29231.fb2
Jako dwie Alpow spokrewnione skaly:
Choc je na wieki rozerwal nurt wody,
Ledwo szum slysza swej nieprzyjaciolki,
Chylac ku sobie podniebne wierzcholki.
Pielgrzym cos dumal nad Piotra kolosem,
A wieszcz rosyjski tak rzekl cichym glosem:
"Pierwszemu z carow, co te zrobil cuda,
Druga carowa pamietnik stawiala.
Juz car odlany w ksztalcie wielkoluda
Siadl na brazowym grzbiecie bucefala
I miejsca czekal, gdzie by wjechal konno.
Lecz Piotr na wlasnej ziemi stac nie moze,
W ojczyznie jemu nie dosyc przestronne,
Po grunt dla niego poslano za morze.
Poslano wyrwac z finlandzkich nadbrzezy
Wzgorek granitu; ten na Pani slowo
Plynie po morzu i po ladzie biezy,
I w miescie pada na wznak przed carowa.
Juz wzgorek gotow; leci car miedziany,
Car knutowladny w todze Rzymianina,
Wskakuje rumak na granitu sciany,
Staje na brzegu i w gore sie wspina.
Nie w tej postawie swieci w starym Rzymie
Kochanek ludow, ow Marek Aureli,
Ktory tym naprzod rozslawil swe imie,
Ze wygnal szpiegow i donosicieli;
A kiedy zdziercow domowych poskromil,
Gdy nad brzegami Renu i Paktolu
Hordy najezdzcow barbarzynskich zgromil,
Do spokojnego wraca Kapitolu.
Piekne, szlachetne, lagodne ma czolo,
Na czole blyszczy mysl o szczesciu panstwa;
Reke powaznie wzniosl, jak gdyby wkolo
Mial blogoslawic tlum swego poddanstwa,
A druga reke opuscil na wodze,
Rumaka swego zapedy ukraca.
Zgadniesz, ze mnogi lud tam stal na drodze
I krzyczal: "Cesarz, ojciec nasz powraca!"
Cesarz chcial z wolna jechac miedzy tlokiem,
Wszystkich ojcowskiem udarowac okiem.
Kon wzdyma grzywe, zarem z oczu swieci,
Lecz zna, ze wiezie najmilszego z gosci,
Ze wiezie ojca milijonom dzieci,
I sam hamuje ogien swej zywosci;
Dzieci przyjsc blisko, ojca widziec moga,
Kori rownym krokiem, rowna stapa droga.
Zgadniesz, ze dojdzie do niesmiertelnosci!
Car Piotr wypuscil rumakowi wodze,
Widac, ze lecial tratujac po drodze,