177836.fb2
Wilgotny, omszały zapach uderzył Logana, gdy tylko wysiadł z samochodu. Zapach ziemi przypominał pole kukurydzy w Marylandzie.
Nieszczególnie przyjemne wspomnienie – pomyślał. Udało mu się zmylić przeciwnika, nadal jednak pamiętał wyraz twarzy Eve, kiedy się zorientowała, że wykorzystał ją jako przynętę.
– Nieźle pachnie, co? – Gil odetchnął głęboko i ruszył wzdłuż rzeki. – Przypomina mi moje rodzinne strony.
Teren wydawał się dość pusty, a Gil choć raz wybrał miejsce bez drzew.
– Zatokę? Jesteś z Mobile, prawda?
– Z małego miasteczka koło Mobile.
– Głębokie Południe.
– A gdzie indziej pokochałbym Gartha Brooksa? Logan rozejrzał się po okolicy. Gdzieś tutaj… Cholera, szkoda, że nie świeci księżyc – pomyślał.
– Zawsze twierdzisz, że muzyka country jest uniwersalna.
– Każde uniwersum ma swoje centrum. – Gil spojrzał na Logana. – Nie przejmuj się tak, wszystko będzie dobrze. Zauważymy każdego, kto będzie chciał się do nas zbliżyć. Jeśli zjawi się tu ktoś poza Marenem, wycofamy się po cichu.
– A jeżeli odetną nam drogę do samochodu?
– Możemy przepłynąć rzekę.
– Mam lepszy pomysł – powiedział Logan i odetchnął z ulgą, gdy księżyc wyszedł zza chmur i w jego świetle ujrzał błysk nierdzewnej stali. – Wynająłem motorówkę, którą kazałem tu przyprowadzić i schować.
Gil zaczął się śmiać.
– Tego się właśnie spodziewałem. John, jesteś nieoceniony.
– To lepsze niż pływanie.
– Czy myślisz, że sam bym tego nie załatwił, gdybym nie był pewien, że ty to zrobisz?
– Skąd mam wiedzieć, co byś wymyślił? Ty umówiłeś to idiotyczne spotkanie. Dlaczego nie kazałeś mu po prostu zadzwonić?
– Dlatego że być może trzeba go będzie dłużej przekonywać. Słuchawkę telefonu można łatwo odłożyć.
– Igrasz z niebezpieczeństwem.
– Ja? Ty ryzykujesz znacznie więcej. Ja już dostałem jedną kulkę w tym miesiącu. Niepotrzebnie tu przyjeżdżałeś, sam bym się wszystkim zajął.
Logan się nie odzywał.
– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że się boisz, aby mi się coś nie stało – powiedział Gil, rzucając mu chytre spojrzenie. – Nie chciałbyś przecież, aby się coś stało tak genialnemu i charyzmatycznemu człowiekowi jak ja, prawda? A poza tym nie masz znów tak wielu przyjaciół, którzy przystaliby na sposób, w jaki mnie traktujesz. Powinienem się spodziewać, iż przyjedziesz tu wyłącznie z egoistycznych motywów.
– Wyłącznie.
– Przyznajesz?
– No, jasne. Nie mogłem już wytrzymać w Bainbridge. W radiu grali przez cały czas te idiotyczną piosenkę Feed Jake Hanka Williamsa Juniora.
– O Boże, naprawdę? – zaśmiał się Gil. – Na pewno by mi się tam spodobało.
– Też tak uważam. Mam dla ciebie bilet na samolot. O ile przeżyjesz dzisiejszą noc – dodał ponuro.
– Musimy zaryzykować, John – powiedział poważnie Gil. – Wiem, że Maren serio potraktował to, co mu powiedziałem.
– To dlaczego go tu nie ma?
– Przyjechaliśmy wcześniej. Jestem pewien, że Maren się zjawi.
Zaledwie czterdzieści minut przed czasem, ale na brzegach kanału ani rzeki nic nie było widać. Jeśli czekała na nich jakaś pułapka, była niewidoczna.
