177676.fb2 Ulica Cykuty - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

Ulica Cykuty - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 29

28

Gaylan Woodhouse siedział bokiem przy biurku Thomasa, z twarzą w cieniu, jak to miał w zwyczaju.

– Thomas, nie musisz się martwić o swoją córkę – powiedział. – Nie ujawnimy miejsca twojego zamieszkania. Jak wiesz, media mają teraz nowy temat. Jest nim biedny, ranny pies gubernatora. Ludzie są tym wszystkim strasznie podnieceni, ubawieni bezczelnością szaleńca, i nie odchodzą od telewizorów. Wszyscy czekają na wiadomości o Krimakowie. Strzelając do tego cholernego psa, ponownie rozgrzał atmosferę. Pewnie chce, żeby na twój ślad natrafiły media, a wtedy on łatwo się do ciebie dobierze.

– Nie – zaprzeczył Thomas, kręcąc głową. – Nie sądzę, żeby to nim kierowało. Przecież miał do mnie dostęp w Riptide. Na pewno wiedział, że nie puściłbym tam Becky samej. Mógł z łatwością mnie zastrzelić. Udowodnił, że doskonale strzela na dużą odległość, kiedy postrzelił gubernatora. Ale po porwaniu Sama McBride'a ugodził tylko Becky strzałką z owiniętym na niej kawałkiem papieru. Nie, Gaylan, on postrzelił psa gubernatora, żeby mi pokazać, że sam o wszystkim decyduje, że nie chciał zabić mnie ani Becky w Riptide. Chce udowodnić, że stale ma nade mną przewagę, że kontroluje sytuację. Bawi się ze mną w kotka i myszkę i, u diabła, to on jest kotem. Adam ma rację, pozostaje nam tylko reagowanie na jego posunięcia.

– Jeden z moich ludzi – powiedział Gaylan – zwrócił uwagę na fakt, że Krimakow bardzo szybko przenosi się z miejsca na miejsce, i zasugerował, że może mieć prywatny samolot. Co o tym sądzisz?

– Wszystko możliwe. Na komercyjnych przewoźnikach nie można zbytnio polegać. Wiesz co, Gaylan? Uważam, że postrzelenie tego psa nie było z góry zaplanowane. Możesz coś sprawdzić w biurze gubernatora, ale jestem przekonany, że tak nie było.

– Nie zostawił też po sobie żadnego śladu w Nowym Jorku. – westchnął Gaylan. – Musiał się niezwykle sprytnie przebrać. Szpitalne kamery zarejestrowały wielu starych ludzi, kobiety w ciąży, dzieci – czy mamy ich wszystkich odszukać i zacząć przepytywać? Nie mamy świadków. Do diabła, ten maniak zabił czterech wytrawnych agentów.

– Dużo o tym myślałem – powiedział Thomas. – Dochodzę do przekonania, że Krimakow chce dopaść mnie razem z Becky, i skazać nas na męczarnie długiego konania. Co prawda, kiedy wszedł do szpitala, szybko wszystkich zastrzelił i zaraz uciekł, ale mógł wiedzieć, że to pułapka. Zrobił to, żeby nam pokazać, że przejrzał nasze plany, i znowu zagrać nam na nosie.

– Według twoich słów on jest bardziej przebiegły niż szatan. I bardziej od niego zły. – Gaylan uniósł brew.

– Powiedziałbym, że niewątpliwie jest szalony, ale to wcale nie znaczy, że jest głupi. Bez względu na to, czym się kierował, czterech agentów nie żyje. Jednak wszystkie jego działania cechuje pewna prawidłowość i wpisuje się w nią również wizyta w szpitalu. To przerażające.

– Tak – przyznał Gaylan. -Wiesz, jest jeszcze jeden powód moich odwiedzin. Chodzi o to, że prezydent zaczyna się już niecierpliwić. Wezwał mnie, przez dziesięć minut chodził przede mną tam i z powrotem, powiedział, że należy skończyć z tym całym bałaganem, że wszystkie media są na tym Skupione i ignorują go, chociaż on musi teraz przekonać ludzi do nowej podwyżki podatków, a zajmują się wyłącznie tym psem Jabbersem i jego bolącym karkiem.

