178042.fb2
Lily instynktownie przyjęła postawę obronną którą pokazał jej kiedyś Dillon, kiedy wprowadzał ją w sztuki walki. W prawej ręce nadal zaciskała obrazek.
Jej buntowniczy, a jednocześnie zabawny wygląd powstrzymał Abe'a Turkle'a w jego zapędach.
– Chcesz się ze mną bić? Praktykować karate za pomocą mojego własnego obrazu?
Zrobiła trzy kroki do przodu, potem zwrot.
– Nie uszkodzę twojego cholernego obrazka. Posłuchaj, koleś, nie chcę z tobą walczyć, chociaż myślę, że potrafiłabym cię pokonać. Jesteś wielki, ale na pewno nie jesteś szybki. Zresztą jak sobie chcesz. Możemy sprawdzić, czy rzeczywiście jesteś takim twardzielem.
– Lily, przestań, proszę. – Simon, próbował ją zasłonić, lecz Abe Turkle zaczął się śmiać.
– Jezu, niezła pani jest, mała damo.
Abe chciał jej wyrwać obraz, ale szybko schowała go za plecami.
– Proszę, niech mi pan pozwoli go zatrzymać, panie Turkle. To bardzo piękny obrazek. Będzie dla mnie cennym przedmiotem.
– A tam, cholera, niech pani zatrzyma to głupie płócienko.
Nie mam też zamiaru z panią walczyć. Pewnie mam stracha. No dobra, skończmy z tym. Czego tu szukasz, Simonie Russo? A kim jest ta mała kobitka?
– Przyjechałem, żeby zobaczyć, nad którym obrazem Sarah Elliott teraz pracujesz.
Abe Turkle zerknął na sztalugi i gwałtownie poczerwieniał.
– Posłuchaj mnie, Russo. Ja nic nie wiem o tej kobicie. Chcesz popatrzeć?
– OK. – Simon uśmiechnął się i ruszył w jego stronę. Abe podniósł swoją wielką, umazaną farbami łapę.
– Tylko spróbuj, a skręcę ci kark. Nawet ta mała dama mnie nie powstrzyma.
– OK. – Simon zatrzymał się w miejscu. – W muzeum w Eureka był komplet obrazów, więc teraz pracujesz chyba na podstawie fotografii. Który to obraz? Dziewicza podróż czy Pole pszenicy? Gdybym ja miał wybierać, to następnym obrazem byłby jeden z tych dwóch.
– Idź do diabła, chłopcze.
– A może musiałeś już dać sobie spokój z Sarah Elliott, kiedy jej obrazy wyjechały z muzeum? Robisz teraz coś innego?
– Już skręciłbym ci kark, gdyby nie to, że mam nową rzecz na sztalugach i nie chciałbym jej uszkodzić. Chcesz wyjść na dwór?
– Miałeś rację, że ta, jak ją nazywasz „mała dama”, zna się na sztuce. Ona nie jest moją żoną. To Lily Savich, wnuczka Sarah Elliott. Te osiem obrazów, które wisiały w muzeum, w tym cztery, które już zdążyłeś skopiować, jest jej własnością.
– Czy teraz kończy pan piąty obraz, panie Turkle? Jeśli tak, to nie dostanie pan już pieniędzy za swoją pracę. Oryginał wrócił do mnie i nie będzie już możliwości podmiany.
– Dziwię się, że jeszcze tu mieszkasz – wtrącił Simon – skoro obrazy wyfrunęły z klatki. Mają nadzieję je odzyskać? Nie mają szans. Szczerze mówiąc, Abe, jesteśmy tutaj tylko po to, żeby się dowiedzieć, kto ci zlecił tę robotę. Nie chodzi nam o kolekcjonera, tylko o ludzi stąd, którzy ci płacą i którzy cię tu sprowadzili.
– Tak – przyznała Lily. – Panie Turkle, bardzo proszę, żeby pan nam powiedział, kto to wszystko zorganizował.
