178003.fb2
Wetknęłam jej 10 tysięcy i wreszcie wróciłam na górę. Jurek nic nie mówił, ale był przejęty, jeśli teraz przegra Eneasz…
– A jak wygra? A ja go wyrzuciłem, bo mnie te faworyty zdenerwowały. Cholera. Trzy konie mam, bez trójki…
– Dawaj, Flinta! – mamrotał Miecio. – Dawaj, Saradela… Nie, jak jej tam, dawaj. Sielawa!
– Mieciu, opamiętaj się. Flinty nie mamy! – mitygowała go Maria. – Flintę mieliśmy za Inercją, a teraz mamy Elbanę…
– …i w tym szpitalu, panie, tydzień leżał/zdrowy człowiek, a chorzy konali na klatce schodowej, bo miejsca nie było! Bo pani doktor sobie urlop wzięła czy tam chorobowe i nikogo nie obchodziło, że on łóżko zajmuje…
– Powinna jakieś zastępstwo mieć?
– A skąd! Żadnego! Nie będą się wtrącać do cudzego pacjenta, powiedzieli.
– Gdyby lekarz z własnej kieszeni płacił za przetrzymywanie pacjenta niepotrzebnie…
– …i jak przez ten ogień skakał, spodnie mu pękły. Damską spódnicę na niego włożyli, sweter na to, taki serdaczek i ten wieniec kwiatów na głowę…
– Na bani był chyba?
– I jak jeszcze! Ale na nogach się dobrze trzymał…
– …a kto ma prowadzić, jedynka ma obowiązek prowadzić!
– Zależy, jakie instrukcje dostał…
– Chyba, że ta szóstka z małą wagą wyskoczy… Odwróciłam się do Moniki.
– Coś pani mówiła o notesie Zawiejczyka, czy mi się wydaje?
– Tak, moja ciotka znalazła koło telefonu, zostawił widocznie, jak był u niej ostatni raz. Nie wie, czy się przyznać, bo chciałaby go mieć na pamiątkę.
– O Boże… Kiedy znalazła?
– Wczoraj.
– Niech się przyzna. Zrobią sobie fotokopie i oddadzą jej. Niech ją pani namówi, bo inaczej ja będę musiała.
– Jest pani pewna, że oddadzą?
– Prawie pewna. Dzisiaj się dowiem i powiem pani jutro. Głośnik zawył trzy razy, bomba wyszła, zacięła się w połowie, cofnęła i podjechała do góry.
– A już myślałam, że będą machać prześcieradłem – powie- 1 działa z rozczarowaniem Maria.
– Dlaczego prześcieradłem? – zainteresowała się delikatnie Monika.
Konie dopiero dochodziły do maszyny. Opuściłam lornetkę.
– Nie tyle może prześcieradłem, ile chorągwią. Kiedyś się bomba zepsuła i nie chciała wyjść, człowiek wyszedł na tamten balkonik i machał białą chorągwią. Cały dzień starty się odbywały przy pomocy chorągwi, nie wiem, dlaczego biała, powinna być czerwona. Lepiej widoczna. Ale możliwe, że w tamtym czasie uznano by to za profanację.
– No pewnie, że za profanację – przyświadczył Miecio. – I wszyscy poszliby siedzieć. Dawaj, Flinta!
– Mieciu, ja cię chyba zabiję! Nie Flinta, tylko Elbana, mówię ci, że Flinty nie mamy!
– Dawaj, Elbana… Ale zaczynamy Flintą!
– Boże, daj mi cierpliwość…
– I dużo panu przyjdzie z tego Eneasza, pierwsza bita gra, ze wszystkim grają – irytował się Waldemar.
– Ale ja mam wyłącznie Eneasza i wolę pierwszą grę niż zero – tłumaczył cierpko pan Sobiesław. – Zacząłem teraz, Eneaszem przechodzę…
– Poszły…!!!
Poprowadziła, jak należy, jedynka, Flinta szła druga, za nią leciał Eneasz. Interesowała mnie Elbana, trzymała się tuz za Eneaszem, czwórka i szóstka znalazły się o dobre cztery długości z tyłu. Szczudłowski na Flincie szedł przy bandzie i w połowie’ zakrętu wyszedł na prowadzenie, nie wyłamując, co było sztuką zgoła mistrzowską. Jedynka zaczęła odpadać, za to przyśpieszyła czwórka.
– Eneasz nie daje rady – oznajmił z zadowoleniem Jurek.
– A pewnie – przyświadczył pan Rysio. – Z taką wagą? Co tam wyszło? Flinta? Dawaj, Flinta!
– Jaka Flinta?! – rozzłościła się Maria. – Dawaj, Elbana!
– Dawaj, Eneasz! – wrzasnął pan Edzio z naciskiem.
– Czerski wychodzi! Dawaj, czwórka…!
– Trójka, panie Waldku! Na co panu czwórka…?!
– Uciekaj, Flinta! – zachęcał pan Rysio. – Uciekaj, Flinta!
– Dawaj, Flinta! Dawaj, Elbana! Dawaj, Flinta! Dawaj, Elbana! – darł się Miecio na zmianę.
– Weźmie ją! O rany! Weźmie ją…!
– Nie weźmie! Nie sięgnie! Dawaj, dwójka…!
– Bierz ją, Jasiu! Bierz ją, Jasiu…!
– I ugryź w tyłek!!! – ryknął z gniewem Waldemar.
Było mi wszystko jedno, w tripli nie miałam żadnej z tych klaczy, a w porządku grałam obie. Niepokoił mnie Weteran, który podchodził do Elbany. Ryki graczy zagłuszyły głośnik, ale nie był nam już potrzebny, Flinta osiągnęła celownik, za nią Elbana, Weteran o pół długości trzeci, a Eneasz dopiero czwarty.
– Cholera – powiedziała Maria.
– Wymyśliłam to i żeby nie pani Ada, grałabym jednym biletem – westchnęła ze zgrozą. – Co to za jakaś zaraza, czy pani wie, że ja szłam po to do kasy trzy razy…?!
– Ja też grałam dwoma – powiedziała pani Ada i oddała mi bilet. – A taką miałam ochotę zagrać to za sto tysięcy!