29231.fb2
I plynie kazda kolumna jak rzeka,
I wszystkie w placu tona jak w jeziorze.
Tu mi daj, muzo, usta stu Homerow,
W kazde wsadz ze sto paryskich jezykow,
I daj mi piora wszystkich buchalterow,
Bym mogl wymienic owych pulkownikow,
I oficerow, i podoficerow,
I szeregowych zliczyc bohaterow.
Lecz bohatery tak podobne sobie,
Tak jednostajne! stoi chlop przy chlopie,
Jako rzad koni zujacych przy zlobie,
Jak klosy w jednym uwiazane snopie,
Jako zielone na polu konopie,
Jak wiersze ksiazki, jak skiby zagonow,
Jak petersburskich rozmowy salonow.
Tyle dostrzeglem, ze jedni z Moskalow,
Wyzsi od drugich na piec lub szesc calow,
Mieli na czapkach mosiezne litery
Jakby lysinki - to grenadyjery;
I bylo takich trzy zgraje wasalow.
Za nimi nizsi stali w mnogich rzedach,
Jak pod lisciami ogorki na grzedach.
Zeby rozroznic pulki w tej piechocie,
Trzeba miec bystry wzrok naturalisty,
Ktory przeglada wykopane w blocie
I gatunkuje, i nazywa glisty.
Zagrzmialy traby - to konne orszaki,
I rozmaitsze, ulanow, huzarow,
Dragonow: czapki, kirysy, kolpaki
Myslalbys, ze tu kapelusznik jaki
Rozlozyl sklady swych roznych towarow;
W koncu pulk wjechal: chlopy gdyby hlaki,
Okute miedzia jak rzed samowarow,
A spodem pyski konskie jako haki.
Pulki w tak roznych ubiorach i broniach
Najlepiej bedzie rozroznic po koniach;
Bo tak i nowa taktyka doradza,
I z obyczajem ruskim to sie zgadza.
Napisal wielki jeneral Zomini,
Ze kon, nie czlowiek, dobra jazde czyni;
Dawno juz o tym wiedzieli Rusini:
Bo za dobrego konia gwardyjaka
Zakupisz u nich dobrych trzech zolnierzy.
Oficerskiego cena jest czworaka,
I za takiego konia dac nalezy
Lutniste, skoczka albo tez pisarza,
A w czasach drogich nawet i kucharza.
Skarbowe chude, poderwane klacze,
Nawet te, ktore woza lazarety,