37485.fb2 By?em Ksi?dzem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 10

By?em Ksi?dzem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 10

ROZDZIAŁ VIII KONIECZNOŚĆ ZMIAN W OWCZARNI CHRYSTUSA

Aby uniknąć niepotrzebnego zamieszania związanego z moim odejściem, przeczekałem okres urlopów. W przeddzień księżowskich przeprowadzek pożegnałem się serdecznie z księdzem proboszczem i księdzem Darkiem. Do dzisiaj łączą mnie z nimi przyjacielskie kontakty. W ciągu jednego dnia znalazłem i wynająłem niewielkie mieszkanie pod Łodzią i tam zamieszkałem. Aby zarobić na utrzymanie założyłem niewielką firmę produkcyjną.

Od samego początku zacząłem jednak pisać tę książkę, bo wiedziałem, że ona musi powstać. Jakaś wewnętrzna Siła kazała mi każdą wolną chwilę poświęcać jej powstaniu. Teraz wydaje mi się to oczywiste – niemożliwa jest naprawa błędów i przemiana na lepsze, bez uprzedniego ukazania tychże błędów oraz ich skutków. Aby pokazać komuś właściwe rozwiązanie, należy wpierw odwieźć go od złych metod i dróg, które obrał.

Moja książka, jest pierwszym i jedynym w swoim rodzaju świadectwem byłego księdza z kraju papieża. Nie piętnuje ona kapłańskich wad i słabości, ale zakłamanie systemu kamuflującego te wady; systemu, który z góry niejako wyklucza istnienie takich wad i słabości u „nadludzi”. Tak naprawdę jednak, są oni na nie podatni jak wszyscy inni, a nawet o wiele bardziej, gdyż ich postawa jest naturalną obroną przed nienormalnym i nieludzkim sposobem życia, do którego są naginani. Niektóre wymogi Kościoła względem księży, takie jak np. celibat i bezwzględne posłuszeństwo w głoszeniu nauk całkowicie niezgodnych z ich wewnętrznym przekonaniem, wypaczają sumienia głosicieli Słowa Bożego i są w konsekwencji powodem ich upadków. Poza tym, najzwyczajniej w świecie, niezdolni są unieść „ciężarów nie do uniesienia” [6]. Są bowiem tylko ludźmi – jedni lepszymi, drudzy gorszymi

Kapłan żyje w ciągłym konflikcie z samym sobą, a także w zakłamaniu – to demoralizuje jego samego, a w konsekwencji także ludzi, którzy słusznie upatrują w nim wzoru do naśladowania. Takie życie pociąga za sobą cały szereg następstw. Wielu księży cechuje: egocentryzm i pycha. Samotność i postawy krytykanckie wobec nich są powodem nieufności względem ludzi świeckich, ucieczki w alkoholizm, a często zupełnej izolacji i wyobcowania ze środowiska. Jakże częstym obrazkiem jest proboszcz albo wikary spieszący pędem na plebanię po skończonym nabożeństwie. W powszechnej praktyce jest np. sztubacki zwyczaj kupowania przez księży nowych samochodów łudząco podobnych do tych, którymi jeździli poprzednio po to, aby „nie spadła ofiarność”.

Przytłoczeni z jednej strony nieograniczoną władzą biskupa, a z drugiej strony zaszczuci przez własnych wiernych – słudzy Kościoła wykształcili w sobie postawę obrony, dystansu wobec otoczenia oraz cynizmu – w czym są prawdziwymi mistrzami. Niestety bywają na tym tle duże przegięcia. Księża, „otrzaskani” ze świętościami, szydzą nawet ze swej sakramentalnej i duszpasterskiej posługi; z ludzi angażujących się do różnych prac przy parafiach, wspierających Kościół ofiarami i modlitwą. Dla przykładu – starsze kobiety najczęściej nawiedzające świątynie i członkinie kółek różańcowych nazywane są przez księży „żabami kropielniczymi”, a starsi mężczyźni – „dziadami kościelnymi” itp.

