175818.fb2
Godzinę później Holly zobaczyła, że John Westover i Charlie Peterson wchodzą do pokoju odpraw. Podjęli decyzję, pomyślała.
Zatrzymali się parę metrów od drzwi jej biura, zamienili parę słów, a potem się rozdzielili.
John Westover poszedł w stronę biura Hurda Wallace’a, Charlie Peterson zaś skręcił do jej drzwi. Niedobrze westchnęła w duchu, przewodniczący rady poszedł do Hurda. Cóż, trudno, uznała, zapraszając Charliego do środka.
– Holly, ostatnią godzinę spędziliśmy na rozpatrywaniu podań, porównywaniu kwalifikacji i rozmowie o kandydatach – zaczął Peterson. – Na placu boju zostałaś ty i Hurd Wallace. John poszedł do Hurda, żeby mu powiedzieć, jaką podjęliśmy decyzję.
Holly wstrzymała oddech. Postanowiła już, że prędzej się zwolni, niż będzie pracować dla Wallace’a, ale nie zastanowiła się, co wtedy ze sobą pocznie. Może pójdzie do szkoły prawniczej.
– Dyskusja była… burzliwa – ciągnął Charlie. – Duży wpływ na naszą decyzję miało zdanie Teda Michaelsa, a głos Franka Hessiana przeważył szalę. Myślę, że największe znaczenie miała dla niego pozytywna opinia Cheta Marleya.
Holly głośno wypuściła powietrze.
– Dostałaś tę robotę, i to na twoich warunkach. Damy ci podwyżkę o dwadzieścia procent i będziesz miała takie samo ubezpieczenie i składkę emerytalną jak Chet Marley. Przedłożymy ci do podpisu prawie identyczny kontrakt, jedynie ze zmienioną stawką wynagrodzenia.
– Dziękuję, Charlie. – Holly odetchnęła głęboko, próbując uspokoić walące serce. – Jestem bardzo wdzięczna za okazane mi zaufanie.
– Nie jednomyślne, niestety. Pewnie się domyślasz, że Irma Taggert głosowała przeciwko tobie. John Westover również opowiedział się za Hurdem, choć przyznał, że wywarłaś na nim bardzo korzystne wrażenie. Razem z Johnem doszliśmy do wniosku, że będzie najlepiej, jeśli to on powiadomi Hurda o naszej decyzji.
– Rozumiem.
– Jeszcze jedno. Wprawdzie kontrakt upoważnia cię do zatrudniania i zwalniania pracowników, ale jednogłośnie przeszedł wniosek, że oferta będzie wiążąca pod jednym warunkiem: zaakceptujesz Hurda Wallace’a jako swojego zastępcę i otrzyma on taki sam kontrakt jak twój obecny.
– Czy John powie o tym Hurdowi?
– Tak.
– Wolałabym zrobić to sama, bo godzę się na ten warunek.
– Cieszę się. Wszyscy uważamy, że Hurd jest porządnym facetem, choć czasami trochę… hmmm… trudnym do rozszyfrowania.
– Radziliśmy sobie do tej pory i jestem pewna, że to się nie zmieni.
Peterson wstał.
– Moje gratulacje. Jeszcze dziś kontrakt będzie gotowy. – Uścisnęli sobie ręce i Peterson wyszedł.
Holly zobaczyła, że John Westover już czeka na niego. Poszła więc do biura Hurda Wallace’a.
Wallace popatrzył na nią ze zwykłym brakiem wyrazu. Zastanowiła się, czy przypadkiem nie urodził się z niedowładem jakiegoś mięśnia twarzy.
– Domyślam się, że John Westover przekazał ci decyzję rady.
– Tak, przekazał – odparł Wallace beznamiętnie.
– Cieszę się, że jesteś moim zastępcą. Ciężko pracowałeś i zasłużyłeś na tę robotę.
– Ale najwyraźniej nie na stanowisko szefa.
– To ich decyzja. Możesz z tym żyć?
– Tak, mogę.