Może Gilowi rzeczywiście udało się przekonać Marena. Wszystko jest możliwe. Może za godzinę będzie już po wszystkim i badania czaszki Bena nabiorą drugorzędnego znaczenia.
Spraw, Boże, aby tak się stało.
Tylko gdzie się podziewa Maren?
Ochroniarz, który rozmawiał z recepcjonistką, podniósł głowę i uśmiechnął się.
– Dobranoc, doktorze. Długo pan dziś pracował.
– Papierkowa robota, zmora mojego życia. Dobranoc, Paul.
Maren wyszedł przez oszklone drzwi i ruszył do zarezerwowanego miejsca na parkingu, gdzie stał klasyczny model corvetty z 1957 roku. Pomyślał, że dobrze obliczył czas. Za pół godziny będzie przy kanale.
Wyjechał z parkingu i skręcił w lewo. Przy odrobinie szczęścia przyjedzie na miejsce, kiedy wszystko się skończy. Timwick nie musi go używać jako przynęty na Price’a. Dlaczego więc tam jechał? Czy to naprawdę Price miał wpaść w pułapkę?
Trucizna, którą sączył mu w ucho Price, zaczynała działać. Lisa. Śmierć.
Dość. To nie była prawda. Price dostarczył mu przypuszczeń, nie dowodów. Oboje z Lisa byli ze sobą związani. Ona też o tym wiedziała.
Przed nim zapaliło się na skrzyżowaniu czerwone światło. Symbol? Nie zawadzi być ostrożnym. Nie pojedzie na spotkanie z Price’em. Wróci do domu i zaczeka na telefon od Lisy, która opowie, co zaszło. Ta decyzja sprawiła, że napięcie zniknęło. Na następnym skrzyżowaniu skręci w prawo i za dziesięć minut będzie już bezpieczny w domu.
Nacisnął na hamulec, zbliżając się do świateł.
Nic.
Nerwowo naciskał raz po raz na pedał hamulca.
Samochód zbliżał się do skrzyżowania.
Było już późno, może ruch samochodowy…
Do skrzyżowania zbliżała się szybko wielka ciężarówka ze śmieciami. Bardzo szybko. Za szybko, żeby się zatrzymać.
Ciężarówka z całej siły uderzyła w samochód Marena od strony kierowcy i wbiła go bokiem na słup sygnalizacyjny na rogu ulicy. Betonowy słup rozwalił szybę, kości i ciało.
Lisa.
Samotny mężczyzna, który szedł w ich kierunku, wyglądał jak Maren.
– Mówiłem ci, że go przekonałem – mruknął Gil. Od południa dobiegł pulsujący dźwięk.
– Akurat.
Dlaczego nie przewidziałem ataku z powietrza – pomyślał ze złością Logan, gdy oświetliły ich niebieskie światła helikoptera.
– Biegnij do łodzi. Uważaj!
Gil pędził już do motorówki. Człowiek, którego uważali za Marena, podążał w ich stronę. Kula świsnęła Loganowi koło ucha.
– Skurwysyn!
Gil był już w łodzi, odwiązując linkę. Cholerny helikopter wisiał niemal nad nimi, oświetlając łódź zimnym niebieskim światłem.
Logan wskoczył do motorówki i włączył silnik. Przed nimi w wodzie rozpryskiwały się pociski.
– Schyl się – powiedział Logan, płynąc zygzakiem po rzece i starając się unikać reflektorów helikoptera. – Jeśli uda nam się dopłynąć do zatoki, będziemy uratowani. Jest tam mnóstwo drzew, gdzie możemy się schować, i za dużo domów, żeby mogli strzelać. Porzucimy łódź i…
Następny deszcz pocisków. Bliżej. Za blisko.
Byli doskonale widoczni w potężnym promieniu światła z helikoptera, stanowiąc wyraźny cel. Chyba że nie chciano ich zastrzelić. Chyba że byli więcej warci żywi niż martwi.
Czaszka. No tak, chcą odzyskać czaszkę. Motorówka wpadła do zatoki i znikła pod zwisającymi gałęziami drzew.