– Powiedz prezydentowi, że jeśli chce, żebym się ujawnił i rzucił Krimakowowi wyzwanie, to zrobię to.

– Nie – zaprotestował Gaylan. – Nie zrobisz tego. Ja na to nie pozwolę. On może cię łatwo zabić. Strzelał do gubernatora z odległości prawie tysiąca pięciuset metrów. Sam mi to mówiłeś. Nie można nawet powiedzieć, że on jest dobry: jest jednym z najlepszych. – Uniósł dłoń, widząc, że Thomas chce coś powiedzieć. – Pozwól mi skończyć. Chodzi o to, że musimy coś wymyślić, żeby zaczął tańczyć tak, jak my mu zagramy.

– Nad tym zagadnieniem pracują najwybitniejsze umysły. Dobrze o tym wiesz, bo niektóre z nich pracują przecież dla ciebie.

– Tak, wiem. Tymczasem jednak miejsce twojego pobytu nie może zostać ujawnione. Powiem prezydentowi, że wszystko wyjaśni się za kilka dni. Myślisz, że to możliwe?

– Oczywiście, czemu nie? – powiedział Thomas, ale pomyślał, że nie ma pojęcia, jak to zrobić.

– Dobrze więc. Tymczasem zostawmy wszystko jak jest. A co z tym incydentem w Riptide?

– Jak widać, media nie dowiedziały się jeszcze o bytności Becky w Riptide, a Tyler McBride – wiesz, ten mężczyzna, którego syna Krimakow porwał – zachowuje całkowite milczenie, jeśli chodzi o Becky. Myślę, że on się w niej kocha i dlatego nie robi wokół niej wrzawy. Jednak Becky, chociaż, bardzo przywiązała się do jego synka, skłania się w zupełnie inną stronę. – Thomas zamilkł na chwilę i uśmiechnął się do swojego starego przyjaciela. – Spodobał jej się Adam. To miłe, prawda?

Gaylan Woodhouse mruknął coś z cicha.

– Zestarzałem się – powiedział z westchnieniem. – Thomas, – Krimakow cię nie znajdzie. Niczym się nie martw. Załatwię tę sprawę z prezydentem. Powiedzmy, czterdzieści osiem godzin, a potem zastanowimy się, co dalej, okay?

– Pomyśl tylko, Gaylan, może Krimakow powinien mnie odnaleźć? Może powinniśmy dać mu znać, gdzie ma mnie szukać?

– Pomyślimy o tym później. Teraz mamy czterdzieści osiem godzin.

Gaylan wstał i uścisnął dłoń Thomasa. Przeszedł przez pokój po zacienionej stronie, a kiedy wyszedł na zewnątrz, obstawiło go trzech mężczyzn w ciemnych garniturach, dwóch po bokach, a jeden z tyłu.

Thomas patrzył za nim. Gaylan był dobrym przyjacielem. Wytrzymał skargi prezydenta na utratę światła jupiterów. Teraz pozostało jeszcze czterdzieści osiem godzin. Niewiele, albo cała wieczność. To zależało tylko od Krimakowa.

Następnego wieczoru przyjechali Sherlock i Savich. Przywieźli ze sobą grube teczki papierów i MAXA. Sean leżał na ramieniu Savicha, ściskając w rączce krakersa.

Sherlock patrzyła na zgromadzonych w salonie z raczej smutną miną.

– Przykro mi, ale nasi grafolodzy odkryli coś, czego trudno było się spodziewać.

– Co takiego, Sherlock? – spytał szybko Adam.

– Chcieliśmy się dowiedzieć, czy umysł Krimakowa uległ jakimś zmianom, a przynajmniej ustalić stopień jego poczytalności, żebyśmy wiedzieli, jak z nim postępować, i mogli przewidzieć jego posunięcia. Ale nie dowiemy się tego, bo te dwie próbki pisma, które dała mi Becky, to nie jest pismo Krimakowa.