Holly wstała, zdjęła z bluzy odznakę zastępcy komendanta, wyjęła mniejszy znaczek z portfela i położyła jedno i drugie na biurku. Wyciągnęła rękę.
– Cieszę się na myśl o naszej przyszłej współpracy, Hurd.
Wallace podniósł się i potrząsnął jej ręką.
– Dziękuję. Jestem pewien, że nadal będzie układać się dobrze.
Holly poszła do biura Jane Grey.
– Przygotujesz notkę na tablicę ogłoszeń, że rada mianowała mnie komendantem policji, a Hurda Wallace’a moim zastępcą?
Jane uśmiechnęła się szeroko i wyskoczyła zza biurka, żeby ją uściskać.
– Gratuluję. Podjęli dobrą decyzję. Mam wysłać wiadomość do prasy?
– Nie, myślę, że John Westover powinien to zrobić.
– Masz rację. Powiem jego sekretarce, kiedy zobaczymy się w porze lunchu.
– Nie, nie naciskaj, proszę.
– Jak sobie życzysz.
Holly wróciła do gabinetu, otworzyła szufladę biurka i wyjęła z niej „blachę” szefa Marleya. Przypięła ją do munduru, a mniejszą odznakę wsunęła do portfela. Potem zadzwoniła do Jacksona Oxenhandlera.
– Chyba zaproszę ciebie i Hama do Ocean Grill na uroczystą kolację.
– Dostałaś tę pracę?
– Tak.
– A co z Hurdem?
– Powiem ci wszystko wieczorem.
– No to do zobaczenia.
Holly zadzwoniła do ojca, żeby podzielić się nowiną.
Pracowała przy biurku, kiedy do drzwi zapukała jedna z policjantek.
– Wejdź, Saro, i usiądź.
Sara Rodriguez, drobna i ciemnowłosa, przycupnęła na brzeżku krzesła naprzeciwko Holly.
– Chciałabym pani pogratulować.
– Dziękuję, Saro. Co mogę dla ciebie zrobić?
– Pamięta pani zdjęcie, które wywiesiła pani na tablicy informacyjnej?
– Tak.
– Widziałam tego faceta dziś po południu.
– Gdzie?
Sara podeszła do dużego planu Orchid Beach rozpiętego na ścianie. Wskazała jedną ulicę.
– Jechałam tą drogą, gdy byłam na patrolu. Przy bramie służbowej do Palmetto Gardens, którą wjeżdżają dostawcy i pojazdy budowlane, skręciłam w prawo, żeby zawrócić.
– Widzę. I gdzie był ten człowiek?
– W stróżówce, w mundurze. Zagadnął mnie.
– Jesteś pewna, że to ten facet ze zdjęcia?
– Tak jest. Taka twarz może być tylko jedna.
– Dziękuję, Saro. Dobra robota. I zatrzymaj tę informację dla siebie, dobrze?
– Tak. Ma bardzo charakterystyczną twarz.
Holly wyszła za nią z biura, żeby zdjąć z tablicy zdjęcie Crackera Mosely’ego. Gdy to robiła, wpadła na pewien pomysł. Poszła do Jane Grey.
– Zorientuj się, Jane – poprosiła – jakie stanowe agencje wydają zezwolenia na świadczenie prywatnych usług ochroniarskich. I zdobądź listę wszystkich licencjonowanych ochroniarzy zamieszkałych w Orchid Beach.
– Już się robi szefie.
– Jeszcze jedno. Zapytaj, czy wydali im zgodę na noszenie broni palnej, a jeśli nie, to kto to mógł zrobić. Chcę mieć listę wszystkich ludzi, którzy mieszkają w Palmetto Gardens i są upoważnieni do noszenia broni oraz do noszenia ukrytej broni, jeśli to wymaga specjalnego zezwolenia.
– Już się za to biorę.
Holly szykowała się do wyjścia, kiedy Jane przyniosła trzy arkusze papieru.
– Jest tu wszystko, o co prosiłaś – powiedziała i wyszła.
Holly przejrzała informacje.
– Dobry Boże – mruknęła.