Jeszcze nie byli bezpieczni. Nie w łodzi. Logan podpłynął blisko brzegu i wyłączył silnik. Wyskoczył z motorówki, ciągnąc za sobą linkę.
Nad głową nadal słyszał helikopter.
– Chodź, pójdziemy do tego domu i zobaczymy, jakiego rodzaju transport…
Gil wpatrywał się w niego błyszczącymi oczyma.
– Gil?
Dlaczego Logan nie zadzwonił?
Eve przewróciła się na łóżku i spojrzała na oświetloną tarczę budzika. Prawie trzecia w nocy. Mógł przecież zawiadomić ją, że obaj z Gilem są bezpieczni.
Jeżeli są bezpieczni. Jeżeli nie wpadli w pułapkę.
Powinna spać. Logan i Gil byli bardzo daleko i nic nie mogła im pomóc, leżąc bezsennie i wpatrując się w ciemność.
I żałując, że była tak oschła dla Logana przed jego wyjazdem. Odczuwała wyrzuty sumienia, jakby Loganowi naprawdę coś się stało. A przecież na pewno już do niej wraca.
Do niej? Do Bena i badań, do wspólnej sprawy.
Na pewno nie do niej.
Kessler zastukał do drzwi Eve następnego dnia o pół do ósmej rano.
– Musisz coś zobaczyć – powiedział, wchodząc do jej pokoju i włączając odbiornik telewizyjny. – Rzecznik prasowy prezydenta właśnie wydał oświadczenie. Powtarzają je teraz na CNN. – Na ekranie pojawiła się twarz Kevina Detwila. – Tylko spójrz – mruknął Kessler. – Nawet wiedząc, że to nie jest Chadbourne, nie mogę…
W telewizji pokazywali grupę dziennikarzy rzucających pytania Jimowi Douglasowi, rzecznikowi prasowemu.
– John Logan nie zginął w pożarze?
– Tak mnie poinformowano. Człowiekiem, który zginął w Barrett House, był Abdul Jamal.
– Czy wierzy pan w możliwość konspiracji?
– Chętnie powiedziałbym, że nie wierzę, a prezydent wolałby nie być celem ataków. Ponieważ jednak pożar wybuchł w tym samym czasie, kiedy prezydent miał przebywać w Barrett House na zaproszenie Logana, pan Timwick twierdzi, że musi przyjąć takie założenie i wzmocnić ochronę prezydenta.
– Czy Logan jest podejrzany o przygotowywanie zamachu?
Mam nadzieję, że tak nie było. Prezydent zawsze wysoko cenił Logana, choć są przeciwnikami politycznymi. Prezydent bardzo by chciał, żeby Logan się ujawnił i wytłumaczył. Dopóki tak się nie stanie – dodał po krótkiej przerwie – musimy uważać Logana za człowieka zagrażającego zarówno prezydentowi, jak i krajowi. Jamal był znanym terrorystą i zabójcą, i służby specjalne uważają, iż wizyta prezydenta w Barrett House byłaby tragiczną pomyłką.
– Podobno ciało było niemal całkowicie spalone. W jaki sposób uzyskano próbkę DNA i potwierdzenie, że to był Jamal?
– Pan Timwick kazał to sprawdzić.
– Czyli podejrzewano Jamala o pobyt w Barrett House?
– Kiedy prezydent jedzie gdziekolwiek, sprawdzamy to miejsce pod względem bezpieczeństwa. Sami państwo wiedzą, jak bardzo Logan chciał zapobiec temu, żeby prezydent został wybrany na następną kadencję. Kiedy pan Timwick dowiedział się, że Logan, podczas swego ostatniego pobytu w Japonii, miał kontakt z Jamalem, poprosił ośrodek w Bethesdzie, żeby sprawdzono Jamala. – Rzecznik uniósł rękę. – Koniec pytań. Prezydent prosił także, żebym państwu przekazał, iż bez względu na groźby na pewno weźmie udział w pogrzebie swego przyjaciela.