Wzajemne stosunki między księżmi również pozostawiają wiele do życzenia. Powszechna jest zazdrość o lepszą, bardziej dochodową parafię; donoszenie na kolegów do biskupa itp. Proboszczowie, aby zjednać sobie przychylność „góry” prześcigają się w dogadzaniu biskupom, ubóstwianiu ich i „rozpuszczaniu” na wszelkie możliwe sposoby. Duża, niekontrolowana władza proboszczów (często starszych i zdziwaczałych) nad wikariuszami, jest powodem wielu konfliktów, które nierzadko przybierają formy drastyczne, a niekiedy wręcz tragiczne.

Osobnym tematem jest panujący wśród kleru kult pieniądza, traktowanego najczęściej jako dobro zastępcze – na zasadzie – nie mogę mieć tego, co mają inni wiec będę miał to, czego inni nie mają lub co pragną mieć. Nie będzie wielką przesadą jeśli powiem, iż dzisiejszym Kościołem rządzą pieniądze. Pomiędzy księżmi istnieje ciągła rywalizacja o największe i najbogatsze parafie. Normalnym zjawiskiem jest kupowanie u biskupów godności kościelnych – kanonika i prałata. Właśnie biskupi są prawdziwymi finansowymi krezusami. Mają oni nieograniczony dostęp do ogromnych pieniędzy napływających z diecezji. Każda parafia jest opodatkowana na rzecz utrzymania kurii, biskupów, licznych przedsięwzięć i fundacji kościelnych, m.in. budowy nowych świątyń, utrzymania seminarium, diecezjalnego caritas, misji w krajach trzeciego świata oraz na potrzeby papieża i funkcjonowanie Państwa Kościelnego – Watykanu. Kardynałowie i biskupi w sposób zupełnie niekontrolowany mogą korzystać i faktycznie korzystają z tej góry pieniędzy.

Książęta Kościoła, zajęci ciągłą troską o jego rozrost, potęgę i dobro – zagubili gdzieś po drodze wskazania Jezusa o: ubóstwie, skromności, prawdziwej pokorze, trosce o zagubione owce, dzieleniu się wszystkim z potrzebującymi, głoszeniu czystej Ewangelii, nie mieszaniu się do spraw świata (czyt. Polityki) [7], byciu „żywym przykładem dla stada”. Wynikiem tego – postawa dzisiejszych następców apostołów stanowi zadziwiającą kwintesencję starotestamentowego faryzeizmu ze współczesnym konsumpcjonizmem oraz pragnieniem władzy i dominacji. Koniecznym zatem krokiem w kierunku uzdrowienia Kościoła, szczególnie w naszym kraju, jest uporządkowanie jego finansów – poddanie ich wnikliwej kontroli. Na tej samej zasadzie należy poddać kontroli i ujawnić (dziś skrzętnie ukrywane) faktyczne uposażenie księży, a zwłaszcza proboszczów i biskupów, którzy sami regulują sobie własne wynagrodzenia. Najlepszym wyjściem byłoby wypłacanie księżom pensji tak, jak to się dzieje np. w Niemczech lub też ustalenie powszechnie obowiązujących, rozsądnych stawek za posługi duszpasterskie. Instytucja tzw. rad parafialnych, tak powszechna na zachodzie – gdzie kierują one finansami i inwestycjami niemal każdej parafii – w Polsce faktycznie nie istnieje. Trzeba koniecznie dokonać rozróżnienia pomiędzy autonomicznym charakterem Kościoła i jego czcigodnymi tradycjami, a zdroworozsądkowymi metodami funkcjonowania ogromnej instytucji, która wchodzi w XXI wiek i jest kierowana przez ludzi, a nie przez aniołów.

Nie dziwi mnie postawa większości katolików w naszym kraju, którzy widząc wynaturzenia systemu jaki panuje w Kościele Katolickim – po prostu go nie popierają; poprzez, m.in. nieobecność na Mszach Świętych w niedziele i święta. Nie namawiam tutaj do postaw areligijnych lub, co gorsza, do indyferencji moralnej czy religijnej, – wręcz przeciwnie! Oczywiste jest jednak, iż ludzie są dzisiaj bardziej świadomi i mają naturalne prawo wyboru. Naturalnym, zdrowym odruchem człowieka, który widzi zło i fałsz jest unik, nieufność, obrona, a często wrogość.