– Nie, to niemożliwe. – Thomas był wstrząśnięty tą wiadomością. – Porównywałem charakter pisma i wydawało mi się, że jest taki sam. Sherlock, jesteś tego pewna? Całkowicie pewna?

– Oczywiście. Mamy do czynienia z kimś zupełnie innym, a umysł tej osoby odbiega od normy.

– Chcesz powiedzieć, że jest chory psychicznie?

– Trudno mieć pewność, istnieje jednak prawdopodobieństwo, że jest psychopatą. Niewątpliwie ma obsesję na twoim punkcie, Thomas. Chce ci udowodnić, że w niczym nie możesz mu dorównać, że on jest świetny, a ty jesteś zerem. Uważa siebie za mściciela, za człowieka, który musi wyrównać krzywdy. Zemsta jest teraz jedynym motorem jego życia. Jest za- programowany tylko na jeden cel. Nic go nie powstrzyma, dopóki nie zabije ciebie albo dopóki ty nie zabijesz jego.

– A więc to nie był Krimakow – powiedział Adam. – Zatem on rzeczywiście zginął w tym wypadku samochodowym na Krecie.

– Prawdopodobnie. Te informacje nie pochodzą wyłącznie od naszych grafologów. Zajmowali się tym również specjaliści od psychologicznych portretów przestępców. – Sherlock zwróciła się znowu do Thomasa. – Tak jak mówiłeś, te dwie próbki pisma w oczach laika wyglądają podobnie, co może oznaczać, że ten facet znał Krimakowa, a przynajmniej często widywał jego pismo. Przyjaciel, dawny lub obecny kolega, ktoś w tym rodzaju.

– Wprawdzie wszyscy z otoczenia Krimakowa zostali już dokładnie sprawdzeni – powiedział Savich – ale musimy to zrobić jeszcze raz. MAX zajmie się teraz sąsiadami Krimakowa, wspólnikami w interesach, przyjaciółmi, zarówno na Krecie, jak i w całej Grecji. Wiemy już, że prowadził jakieś interesy w Atenach. Zobaczymy, co nam to da.

– Przecież to już zostało sprawdzone – przypomniał Thomas.

– Musimy próbować dalej – upierał się Savich.

– Analogowy Program Predykcyjny na podstawie posiadanych przez nas danych przeanalizuje różne alternatywy. Komputer zrobi to o wiele szybciej niż my – powiedziała Sherlock.

– W porządku – zgodził się Thomas. – A co stwierdzili specjaliści od portretów psychologicznych?

– Powiedzieli, że on ma zaburzenia psychiczne. Nie ma poczucia winy ani współczucia dla ludzi, których pozabijał. Traktował ich ja śmiecie, które trzeba uprzątnąć ze swojej drogi.

– Ciekawe, dlaczego nie zabił Sama? – wtrąciła Becky.

– To dobre pytanie – zgodził się Savich – ale nie znamy na nie odpowiedzi.

– To wszystko nie ma sensu – odezwał się Adam. – Dlaczego jakiś kolega, czy choćby jakiś przeklęty przyjaciel Krimakowa, miałby stać się mścicielem jego krzywd? Nawet gdyby był psychopatą, dlaczego miałby czekać na to przeszło dwadzieścia lat?

– Musimy teraz skupić się na ludziach, którzy po śmierci Krimakowa mogliby kontynuować vendettę. Ale z jakich pobudek?

Nikt nie odpowiedział na to pytanie. Becky była przeświadczona, że eksperci FBI popełnili omyłkę i że jej prześladowcą jest Krimakow. A jeśli się nie mylili? Jeśli to był jakiś psychopata, który postanowił zabić jej ojca? Słyszała, jak Thomas w pokoju obok, rozmawia przez telefon z Gaylanem Woodhouse'em. Spojrzała na Adama, wydawał się bardzo zamyślony.

Sherlock i Savich wkrótce wyszli, zostawiając w salonie Becky z Adamem.

– Pójdę do domu – powiedział. – Muszę zrobić kilka rzeczy. Zostań tu z Thomasem i nigdzie nie wychodź. Wrócę jutro.