Jim Douglas odwrócił się i wyszedł z pokoju. Na ekranie pokazano prezydenta w Ogrodzie Różanym, uśmiechającego się do Lisy Chadbourne, która odwzajemniła uśmiech z odpowiednim odcieniem poparcia i troski. Ta scena była na pewno nakręcona kiedy indziej.
– O mój Boże! – Eve wyłączyła telewizor. – Jak intensywnie szukają Logana? – spytała Kesslera.
– Poszli na całość. Jest najważniejszym podejrzanym. I ty też.
Eve skrzyżowała ręce na piersiach, aby powstrzymać drżenie całego ciała.
– Teraz jestem terrorystką i morderczynią, co?
– Zostałaś zdegradowana, jesteś już tylko wspólniczką głównego podejrzanego. Logan jest mordercą. Uważają, że pokłócił się z Jamalem o warunki zabójstwa prezydenta i go zamordował.
– I podpalił dom, aby ukryć morderstwo?
– Tak.
– To kompletna bzdura. Nikt by w coś takiego nie uwierzył. Logan jest szanowanym biznesmenem. Dlaczego miałby się zadawać z terrorystami?
– Nie jestem wcale pewien, że nikt w to nie uwierzy – odparł Gary. – Przeciętny człowiek, który siedzi przed telewizorem, na ogół wierzy w to, co słyszy, a poza tym ludzie nie lubią wielkiego biznesu. Nie słyszałaś, że można ludziom wmówić każdą bzdurę, jeśli się ją ubierze w nieistotne prawdziwe fakty? Zauważ, że Douglas podkreślił dwie rzeczy: „fanatyzm” polityczny Logana i jego wyjazdy za granicę. Zaczęli od zwykłych faktów, dołożyli informacje o DNA i zagrali na strachu zwykłego Amerykanina przed terroryzmem. I mamy zupełnie wiarygodną całość.
Tak wiarygodną, iż Logan nie może się pokazać publicznie, nie narażając się na niebezpieczeństwo natychmiastowej śmierci – pomyślała Eve.
– Ona to wszystko zaplanowała – powiedziała ze zdumieniem. Nadal nie mogła w to uwierzyć. – Dlatego, kiedy znaleziono ciało w Barrett House, Detwil kazał pochwalić Logana i przyznać, iż wybierał się do niego z wizytą. Sądziliśmy, że ona chciała, żeby Maren udowodnił, iż był to trup Logana. Tymczasem szykowała coś takiego.
– Zidentyfikowanie zwłok, jako ciała Jamala, znacznie utrudnia waszą sytuację.
Utrudnia? To za mało powiedziane.
– Od tej chwili na Logana będzie polował każdy policjant w tym kraju.
Może on już nie żyje? Dlaczego do tej pory nie zadzwonił?
Nie, o jego śmierci trąbiliby w telewizji i w gazetach. Nagle przypomniała sobie ostatnie słowa rzecznika prasowego.
– Jaki pogrzeb? O czym on mówił?
– O pogrzebie Scotta Marena. Zginął wczoraj wieczorem w wypadku samochodowym. Właśnie podali, że pogrzeb odbędzie się za dwa dni.
– Co? – powiedziała Eve, całkowicie ogłuszona słowami Kesslera.
– Ciężarówka uderzyła w jego samochód.
– Gdzie? Niedaleko miejsca, gdzie był umówiony z Gilem?
– Nie, zaledwie parę przecznic od szpitala. Podobno hamulce nie zadziałały.
– To morderstwo.
Gary potrząsnął głową.
– Maren był powszechnie cenionym i lubianym lekarzem. Policja prowadzi dochodzenie, ale skłania się do wersji, że chodzi o wypadek.
– To było morderstwo.
Śmierć Marena nie mogła być przypadkowa. Lisa pozbyła się go, ponieważ bała się, że stanie się dla niej niebezpieczny. A to by znaczyło, że Maren powiedział jej o rozmowie z Gilem.
– Zastawili pułapkę na Gila.
I Logan też dał się złapać.
– Bardzo możliwe, choć nie mamy pewności. Musimy czekać. Tymczasem wydaje mi się, że nie powinnaś się pokazywać w laboratorium – powiedział Kessler. – Logan wolałby, żebyś czekała w motelu pod opieką ochroniarza.
