178023.fb2 Z?a przepowiednia - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Z?a przepowiednia - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Czuła jest północ

Dwadzieścia pięć minut później stał przy drodze numer 6, na skrzyżowaniu z Tamarack Avenue. Prawy kciuk miał wzniesiony ku niebu, a lewą dłoń przyciskał do twarzy, żeby chociaż trochę osłonić ją przed wiatrem. Za jego plecami rozciągał się cmentarz Wooster, pokryty grubą warstwą śniegu – zmarli zagrzebani byli teraz znacznie głębiej niż zazwyczaj, a kamienne aniołki na grobach miały na swoich aureolach dziwaczne śniegowe kapelusze, jakby wybierały się na zabawę karnawałową.

Było mu trochę cieplej, a ponieważ się najadł, jego myśli były znacznie składniejsze. Wierzył, że spotkanie z kelnerką było znakiem, iż postępuje właściwie, mimo że podstępem próbowała zmusić go do zamówienia fasoli. Wciąż miał swoje dwadzieścia jeden dolarów i siedemdziesiąt sześć centów, a jego przeznaczenie znajdowało się na Północy, chociaż, na dobrą sprawę, wcale nie wiedział dlaczego. Jasne, skrzące i kapryśne jest Południe. Ciemna, wierna i czuła jest Północ.

Mijały go ciężarówki i furgonetki. Ich światła rozjaśniały kurtynę śniegu, jednak żadna się nie zatrzymywała. Może kierowcy go nie widzieli, nie mógł jednak stać blisko asfaltu, ponieważ każdy pojazd wyrzucał spod kół pokłady błota; i tak już był przemoczony. Jego czapeczka z klapkami przesiąkła wodą, a po karku spływał mu topniejący śnieg. Robił, co mógł, żeby chronić przynajmniej tekturową teczkę, jednak i te wysiłki nie na wiele się zdawały.

Zechcesz mi powiedzieć, dzieciaku, co tutaj robisz? – zadawał sobie pytanie. Mógłbyś teraz być w domu, tam przynajmniej jest sucho.

Tymczasem widział to mieszkanie na drugim piętrze przy Sto Jedenastej Ulicy tak wyraźnie, jakby miał w głowie mały telewizorek. Choinka świąteczna leży połamana w tym kącie pokoju, w który akurat jego ojczym Bruno pchnął matkę. Bruno tkwi bez czucia w fotelu na trzech nogach, dawno już pijany. Jego matka Rita łka cicho w pokoju na swoim łóżku, modląc się i delikatnie dotykając swych połamanych żeber. W domu nie ma nic do jedzenia, a kuchenny zlew pełen jest brudnych naczyń po ostatnim posiłku, sprzed dwóch dni. Nie ma też śladu po młodszym bracie Feely’ego, poza brudnym łóżkiem ze skłębioną pościelą i prześcieradłem upstrzonym krwią. Michael przebywa zapewne z podobnymi sobie narkomanami w jakiejś opuszczonej ruderze, paląc skręty, zrobione ze wszystkiego, co się tylko nadaje do palenia, i pijąc ukradzioną tequilę. Z kolei ich siostra Rosa leży na swoim łóżku, z ciężką nogą uniesioną do góry, tak że widoczne jest jej szkarłatne krocze, i maluje paznokcie u stóp, głośno narzekając, że jej chłopak, Carlos, jest takim tępym głupcem, który w zasadzie nie potrafi nic, tylko rzygać. Rosa w ogóle zna tylko trzy przymiotniki: „głupi, zarzygany, fajowy”.

Z kolei człowiek, który zna cztery tysiące siedemset osiemdziesiąt trzy przymiotniki, wcale nie potrzebuje bagażu, żeby podróżować. Przydałaby się mu jednak para ciepłych rękawic.

Minęła go kolejna półciężarówka, z napisem „Coca-Cola”, takim samym jak w telewizyjnych reklamówkach. Wesołych świąt, pomyślał Feely. Śnieg padał już tak gęsto, że nie widział autostrady dalej niż na trzydzieści jardów.

Ulubionym przymiotnikiem Feely’ego było słowo „towarzyski”. Określał nim ludzi o przyjaznych twarzach, którzy często się uśmiechają i pozdrawiają nawzajem. Powtarzał je co chwilę w myślach, stojąc przy drodze numer 6, i czuł dzięki niemu, że nie jest tutaj zupełnie samotny.