego swoje podanie.
– Proszę – powiedział komendant, zdziwiony, że jego podwładny zwraca się per „ty”. – Przeczytaj to i rób, co chcesz. Możesz odejść i wyjechać na swoją pierdzieloną Kretę. Zasłużyłeś na to. Mimo że dałeś się sfotografować nachlany! Ale najpierw przeczytaj tego mejla.
Pater przeczytał kilkakrotnie. Spojrzał na Cichowskiego z przerażeniem. Już wiedział, że nie pozna opinii Joanny na temat utworu King Crimson.