Abe Turkle westchnął ciężko. Popatrzył na Lily i twarz trochę mu złagodniała.
– Mała kobitko, wyjdź za mnie za mąż. Będę mógł wtedy patrzeć na te obrazy przez resztę życia. Przysięgam, że nie będę wówczas robił żadnych falsyfikatów.
– Przykro mi, ale nadal jestem żoną Tennysona Frasiera.
– To już długo nie potrwa. Słyszałem, że go pani opuściła.
– To prawda, ale te obrazy, panie Turkle, muszą być w muzeum, a nie w prywatnej kolekcji, żeby cieszyła się nimi tylko jedna osoba.
– Ci kolekcjonerzy to ludzie, co mają kupę kasy. To oni wszystkim rządzą.
– Abe, ona rozwodzi się z Tennysonem – powiedział Simon – i to jemu chce dać popalić, a nie tobie. Sam sobie zrobisz przysługę, jeśli nam pomożesz.
– Ty chyba żartujesz, chłopcze – powiedział Abe.
Lily wysunęła się do przodu i położyła rękę na potężnym ramieniu Abe'a Turkle'a.
– My nie żartujemy. Panu może grozić niebezpieczeństwo. Proszę posłuchać, Tennyson usiłował mnie zabić. Zastanawiałam się, dlaczego zrobił to teraz. Może pan coś wie? Czy coś się wydarzyło, że zaczęłam stanowić dla niego nagłe zagrożenie, chociaż nie zdążył pan jeszcze skopiować wszystkich obrazów? Proszę, panie Turkle, niech pan nam powie, kto pana wynajął do kopiowania moich obrazów. Zapewnimy panu bezpieczeństwo.
– Naprawdę? Ten gość chciał panią zabić? Przykro to słyszeć, ale ja nie mam pojęcia, o czym pani mówi. Oboje powinniście już stąd wyjść. – Stał na rozstawionych nogach, krzyżując swoje ogromne ręce na piersi. – Przykro mi, że próbowano panią zabić, ale ta sprawa mnie nie dotyczy.
– Wiemy – odezwał się Simon – że ten domek należy do Frasierów. Ty w nim mieszkasz. Reszty łatwo się domyślić.
– Na ten temat nie mam nic do powiedzenia. Może, jak już będzie po sprawie, ta mała kobitka zje ze mną lunch. Zamarynuję trochę ślimaków, a potem je opiekę. Takie są najlepsze.
Lily podeszła do sztalug, w czym Abe nie próbował jej przeszkodzić. Zatrzymała się i gwałtownie chwyciła oddech. Na sztalugach stał wspaniały, prawie już gotowy obraz - Toaleta Venus Velasqueza, olej na płótnie.
– To niesamowite. Proszę, panie Turkle, niech pan nie dopuści do tego, żeby jakiś kolekcjoner zabrał oryginał. Bardzo pana proszę.
– Maluję to dla zabawy. – Abe wzruszył ramionami. – Mam teraz przerwę w pracy. Nie, niech pani nie mówi, że to dlatego, że zabrała pani z muzeum wszystkie obrazy Sarah Elliott. Nic się tu nie dzieje, więc tak się bawię.
Simon podszedł do sztalug i spojrzał na obraz.
– Oryginał jest w National Gallery, w Londynie. Mam nadzieję, że twoi rodacy zechcą go tam zatrzymać.
– Jak mówiłem, robię to dla zabawy. Trzeba ćwiczyć, wiesz, co mam na myśli? Popatrz, namalowałem to z całej serii fotografii. Gdybym to robił za kasę, to nie pozwoliłbym jej na to patrzeć. Poza tym byłbym teraz w Londynie.
– Może jednak powie nam pan prawdę, panie Turkle – nalegała Lily. – Tennyson Frasier ożenił się ze mną tylko ze względu na moje obrazy. Potem usiłował mnie zabić. Powiedział panu o tym, panie Turkle? Możliwe, że zamordował również moje dziecko, choć tego nie jestem pewna. Proszę, niech pan nam powie, a obiecujemy, że w nic nie będzie pan wmieszany.
