175818.fb2
Gdy tylko znaleźli się w gabinecie, Holly zamknęła drzwi, starając się nimi nie trzasnąć, i usiadła za biurkiem.
– Czy któryś z was wie, co zaszło w sądzie?
– Nie – odpowiedzieli chórem.
– Hurd, czy rozpoznałeś broń znalezioną w furgonie?
– Czy rozpoznałem? Nie rozumiem. To nie pierwszy smith and wesson, jaki w życiu widziałem.
– Ten rewolwer jest zarejestrowany na twoją byłą żonę.
Wallace nawet nie drgnął. Hurst popatrzył na niego ze zdumieniem.
– Szefie – powiedział Wallace – potrzebuję trochę czasu na znalezienie akt.
– Akt? Jakich akt?
– Tylko parę minut. – Zachowywał kamienny spokój.
– Dobrze – zgodziła się Holly, a gdy Wallace wyszedł, zwróciła się do Hursta: – Masz coś do powiedzenia w tej sprawie?
Hurst pokręcił głową.
– Nie, jestem kompletnie zaskoczony. Prawdę mówiąc, trudno mi w to uwierzyć.
Wallace wrócił z niewielką teczką, ale zanim zdążył się odezwać, do drzwi zapukał dyżurny.
– Przepraszam, szefie, przyszedł Sweeney; chce zabrać swój furgon. Co mam zrobić?
– Daj mu furgon i wszystko, co do niego należy, z wyjątkiem narkotyków.
Młody policjant pokiwał głową i zamknął drzwi.
– Możemy go aresztować za posiadanie narkotyków – powiedział Hurst.
– Nie możemy – odparła Holly. – Wydział jest podejrzany o podrzucenie tej broni do furgonu. Jeśli oskarżymy Sweeneya o posiadanie kokainy, obrona powie, że ją też podłożyliśmy. Nie mamy wyboru. Musimy go wypuścić.
– Chyba ma pani rację – przyznał Hurst.
Holly spojrzała na Wallace’a
– Hurd, czekam.
Podał jej teczkę.
– Tu jest raport o włamaniu do domu mojej byłej żony, które miało miejsce prawie trzy miesiące temu.
Holly otworzyła teczkę i zaczęła czytać akta.
– Proszę zwrócić uwagę, zginęło prawie pięćset dolarów w gotówce i…
– Smith and wesson kaliber trzydzieści dwa – dokończyła. Westchnęła z ulgą. – Dzięki Bogu.
– Sądzę, że Sweeney kupił pistolet albo od złodzieja, albo od kogoś, komu złodziej go sprzedał.
– Sweeney był w mieście niecałe trzy tygodnie.
– Broń mogła przechodzić z rąk do rąk parę razy. Mógł ją kupić po przyjeździe.
– Nie uda nam się tego udowodnić – powiedziała Holly. – Kto przyjechał furgonem na komisariat?
– Został przyholowany; taka jest procedura.
– Gdzie stał?
– Na parkingu. Nie mamy garażu.
– Był zamknięty?
– Tak – odparł Hurst – i ja miałem kluczyki. Dałem je Hurdowi na czas przeszukania.
– Hurd, czy furgon był zamknięty?
– Tak.
– Jak długo stał na parkingu przed znalezieniem broni?
– Parę godzin. Mniej więcej od północy do ósmej rano.
– Parking jest w nocy oświetlony?
– Kiepsko.
– To furgon z końca lat siedemdziesiątych – wtrącił Hurst. – Każdy mógł go otworzyć kawałkiem drutu w trzydzieści sekund. Ale komu mogło zależeć na podłożeniu pistoletu?
– Temu, kto postrzelił Cheta Marleya – odparła Holly. – To chyba jasne.
Hurd Wallace potrząsnął głową.
– Bardziej prawdopodobne, że to Sweeney kupił pistolet i że to on jest naszym człowiekiem.
– Nie zachowywał się jak winny – zauważyła Holly. – Oxenhandler mówił o tym dziś w sądzie. Kiedy zobaczył policjanta, nawet nie próbował schować broni szefa. Nie uciekał, nie stawiał oporu. – Zwróciła się do Hursta: – Bob, czy Sweeney plątał się w czasie przesłuchania?
Hurst zaprzeczył ruchem głowy.
– Nie, trzymał się swoich zeznań.
– I nie wspominał o modelu broni?
