177676.fb2
Powoli docierał do niej jakiś potworny hałas – głośne krzyki, pisk opon, przenikliwy dźwięk klaksonów. Wyczuła również panujący dokoła rozgardiasz, tupot nóg, bezładną bieganinę. Ona też się poruszała, szybowała w powietrzu. Upadła, przeszył ją gwałtowny ból. Leżała na boku, na twardym cemencie.
– Odsunąć się! – rozległ się donośny głos. Próbowała otworzyć oczy, ale nie starczyło jej na to siły.
– Panienko? Słyszy mnie pani?
Ktoś dotykał jej ramienia. Czuła żar słońca na gołych nogach. Dlaczego miała gołe nogi? Po chwili ten oślepiający blask słońca zasłonił jakiś cień.
– Panienko? Słyszy mnie pani? Jest pani przytomna?
– Tak – szepnęła. – Słyszę pana. Niezbyt wyraźnie, ale widzę.
– Dobry Boże, to ona! To ta Matlock!
Rozległy się jeszcze głośniejsze krzyki, jakieś przekleństwa, odgłosy ciężkich kroków.
Jakaś kobieta poklepała ją lekko po policzku.
– Proszę otworzyć oczy. Czy pani wie, kim jestem? Miała przed sobą ponurą twarz Letitii Gordon.
– Wiem policjantką, która mnie nienawidzi – szepnęła Becky. – Co pani tu robi? Powinna pani być w Nowym Jorku, prawda?
– Tak. Pani też jest w Nowym Jorku.
– Niemożliwe. Przecież byłam w Riptide. Nie wiem, dlaczego mnie pani nienawidzi i uważa, że kłamię.
Nachylona nad nią kobieta zmieniła nagle wyraz twarzy. Czyżby się rozgniewała?
– On mi podał narkotyk – szepnęła Becky. Usta miała tak suche, że ledwie obracała językiem. – Bardzo mnie boli, ale nawet nie wiem co.
– To przejdzie. Słuchaj, Dobbson, czy karetka już przyjechała? Rusz się, przeprowadź samochód przez ten tłum. -Letitia Gordon pochyliła się nad nią jeszcze niżej.
– My się wszystkiego dowiemy, panno Matlock. Teraz niech pani sobie trochę odpocznie.
Poczuła, że ktoś zasłania jej nogi. Dlaczego miała gołe nogi? Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że odczuwa w nich ból, ale nie tak silny jak ten, którego nie potrafiła zlokalizować. Gdzie ona jest? W Nowym Jorku? Przecież to nie ma sensu. Nic nie ma sensu…
Jej umysł powoli przestawał pracować. Zapadała w ciemność.
Słyszała ciche głosy. Byli bardzo blisko. Otworzyła oczy. Leżała na plecach na jakimś łóżku. Wśród stojących w pokoju ludzi zobaczyła Adama.
– Adam?
Obrócił się tak szybko, że omal nie stracił równowagi. Podszedł do niej i wziął ją za rękę.
– Co się dzieje? Gdzie my jesteśmy? Śniło mi się, że widziałam detektyw Gordon, tę policjantkę, która mnie nienawidzi.
– Tak, wiem, niedawno stąd wyszła. Wróci, kiedy się lepiej poczujesz. Niczym się nie martw, Becky, niedługo wyzdrowiejesz. Boli cię głowa?
– Nie, tylko nie widzę wyraźnie. Nawet ciebie, Adamie. Tak się cieszę, że tu jesteś. Myślałam, że umrę i już nigdy więcej cię nie zobaczę. Nie mogłam się z tym pogodzić. Gdzie my jesteśmy?
– Jesteś w Szpitalu Uniwersyteckim w Nowym Jorku. -Adam dotknął lekko jej policzka. – Facet, który cię porwał z domu Jacoba Marleya i gdzieś cię przetrzymywał, wyrzucił cię z samochodu tuż przy One Police Plaża.