W ciągu trzech urlopów w kapłaństwie, odwiedziłem kilkanaście krajów Europy Zachodniej i Południowej; Północną Afrykę oraz Kanadę. Wszędzie obracałem się w środowisku Kościoła Katolickiego, a także wśród protestantów. Próbowałem poznać dokładnie struktury tamtejszych Kościołów, zaangażowanie wiernych oraz wpływ jaki wywiera na nich głoszona nauka.

Obserwowałem wnikliwie życie kapłanów. Po tych wszystkich doświadczeniach doszedłem do kilku wniosków:

1. System panujący w całym Kościele Katolickim jest wadliwy (celibat księży, brak struktur demokratycznych, błędy w nauce dotyczącej moralności seksualnej – antykoncepcji, rozwodów itp.)

2. Kościół w Polsce jest najpotężniejszy ze wszystkich Kościołów na świecie (największa ilość księży i biskupów, największy majątek, największe wpływy na życie społeczne i polityczne w państwie).

Cały paradoks polega jednak na tym, że oddziaływanie naszych kapłanów na wiernych jest znikome, porównywalne do takich krajów jak Albania czy Obwód Kaliningradzki. Najbardziej na świecie wpływowy Kościół nie ma prawie żadnego wpływu na kształtowanie sumień i morale swoich wiernych. Siła Kościoła i jego pasterzy – miast być oparta na ewangelicznych radach (pokory, ubóstwa, przebaczenia, pracy u podstaw, miłości i opieki nad najbardziej potrzebującymi) – jest sztucznie rozdmuchiwana przez wysokich rangą dostojników i podsycana masówkami, które są coraz mniej masowe. Zadufanie w swoją potęgę, ciągłe wiece i świętowania – przy jednoczesnym braku ascezy i autentycznej niezbędnej – zgubiły już wielkie Cesarstwo Rzymskie. Wszystko wskazuje na to, że zguba czeka też Kościół Rzymski, jeśli się w porę nie opamięta.

Odnowa Kościoła musi iść w kierunku zmian systemowych z jednoczesnym podniesieniem wartości świadectwa życia kapłanów i świeckich. Ma to prowadzić do rzeczywistych zmian w świadomości ludzi wierzących. Zasłyszane w świątyni Słowo Boże, poparte przykładnym życiem kapłana, który je przekazuje – padnie wówczas na podatny grunt ludzkich serc i wyda stokrotne plony w postaci nawróceń i dobrych uczynków. Jezus Chrystus powiedział, że właśnie „po owocach” poznamy Jego prawdziwych uczniów, a sama „wiara bez uczynków – martwą jest”.

Kościół dzisiaj sili się na spektakularne, tanie efekty i działania, które mają roztoczyć wokół niego przyjazną atmosferę i stworzyć wrażenie postępu. Myślę tu na przykład o tzw. chrześcijańskim rocku, tęczowej barwie ornatów na paryskim spotkaniu papieża z młodzieżą, nagłaśnianych akcjach pomocy Caritasu po powodzi, odcięciu się Glempa i Pieronka od wypowiedzi Jankowskiego itp. Tak samo pozorne było odżegnywanie się papieża od antysemityzmu, bo nie poparte autentyczną skruchą wobec autentycznych rozmiarów winy Kościoła. Obok tych populistycznych zagrywek, można również zaobserwować nieliczne próby naginania starej doktryny (której przecież zmienić nie można) do nowych czasów i ciągle ewoluującej rzeczywistości. Jednym z przykładów może być łaskawe przyzwolenie Kościoła na naturalne metody zapobiegania ciąży, choć jeszcze niedawno wszelka ingerencja myśli ludzkiej w dziedzinę płodności była niedopuszczalna.