Abe Turkle przenosił kolejno wzrok z Lily na Simona. Potrząsnął głową.
– Żałuję, że mnie odnalazłeś, Russo. Naprawdę tego żałuję. – Odwrócił się i podszedł do drzwi.
– Zaczekaj! – Lily rzuciła się za nim, ale Simon chwycił ją za rękaw i przytrzymał.
– Pozwól mu odejść, Lily.
Stali w drzwiach i patrzyli, jak wielki, czarny kawasaki, nabierając szybkości, rozrzuca na boki kamyki i kawałki ziemi. Po chwili już go nie było.
– Spieprzyliśmy całą sprawę – stwierdził Simon.
– Szkoda, że nie chciał się ze mną bić – dodała Lily. Simon popatrzył na nią i uśmiechnął się, kiedy przypomniał sobie, jak stała w obronnej pozycji, z obrazkiem w ręku. Musnął dłonią jej włosy.
– Jesteś niebieskooką blondynką, chudą jak patyk, ledwie się na tobie trzymają spodnie i chociaż krótko cię znam, wiem już, że masz więcej odwagi niż rozsądku. Kiedy powiem Savichowi, jak jego mała siostrzyczka chciała walczyć z Abe'em Turkle'em, to on… Nie, lepiej mu nie mówić, że wplątałem cię w taką sytuację. A niech to diabli.
– Jedziemy na spotkanie z Tennysonem? – spytała Lily w samochodzie, kiedy Simon wjechał na szosę prowadzącą do Hemlock Bay.
– Nie, mam teraz na oku kogoś innego.
Waszyngton
Hoover Building
Piąte piętro, Wydział Dochodzeń Karnych
Dochodziła pierwsza w południe. Stół konferencyjny zarzucony był opakowaniami po kanapkach i pustymi puszkami po napój ach – oznaczało to koniec odprawy.
– Jutro rano pojadę do Kitty Hawk, w Karolinie Północnej – powiedział Ollie Hamish do agentów zgromadzonych wokół stołu. – Nasze śledztwo wykazało, że ten facet spędził sporo czasu w Kitty Hawk, rodzinnym mieście braci Wright. Pewnie dlatego przywłaszczył sobie nazwisko naszych pierwszych konstruktorów lotniczych i imię jednego z braci, Wilbur. Ten drań chciał zalecieć wyżej niż oni swoim pierwszym samolotem, sto lat temu. Szukają go w Dayton, więc możliwe, że będzie się chciał ukryć w Kitty Hawk. Przekazałem wszystkie dane Jane Bitt. Zobaczymy, czy jej portret psychologiczny doda coś nowego do naszej prognozy. Postawię też na nogi nasze biuro terenowe, żeby byli przygotowani, kiedy on się pokaże w Kitty Hawk.
– To dobry pomysł, Ollie. – Savich skinął głową. – Czy znowu ktoś twierdzi, że widział naszego guru w Teksasie?
– Tak – przyznał Ollie – ale zostawiamy to miejscowym agentom. My uważamy, że guru Wilbur jest w drodze do Karoliny Północnej. Nasze biura terenowe na Południu są już postawione w stan pogotowia. Może uda nam się go dopaść, zanim dotrze do Kitty Hawk.
Mamy jego zdjęcia? – spytała Sherlock.
– Tylko jedną, starą i bardzo niewyraźną fotografię.
– Daj mi ją, Ollie – zaproponował agent specjalny Dane Carver, niedawno przydzielony do jednostki. – Może w laboratorium uda nam się ją oczyścić.
– Dobrze.
– Wszyscy wiedzą co mają robić? – spytał Savich, przesuwając wzrokiem po zgromadzonych agentach.
Kiwali głowami lub potwierdzali mruknięciem.