– To był Krimakow?
– Tak nam się wydaje. Bardzo możliwe, że to on.
– Spytałam go, czy nazywa się Krimakow, ale nic mi nie odpowiedział. Jesteśmy w Nowym Jorku?
– Tak. Rzeczywiście widziałaś detektyw Gordon. On była wśród policjantów, którzy do ciebie podbiegli. To się stało w południe, wszędzie było mnóstwo ludzi, gliniarze szli właśnie na lunch. Detektyw Gordon też tam była, bo miała umówione spotkanie w Wydziale Narkotyków.
– Prawdziwy uśmiech losu – powiedziała Becky.
– Strasznie mi przykro, Becky. Spieprzyłem całą sprawę i tak się to skończyło.
Wyczuła w jego głosie ogromne poczucie winy, ale także ulgę, że jednak uszła z życiem.
– Wszystko w porządku, Adamie. Naprawdę wszystko w porządku. '- Sherlock i Savich podeszli do jej łóżka.
– Cześć, Becky. Bardzo się cieszymy, że znów jesteś z nami.
– Ja też. Myślałam, że jesteście jeszcze w Riptide.
– Kiedy zachodzi taka potrzeba, przemieszczamy się szybko – powiedziała Sherlock. – Tellie Hawley zadzwonił do Dillona z Nowego Jorku i powiedział mu, co się wydarzyło. Po trzech godzinach już tu byliśmy.
– A co z nim? Złapali go?
– Niestety, nie. Zapanował totalny chaos. On wyrzucił cię z samochodu, sam wyskoczył w biegu i zniknął w tłumie. Samochód potrącił troje ludzi, zanim rozbił się o hydrant, z którego trysnęła woda, oblewając wszystkich wokoło. Było niezłe zoo. Nikt nie potrafił dokładnie opisać, jak on wygląda. Zatem nadal był na wolności. Becky posmutniała. Ogarnęło ją poczucie niemocy.
– Znowu uciekł – szepnęła.
– Złapiemy go, Becky – obiecał Adam. – Uwierz mi. A teraz jest tu ktoś, kto się chce z tobą zobaczyć.
Podniosła głowę.
– Tylko nie lekarz, Adamie. Nie znoszę lekarzy. Moja mama też ich nie cierpiała. – Rozpłakała się. Łzy płynęły jej strumieniem. – Moja mama umarła w szpitalu, Adamie. Nienawidziła szpitali, ale potem było jej już wszystko jedno, bo zapadła w śpiączkę. Umarła w takim samym szpitalu jak ten. – Łzy nadal płynęły jej z oczu, nie mogła ich powstrzymać.
Otoczyły ją nagle jakieś silne ramiona i rozległ się ciepły, męski głos.
– Już dobrze, moja kochana dziewczynko. Już dobrze.
– Przepraszam – szepnęła. – Zaraz się uspokoję. Tęsknię za matką. Tak bardzo ją kochałam, a ona umarła. Teraz nie mam już nikogo.
– Ja też tęsknię za twoją matką, Becky. Nie martw się, teraz już będzie dobrze, przysięgam ci.
Odsunęła się trochę i zobaczyła starszego mężczyznę. Był dziwnie znajomy, ale tak się jej chyba tylko wydawało, przecież nigdy w życiu go nie widziała. Narkotyk jeszcze działał, nie odzyskała jasności umysłu i ciągle chciało jej się płakać.
– Nie jestem niczyją kochaną dziewczynką – szepnęła.
Delikatnie dotknęła policzka tego obcego mężczyzny. Był bardzo przystojny; miał szczupłą twarz, prosty nos i jasnoniebieskie, marzycielskie oczy. To dziwne. Słyszała od matki, że to ona ma marzycielskie oczy.
– Nic nie rozumiem. Kim pan jest? – spytała.
Wyglądał, jakby sam miał się zaraz rozpłakać. Kilkakrotnie przełknął ślinę.
