175234.fb2 R??e Cmentarne - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 56

R??e Cmentarne - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 56

54

Siedział przy swoim biurku i na zmianę wpatrywał się w długopisy perfekcyjnie poukładane przez Światłe oraz na wydruk.

Pora pooddychać jodem. Czytałem o tobie. Wydaje ci się, że mnie złapałeś? Musimy pogadać o Jelitkowie. To stanie się dziś w nocy. Będę znowu kimś innym. Pomyśl kim. Dam ci wskazówkę. Możesz nawet ustalić godzinę. Lubisz przecież hazard. Chętnie się z tobą zabawię w Gdańsku. A potem się napiję wesołego szampana.

Sięgnął po komórkę i wybrał numer Joanny.

– Coś się stało, że dzwonisz? – zapytała zaniepokojona.

A więc wyczuła, że coś jest nie w porządku.

– Stało się. Znowu. – Starał się, by jego głos brzmiał spokojnie.

– Mnie to nie obchodzi…

– Posłuchaj! – przerwał. – Za chwilę zejdzie do ciebie policjant i da ci kluczyki. Wracaj do „Rejsu” i poczekaj na mnie. Muszę uporządkować kilka spraw, by być tutaj na czysto. Zaufaj mi!

Usłyszał trzask wyłączanego telefonu. Wybiegł z pokoju, wręczył dyżurnemu kluczyki i wyjaśnił, co ma zrobić. Gdy wrócił, zastał Cichowskiego w fotelu Światły.

– Czas dla drużyny się skończył – powiedział naczelnik. – Przeczytałeś dokładnie?

– Skąd został wysłany ten mejl?

– Kafejka internetowa. Nie rób sobie nadziei.

– O której godzinie to dostaliście?

– Mejl przyszedł o dziewiątej trzydzieści. Przyszedł na adres komendy, ale jest skierowany do ciebie. Domyślasz się, kto go napisał?

Pater nie zdążył odpowiedzieć, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zobaczył zakłopotaną twarz dyżurnego policjanta.

– Panie nadkomisarzu, zrobiłem tak, jak pan chciał. Tyle że w tym samochodzie nikogo nie było. Nie było tej pani, o której nadkomisarz mówił.

Na palcu policjanta pobrzękiwały kluczyki. Przywodziły na myśl wzgardzony pierścionek zaręczynowy.