– Dillon, a co z Tammy? – spytała Milly, sekretarka Wydziału Dochodzeń Karnych. – Widział ją ktoś? Są nowe informacje?
– Na razie nic. Przecież dopiero wczoraj rozmawiałem z Marilyn Warluski w Quantico. Nasi ludzie obserwują Tony'ego, chłopaka Marilyn, w Bar Harbor. Jego telefon jest na podsłuchu. Jeśli Tammy zadzwoni, będziemy słyszeć tę rozmowę. On jest chętny do współpracy. – Savich zamilkł i wzruszył ramionami. – To frustrująca sytuacja. Jest ranna, musi być w złym stanie fizycznym, a jednak nikt jej nie widział. Bardzo możliwe, że to ona zabiła tego aptekarza w Souterville, w New Jersey. Sprawdzono, że ktoś zabrał środki przeciwbólowe i antybiotyki. Zabiła go, bo nie chciał jej wydać leków.
– Uprzedziliśmy policję na wszystkich wyspach o możliwości pojawienia się Tammy na którejś z nich. Wiedzą, że powinni również mieć na uwadze apteki i lekarzy.
– Posłuchaj, Savich – odezwał się Ollie – ona ci groziła. To nie są żarty. Zastanawialiśmy się nad tym i wszyscy doszliśmy do wniosku, że musisz mieć ochronę. Jimmy Maitland powinien przydzielić ci kilku ochroniarzy.
Savich ściągnął brwi i spojrzał na Sherlock. Wiedział, o czym myśli: że Tammy może poznać ich adres i przyjść do ich domu. Wiedział, że Sherlock myśli o Seanie.
– To świetny pomysł, Ollie – przyznał. – Porozmawiam dzisiaj na ten temat z panem Maitlandem. Dzięki, Ollie, jakoś sam o tym nie pomyślałem.
Odprawa dobiegła końca. Savich poszedł do swojego biura i wcisnął guziczek komórki Simona. Odezwał się po trzecim dzwonku.
– Tu Savich. Jak tam Lily? Co się dzieje?
– W porządku. – Simon zrelacjonował mu spotkanie z Abe'em Turkle'em, nie wspominając o zapędach Lily do bójki. Potem opowiedział mu o krótkim spotkaniu z papą Frasierem w Hemlock Bay. – Z tego starego to niezły kawał drania. Ten facet nienawidzi Lily, widać to po jego oczach i postawie. Gdyby mnie tam nie było, toby się pewnie posunął do gróźb.
Savich chciał wiedzieć dokładnie, co się wydarzyło, więc Simon wszystko mu zrelacjonował. Miał tę scenę wyraźnie przed oczami. Pojechali do biura Elcotta Frasiera, żeby rzucić mu swoje oskarżenia w twarz i zastraszyć, że wszystko się już wydało. Był prezesem Hemlock National Bank, więc miał eleganckie biuro na pierwszym piętrze, całe przeszklone, z widokiem na ocean i na miasto. Simon był ciekaw, czy Frasier ich przyjmie. Jego asystentka, Loralee Carmichael, bardzo młoda i bardzo piękna dziewczyna, nie kazała im czekać dłużej niż dwanaście minut, co było całkiem w porządku. Zaskoczyli faceta, więc musiał mieć czas, żeby dojść do siebie i przygotować się na spotkanie. Simon martwił się o Lily – bardzo źle wyglądała. Najchętniej wsadziłby ją do samolotu i odesłał do Waszyngtonu, gdzie byłaby bezpieczna. Nie odzywał się jednak, bo wiedział, że nigdy by się na to nie zgodziła.
Elcott Frasier zaprosił ich do swojego gabinetu i poklepał Lily po ramieniu – Simon zauważył, że miał trochę zbyt ciężką rękę.
– Lily, moja droga. Nie wyglądasz dobrze.
– Panie Frasier. – Lily natychmiast odsunęła się od niego i uśmiechnęła się tak samo zimno jak on. – Jak pan widzi, nic na to nie poradzę. To jest Simon Russo. Zajmuje się handlem dziełami sztuki. Odkrył, że cztery z moich obrazów Sarah Elliott są falsyfikatami.