Konieczne jest ujawnienie zjawisk, które w przeszłości i obecnie, na szeroką skalę deprawują samych duchownych i gorszą rzesze wierzących. Zjawiska te są tylko następstwami niehumanitarnych i nienormalnych praw, którymi kieruje się Kościół. Łamanie tychże praw, np. celibatu, zakazu stosowania antykoncepcji, rozwodów, zapłodnienia in vitro itp. – na skalę masową – stwarza zamknięty krąg deprawacji sumień i zachowań ludzi, którzy noszą w sobie pragnienie życia zgodnego z wolą Bożą. Szukają jej w Kościele, ale zamiast woli Bożej i wykładni Bożych przykazań, wtłacza się im tam przepisy prawa ludzkiego pod etykietką „nadprzyrodzone”. W konsekwencji wierni szukający Boga znajdują nakazy hierarchów Kościoła; bardzo trudne do wykonania, a często niewykonalne – gdyż sprzeczne z naturą ludzką (np. celibat). Kościelne nakazy prawne najczęściej nie mają nic wspólnego z prawem Bożym. Są za to obwarowane wieloma sankcjami (np. dla rozwodników) i karami grzechów ciężkich – śmiertelnych.

Spowiadałem osobiście, a także rozmawiałem z wieloma bardzo wartościowymi, wierzącymi ludźmi, o wrażliwych sumieniach. Ci wspaniali katolicy, będąc ciągle w konflikcie z własnym sumieniem, ulegają czemuś co mogę nazwać auto-deprawacją. Chcą oni wierzyć nauce Kościoła i wypełniać ją, ale ponieważ przekracza to ich możliwości – wybierają dwie drogi: albo trwają do końca życia w wyrzutach sumienia popełniając „grzechy kościelne”, albo też wybierają wyjście pod hasłem – skoro i tak nie mogę, to nie będę się wysilał. Niestety, w tym drugim przypadku prawo ludzkie – kościelne eliminuje się na równi z prawem Boskim. Obie te drogi są zabójcze dla jednostek i dla całych społeczności. Mamy w tym miejscu jedną z prób odpowiedzi na pytanie – dlaczego w krajach katolickich, np. w Polsce ludzie wierzący postępują wbrew zasadom swojej wiary? Pan Jezus, jak zwykle przewidział taki obrót sprawy i przestrzegał sobie współczesnych, a także nas wszystkich słowami: „strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów” [8] i w innym miejscu – „czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą (przyp. – o ile przekazują naukę otrzymaną od Boga), lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać…” [9].

Te i inne słowa Jezusa odnoszące się do kapłanów i uczonych w piśmie – śmiało odnieść możemy dzisiaj do papieża, biskupów i wszystkich hierarchów Kościoła Rzymsko-Katolickiego, strzegących depozytu własnych nakazów i zakazów, a przede wszystkim własnych interesów. Książęta Kościoła – jak sami siebie nazywają – sądzą, że utrzymywanie człowieka w ciągłym konflikcie z własnym sumieniem ma go związać z Kościołem i uczynić z niego pokorną owieczkę. Takie właśnie owieczki najłatwiej jest omamić, uzależnić i wykorzystać finansowo. Nie należy bynajmniej winą za taki stan rzeczy obarczać szeregowych kapłanów, którzy sami są w pewnym sensie ofiarami, będąc bezwolnymi narzędziami w rękach swoich, wyższych rangą przełożonych.

Ogromne szkody Chrystusowej Owczarni przysparza dziś zamknięty krąg wzajemnych powiązań – nie do rozwiązania na obecnym etapie, bez gruntownych zmian.

Pierwszym ogniwem są sami księża, których sumienia i charaktery wypaczane są przez błędy systemu, jaki ich kształtuje. Mając na ogół świadomość głoszenia fałszu i obłudy, trudno jest im zaangażować się w to, co robią. Nie są oni w związku z tym autorytetami dla ludzi wierzących, a zwłaszcza dla młodzieży. Zamiast świadczyć swoim życiem o Bogu kombinują, jak bezkarnie łamać śluby złożone w czasie święceń – organizując sobie na boku drugie życie. Angażują się w politykę i wyciskają z ludzi, ile się da. Tymczasem ludzie naprawdę potrzebują autorytetu i przykładu ze strony kapłana. Jednak to, co głoszą księża, przechodzi nad głowami wierzących w Kościołach – gdyż księża nie żyją tak, jak mówią. Zaklęty, szatański krąg się zamyka, a jego rezultatem jest brak pozytywnego oddziaływania Kościoła Katolickiego na społeczeństwo.

