175818.fb2
Holly zaczekała, aż Hurd Wallace zabezpieczy ślady na miejscu zdarzenia, a potem zawiozła Noble’a na komisariat i aresztowała pod zarzutem trzech zabójstw. Nigdy nie optowała ani za, ani przeciwko karze śmierci, ale teraz, w przypadku Barneya Noble’a, odnosiła się do niej z entuzjazmem.
Po pracy pojechała do domu, wzięła prysznic i spróbowała zasnąć. Nie mogła. Założyła świeży mundur i pojechała do Palmetto Gardens. Przy głównej bramie stał agent FBI.
– Gdzie jest Harry Crisp? – zapytała.
– Chyba w centrum łączności. Niedawno wpuściłem tam jakiegoś faceta z firmy produkującej sejfy.
Holly zajechała przed centrum łączności. Agenci federalni, nadal w czarnych strojach i pod bronią, ze znudzonymi minami stali wokół wejścia.
– Harry jest w środku? – zapytała jednego z mężczyzn.
– Tak, Holly, wejdź.
Zeszła na dół do skarbca. Harry i grupa agentów przyglądali się mężczyźnie w średnim wieku, który otworzył walizkę, wyjął z niej kartkę i zaczął manipulować tarczą na drzwiach skarbca. Przekręcił wielkie koło i drzwi uchyliły się na parę centymetrów.
– Jak panu się udało zrobić to tak szybko? – mruknął Harry z podziwem.
– Miałem kombinację – odparł mężczyzna. – Mamy kombinacje wszystkich naszych sejfów, na wszelki wypadek.
Harry złapał uchwyt i powoli otworzył drzwi.
– Zobaczmy, co tu mamy.
Holly weszła za nim do skarbca. Pomieszczenie wypełniały stalowe regały, od podłogi do sufitu. Na wielu z nich leżały zapakowane w folię paczki banknotów.
Harry zdjął jedną paczkę i przeciął folię.
– Dwudziestki, pięćdziesiątki i setki. – Przeczytał etykietę. – Pół miliona dolarów w jednym pakunku.
Rozległo się kilka gwizdnięć, potem zapadła cisza. Agenci rozeszli się po skarbcu.
– Obligacje na okaziciela. – Harry przewertował plik certyfikatów. – Setki, tysiące.
Pod tylną ścianą stały dwie stalowe szafy z płytkimi szufladami. Harry otworzył jedną. Zawierała tace szlifowanych diamentów. Inne były pełne złotych monet, w większości krugerrandów.
– Niesamowite – powiedziała Holly. – Czy gdzieś na świecie jest więcej gotówki w jednym miejscu?
– Może w Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jorku – odparł Harry. – Nigdzie indziej.
– Czemu to jest tutaj?
– Nie wiem, ale mam nadzieję, że dowiemy się tego z komputerów. – Odwrócił się do swoich ludzi. – Teraz inwentaryzacja, i to szybko. Z pieniędzmi nie będzie problemów, bo paczki są opisane. Przeliczcie krugerrandy i diamenty, oceńcie wagę każdego kamienia. Tam leżą sztaby złota. Uwińcie się z tym jak najszybciej.
Ruszył na górę.
– Zobaczmy, co nasi chłopcy wycisnęli z komputerów – powiedział do Holly. Na górze przedstawił ją szefowi informatyków.
– Co macie? – zapytał.
– Dwie rzeczy. Plan operacji przewożenia narkotyków na ulice amerykańskich miast i punkty zbiórki pieniędzy z każdego ulicznego rogu w Stanach Zjednoczonych.
– W skarbcu jest mnóstwo forsy – powiedział Harry.
– Wysyłali ją stąd do różnych miejsc w Ameryce Południowej i w Europie.
– Jak?
– Odrzutowcami, które przywoziły ludzi do tego osiedla. Samoloty były przeszukiwane po wylądowaniu, ale nikt nie sprawdzał startujących maszyn. Przywoziły pasażerów, a zabierały pasażerów i pieniądze.
– Już zidentyfikowaliśmy pół tuzina baronów narkotykowych. Przyjeżdżali tutaj na wypoczynek i po swoje zyski. Analizujemy plany lotów, a gdy skończymy, będziemy wiedzieli, skąd pochodzą pieniądze.
– Wiesz, ile ich jest?
– Jeszcze nie.
Holly siedziała w jadalni klubu Palmetto Gardens, z Harrym i paroma jego ludźmi. Do sali wszedł agent FBI. Rozejrzał się. Gdy dostrzegł Harry’ego, szybko podszedł do stołu i podał mu kartkę papieru.
Harry pochylił się nad kartką. Pozostali czekali w milczeniu. Wreszcie Harry powiedział:
– Szacunkowa zawartość skarbca wynosi ponad dwa miliardy dolarów.
Rozległo się kilka sapnięć, potem zapadła długa cisza.
– Harry – odezwała się Holly – skoro konfiskujesz tę kupę szmalu na moim podwórku, może mógłbyś załatwić helikopter dla mojego wydziału?
– Jeśli chcesz, dam ci całą eskadrę myśliwców – odparł.
– Na początek wystarczy helikopter. A co potem? Zastanowię się.