Elcott Frasier skinął Simonowi głową i zaprosił ich gestem, żeby zajęli miejsca.
– A to niespodzianka. Pan jest dealerem, panie Russo. Nie wiem, czy dealerzy są w stanie rozpoznać falsyfikaty. Jest pan pewny swojej oceny?
– Jestem nie tylko dealerem, panie Frasier, jestem raczej dealerem – pośrednikiem. Kontaktuję ze sobą kupujących i sprzedających. Czasami tropię falsyfikaty i udaje mi się odzyskać oryginalne obrazy, żeby móc je zwrócić właścicielom. Sarn posiadam obraz Sarah Elliott i dokładnie znam wszystkie jej dzieła, więc rozpoznałem cztery falsyfikaty wśród ośmiu obrazów, których właścicielką jest Lily. Nie było to trudne, ponieważ już wcześniej wiedziałem, które z nich zostały skopiowane.
Simon zawahał się przez chwilę, zastanawiając się, jak wiele powiedzieć Frasierowi, żeby go poważnie przestraszyć. Jasne było, że wiedział o fałszerstwie, nawet nie próbował udawać zdziwienia. Postanowił iść na całość i zmusić Frasiera do działania.
– Początkowo myślałem, że to pan za tym stoi, doszedłem jednak do wniosku, że jest pan tylko małym człowieczkiem, który nie posiada żadnych kontaktów. Ale jest kolekcjoner, Szwed, nazywa się Olaf Jorgenson – jego nie mógłbym nazwać małym człowieczkiem. Wręcz przeciwnie, on jest potęgą. Kiedy czegoś zapragnie, nie uznaje żadnych przeszkód. Sądzę, że to on zapoczątkował tę akcję. Łatwo to prześledzić: Olaf chciał mieć obrazy Sarah Elliott, ale one były w Instytucie Sztuki w Chicago, nie mógł ich stamtąd wyciągnąć, więc musiał trochę poczekać. Dokładnie wiedział, kiedy Lily Savich przeniosła się z Chicago do Hemlock Bay. Wysunął swoje macki i szybko odnalazł pana i pańskiego syna, Tennysona, mężczyznę w odpowiednim wieku do małżeństwa. Wtedy dobiliście targu. Słyszałem, że Olaf ma tylko trzy obrazy, nie wiem jeszcze, gdzie jest czwarty. Miejmy nadzieję, że też go ma – to by ułatwiło sprawę. Odzyskamy je, ot tak. – Simon strzelił palcami przed nosem Frasiera. – Czy dobrze oceniam sytuację, panie Frasier?
Elcott Frasier miał znudzoną minę. Jednak Lily, która go dobrze znała, zauważyła lekki tik jego lewego oka, który występował tylko wtedy, gdy Frasier był zestresowany albo zły. Teraz pewnie zadziałały oba czynniki. Była zdziwiona, słysząc o Jorgensonie, ale nie dała tego po sobie poznać – uznała, że Simon wie, co mówi.
– Jorgenson ma wielką władzę, Elcott, nie jest takim małym człowieczkiem jak ty.
Simon myślał, że Frasier uderzy Lily, ale zdołał się opanować. Zaczął mówić gładkim głosem, jak polityk przy przyjmowaniu łapówki.
