178023.fb2
– On cię kocha – mówiła Sissy, unosząc Kartę Ogrodu. – Nie ma wątpliwości, facet ma świra na twoim punkcie.
– Jest pani pewna? – zapytała Mina. – Tak się boję, że zrobię z siebie idiotkę.
Sissy potrząsnęła głową.
– Moja droga, potrafię wyczuć promieniowanie autentycznej miłości przez betonową ścianę grubości trzydziestu centymetrów. To mój talent. Być może jest to mój jedyny talent, jednak do tej pory nigdy się nie pomyliłam.
– Robi pani wspaniałe ciasteczka – powiedziała Mina. Zjadła ich już pięć i patrzyła na pozostałe dwa takim wzrokiem, jakby bała się, że jej za chwilę uciekną. – To jest dopiero talent.
– Kupiłam je w sklepie. Nie potrafię piec. Gerry mawiał, że w kuchni reaguję tylko wtedy, gdy odzywa się alarm przeciwpożarowy.
Mina wygodniej rozparła się na starej brązowej kanapie obitej aksamitem. Była niską dziewczyną, jej głowa była jednak zbyt duża w stosunku do reszty ciała, a uda świadczyły o tym, że pocieszenie znajduje w jedzeniu.
– Nigdy nie przypuszczałam, że Merritt mnie zauważy, a co dopiero, że się zakocha!
– Powinnaś bardziej wierzyć w siebie. Popatrz na siebie, masz dopiero trzydzieści jeden lat, jesteś drobna i śliczna. Teraz masz włosy trochę w nieładzie, ale to przecież żadna sztuka odwiedzić fryzjerkę.
Mina dotknęła swych lekko wzburzonych jasnych włosów.
– Widziałam taką fryzurę w „Complete Woman”.
– Nigdy nie kopiuj niczego z kobiecych czasopism, moja droga, a już szczególnie fryzur i pozycji seksualnych. Ludziom, którzy publikują te czasopisma, chodzi tylko o to, żebyś po lekturze źle się czuła, niemodna i brzydka. Taką mają pracę. Pomyśl, czy kiedykolwiek kupiłabyś czasopismo dla kobiet, gdybyś czuła się doskonale i była przekonana, że nie potrzebujesz zawartych w nim rad? Oczywiście, że nie.
– Znam Merritta od klasy maturalnej – rozwodziła się tymczasem Mina. – Najczęściej widywałam go na stadionie lekkoatletycznym. Miał takie kręcone włosy i słońce nadawało im tak śliczne odcienie, że myślałam, że jest bogiem.
– Jest zwykłym mężczyzną, Mino, tak jak wszyscy. Popełnia błędy, zdarza mu się kłamać, drapie się po tyłku. Ale mimo to kocha cię.
– I naprawdę tak mówią karty?
Sissy wręczyła Minie kartę, żeby mogła uważniej jej się przyjrzeć. Karta prezentowała starannie utrzymany ogród pod bezchmurnym niebem. Kwitły w nich róże, a gruszki ciężko zwisały z gałęzi. W środku ogrodu na ławce siedziała kobieta w pudrowanej peruce i krynolinie. Obcisły stanik sukienki odsłaniał piersi. Obok niej siedział młody mężczyzna, zupełnie nagi, jedynie na głowie miał trójkątny kapelusz. Nad głowami młodych unosiła się chmura motyli.
– Le Jardin d’Amour – powiedziała Sissy. – Ta karta ukazuje się tylko wówczas, jeśli jesteś zakochana z wzajemnością.
Mina zaczęła gryźć dolną wargę. Wprost nie chciała wierzyć, że karty sobie z niej nie drwią. Niespodziewanie wybuchła:
– Widzi pani, to było takie przypadkowe spotkanie. Nie widzieliśmy się mniej więcej przez dziesięć lat. Ale poznałam go. Szedł przez rynek, a ja od razu go rozpoznałam, mimo że on nie rozpoznał mnie. Gdyby nasze psy nie przystanęły, żeby się obwąchać, a ich smycze nie poplątały się, cóż, po prostu minęlibyśmy się. Merritt przeszedłby obok mnie, jak gdyby nigdy nic, jakby w ogóle mnie nie znał.
– Cóż, zdarzają się różne przypadki. Mina opuściła wzrok.
– Wczoraj zaprosił mnie na kolację do Oakwood. Zamówił dla mnie truskawki i powiedział, że jestem nadzwyczajną dziewczyną.
– A nie powiedział przypadkiem „Kocham cię”?
– Nie – odparła Mina. – Takich słów nie użył.
– To nie ma znaczenia – stwierdziła Sissy, powoli tasując karty. Było wczesne popołudnie, jednak w jej salonie panował taki mrok, że z trudem widziała twarz Miny. Wyraźne były jedynie odbicia okien w szkłach jej owalnych okularów. – Karty wiedzą, kiedy mężczyzna cię pożąda, nawet jeżeli on nie chce się do tego przyznać. A skoro karty wiedzą, uwierz mi, wiem także ja.
Nastąpiła długa cisza. Mina wzięła do ręki portmonetkę i patrząc w nią, zmarszczyła czoło, jakby nie wiedziała, co ma teraz począć.
Po kolejnych kilkunastu sekundach niezręcznej ciszy Sissy odezwała się wreszcie:
– Wystarczy dwadzieścia pięć dolarów, moja droga.