Następnego dnia rano Holly poprosiła Jane Grey o sprawdzenie wszystkich pracowników Palmetto Gardens, którzy mają zezwolenie na noszenie broni.
Parę godzin później Jane weszła do jej biura.
– W aktach żadnego z nich nie ma nic poważniejszego od mandatu za przekroczenie prędkości – oznajmiła.
Mogło to oznaczać jedną z dwóch rzeczy: albo zatrudniający prześwietlali każdego kandydata i odrzucali tych, którzy byli karani, albo też wyczyścili akta niektórych pracowników. Na podstawie danych z archiwum stanowego niepodobna było tego rozstrzygnąć. I, jeśli akta rzeczywiście zostały sfałszowane, nie można było osądzić czyje, pomijając tych pięciu ludzi znanych Jacksonowi. Był jednak pewien sposób.
– Mam dzisiaj sporo pracy, Holly. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
– Nie, Jane, dzięki. Wracaj do pracy.
Holly usiadła przed komputerem i zalogowała się w archiwum w Waszyngtonie. Wprowadzała nazwiska jedno po drugim i drukowała poszczególne akta. Zajęło jej to parę godzin, ale kiedy skończyła, była zdumiona wynikami.
Przez prywatną linię połączyła się z Jacksonem.
– Możemy spotkać się u Hama?
– O co chodzi? Dlaczego nie w moim domu?
– Przyjedź tam jak najszybciej, dobrze?
– Będę około szóstej.
Zadzwoniła do Hama i uprzedziła go o ich przyjeździe.
– Wygląda na to, że wam się u mnie podoba – powiedział Ham do Jacksona. – Wchodź Holly już jest.
– O co chodzi? – zapytał ją Jackson.
– Nie chciałam spotykać się u ciebie czy u mnie, bo obawiam się, że mogli założyć nam podsłuch.
– Kto?
– Nie wiem. Może wpadam w paranoję.
– Opowiedz mi o wszystkim.
Holly wyjęła z aktówki plik wydruków i położyła je na stole.
– Dziś rano sprawdziłam akta wszystkich uzbrojonych pracowników Palmetto Gardens w archiwum stanowym. Są czyste. Sprawdziłam więc całą setkę w archiwum narodowym i okazało się, że aż siedemdziesięciu jeden ma przeszłość kryminalną, przy czym spora część popełniła poważne przestępstwa.
– Aż tylu? – zdziwił się Jackson.
– Aż tylu.
– A w kartotece stanowej nic na nich nie ma?
– Nic a nic.
– Jezu Chryste.
– Pewnie, że nie mogli wyczyścić akt FBI.
– Najprawdopodobniej.
– Nie mam pojęcia, co zrobić, Jackson – poskarżyła się Holly. – W Palmetto Gardens coś się dzieje, ale sama nie dam rady rozpracować tej sprawy.
– Może czas uderzyć do federalnych.
– Może i tak, ale wolałabym zrobić to nieformalnie, jeśli można.
– Mówiłem ci, że znam agenta z biura w Miami. Pracuje w wydziale przestępczości zorganizowanej.
– Pogadajmy z nim.
Jackson wyjął z kieszeni notes z adresami, odszukał nazwisko przyjaciela i zerknął na zegarek.
– Prawdopodobnie jest w drodze z pracy do domu. Ale mam numer komórki. – Zadzwonił. – Harry? Tu Jackson Oxenhandler. Dziękuję, nieźle, a co u ciebie? Słuchaj, Harry, możesz oddzwonić mi linią naziemną? Podam ci numer. – Podyktował numer i rozłączył się.
– Jak się nazywa? – zapytała Holly.
– Harry Crisp. Za chwilę oddzwoni. Skoro się boisz podsłuchu, pomyślałem, że linia naziemna będzie lepsza.
– Co… – przerwał jej dzwonek telefonu.
Jackson odebrał.
– Dzięki, Harry. Słuchaj, jestem w Orchid Beach z szefem miejscowej policji, niejaką Holly Barker. Natknęła się na coś nadzwyczajnego, o czym, jak sądzę, powinieneś wiedzieć. Ale nie powinniśmy rozmawiać o tym przez telefon. Możemy przyjechać do Miami? Gdzie? Co tam robisz? To świetnie. Tak, jasne, przenocuję cię. Masz ołówek? Podam ci namiary. – Wyjaśnił, jak dojechać do domu Hama. – No to na razie. – Odłożył słuchawkę. – Jest w naszym oddziale w Fort Pierce, niecałą godzinę drogi stąd. Przyjedzie tu na kolację.
– Wspaniale.
– Zrobię spaghetti – powiedział Ham i wyszedł do kuchni.
Jackson popatrzył na Holly.
– O co chodzi? Masz zmartwioną minę.
– Po prostu boję się, że wyjdę na idiotkę.