– To pasjonujący scenariusz, panie Russo. Przykro mi, że cztery płótna są falsyfikatami. Bez względu na pana opinię, to musiało się stać, kiedy obrazy były w Instytucie Sztuki w Chicago. Ta cała skomplikowana historia z niejakim Olafem Jorgensonem przypomina kiepski film. W każdym razie ani ja, ani nikt z mojej rodziny nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Nie rozumiem, dlaczego pan tu przyszedł, żeby mnie o to oskarżać. A ty, Lily – powiedział, patrząc na nią z wściekłością – opuściłaś mojego syna. Obawiam się o jego zdrowie. Jest przygnębiony i myśli tylko o tobie. Mówi, że został niesprawiedliwie oczerniony przez twojego brata i jego żonę. Chce cię zobaczyć, chociaż stale mu powtarzam, że powinien być szczęśliwy, że się ciebie pozbył. Nie byłaś dobrą żoną, nic dla niego nie zrobiłaś. Pomysł, że mógłby się z tobą ożenić, żeby wejść w posiadanie jakichś obrazów, jest całkowicie absurdalny.
– Elcott, nie sądzę, żeby to było aż tak absurdalne. Pan Russo chyba dobrze ocenia tę sytuację. Jest również możliwe, że to pan Monk natrafił na Olafa Jorgensona. Tak czy inaczej, cztery z moich obrazów są falsyfikatami i tylko ty jesteś za to odpowiedzialny. A jeśli Tennyson nie czuje się dobrze, to polecam mu wizytę u doktora Rossettiego, tego psychiatry, który koniecznie chciał się ze mną spotykać, kiedy byłam w szpitalu. Ciekawe, jaką rolę odgrywał w tej sprawie. – Lily zamilkła na chwilę i wzruszyła ramionami. – Ile zapłaciłeś Morriemu Jonesowi, żeby mnie zabił?
– Nie zapłaciłem mu nawet… – Sprowokowała go. Opamiętał się szybko, ale już było za późno.
Simon był zachwycony. Tik Trasiera był teraz bardzo wyraźny, a twarz czerwona z gniewu.
– Jesteś paskudną zołzą, Lily. Teraz rozumiem, dlaczego przyszłaś z ochroną. Nie wiem, co zrobiłaś ze swoimi obrazami, ale mnie nie możesz o to oskarżać. Nie jestem niczemu winien.
Simon miał ochotę wstać, chwycić Frasiera za kołnierz koszuli i walnąć go w szczękę. Sam był zdziwiony tym pragnieniem, żeby zrobić temu facetowi krzywdę. Jednak kiedy się odezwał, był całkowicie opanowany.
– Proszę mi wierzyć, panie Frasier, że Lily nie jest zołzą. Natomiast jeśli chodzi o pana syna, to dobrze wiemy, kim on jest. Może mógłby nam pan powiedzieć, dlaczego Abe Turkle mieszka w pana domku nad oceanem? – Simon wychylił się lekko do przodu, patrząc na Frasiera z uprzejmym zainteresowaniem.
– Nie wiem, kim on jest i dlaczego tam mieszka. Tymi sprawami zajmuje się agent nieruchomości.
– Oczywiście, Abe pana zna, panie Frasier, i o wszystkim wie, ponieważ to on kopiował dla pana obrazy. A może Olaf mu za to płaci?
Elcott Frasier zerwał się zza biurka. Żyły pulsowały mu na skroni i drżały dłonie. Za chwilę całkowicie straci panowanie nad sobą, pomyślał Simon.
– Nie znam żadnego cholernego Olafa! – wrzasnął. – Wynoście się stąd! Lily, nie chcę cię więcej widzieć na oczy. Szkoda, że ten napastnik nie dał ci dobrej nauczki.
– Wrócimy złożyć panu wizytę w towarzystwie FBI, kiedy będziemy mieli dowody. To już nie potrwa długo. Może się pan zastanowi, czy nie warto dojść z nami do porozumienia. Proszę pomyśleć o tych ogromnych, niedobrych chłopach, którzy siedzą w aresztach federalnych; bardzo lubią takich słabowitych staruszków jak pan.
– Wynoście się albo zadzwonię po szeryfa!
– Po szeryfa Kolesia? – roześmiała się Lily.
– On się nazywa Scanlan, a nie Koleś! – krzyknął Elcott Frasier. Rzucił się do drzwi i wybiegł z biura.
Popatrzyli za nim, a po chwili Simon pomógł Lily wstać z krzesła.