– Nie, pojadę z tobą.
– Żeby mnie chronić? Co możesz zrobić, siedząc w samochodzie na parkingu? Doceniam twoją ofertę, ale dam sobie radę. Poza tym to tylko dziesięć minut stąd. Obiecuję, że zadzwonię, jeśli będziesz mi potrzebna.
– Jadę i koniec.
– A Logan? Dzwonił?
– Nie.
– Martwisz się, prawda? – spytał, dotykając jej policzków. – Powinnaś tu na niego zaczekać. On jest bardziej zagrożony.
– Nie mogę mu pomóc. Nawet nie wiem, gdzie jest.
– Logan jest sprytnym młodym człowiekiem. Niedługo wróci. Muszę jechać do laboratorium. Wprawdzie Chris obiecał mi, że będzie miał wyniki dziś po południu, ale moja obecność i subtelny nacisk na pewno pomogą.
– Nie masz w sobie za grosz subtelności – zauważyła ze słabym uśmiechem Eve.
– Niemniej jestem skuteczny. Zostań tutaj. Nie masz samochodu, a ja nie zabiorę cię do volva.
– Wolałabym pojechać z tobą.
– Ja rządzę transportem i będzie tak, jak mówię. Zobaczymy się na kolacji. Przyjdź do mojego pokoju o ósmej. Widziałem reklamówkę grilla „Bubba Blue”. Co za nazwa. Dzięki Bogu można zamówić na wynos. Na miejscu na pewno mają trociny na podłodze, grzechotnika w klatce i jęczącego piosenkarza country. Aż się zimno robi – odparł i wyszedł.
Eve poczuła, że drży, choć z innego zupełnie powodu. Zamknęła oczy, nadal jednak widziała twarz Lisy Chadbourne wpatrzonej w Detwila. Lojalna żona chroniąca męża w potrzebie.
Tymczasem to Logan wymagał ochrony. Logan i Gil. Gdzie się, do cholery, podziewali?
– Wielki Boże – mruknęła Sandra, wpatrując się w telewizor. – Co się z nią dzieje, Margaret?
– Nic. Na razie nikt ich nie złapał i nie złapie. John jest za mądry. To cię tylko denerwuje – orzekła Margaret, wyłączając telewizor. – I mnie też.
– Dlaczego nie dzwoni?
– Dzwoniła wczoraj.
– Chyba wie, że widziałam… Co zrobimy?
– To, co do tej pory. Będziemy tu siedzieć i czekać, aż John wszystko załatwi.
– Może powinnyśmy jednak coś robić? – Sandra przygryzła dolną wargę.
– Co na przykład?
– Mam przyjaciela w biurze prokuratora okręgowego.
– W żadnym wypadku – odparła ostro Margaret. – W niczym nam nie pomoże, a najwyżej ściągnie nam kogoś na kark – dodała łagodniejszym tonem.
– Ron jest ostrożny.
– Nie, Sandro.
– Nie mogę tak tu siedzieć. Wiem, że twoim zdaniem jestem zerem, ale trochę już w życiu przeszłam. Daj mi szansę, żebym mogła się wykazać.
– Wcale nie uważam cię za zero – powiedziała łagodnie Margaret. – Jesteś mądra, dobra i w normalnych warunkach to raczej ty byś się mną opiekowała. Teraz mamy jednak nienormalne warunki. Bądź cierpliwa, dobrze?
Sandra z uporem potrząsnęła głową.
– No to się czymś zajmijmy. Może zagramy w karty?
– Znów? Zawsze mnie ogrywasz. Chyba pół życia spędzasz w Las Vegas.
– Prawdę mówiąc jeden z moich braci tam pracuje – odparła z uśmiechem Margaret.
– Wiedziałam.
– Dobrze. Nie zagramy w karty. Wykażę się maksymalnym poświęceniem i pozwolę, żebyś przyrządziła dla nas jedno z twoich wspaniałych dań. Jak stąd wyjedziemy, będę gruba jak beka.