– Jestem twoim ojcem, Becky. Nazywam się Thomas Matlock. Nie mogę przywrócić ci matki, ale jestem tu i zostanę przy tobie.
– To pan jest Thomas? To dla pana pracują Adam i Savich?
– Powiedzmy, że mi pomagają.
Zmarszczyła brwi, usiłując uporządkować wszystko w myśli. Nagle zrozumiała, dlaczego ma oczy takie same jak on.
– Kiedy po raz drugi wbijał mi igłę w rękę – szepnęła -powiedział: „Pozdrów ode mnie swojego tatę”.
Thomas zbladł i odsunął się od niej, skoncentrowany nagle na czymś innym, jakby o niej zapomniał.
Chwyciła go za koszulę, starając się przyciągnąć bliżej do siebie.
– Nie, nie opuszczaj mnie, proszę.
– Na pewno cię nie opuszczę. – Thomas spojrzał na Adama. – To chyba wyjaśnia już wszystko.
– Tak – zgodził się Adam. – Teraz już możemy być tego pewni.
– Może poszlibyśmy na kawę – zaproponowała Sherlock -i zostawili Thomasa z Becky?
Została sama z mężczyzną, który twierdził, że jest jej ojcem.
– Dlaczego nas zostawiłeś? – spytała. – Nie wiedziałam nawet, jak wyglądasz, bo byłam malutka, kiedy odjechałeś. Znam tylko twoją starą fotografię, na której jesteś razem z mamą. Jesteś taki młody, przystojny i wesoły. To piękna fotografia.
Nie odzywał się, tylko trzymał ją w objęciach.
– Miałaś dopiero trzy latka, kiedy to się wydarzyło – powiedział wreszcie. – Byłem wtedy wysoko cenionym agentem operacyjnym CIA, a szpieg KGB…
– Krimakow.
– Tak. Wysłano mnie na Białoruś, żebym zapobiegł planowanemu zabójstwu niemieckiego przemysłowca. Krimakow przyjechał tam z żoną. Udawał, że jest na wakacjach. Byliśmy w górach. Wywiązała się strzelanina. Żona próbowała go osłonić. Nie widziałem jej, nie wiedziałem nawet, że w ogóle lam jest. – Zamilkł na chwilę, wracając pamięcią do przeszłości. – Postrzeliłem ją w głowę i zginęła – powiedział wreszcie. -Krimakow przysiągł, że zabije mnie i moją rodzinę. Uwierzyłem w tę groźbę. – Milczał przez chwilę.
– Udało mu się uciec przede mną. Chciałem go zabić, żeby wam nie zagrażał, ale on zniknął bez śladu. Oczywiście, pomogło mu w tym KGB. Dopiero teraz dowiedziałem się, że zginął w wypadku samochodowym na Krecie. Sama wiesz, co było dalej.
– Opuściłeś nas, żebyśmy były bezpieczne?
– Tak. Tę decyzję podjęliśmy wspólnie, ja i twoja matka. Matlock to dość pospolite nazwisko. Ona przeniosła się z tobą do Nowego Jorku. Widywaliśmy się kilka razy w roku, zachowując wszelkie środki ostrożności. Nie mogliśmy ci o tym powiedzieć. Nie mogliśmy wystawić cię na niebezpieczeństwo. Wierz mi, Becky, że to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu.
Nagle i niespodziewanie okazało się, że ma ojca. To wszystko jeszcze do niej nie docierało. Usłyszała jakieś głosy, ostrą dyskusję Adama z kimś, kto stał przy drzwiach, i powoli zaczęła odpływać w ciemność.
Kiedy się zbudziła, w szpitalnym pokoju panował zmrok, paliła się tylko mała lampka na stoliku. Była podłączona do kroplówki, a przy jej łóżku siedziało dwóch mężczyzn – Adam i jej ojciec.
– Czy mogę dostać wody? – spytała.
