178023.fb2 Z?a przepowiednia - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 45

Z?a przepowiednia - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 45

Triumfujący Feely

Feely odwrócił się do Roberta. Jego szeroko otwarte oczy błyszczały radością i podnieceniem.

– Widziałeś to, człowieku? Widziałeś?

Robert klęczał za nim, wyglądając na zewnątrz przez tylną szybę chevroleta.

– Wspaniały strzał, Feely. Naprawdę, wspaniały strzał. Feely kilkakrotnie uderzył pięściami w poduszki.

– Człowieku, on nadal jechał, mimo że był już martwy. Wciąż jechał! To niewiarygodne! „Ludzie, muszę odgarnąć ten śnieg, mimo że mam w plecach wielką dziurę”.

– Dostałeś go, Feely, bez dwóch zdań. Od dzisiaj w stanie Connecticut jest o jednego szczęśliwego faceta mniej, i to tylko dzięki tobie.

Feely przesiadł się na przód furgonetki.

– To nadzwyczajne, człowieku! Widziałeś, jak on jechał? Wjechał tym traktorem prosto do stodoły!

Robert otworzył drzwiczki.

– Na nas czas. Musimy się zwijać.

– Wjechał prosto do stodoły, tra-ta-ta, jakby zupełnie mc się nie stało. A tymczasem był już martwy!

– Daj spokój, Feely. Ustawmy siedzenia i spieprzajmy stąd do diabła.

Feely wysiadł z samochodu.

– Co ci jest, człowieku? Czy to nie było zabawne?

– Przekomiczne. A teraz pomóż mi ustawić to siedzenie.

Podnieśli oparcie i ustawili je w prawidłowych pozycjach.

– Chyba nie jesteś zły – zapytał w pewnej chwili Feely – że to nie ty go zastrzeliłeś?

– Niby dlaczego miałbym być zły?

Feely głębiej naciągnął nauszniki swojej czapki.

– Niewiarygodne, jakie to jest wspaniałe przeżycie. To znaczy, zlikwidować kogoś. Tego nie można opisać. W żadnym słowniku, w żadnym leksykonie nie znajdę właściwych słów. – Machał rękami i uderzał się w boki jak pingwin. – Ojciec Arcimboldo i te wszystkie jego opowieści o znaczeniu słów… „Kropla atramentu zmusza do myślenia miliony ludzi…” Cóż, trzeba przyznać, że zasadniczo miał rację, ale różnica polega na tym, że raczej nie ma szans zobaczyć, jak ktoś reaguje na to, co napisałeś. Napisane przez ciebie słowa mogą wywołać u kogoś nawet atak serca, albo coś takiego, ale ty nie będziesz tego świadkiem, to nie będzie twoim doświadczeniem. Tymczasem tutaj… Cholera jasna!

– Wsiadaj do samochodu – rozkazał Robert.

– Wiem, że próbowałeś mi to wytłumaczyć, jednak…

– Feely! – Robert był już naprawdę rozzłoszczony. Wyciągnął w jego kierunku wskazujący palec, jakby celował z pistoletu. – Wsiadaj do samochodu.

Feely przedefilował przed frontem chevroleta i zajął swoje miejsce.

– Jesteś zły – powiedział, kiedy Robert włączał silnik.

– Takie sprawiam wrażenie?

– Tak.

– Być może zaczynam zdawać sobie sprawę, że to ty miałeś rację, a ja się myliłem.

– Nie kapuję.

Śnieg padał już tak gęsto, że Robert z trudem dostrzegał drogę przed maską auta.

– Nieistotne – powiedział do Feely’ego. – Tak czy siak, już jest za późno. Szczególnie dla tego biednego faceta, kimkolwiek był.

– Sądzisz, że był szczęśliwy? Jasna cholera! Na pewno był szczęśliwy. Był taki szczęśliwy, że nie zatrzymał traktora, nawet kiedy już nie żył.