175818.fb2
Holly zaczęła przeglądać akta osobowe wydziału, które dotąd odkładała. Chciała przeczytać życiorysy swoich ludzi, żeby wyrobić sobie o nich jakieś pojęcie. Zaczęła od teczki Wallace’a.
Hurd urodził się w Orlando, wstąpił na uniwersytet stanu Floryda, ukończył wydział biznesu, odsłużył swoje w piechocie morskiej i po wyjściu do cywila zaczął pracę w policji w Orlando. Przed trzema laty Chet Marley zatrudnił go jako sierżanta, po dwóch latach awansował na porucznika, a potem przestał mu ufać. Nie podobały mu się polityczne powiązania Wallace’a i Holly przypuszczała, że chodziło o kontakty z Johnem Westoverem. Zabrzęczał interkom.
– Słucham?
– Szefie, przyszedł pan Barney Noble.
Holly spojrzała przez szklaną ścianę w kierunku recepcji. Noble, w cywilnym ubraniu, popatrzył na nią.
– Przyślij go – powiedziała, zastanawiając się, o co, u licha, chodzi.
Barney wszedł do gabinetu, podał jej rękę i usiadł.
– I co, Holly, jak ci się pracuje na nowym stanowisku? – zapytał z uśmiechem.
– W porządku, Barney – odparła i odwzajemniła uśmiech. – Odwalam papierkową robotę. Domyślam się, że wiesz coś na ten temat.
– Część obowiązków.
– A jak leci w Palmetto Gardens?
– Powolutku. Ale dziś rano mieliśmy niespodziankę.
– Jaką?
– Zadzwonił mój przyjaciel z Tallahassee i powiedział, że policja z Orchid Beach prosiła o sprawdzenie akt ponad stu naszych pracowników. O co tu chodzi? – Teraz był poważny.
– Tylko rutyna. – Holly była zadowolona, że nie mógł wiedzieć, iż sprawdzała jego ludzi również w komputerze FBI.
– Daj spokój, Holly, nie wciskaj mi kitu. Do diabła, czego szukasz? – Twarz mu poróżowiała.
– Spokojnie, Barney, wszystko ci wyjaśnię. – Zastanawiała się szybko. Wyjaśnienie musiało być wiarygodne.
– Proszę.
– Jedną z rzeczy, która pomaga w utrzymaniu spokoju, jest kontrola nad bronią palną. Dlatego w zeszłym tygodniu poprosiłam władze stanowe o listę wszystkich obywateli Orchid Beach, którzy mają zezwolenie na broń. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy się dowiedziałam, że z trzystu osób uprawnionych do noszenia broni sto dwie zameldowane są w Palmetto Gardens.
– Mogę to wytłumaczyć… – zaczął, ale przerwała mu ruchem dłoni.
– Pozwól mi skończyć. Przyjęłam, że jest ich aż tylu ze względu na członków, którzy, jak mówiłeś, lubią przesadę w kwestii bezpieczeństwa.
– To prawda.
– W porządku, przyjmuję takie wyjaśnienie.
– W takim razie czemu sprawdzałaś, czy ci ludzie nie mają przeszłości kryminalnej?
– Barney, sprawdzam przeszłość wszystkich w Orchid Beach, który mają zezwolenie na broń. Twoi ludzie zostali skontrolowani pierwsi, to wszystko.
– Przepraszam, ale nie rozumiem, co chcesz osiągnąć przez sprawdzenie trzystu osób.
– Powiem ci. Już znalazłam osiemnastu, którzy popełnili przestępstwa po tym, jak otrzymali pozwolenie na broń, a jestem dopiero w połowie listy – skłamała. – Zamierzam cofnąć im zezwolenia i, jeśli to możliwe, skonfiskować broń.
Barney zaczął coś mówić, ale Holly znów weszła mu w słowo.
– Zamierzam również sprawdzić, czy ci, którzy mają pozwolenie, posiadają broń zarejestrowaną. Nawiasem mówiąc, ustaliłam, że żaden z twoich ludzi nie był karany i że ich licencjom nie można nic zarzucić.
Barney trochę się odprężył.
– Oczywiście, że tak. Sam ich sprawdzałem przed przyjęciem do pracy.