Mówienie o przytłaczającej większości ludzi wierzących w Polsce jest nonsensem, ponieważ w naszym kraju wytworzył się już zwyczaj, tradycja – uczestnictwa w niedzielnej i świątecznej Mszy Świętej, Chrztu, I-szej Komunii, Bierzmowania czy też ślubu kościelnego – która ma niewiele wspólnego z prawdziwym przeżywaniem tych Sakramentów i samej wiary. Zwyczajowy Chrzest dziecka – wiąże je statystycznie z Kościołem, aż do pogrzebu. Tymczasem ludzie w trakcie swego życia często tracą wiarę albo nigdy do niej nie dochodzą i to głównie z winy Kościoła, który szczyci się milionami „katolików z metryki”. Widocznymi skutkami oddziaływania Kościoła na polski naród są: szerzący się coraz bardziej indyferentyzm religijny, ateizm, postawy wrogie Religii Katolickiej, gwałtowny spadek powołań w seminariach duchownych (notowany ostatnio na całym świecie), ciągły spadek uczestnictwa wiernych w nabożeństwach; wzrost przestępczości pod każdą postacią itp. Najbardziej katolicki kraj na świecie, jakim jest Polska, ma jedną z najgorszych opinii. Polscy katolicy rozwodzą się i zdradzają na potęgę, piją ponad miarę, okradają sklepy na zachodzie; przemycają narkotyki, kradzione samochody i cokolwiek się da.

Wierni z kraju papieża, przyjeżdżający na pielgrzymki do Watykanu – ogołocili największy tamtejszy sklep kradnąc: krzyżyki, medaliki, święte obrazki i inne dewocjonalia! Pielgrzymi z Polski, po niedzielnej audiencji u papieża, zapełniają największe rzymskie targowiska handlując przeważnie wódką i papierosami. Znany jest fakt emigracji setek, rdzennie polskich, katolickich rodzin i osób prywatnych do Izraela; gdzie po przyznaniu się do Judaizmu – otrzymywały one mieszkania i dobrze płatną pracę. Jeśliby zrobić sondaż w polskich więzieniach, okazałoby się, iż ogromna większość skazanych morderców, złodziei, aferzystów – to wierzący, a nawet praktykujący katolicy.

Niedawno opinię publiczną Pabianic poruszyło okrutne morderstwo popełnione na starszym mężczyźnie. Zbrodniarzami okazali się dwaj nieletni chłopcy – gorliwi ministranci jednej z miejscowych parafii.

Takie i podobne przykłady można by mnożyć w nieskończoność. To nie są ani wyjątki potwierdzające regułę, ani też sporadyczne wybryki, ale wyraźny objaw ciężkiej choroby „katolickiego społeczeństwa”. Chory jest cały organizm Kościoła, a więc także my – jego członki. Autokratywne rządy Kościoła Katolickiego zbierają wielkie żniwo w postaci wypaczonych, zdeprawowanych sumień pokoleń Polaków, którzy „dzięki” nauce swoich pasterzy wykształcili w sobie mentalność i postawy religijne, mające jednak niewiele wspólnego z mentalnością i postawami ludzi prawdziwie wierzących. Doszło do tego, że nieznajomość elementarnych prawd wiary i podstawowych chrześcijańskich modlitw stała się niemal domeną Katolicyzmu. Młodzi ludzie, przystępujący do Bierzmowania czy też zawierający związki małżeńskie, nie znają często Modlitwy Pańskiej i nigdy w swoim życiu nie mieli w rękach Pisma Świętego! Nic dziwnego skoro większość księży, stosując się do przepisów prawa kanonicznego, skłonna jest bardziej wymagać od nich niezbędnych dokumentów i stosownej wpłaty, aniżeli wiedzy o Bogu i dowodów na autentyczne przeżywanie własnej wiary. Czy dziwić nas mają postawy objętości, negacji, a nawet wrogości wobec Kościoła?!

