178003.fb2 Wy?cigi - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 32

Wy?cigi - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 32

– Nie można było nie grać Gracji, bo to jest najlepszy koń – pouczył mnie Miecio.

– Najlepszy, najlepszy… – wymamrotał rozzłoszczony Jurek. – A daleko była Formoza? Sama Formoza zrobiłaby wypłatę, ja

ją miałem!

– Mam same zwroty – stwierdziła Maria smętnie. – Ani jednej tripli od pierwszej, oddają mi za wszystko, Miecio chciał grać Tarabana, ale ja się uparłam, że nie…

– Za to mamy Truskawkę – wtrącił pocieszająco Miecio. – Dawaj, Truskawka! A teraz kończymy Diablotką i wygrana w postaci stawki jest pewna! Może nawet dadzą cztery tysiące pięćset.

– Diablotką! On jest nienormalny, sama widzisz, bity faworyt na Sarnowskim, są jakieś granice, niemożliwe, żeby Sarnowski wygrał, bodaj Wiśniaka puści!

– Toteż dodatkowo mamy Bolka.

– Joanna, przytrzymaj mnie za ręce – poprosiła Maria żałośnie. – Albo niech mnie ktoś zwiąże. Przecież ja mu ten łeb ukręcę! l popatrz, co mi tu zrobił, patrz, patrz!

Z niechęcią obejrzałam jej dzisiejszy program, podtykany mi pod nos. Co najmniej połowa kółek, podkreśleń i znaczków wykonana była pisakiem Miecia. Jak i kiedy je zrobił, było nie do pojęcia, bo własną ręką schowałam jej ten program do torby, pod butelki po piwie.

– A mówiłam, żebyś mu nie dawała…!

– Ja dawałam?! Oszalałaś! Schowałam i pilnowałam, a w ogóle był nie rozcięty! Myślałam w domu, że mi się w oczach mieni!

Miecio chichotał na stronie. Od lat powtarzała się ta sama sytuacja, Maria miała z tym krzyż pański. Tajemniczymi sposobami Miecio dopadał jej programu na następny dzień wyścigowy i paskudził go, wstawiając tam swoje typy. Nic gorszego, nie ma na świecie gracza, którego by takie rzeczy nie zasugerowały, w ogóle nie potrafiłam policzyć jej tripli, przegranych przez wstawki Miecia. Prosiłam, żebrałam i awanturowałam się, żeby każdy program chowała przed nim starannie, bez skutku.

– Popatrz! – mówiła teraz ze zgrozą i znękana. – Słowo ci daję, wyjęłam go w domu z torby nietknięty zdawałoby się, zaglądam, proszę! Masz! W każdej gonitwie jakiś idiotyzm, do ręki bym nie wzięła tego parszywca, Herkulesa, a tutaj, o… Jak ja się waham, mam trzy konie i przy Sensacji to jego cholerne kółko, to mnie to ogłusza! Wyrzucam swojego Dżamira i pcham jego Sensację, bo mi dalej dowalił dwa konie! I masz rezultat! I Herkulesa, to już nawet nie przez rozum, to przez pomyłkę, widzę to, jak dyktuję, w oko wpada! Zabiję go kiedyś, jak on to robi, pilnuję przecież…!

Miecio chichotał coraz radośniej. Maria dostała szału.

– Diablotka i Trezor! To jest cud, że mi się udało wstawić tego Gustawa! O Diablotce mowy nie ma, a Trezor przy tych dwóch się nie liczy! Tu nie ma innych koni, tylko Diablotka z Gustawem, jak on widzi tę gonitwę?! Ja sobie w ogóle nie zdawałam sprawy, że gram w szóstej Truskawkę, truskawka to jest do jedzenia, a nie do gonitwy!

– Dawaj, Truskawka! – kwiknął Miecio.

Jurek odwrócił się na swoim fotelu, popatrzył i bez słowa narysował kółko na czole. Maria gwałtownie chwyciła szklankę z piwem, wychlupnęła nieco na swoje triple i do mojej torby, Mieciowi pogroziła pięścią. Głośnik podał wypłatę porządku w trzeciej gonitwie, beznadziejną, na obliczenie tripli nie było szans, wszystko musiało się spóźnić. Podniosłam się z fotela, żeby zagrać w czwartej i zobaczyłam Monikę Gąsowską. Przyszła dopiero teraz, trochę blada i mocno zdenerwowana.

– Zawiejczyk nie żyje – oznajmiła bez wstępów, rzucając torbę na fotel za mną. – Wie pani już o tym?

Kiwnęłam głową, niepewna, czy nie należy jej składać wyrazów współczucia.

– Podobno obrabowany. Nie podobno, na pewno, ja wiem, że przyjechał tu z pieniędzmi i wygrał przecież, a powiedzieli, że przy sobie nie miał nic. Moja ciotka dostała wczoraj ataku histerii, coś okropnego. Musiałam z niej dzisiaj wydębić całą listę jego znajomych, dlatego się spóźniłam. Przyjechałam, bo nic z tego nie rozumiem i myślałam, że może pani coś wie?