– To dobrze. Możesz im powiedzieć, że mam zamiar skontrolować ich broń. Chcę mieć pewność, że jest legalna. Nie pozwolę na posiadanie niezarejestrowanej broni ręcznej czy maszynowej w obrębie mojej jurysdykcji.
– Słuchaj – zaczął Barney z entuzjazmem – może ja zrobię to za ciebie? Sprawdzę broń sztuka po sztuce i upewnię się, czy wszystko jest w porządku.
– Dzięki, Barney, będę naprawdę wdzięczna. Odwalisz za nas kawał roboty.
– Z przyjemnością. Słuchaj, dobrze mi się grało z tobą i Hamem. Co u niego?
– Doskonale. Przeniósł się do ładnego domu, dużo czyta i ogląda sport w telewizji. Chce się zapisać do klubu golfowego.
– Dobra wiadomość. – Barney wstał. – Muszę już lecieć.
Coś jej wpadło do głowy. Teraz, gdy go uspokoiła, nabrała ochoty, żeby go zdenerwować.
– Zaczekaj chwilę, Barney. Chciałam zadzwonić do ciebie w pewnej niepokojącej sprawie, ale przecież możemy porozmawiać o tym teraz.
– Pewnie. O co chodzi?
– Jeden z twoich ludzi nazywa się Mosely, prawda?
– Tak, Cracker Mosely. Porządny chłop. Masz z nim jakiś problem? Jeśli tak, chciałbym o tym wiedzieć.
– Jestem trochę zdezorientowana. Kiedy sprawdzałam jego kartotekę, był czysty.
– No pewnie. To jeden z moich ludzi, a moi ludzie są w porządku.
Holly uznała, że Noble znów jest podenerwowany.
– Problem w tym, że natknęłam się na informacje, że ten Mosely siedział w stanowym więzieniu za zabójstwo.
– Nic o tym nie wiem – Noble był cały czerwony.
– Domyślam się, jak to się stało, że ma czyste akta. Po prostu jakieś niedopatrzenie na poziomie stanowym. Wszyscy popełniają błędy.
– Tak, chyba tak.
– Ale rozumiesz moje stanowisko, Barney. Jeśli Mosely był karany, nie powinien pracować jako ochroniarz i nie wolno mu nosić broni. Zamierzam wystąpić o odebranie mu licencji.
Holly z radością stwierdziła, że Barney Noble wygląda jak szczur zapędzony do kąta.
– Chcę mieć ją na moim biurku, jeszcze dzisiaj, Barney – powiedziała, starając się, żeby w jej głosie zabrzmiało współczucie.
Noble’owi na chwilę odjęło mowę.
– Inaczej sama będę musiała po nią przyjść.
– Jestem pewien, że to jakaś pomyłka – wykrztusił wreszcie.
– Mam nadzieję, Barney.
– Zajmę się tym od razu i jeśli jest tak jak mówisz, oddam ci licencje. Może być jutro przed południem?
– Oczywiście, jeśli potrzebujesz czasu.
– A czy, jeśli dam ci licencje Mosely’ego, wniesiesz oskarżenie?
– Nie odpowiem ci, Barney, dopóki nie porozmawiam z prokuratorem okręgowym. Osobiście nie widzę powodu, by to drążyć. Ale muszę mieć licencję.
Noble wstał.
– A Mosely nie będzie nosić broni – dodała. – Przydziel go do pracy na polu golfowym. Nie chciałabym się dowiedzieć, że nadal pracuje w ochronie.
– Przyniosę ci licencje.
– Odprowadzę cię – zaproponowała. – Idę na lunch.
Wyszła z nim na parking, gdzie podali sobie ręce i pożegnali się. Gdy Barney wsiadł do samochodu, oddała jeszcze jeden strzał.
– Aha, Barney – zaczęła słodko – chciałabym, żeby Mosely przyniósł licencje osobiście. – Nie czekała na reakcję. Uśmiechnęła się i pomachała mu ręką na pożegnanie. Gdy zatrzymał się przed wyjazdem na ulicę, zauważyła coś, czego nie widziała wcześniej. Na klapie range rovera była mała naklejka z napisem WESTOVER MOTORS.
Interesujące, pomyślała. Zastanawiała się, ile czasu upłynie, zanim zobaczy Johna Westovera.