29231.fb2
I wszystko bylo zmieszane w odmecie:
Na linijowym kto widzial okrecie
Ogromny kociol, w ktorym robia kasze,
Kiedy wen woda z pompy jako z rzeczki
Bucha, a w wode sypie majtkow rzesza
Za jednym razem krup ze cztery beczki,
Potem dziesiatkiem wiosel w kotle miesza;
Kto zna francuska izbe deputatow,
Wieksza i stokroc burzliwsza od kotla,
Kiedy w nie projekt komisyja wmiotla
I juz nadchodzi godzina debatow:
Cala Europa, czujac z dawna glody,
Mysli, ze dla niej tam warza swobody;
Juz liberalizm z ust jako z pomp bucha;
Ktos tam o wierze wspomnial na poczatku,
Izba sie burzy, szumi i nie slucha;
Ktos wspomnial wolnosc, lecz nie zrobil wrzatku,
Ktos wreszcie wspomnial o krolow zamiarach,
O biednych ludach, o despotach, carach,
Izba znudzona krzyczy: "Do porzadku!"
Az tu minister skarbu, jakby z dragiem,
Wbiega z ogromnym budzetu wyciagiem,
Zaczyna mieszac mowa o procentach,
O clach, oplatach, stemplach, remanentach;
Izba wre, huczy i kipi, i pryska,
I szumowiny az pod niebo ciska;
Ludy sie ciesza/ gabinety strasza,
Az sie dowiedza wszyscy na ostatku,
Ze byla mowa tylko - o podatku.
Kto tedy widzial owy kociol z kasza
Lub owa izbe - ten latwo zrozumie,
Jaki gwar powstal" w tylu pulkow tlumie,
Gdy rozkaz carski wlecial w srodek kupy.
Wtem trzystu bebnow ozwaly sie huki,
I jak lod Newy gdy prysnie na sztuki,
Piechota w dlugie porznela sie slupy.
Kolumny jedne za drugimi daza,
Przed kazda beben i komendant wola;
Car stal jak slonce, a pulki dokola
Jako planety tocza sie i kraza.
Wtem car wypuscil stado adiutantow,
Jak wroble z klatki albo psy ze smyczy;
Kazdy z nich leci, jak szalony krzyczy,
Wrzask jeneralow, majorow, szerzantow,
Huk tarabanow, piski muzykantow
Nagle piechota, jak lina kotwicy
Z klebow rozwita, wyciaga sie sznurem;
Sciany idacej pulkami konnicy
Lacza sie, wiaza, jednym staja murem.