– Mieliśmy ciężki poranek – powiedział. – Najpierw Abe, a teraz twój przyszły eks – teść, i obaj robią uniki. Ale potrząsnęliśmy nimi, Lily. Narobiliśmy niezłego zamieszania. Teraz zaczekamy, kto podejmie rękawicę. Może stary Frasier będzie chciał zawrzeć z nami układ. Chcesz iść na lekki lunch, na przykład meksykański?
– W Hemlock Bay nie ma meksykańskiej restauracji. Mu simy jechać do Ferndale.
Kiedy opuszczali teren biura, Loralee Carmichael obrzuciła ich uważnym spojrzeniem. Simon pomachał jej na do widzenia. Elcotta Frasiera nie było nigdzie widać.
– Chciałbym, żebyś się zastanowiła – powiedział, kiedy szli do windy, uważnie dobierając słowa – czy nie byłoby lepiej pozostawić teraz tej sprawy mnie. Czy uda mi się namówić cię, żebyś wróciła do Waszyngtonu?
– Nawet nie próbuj.
– Musiałem spróbować. Kiedy ludzie są doprowadzeni do ostateczności, często robią głupie rzeczy. Śmiertelnie niebezpieczne rzeczy.
– Wiem. Będziemy bardzo ostrożni. Simon westchnął. Musiał się poddać.
– Przy tortillach przedyskutujemy plan następnego ataku – powiedział.
– Naprawdę uważasz, że tę całą sprawę zainicjował Olaf Jorgenson?
– Jak się nad tym dobrze zastanowić, to tylko on ma takie możliwości, chyba że pan Monk o wiele lepiej zna się na nielegalnej stronie tych interesów, niż nam się wydaje. Jestem przekonany, że Frasier porozumie się teraz z panem Monkiem, jeśli już wcześniej tego nie zrobił. Nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć, co będzie miał do powiedzenia ten facet z łóżkowymi oczami.
Simon opowiedział tę całą historię i zamilkł na chwilę.
– To wszystko, Savich. Z najdrobniejszymi szczegółami.
Przyłożył komórkę do drugiego ucha, czekając na pytania, ale Savich się nie odzywał. Na pewno rozważał w myślach wszystkie możliwe scenariusze.
– Lily świetnie się spisała, Savich. Jest zmęczona, lecz dzielnie się trzyma. Usiłowałem ją namówić na powrót do Waszyngtonu, ale nawet nie chce o tym słyszeć. Przysięgam, że będę ją chronić.
– Wiem o tym – odezwał się wreszcie Savich. – Chcę cię zawiadomić, że Clark Hoyt, naczelnik biura terenowego FBI w Eureka, będzie cię wspierał. Domyśliłem się, że poruszycie gniazdo os, a to zawsze jest niebezpieczne. Nie możesz być zdany tylko na siebie. Jeśli zobaczysz, że chodzi za tobą dwóch facetów, to wiedz, że robią to dla twojego bezpieczeństwa. Gdybyś miał kłopoty, zadzwoń do Clarka Hoyta. Zmuś Lily, żeby odpoczęła. Ile tortilli zjadła?
– Trzy z mieloną wołowiną, koszyczek chipsów, do których zużyła całą miskę sosu. Teraz posiedzimy spokojnie, a jutro rano złożymy wizytę panu Monkowi. Damy im czas, żeby się mogli naradzić. Strasznie jestem ciekaw, co teraz zrobią. Pozdrów ode mnie Sherlock i Seana. Jakieś wiadomości na temat Tammy Tuttle?
– Żadnych.
– Zadzwonię do ciebie jutro, po rozmowie z panem Monkiem.
– Clark powiedział mi, że wpadli na trop Morriego Jonesa. Pewnie wkrótce go zamkną.
– Chwała Bogu. Zadzwonię do gliniarzy w Eureka i wszystkiego się dowiemy. Nie będę spuszczał Lily z oczu – dodał po chwili.