Adam zerwał się i już po chwili włożył jej słomkę do ust. Wypiła prawie całą szklankę.
– Dobrze się czujesz?
– Chyba tak. Mówiłeś, że on wyrzucił mnie z samochodu. Czy jest ze mną bardzo źle?
– Nie, nic poważnego. Wczoraj, kiedy wypchnął cię z auta wprost na One Police Plaża, miałaś na sobie tylko nocną koszulę. Jesteś trochę potłuczona, masz otarty naskórek na ręce i różne zadrapania, ale to wszystko. Teraz najważniejsze jest, żebyś uwolniła się od narkotyku. Nie udało się go zidentyfikować, wiadomo tylko, że jest bardzo silny. Boli cię coś? Dać ci aspirynę?
– Nie. – Spojrzała na siedzącego w cieniu mężczyznę. -Adamie, czy on rzeczywiście jest moim ojcem? – spytała szeptem. – Czy ta historia, którą mi opowiedział, jest prawdziwa?
– To wszystko prawda. Nazywa się Thomas Matlock i nie zginął w Wietnamie. Dowiesz się jeszcze wielu innych rzeczy.
– Tak – wtrącił Thomas. – Mam ci wiele do opowiedzenia o twojej matce.
– Mama mówiła, że mam marzycielskie oczy. Ty też masz takie oczy.
– Chyba tak – uśmiechnął się Thomas.
– Nie jestem tego pewny – powiedział Adam. – Wiesz, Becky, nigdy nie patrzyłem na jego oczy w taki sposób, jak na twoje.
– Dlaczego? – spytała.
– Dlatego że… – Adam zamilkł. Zrozumiał, że ona tylko się z nim droczy. – Porozmawiamy o tym później. Czy możesz nam teraz opowiedzieć o tym facecie, który cię porwał?
– O Krimakowie?
– Właśnie.
– Chwileczkę, Adamie. Czy to ojciec cię wysłał, żebyś mnie chronił?
– Tak, ale się z tego nie wywiązałem.
– To nie twoja wina. – powiedziała Becky. – Nikomu z nas nie przyszło do głowy, że on mógłby wejść do domu wtedy, kiedy szukaliście go na zewnątrz. Jak mu się udało wynieść mnie z domu tak, że nikt go nie zauważył?
– Znokautował Chucka i związał go. Na szczęście nic mu się nie stało. Strasznie mi przykro, Becky. Czy on zrobił ci jakąś krzywdę? Czy cię zgwałcił? – dodał po chwili, chociaż te słowa nie chciały mu przejść przez gardło.
– Nie. Dotykał tylko językiem mojego policzka. Powiedziałam mu, żeby przestał, bo to jest obrzydliwe. Wściekł się wtedy. Ale narkotyk, który mi wstrzyknął, tak mnie uspokoił i rozluźnił, że początkowo wcale się go nie bałam. To też mu się nie podobało. Chciał, żebym się bała i błagała go o litość, tak jak Linda Cartwright.
– Czy zdradził ci swoje nazwisko?
– Nie. Nie potrafię go nawet opisać. – Zwróciła się do ojca. – Zawsze stał w cieniu. Nie wydaje mi się, żeby był stary, ale nie mam stuprocentowej pewności. Tak samo nie potrafię powiedzieć, czy jest młody. Kiedy przeklinał, były to przekleństwa amerykańskie i chyba angielskie, ale też w jeszcze jakimś obcym języku. Czy to nie dziwne?
– Tak. Zajmiemy się tym.
Thomas stał przy łóżku obok Adama. Miał na sobie ciemny garnitur i wiśniowy krawat lekko rozluźniony. Był zmęczony i zatroskany, wyglądał jednak na szczęśliwego. To z mojego powodu, pomyślała uradowana Becky. Zobaczyła na jego palcu obrączkę i dotknęła jej delikatnie.
– To ślubna obrączka?