– Dobrze wiesz, że jestem marną kucharką. Chcesz mnie tylko czymś zająć.
– Wczorajsza wieczorna zapiekanka była lepsza niż to, co zrobiłaś na obiad. Może nabierasz wprawy.
– A może krowy mają skrzydła. – Cóż, muszę się jej słuchać – pomyślała zrezygnowana Sandra. Margaret potrafiła być bezlitosna, a poza tym gotując miała jakieś zajęcie. – Przygotuję pieczeń – oznajmiła. – Ale ty zrobisz sałatę i pozmywasz.
– Traktujesz mnie jak popychadło – jęknęła Margaret. – Zabierajmy się do roboty.
Do trzech razy sztuka.
Fiske obserwował dwie kobiety krzątające się po kuchni. Doleciał go zapach mięsa i papryki, co mu przypomniało, że nie jadł jeszcze śniadania. Zapach najwyraźniej zwabił także Piltona, który wszedł do kuchni i rozmawiał z Margaret Wilson.
Wycofał się spod okna i przez las wrócił do samochodu zaparkowanego na podjeździe pustego domu. Skoro zlokalizował Sandrę Duncan, może zadzwonić do Timwicka. Potem zadzwoni do Lisy Chadbourne i powie jej, czego dokonał. Choć sądząc z tego, co widział w porannych wiadomościach, Lisa była chwilowo zbyt zajęta, żeby się martwić o Sandrę Duncan.
Pech z tym Marenem. Lekarz był na liście, którą Fiske dostał od Timwicka, tymczasem ktoś sprzątnął mu robotę sprzed nosa.
Wyjął listę ze schowka w samochodzie i przekreślił nazwisko Marena. Niezależnie od tego, kto to zrobił, porządek musi być.
Miał także kolejne nazwisko do wpisania na listę. Starannie wykaligrafował: Joe Quinn. Asystent Kesslera bardzo mu pomógł poprzedniego wieczoru.
Fiske wyjął przesłane mu przez Timwicka zdjęcia Quinna i Kesslera i uważnie je przestudiował. Ze starym Kesslerem nie będzie wiele zachodu, jednakże Quinn był młody, sprawny i pracował w policji. To mogło być ciekawe zadanie.
Rzucił okiem na atlas drogowy, który leżał na siedzeniu pasażera. Asystent Kesslera nie wiedział, dokąd Kessler pojechał, znał jednak jego upodobania, metody, przyjaciół i sposób pracy. Znał też laboratorium Tellera w Bainbridge.
Lisa Chadbourne miała teraz duży wybór.
– Jak mi poszło? – spytał Kevin. – Czy dobrze sformułowałem oświadczenie? Czy myślisz, że powinienem powiedzieć Douglasowi, żeby był twardszy?
– Byłeś wspaniały – powiedziała cierpliwie Lisa. – Oświadczenie dla prasy było doskonałe. Skoro Logan, ku twemu żalowi, okazał się tak niebezpiecznym człowiekiem, możemy go teraz ścigać.
– We własnej obronie – potwierdził Kevin. – To powinno zadziałać.
– Zadziała. – Lisa podała mu zadrukowany arkusz papieru. – Musisz się tego nauczyć na pamięć, tak żeby wszystkim się zdawało, że improwizujesz.
– Co to jest?
– Pochwała Scotta Marena.
– Wzruszające – mruknął, rzucając okiem na tekst.
– Możesz nawet uronić kilka łez. Maren był jednym z najbliższych przyjaciół Bena.
– I twoich. Prawda? – spytał z wahaniem po krótkiej chwili.
Lisa zesztywniała. Nie podobał jej się ton Kevina. Przyzwyczaiła się już do tego, że najchętniej nie chciał niczego widzieć ani o niczym wiedzieć.
– Tak, był moim bliskim przyjacielem. Bardzo wiele dla mnie zrobił… Dla ciebie też.
– Tak – potaknął Kevin, nie podnosząc głowy znad kartki papieru. – To jest dziwne. Chodzi mi o wypadek.
– Upierał się przy jeżdżeniu małym samochodem. Wszyscy mówili mu, że powinien sobie kupić coś większego.
