29231.fb2
Kazdego z biednych po imieniu wital,
Tamtych o zony, tych o dzieci pytal.
Odprawil wszystkich, wsparl sie na granicie
Brzeznych kanalow i wodzil oczyma
Po scianach gmachow i po dworca szczycie,
Lecz nie mial oczu owego pielgrzyma,
I wzrok wnet spuszczal, kiedy szedl z daleka
Biedny, zebrzacy zolnierz lub kaleka.
Wzniosl w niebo rece, stal i dumal dlugo
W twarzy mial wyraz niebieskiej rozpaczy.
Patrzyl jak aniol, gdy z niebios posluga
Miedzy czyscowe dusze zstapic raczy
I widzi cale w meczarniach narody,
Czuje, co cierpia, maja cierpiec wieki
I przewiduje, jak jest kres daleki
Tylu pokolen zbawienia - swobody.
Oparl sie placzac na kanalow brzegu,
Lzy gorzkie biegly i zginely w sniegu;
Lecz Bog je wszystkie zbierze i policzy,
Za kazda odda ocean slodyczy.
Pozno juz bylo, oni dwaj zostali,
Oba samotni, i chociaz odlegli,
Na koniec jeden drugiego postrzegli
I dlugo siebie nawzajem zwazali.
Pierwszy postapil czlowiek z prawej strony:
"Bracie, rzekl, widze, zes tu zostawiony
Sam jeden, smutny, cudzoziemiec moze;
Co ci potrzeba, rozkaz w imie Boze;
Chrzescijaninem jestem i Polakiem,
Witam cie Krzyza i Pogoni znakiem".
Pielgrzym, zbyt swymi myslami zajety,
Otrzasnal glowa i uciekl z wybrzeza;
Ale nazajutrz, gdy mysli swych mety
Z wolna rozjasnia i pamiec odswieza,
Nieraz zaluje owego natreta;
Jesli go spotka, pozna go, zatrzyma;
Choc rysow jego twarzy nie pamieta,
Lecz w glosie jego i w slowach cos bylo
Znanego uszom i duszy pielgrzyma
Moze sie o nim pielgrzymowi snilo.
POMNIK PIOTRA WIELKIEGO
Z wieczora na dzdzu stali dwaj mlodzience
Pod jednym plaszczem, wziawszy sie za rece:
Jeden - ow pielgrzym, przybylec z zachodu,
Nieznana carskiej ofiara przemocy;
Drugi byl wieszczem ruskiego narodu,
Slawny piesniami na calej polnocy.
Znali sie z soba niedlugo, lecz wiele
I od dni kilku juz sa przyjaciele.