– Tak. Zawsze ją noszę. Bardzo kochałem twoją matkę, Becky, ale musiałem was opuścić, żeby ratować wam życie. Nie miałem wyboru.
– Sądzimy, że twój prześladowca, ten, który zabił tę starą, bezdomną kobietę i postrzelił gubernatora, to Krimakow -wtrącił Adam.
– W latach siedemdziesiątych Wasilij Krimakow należał do czołówki agentów KGB, podobnie jak ja należałem do elity CIA – tłumaczył Becky Thomas. – Najważniejsze, żeby go teraz odnaleźć i unieszkodliwić.
– Jesteś pewny, że to on?
– Tak, absolutnie pewny, szczególnie po tym, co ci powiedział.
– „Pozdrów swojego tatę”.
– Tak. Nikt inny by tego nie wymyślił.
– Mama miała taką samą obrączkę. Kiedy umarła… – Oczy Becky zaszkliły się łzami. Thomas nie odzywał się, tylko ściskał jej rękę. – Pragnęłam rozpaczliwie mieć coś blisko z nią związanego i chciałam wziąć tę obrączkę, ale przypomniałam sobie, jak bardzo ciebie kochała, i nie mogłam tego zrobić. Wiesz, czasem płakała, kiedy mówiła o tobie, a ja cię wtedy nienawidziłam za to, że nas zostawiłeś, że umarłeś. Kiedy miałam kilkanaście lat, powiedziałam jej, że powinna zapomnieć o tobie i wyjść za mąż. Wiedziałam, że pójdę wkrótce do college'u, i chciałam, żeby znalazła sobie innego mężczyznę. Była młoda i bardzo piękna, nie chciałam, żeby była sama. Pamiętam, że uśmiechnęła się tylko i powiedziała, że jest jej dobrze tak, jak jest. – Boże! On mnie porwał, żeby móc dotrzeć do ciebie!
– Tak – przyznał Adam. – Masz rację. Nie wiedział, gdzie szukać Thomasa, więc wpadł na ten pomysł, żeby wywabić go z kryjówki.
– Nie rozumiem jednej rzeczy. – Thomas mówił powoli, z namysłem. – Dlaczego nie ogłosił we wszystkich mediach, że ma moją córkę i zabije ją, jeśli nie przyjdę na spotkanie z nim na Times Square. Mógł być pewny, że przyjdę, a jednak tego nie zrobił.
– Trudno powiedzieć – zafrasował się Adam. – Może jakiś policjant zauważył nieprzytomną kobietę na tylnym siedzeniu samochodu i Krimakow musiał wyrzucić Becky, żeby uciec. Wydaje mi się jednak bardziej prawdopodobne, że on to wszystko zaplanował w najdrobniejszych szczegółach. To przemyślana gra. Chce udowodnić, że jest lepszy od ciebie i sprytniejszy od nas wszystkich. Zależy mu również na tym, żebyś się stale tym zadręczał.
– Doskonale mu się to udało – przyznał Thomas. – Wywabił mnie z kryjówki. Wiesz, Becky, chyba właśnie dlatego nie chciał, żebyś go zobaczyła. On chce dalej prowadzić swoją grę. Chce terroryzować ciebie, a teraz również i mnie.
– I tylko on zna reguły tej gry – dodała Becky.
– Tak – potwierdził Adam. – Ciekaw jestem, czy on rzeczywiście przez wszystkie te lata mieszkał na Krecie.
– Pewnie tak – odrzekł Thomas.
– Zaczekajcie! – zawołała Becky. – Już wiem, w jakim języku przeklinał: po grecku.
– To wszystko wyjaśnia – powiedział Thomas. – Mamy dowód, że prochy w greckiej kostnicy nie są szczątkami Krimakowa.
– Znajdziemy go. – Thomas pocałował córkę w czoło. -A potem zaczniemy wspólnie nadrabiać zaległości.
– Bardzo bym tego chciała. – Becky, uśmiechnęła się do Adama.