– Ale akurat teraz?
– O czym ty mówisz, Kevinie? Spójrz na mnie – zażądała, zabierając mu tekst przemówienia.
– Sam nie wiem. Co chwilę coś się dzieje. Najpierw ta historia z Loganem, a teraz wypadek Scotta.
Myślisz, że miałam coś wspólnego ze śmiercią Scotta? – Łzy napłynęły Lisie do oczu. – Jak możesz? Był naszym przyjacielem. Pomagał nam.
– Nic takiego nie powiedziałem – zaprzeczył szybko.
– Ale pomyślałeś.
– Nie… – Przyglądał jej się bezradnie. – Nie płacz. Nigdy nie płaczesz.
– Do tej pory nigdy nie oskarżałeś mnie o… Uważasz mnie za potwora? Wiesz, dlaczego umarł Ben. Myślisz, że mogłabym to znów zrobić?
– Z Loganem.
– Żeby cię chronić. Logan nie powinien się wtrącać w twoją działalność.
Kevin niezgrabnie dotknął jej ramienia.
– Przepraszam. Nie chciałem…
– To nie takie łatwe. – Lisa cofnęła się o krok i podała mu papier. – Idź do biura i naucz się przemówienia. I przy okazji zastanów się, czy mogłabym napisać te słowa o Marenie, gdybym życzyła mu czegoś złego.
– Wiem, że nie… Chciałem tylko wiedzieć, jak to się stało.
Lisa odwróciła się i podeszła do okna.
Czuła na plecach jego spojrzenie, a potem usłyszała odgłos otwieranych i zamykanych drzwi.
Dzięki Bogu. Nie wytrzymałaby ani minuty dłużej. Cała noc i poranek były jednym wielkim koszmarem.
Niech go diabli wezmą!
Kiedy brała słuchawkę i wystukiwała numer Timwicka, łzy wciąż spływały jej po policzkach.
– Dlaczego? – spytała ochrypłym głosem. – Dlaczego, do jasnej cholery?
– Maren był zagrożeniem. Od początku. Mówiłem ci, że należy go wyeliminować, kiedy Logan zaczął węszyć.
– Powiedziałam ci, żebyś tego nie robił. Maren nikomu nie zagrażał. Pomagał nam.
– Był nitką, po której Logan mógł dojść do kłębka, Liso. W tym wypadku ja musiałem podjąć decyzję.
– Scott nigdy by mnie zdradził – powiedziała, zamykając oczy.
– Nie tkwisz w tym sama. – W jego głosie pobrzmiewała panika. – Nie mogłem ryzykować. Konferencja prasowa dobrze wypadła – zmienił temat. – Teraz mamy niezbędne argumenty. Znaleźliśmy motorówkę, choć nie natrafiliśmy jeszcze na ślad Logana i Price’a. Będę w kontakcie.
Potraktował śmierć Scotta jak coś nieistotnego.
Kolejna śmierć…
Ile jeszcze? Ile jeszcze krwi?
Usiadła za biurkiem i zakryła rękami oczy.
Wybacz mi, Scott. Nigdy nie sądziłam… Teraz nie można już się zatrzymać. Wszystko toczy się jak kula śniegowa, a ja muszę podążać razem z nią.
Czy jest jakieś wyjście? Musi odzyskać czaszkę. Scenariusz, który przygotowała, dawał Timwickowi możliwość natychmiastowego zabicia Logana.
Następne zabójstwo. A potem przyjdzie czas na listę Fiske’a i zginą nowi ludzie.
Nie mogła już tego znieść.
Umowa?
Nie, Logan był upartym człowiekiem i nie podda się, nawet jeśli wymagałby tego zdrowy rozsądek i względy praktyczne. Mężczyźni zawsze byli zbyt…
Eve Duncan wiedziała, gdzie jest czaszka, i jako kobieta potrafiła myśleć logicznie. Duncan to mądra kobieta, która zrozumie, że nie mają innego wyjścia.
Lisa wyprostowała się i otarła oczy, włączając komputer.
Eve Duncan.