– Ja też mam kilka rzeczy do zrobienia – oznajmiła Becky, wstając z krzesła. – Idę z tobą.

– Nie. Zostań tu. W tym domu jesteś bezpieczna. I już go nie było.

W drzwiach stanął ojciec.

– Zobaczymy się później. Teraz idę z Adamem. – Becky chwyciła torebkę i wybiegła za nim. Dogoniła go przed domem.

– Wracaj, Becky. W domu ojca jest bezpieczniej. Wracaj.

– Nie. Sam w to nie wierzysz i ja też nie wierzę, że jakiś przyjaciel Krimakowa z dawnych dobrych czasów sieje to cale spustoszenie. Uważam, że coś przeoczyliśmy, coś bardzo istotnego, na co nie zwróciliśmy uwagi.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – Zobaczył, że z zaparkowanego w pobliżu auta wysiadło dwóch agentów i ze zdwojoną czujnością obserwują ulicę.

– Chcę powiedzieć, że to wszystko nie ma żadnego sensu, jeśli tym człowiekiem nie jest Krimakow. Ale załóżmy, że to nie on. To znaczy, że przeoczyliśmy coś ważnego. Przejrzyjmy razem twoje materiały, Adamie, musimy przecież coś wymyślić.

– Ja idę pieszo, a to około czterech kilometrów. Jesteś na to przygotowana?

– Możemy się ścigać.

– W porządku.

– Jesteś na przegranej pozycji, chłopcze.

Uśmiechnął się do niej i pomachał ręką w kierunku agentów.

– Dobrze, biegniemy do mojego domu. Tam mam wszystkie teczki i dużo notatek, które chcę jeszcze raz przejrzeć. Jeśli to jest przyjaciel Krimakowa, to musi być gdzieś o nim jakaś wzmianka.

– Ruszajmy – powiedziała.

Była bardzo wytrzymała, ale nie mogła mu dorównać. Po trzech kilometrach zwolnił.

– Jesteś dobra, Becky – powiedział, kiedy znaleźli się na miejscu. – To mój dom.

Jaki piękny, pomyślała. Biały dom Adama zbudowany był w stylu kolonialnym i stał pośrodku dużego, zalesionego terenu. Był piętrowy i ozdobiony od frontu czterema doryckimi kolumnami. Robił solidne wrażenie, jakby miał przetrwać całe wieki.

– To bardzo ładny dom, Adamie – powiedziała.

– Dziękuję. Ma już sto pięćdziesiąt lat. Na górze są trzy sypialnie i dwie łazienki – dobudowałem jedną. Na dole mam również bibliotekę, która jest jednocześnie moim gabinetem, i nowoczesną kuchnię. Przebudowałem ją kilka lat temu. Mama powiedziała mi, że żadna kobieta nie zgodzi się za mnie wyjść, jeśli będzie musiała przykładać zapałkę do palnika kuchenki. Becky uśmiechnęła się. Już prawie nie była zadyszana.

– Jedną łazienkę również przebudowałem – powiedział, kiedy zbliżali się do białych, szerokich drzwi. Adam przekręcił klucz w zamku. – Mama powiedziała, że żadna kobieta nie będzie się chciała kąpać w wannie na lwich łapach, całkowicie pokrytych rdzą.

– To rzeczywiście musiało okropnie wyglądać. Och, Adamie, jak tu pięknie. Stali w holu, wysokim aż do piętra; nad ich głowami wisiał żyrandol.

– Widzę, że zmieniłeś też podłogi – powiedziała Becky, patrząc na pięknie wypolerowaną dębową posadzkę. – Twoja mama pewnie powiedziała, że żadna kobieta nie wyjdzie za ciebie za mąż, jeśli będzie musiała chodzić po starym linoleum.

– Jak to odgadłaś?