– Nie, chyba o to nie pytałem.
– A czy wspomniałeś o zastrzeleniu Doherty’ego?
– Dopiero pod koniec. Wcześniej próbowałem go skłonić do przyznania się do napadu na szefa.
– Cóż, nie mogę nikogo winić. Wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem. Zadzwonię do Marty’ego Skene’a i powiem mu, co wiemy. Jest wkurzony i musimy go ułagodzić, zanim wniesie oskarżenie. Wracajcie do swoich obowiązków.
Gdy mężczyźni wyszli z biura, Holly zadzwoniła do Skene’a.
– Wiem, że jesteś wściekły. Ja też, ale oboje musimy dać sobie na wstrzymanie. – Opowiedziała mu o raporcie z włamania. – Wallace i Hurst sądzą, że Sweeney kupił pistolet i strzelił z niego do Marleya. Muszę przyznać, że i mnie wydaje się to najbardziej prawdopodobne.
– Może i tak – odparł Skene już spokojniej – ale musisz liczyć się z możliwością, że ktoś z wydziału podrzucił broń do furgonu.
– Wiem i wierz mi, że zamierzam pójść tym tropem, ale muszę zrobić to po cichu. Czy ktoś z lokalnej gazety był na dzisiejszym przesłuchaniu?
– Tak, ich stały reporter sądowy.
– Ciekawe, co napiszą. Może uznają, że sprawę storpedowało zeznanie Schwartza.
– Może, ale ja bym na to nie liczył. Lepiej przygotuj sobie odpowiedzi na parę pytań.
– Będę mieć to na uwadze. – Pożegnała się i rozłączyła. Telefon natychmiast zadzwonił.
– Słucham?
– Szefie, mam na linii Eyelyn Martin, reporterkę lokalnej gazety.
– Powiedz jej, że zadzwonię później. – Holly odłożyła słuchawkę i pogrążyła się w rozmyślaniach. Po paru minutach przeszła do biura Jane Grey. Zamknęła za sobą drzwi. – Jane, wiesz coś o układach między Hurdem Wallace’em a jego byłą żoną?
– Tylko tyle, że go nienawidzi. Podczas sprawy rozwodowej zachowywała się jak wariatka.
– Więc jest mało prawdopodobne, żeby potwierdziła jakąś wysmażoną przez niego historyjkę.
– Zupełnie nieprawdopodobne.
– Pamiętasz sprawę włamania do jej domu?
– O tyle, o ile. Złodzieje ukradli trochę pieniędzy i pistolet, ale nie wzięli telewizora, stereo ani biżuterii. Zrobiła, zdaje się, raport dla celów ubezpieczeniowych. – Jane uśmiechnęła się złośliwie. – Hurd miał szczęście, że skradziono jej pistolet. Mogłaby go użyć przeciwko niemu.
Holly wróciła do biura i zadzwoniła do reporterki. Nie paliła się do tej rozmowy.
– Witamy w Orchid Beach – zaczęła dziennikarka.
– Dziękuję, pani Martin.
– Proszę mi powiedzieć, o czym strony rozmawiały przy stole sędziny?
– Niestety, nie mam pojęcia.
– Uważa pani, że aresztowaliście właściwego człowieka?
– Tak, ale zaszkodził nam fakt, że Sweeney posiadał broń innego typu.
– Myśli pani, że Sweeney jest niewinny?
– Wstrzymam się od wyrażania opinii na ten temat. Powiem tylko, że nie mamy wystarczających dowodów, by jednoznacznie orzekać o jego winie. Jeszcze coś? Mam dużo pracy.
– Czy są jakieś nowe wiadomości o stanie zdrowia komendanta?
– Jak do tej pory nie.
– Czy komendant Marley będzie w stanie wskazać sprawcę zamachu na swoje życie?
– Wydaje się to mało prawdopodobne. Będziemy musieli wyjaśnić tę sprawę, prowadząc rzetelne policyjne śledztwo.
– Chciałabym przeprowadzić z panią wywiad.
– Może za jakiś czas. Chyba pani rozumie, że teraz jestem bardzo zajęta.
– Zadzwonię za parę tygodni.
– Tak będzie zdecydowanie lepiej. Do widzenia. – Holly odłożyła słuchawkę. Miała przeczucie, że Sweeney jest niewinny, ale nie mogła polegać na intuicji. Postanowiła z nim porozmawiać.