175818.fb2
Holly niemal wpadła do przyczepy, gdy warcząca Daisy próbowała ją wyminąć.
– Nie ruszaj się! – krzyknęła, podnosząc pistolet.
– Dobra, nie ruszam się – dobiegł z ciemności męski głos. – Możesz zatrzymać tego psa?
Złapała Daisy za obrożę, ale nie opuściła pistoletu.
– Jezu, Holly – jęknął mężczyzna. – Chcesz mnie zastrzelić?
Głos brzmiał znajomo.
– Ham?
– Zgadza się. Czy ten pies zamierza mnie zjeść?
– Daisy, uciekaj! – Holly wskazała na ścieżkę. – Siad.
Jackson stanął przy drzwiach.
– Co się dzieje?
– Jackson, poznaj mojego ojca. Ham, to Jackson Oxenhandler.
Ham zapalił światło i popatrzył na nich.
– Jak się masz? – powiedział, podając Jacksonowi rękę.
– Miło cię poznać – odparł adwokat.
Holly odwróciła się do psa.
– Daisy, chodź. Wszystko w porządku.
Suka weszła do przyczepy.
– Daisy, to Ham, on jest w porządku. Ham, wyciągnij rękę, dłonią w dół.
– A odzyskam j¹ z powrotem?
– Po prostu to zrób.
Ham wyciągnął rękę. Daisy obwąchała ją, polizała.
– Dobry pies – pochwaliła Holly. – Ham jest swój, a ty jesteś dobrym psem. Nie zjesz Hama.
– Wielkie dzięki – mruknął. – Bałem się, że właśnie to chodzi mu po głowie.
– Jej. To suka. Do licha, co tutaj robisz? Próbowałam się do ciebie dodzwonić i usłyszałam nagraną wiadomość, że telefon został odłączony. Nie zapłaciłeś rachunku?
– Przeniosłem się.
– Dokąd?
– Tutaj. Mój pikap został przy bramie.
– Usiądźmy – powiedziała Holly. – Ktoś chce piwo?
– Skoro proponujesz – odparł Ham.
– Ja dziękuję – rzekł Jackson.
Holly przyniosła ojcu piwo.
– No dobra, Ham, mów.
– Jestem cywilem. Oficjalnie emerytowanym wojskowym.
– Gratuluję. Czemu nie uprzedziłeś mnie o przyjeździe?
– Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę.
– Udało ci się. Cieszę się, że jesteś. Jakie masz plany?
– Orchid Beach wygląda na miłe miejsce. Chet mówił, że są tu niezłe pola golfowe.
– Więc tak po prostu spakowałeś się i przyjechałeś? Dlaczego tak nagle?
– Chet Marley i Hank Doherty to moi najlepsi przyjaciele. Wkurzyło mnie, że ktoś postrzelił jednego i zamordował drugiego. Pomyślałem, że pomogę ci odkryć, kto to zrobił – i zabiję sukinsynów.
Holly odwróciła się do Jacksona.
– Wyjątkowy urodzaj na detektywów – najpierw ty, a teraz on. – Ruchem głowy wskazała ojca.
– Chyba że już ich zabiłaś – dodał Ham.
– Hola, sierżancie – zaoponowała Holly. – Nie mam zamiaru nikogo zabijać, i ty też nie.
– A czy ktoś zamierza coś z tym zrobić?
– Pracuję nad tym. Ale to trudna sprawa.
– Opowiedz mi wszystko – poprosił Ham. – Zamieniam się w słuch. Zacznij od stanu Cheta.
– Nadal jest w śpiączce i nikt nie wie, czy kiedykolwiek z niej wyjdzie.
– Cholera. Mów dalej.
Holly zerknęła na zegarek.
– Jest pierwsza w nocy, a ty jechałeś przez cały dzień. Porozmawiamy jutro.
– Och, daj spokój, Holly, mów.
– Powiem ci, co zrobimy. Ty prześpisz się tutaj, a ja pojadę do Jacksona.
Ham zmrużył oczy i przeniósł spojrzenie z Holly na prawnika.
– Tylko nie zaczynaj, Ham – uprzedziła. – Od dawna jestem duża i sama decyduję, gdzie mam spać.
Jackson spojrzał na Hama i wzruszył ramionami.
– Jak sobie życzysz, kochanie – powiedział Ham.
Holly popatrzyła na jego torbę.
– Widzę, że masz swoje rzeczy. Prześpij się, a jutro rano przyjedź do Jacksona. Zjemy śniadanie i wszystko ci opowiem.
– No dobra. O której?
Popatrzyła na Jacksona.
– O dziesiątej?
Pokiwał głową.
– Do diabła, to prawie po południu – mruknął Ham.
– Jeśli zgłodniejesz wcześniej, pomyszkuj w mojej kuchni – odparła i wyjaśniła mu, jak dojechać do Jacksona.
Holly wyjęła worek i zapakowała do niego komplet ubrań i bieliznę. Kiedy Ham patrzył w inną stronę, wyjęła z szuflady krążek domaciczny i wsunęła go pod odzież.
– W porządku – powiedziała – idziemy. Jeśli zadzwoni telefon, nie odbieraj, nagra się na sekretarce. Na komendzie wiedzą, że w razie potrzeby mają najpierw dzwonić na komórkę.
– No to na razie, do zobaczenia rano. – Łypnął groźnie na Jacksona i dodał: – Bądź dla niej miły.
– Ham, zamknij się! – skarciła go Holly.
– Nie ma obawy – powiedział Jackson. – Zajmę się nią doskonale. Do jutra.
Wyszli z przyczepy i wsiedli do samochodu.
– Jezu, ale horror! – zawołała Holly.
– Nie ucieszył cię jego widok?
– Pewnie, że tak, ale wolałabym zostać uprzedzona. Co ja z nim pocznę? Nie możemy razem mieszkać w przyczepie. Zabiłabym go pierwszego dnia.
– Może mieszkać u mnie, dopóki mu czegoś nie znajdziemy.
Poklepała go po udzie.
– Wspaniały pomysł.
– Wygląda na miłego faceta, ale za dużo gada o zabijaniu.
– Swego czasu nie tylko o tym gadał. Masz szczęście, że nie zabił cię jednym ciosem. Został do tego wyszkolony.
– Postaram się być dla niego naprawdę miły.
– I dla mnie też.
– Zwłaszcza dla ciebie.