Popatrzyła na mnie pytająco. Zawahałam się. Przypomniało mi się, że miałam pilnować Miecia, Zawiejczyk nie żyje, tym bardziej Miecio jest zagrożony co najmniej do jutra. Spojrzałam, siedział obok Marii, po uszy pogrążony w triplach do zwrotu, była szansa, że się nie ruszy z miejsca. Na jednym z tylnych foteli obok tkwił jakiś obcy facet, zagapiony w okno, z tępą gębą, moim zdaniem podejrzany. Przyjrzałam mu się porządnie na wszelki wypadek, w razie potrzeby będę go mogła opisać.

– Pilnuj Miecia – powiedziałam do Marii i odwróciłam się do Moniki. – Nic nie wiem. Miałam nadzieję, że dowiem się czegoś od pani. Wiem, że wyjechał stąd po szóstej gonitwie i zabrał kogoś spod okrąglaka. Jakiś znajomy?

– Na pewno znajomy, obcego by nie zabrał. Może Karczak?

– Co za Karczak?

Zaczęłyśmy obie schodzić po schodach.

– Jeden taki. Znajomy właśnie. Wiem, że chodzi na wyścigi i był w tamtą sobotę, przyjechał w ogóle z nami, bo samochód ma w warsztacie. To jest taki pomocnik, przypadkiem go poznałam, na posyłki służy i kiedyś coś przyniósł do mojej ciotki. Karczak, ciotka mówiła, że Karczak przyniesie, nie pamiętam, co to było. Na rencie, nie pracuje, coś ma z kręgosłupem. Ale nie wiem, czy akurat Karczaka stąd zabrał…

– Powiedziała pani o nim policji?

– Oczywiście. Dałam im w ogóle tę listę znajomych, o wszystkich moja ciotka nie wie, to jasne, ale zdumiona jestem, ilu znała. Mam wrażenie, że Zawiejczyk przed nią nie miał tajemnic. W ostatniej chwili powiedziała mi jeszcze coś… Och, to świetny koń! Czy to faworyt?

Polonez, faworyt w czwartej gonitwie, chodził po paddocku spokojnie i wyglądał przepięknie. Stanowił pierwszą grę, złamaną nieco Chimeną i Violą. Chimenę i Violę Monika potwierdziła, oderwała się od Zawiejczyka i postanowiła zagrać 3-4 i 3-6, Poloneza z obiema klaczami. Do trzeciego boku nie dała się przekonać, 4-6 zagrałam sama na wszelki wypadek, znów zapomniawszy, że miałam zmienić kasę i grać drożej.

– Co pani ciotka powiedziała w ostatniej chwili? – spytałam już po powrocie na górę.

– Nie wiem. Coś dziwnego. Zawiejczyk podobno miał jakieś zamiary, czy nadzieje, w każdym razie przewidywał, że się bardzo wzbogaci. Dwa tygodnie temu to nastąpiło, coś mu się przydarzyło, czy o czymś się dowiedział i miał przez to zyskać olbrzymie pieniądze. I miało to związek z wyścigami. Dzisiaj mi to powiedziała, właśnie dlatego, że wychodziłam na wyścigi.

– Atak histerii już jej minął? – spytałam ostrożnie.

– W zasadzie tak. Jeszcze tylko płacze, ale to dobrze, łzy rozładowują stres.

– Rozmawiać może?

– O, tak. O Zawiejczyku rozmawia bardzo chętnie, bo jest nim przepełniona.

– Powinna bardzo dokładnie powtórzyć, co on jej powiedział. Osobiście podejrzewam, że niezależnie od możliwości rabunku, to zabójstwo ma związek z wyścigami. Nie ukrywali chyba przed panią, że Zawiejczyk został zamordowany?

– Nie, oczywiście, wiem o tym…

Odwróciłam się nagle gwałtownie. Maria siedziała sama, podejrzany z ostatniego fotela znikł również.

– Gdzie Miecio?! – wrzasnęłam nerwowo.

– Nie wiem – odparła Maria, wciąż zajęta oddzieraniem tripli. – Chyba gdzieś poszedł.

Poderwało mnie.

– Gdzie poszedł?! Zgłupiałaś chyba, mówiłam, że masz go pilnować! Zawiejczyka już zabili, teraz zabiją Miecia…!

– Jakiego Zawiejczyka?

– Wszystko jedno! Zostaw te papiery, na litość boską, szukajmy Miecia!

Marię poderwało również. Odepchnęłyśmy pana Edzia, który wracał na swoje miejsce, wpadłyśmy na Waldemara, u szczytu schodów spłynęła na nas ulga niebiańska. Miecio zaczynał właśnie wchodzić na górę.

– I czego ty mnie przyprawiasz o ataki nerwowe – powiedziała Maria z wyrzutem. – Zaraz się okaże, że te wszystkie triple gdzieś zgubiłam, a zwrotów mam tysiąc…

Zaczekałam na Miecia. Podejrzany facet z tępą gębą szedł za nim.

– Mieciu – powiedziałam z naciskiem. – Przestań ty się wygłupiać, ja cię bardzo proszę. Siedź na tyłku i nie narażaj życia albo od razu powiedz wszystko co wiesz!

– Najpierw się muszę dogadać z Malinowskim – odparł Miecio stanowczo. – Nie było go, nie wiem, czy wiesz, przez tydzień i dopiero wczoraj wieczorem wrócił. Jestem z nim umówiony. Jutro powiem albo nie.

– Jak nie powiesz, umywam ręce i niech cię zabiją beze mnie. Podpuszczę Honoratę. Maria będzie cię wozić w samochodzie, specjalnie weźmie urlop w tym celu.