Pierwotny urok domu został dobrze zachowany – drewniane ornamenty, wysokie sufity, kominki w rzeźbionym drewnie czereśniowym, oryginalne okna. Poszli od razu do biblioteki. Był to duży, jasny pokój z wbudowanymi w ściany półkami, piękną dębową podłogą, mahoniowym biurkiem i fotelami z czerwonej skóry. Patrzyła na półki, na których stały obok siebie najprzeróżniejsze książki -naukowe, literatura piękna, książki w twardych i miękkich okładkach.

– Mama mi mówiła, że kobiety lubią czytać, siedząc na fotelu. Tylko mężczyźni wolą czytać w łazience. – Adam wręczył jej dwie grube teczki papierów.

– Masz tu nawet literaturę kobiecą.

– Mężczyzna powinien być na wszystko przygotowany.

– Chciałabym poznać twoją mamę – powiedziała Becky.

– Wkrótce ją poznasz.

Podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Uśmiechnęła się radośnie.

– Chciałabym na chwilę zapomnieć o Krimakowie.

– Dobrze.

– Czy mówiłam ci ostatnio, że jesteś bardzo seksowny?

– Nie mówiłaś mi tego od wczorajszego wieczoru.

Pocałował ją lekko w usta, a ona stanęła na palcach i oddała mu pocałunek.

– Nie chcę, żebyś o tym zapomniał – szepnęła.

– Jesteśmy teraz w moim domu.

Przyciągnął ją jeszcze bliżej i całował, nie narzucając już sobie ograniczeń. Pragnął zerwać z niej ubranie, całować jej piersi, całe ciało i całkowicie się w niej zatracić. Smak jej ust doprowadzał go do szału. Dlaczego mieliby sobie tego wszystkiego odmawiać?

Jego palce dotykały już guzików jej dżinsów, kiedy nastąpiła nagła zmiana nastroju. Nie tylko jego, również jej. To Krimakow. Był gdzieś blisko, zbyt blisko. A jeśli nawet ten człowiek nie był Krimakowem, to niewątpliwie był szalony. Adam westchnął i jeszcze raz ją pocałował.

– Tak bardzo cię pragnę, Becky – powiedział – ale teraz musimy rozwiązać tę zagadkę.

– Wiem. Za chwilę dojdę do siebie. Bardzo mnie rozkojarzyłeś, Adamie. Ale już mi wraca zdolność myślenia.

– Obiecuję ci ciąg dalszy. A może ten dalszy ciąg mógłby trwać całe życie? Becky uśmiechnęła się promiennie.

– Biorąc pod uwagę twoją wspaniałą, nowoczesną kuchnię oraz to, że potrafisz całować jak nikt na świecie, myślę, że to cudowna perspektywa.

– To dobrze – powiedział, i jego ciemne oczy zabłysły z radości. – A teraz bierzmy się do roboty.

Po dwóch godzinach i trzech filiżankach kawy Adam podniósł głowę znad papierów.

– Przeglądałem swoje notatki z podróży Krimakowa pod tym kątem, ile razy wyjeżdżał z Grecji przez te wszystkie lata i dokąd jeździł. To rzucało się w oczy, ale dopiero teraz do mnie dotarło.

Zerwał się z miejsca, chwycił Becky pod pachy i kilka razy okręcił w powietrzu. Potem pocałował ją i posadził z powrotem na fotelu.

– Niech mnie diabli, Becky. Chyba już znam odpowiedź.

– Powiedz szybko, powiedz – nalegała ze śmiechem.

– Krimakow odbył sześć podróży do Anglii. Ostatnią pięć lat temu.

– A więc?

– Zastanawiałem się zawsze, po co on tyle razy jeździł do Anglii, ale teraz już wiem. Pomyśl tylko, Becky. Dlaczego on tam jeździł? Żeby odwiedzić kolegę, przyjaciela z dawnych, dobrych lat? Chyba nie kobietę. Ożenił się powtórnie, więc to raczej nie wchodziło w grę.

– Kiedy przeniósł się na Kretę – powiedziała Becky w zamyśleniu – był zupełnie sam. Nie miał żadnych krewnych. Nikogo.

– Tak, ale jego najważniejsze akta zostały zniszczone. Przypomnij sobie, nie było nawet wzmianki o jego pierwszej żonie, jakby nigdy nie istniała. Dlaczego KGB usunęło ten ślad?

– Dlatego, że ona też była ważna, dlatego, że… – Nagle oczy jej zalśniły. – Och, Boże, Sherlock ma rację. To nie Krimakow ani żaden z jego przyjaciół, to ktoś o wiele mu bliższy.

– Tak, ktoś bardzo bliski. On za każdym razem przyjeżdżał do Anglii wczesną jesienią lub późną wiosną.

– Na początek lub koniec roku szkolnego – powiedziała Becky. – A potem przestał jeździć, bo już nie było szkoły. -Przypomniała sobie incydent na siłowni w Riptide i wszystkie kawałki łamigłówki zostały dopasowane.

Kiedy wrócili do domu Thomasa, zastali go w towarzystwie Hatcha. Obaj byli tak przygnębieni, że Adam omal nie zaproponował Hatchowi, żeby wyszedł na papierosa.

– Mamy dla was niespodziankę – oświadczył Adam. – Oszalejecie z radości. Teraz Savich musi tylko włączyć swojego MAXA i wysłać go do Anglii. Pochylił się i nie zważając na Thomasa pocałował Becky, a ona dotknęła lekko jego policzka.

– Tak, mamy niespodziankę – potwierdziła.

Na dźwięk dzwonka do drzwi wszyscy się poderwali. To był doktor Breaker.

– Nie uwierzycie, cośmy odkryli – powiedział. Okazało się, że laborant jednak coś wyśledził w krwi Becky.

Doktor Breaker obejrzał ponownie rankę na ramieniu, a potem dotknął jej ręki trochę niżej.

– Ona ma coś pod skórą. Coś bardzo małego i elastycznego.

– Wizyta w Riptide nabiera teraz sensu – powiedział Adam. – Becky, wiesz, co masz w ręce, prawda?

– Tak – odrzekła. – Teraz już wszyscy to wiemy. To chip lokalizujący. – Powstrzymała gestem ojca, który chciał coś powiedzieć. – Nie, nie wyjadę. Już nikt nie będzie umierać za mnie, jak agentka Marlane. Nikt nie będzie służyć za przynętę. Zostaję z tobą. Mam przecież swojego coonana.

Becky nie chciała zasnąć. Musiała być czujna. On był blisko. Chciała go przywitać z pistoletem w ręku i strzelić mu między oczy. Chciała się również dowiedzieć, dlaczego on to wszystko robi. Czy rzeczywiście jest psychopatą? Cholera, niech to szlag, była tak bardzo zmęczona, że oczy same się jej zamykały. Adam był przy niej, kiedy się kładła. Chciała, żeby trochę z nią posiedział, ale wiedziała, że to niemożliwe. Pocałował ją lekko w ucho.

– Śnij o mnie, Becky, okay? Mam pierwszą wartę. Niedługo ją rozpoczynam.

– Uważaj na siebie, Adamie.

– Oczywiście. Wszyscy będziemy ostrożni. Spróbuj zasnąć, kochanie. On zna dom. Wie, w którym pokoju jest Thomas. Twój ojciec jest dobrze strzeżony.

– Pocałował ją znowu i wstał z łóżka. – Prześpij się trochę.

Nie chciała spać, chciała spokojnie przeanalizować całą sytuację, lecz zasnęła po kilku minutach. Miała sen, ale nie było w nim Adama, nie miał też związku z grozą, która się czaiła dokoła.

Była w szpitalu. Wędrowała długimi, pustymi korytarzami. Wszędzie było biało. Szukała matki. Otwierała kolejne drzwi, ale wszystkie łóżka były puste, ciasno obciągnięte białymi prześcieradłami. Jak w wojsku. Gdzie byli pacjenci? Nie było lekarzy, pielęgniarek, nie było nikogo. Zza zamkniętych drzwi dochodziły jęki, chociaż pokoje były puste. Przecież do nich zaglądała.

Gdzie jest matka? Biegła korytarzem, głośno ją wołając. Jęki z pustych pokoi były coraz głośniejsze, aż…

– Cześć, Rebecco.