Trudno nie obarczać winą za taki, a nie inny stan rzeczy, samej głowy tego ogromnego organizmu. To papież pociąga za wszystkie sznurki i on jest najwyższym prawodawcą w Owczarni Jezusa. Myślę tu o każdym kolejnym następcy Św. Piotra. Nasz wielki rodak, piastujący obecnie tę godność – obdarzany słusznie szacunkiem i uznaniem całego świata za swoje nieocenione i liczne zasługi – sam przytłoczony jest skostniałą, narosłą przez wieki tradycją. Przy najlepszej woli i ogromie dzierżonej władzy, trudno jest mu zapewne wznieść się ponad struktury w których sam wyrósł. Samo skupienie tak ogromnej władzy w ręku jednego, słabego człowieka, jest już poważnym błędem i anachronizmem. Władca na ziemi posiada oficjalnie ukonstytuowaną, z mandatem nieomylności, władzę Boga na Niebie. Już karty Pisma Świętego, nie mówiąc o historii Kościoła, dowodzą, że nawet „pierwszy uczeń” – którego Jezus nazwał „opoką”, ale też… „szatanem” może zaprzeć się swego nauczyciela i mylić się – tak przed, jak i po ukrzyżowaniu.

Współcześni uczeni w Piśmie opierając się na sławnym dialogu Jezusa z Piotrem [10], uważają każdego następcę Piotra za nieomylnego geniusza, w którym bez przerwy przebywa Duch Boży, będący Źródłem nadprzyrodzonego oświecenia. Tymczasem prawda jest taka, iż nigdy w historii Kościoła – aż do 1870 r. kiedy to Pius IX ogłosił dogmat o papieskiej nieomylności – nie było w ogóle takiego przeświadczenia. Co więcej, biskupi Rzymu – papieże we wczesnych wiekach nie byli uważani za następców Świętego Piotra i sami siebie za takich nie uważali. Sam Piotr traktowany był co najwyżej jako „pierwszy spośród równych”, bez jakichkolwiek praw panowania nad pozostałymi. Nie miał też żadnego następcy – jak zgodnie twierdzą Ojcowie Kościoła. Za sukcesorów wszystkich apostołów uważano powszechnie wszystkich biskupów. Cała władza ustawodawcza Chrystusowej Owczarni, aż do czasów współczesnych, spoczywała w rękach Soborów i była oparta na świadomości i wierze wszystkich chrześcijan.

Tymczasem przez całe stulecia biskupi Rzymu byli często powodem zgorszenia dla całego Chrześcijaństwa – głosili herezje, mordowali, kradli, pławili się w nieczystości utrzymując prostytutki i całe haremy. Z racji swego urzędu kierowali Państwem Kościelnym, nie wyróżniając się niczym od innych ówczesnych władców. Swoją uprzywilejowaną pozycję w biskupim gremium zawdzięczali jedynie dwóm historycznym faktom: Rzym przejął rangę stolicy światła po upadłym Cesarstwie; apostołowie Piotr i Paweł zginęli i zostali w nim pochowani. Papieże błądzili i mylili się zbyt często, aby komukolwiek przyszło do głowy doszukiwać się u nich jakichkolwiek szczególnych przymiotów, a tym bardziej Światła Ducha Świętego, które oświecało dawniej apostołów – po ich śmierci zaś wszystkich biskupów, jako pasterzy całej Owczarni Jezusa.

Dopiero kilku ostatnich papieży wykorzystało wzrost potęgi Kościoła, a tym samym swojego urzędu – stosując czystki oraz metodę kija i marchewki – dokonało odwrotu od uświęconych tradycji. Skupili oni w swych rękach pełnię władzy i nadali jej prymat nieomylności. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Papieże zaczęli sobie rościć prawo do ustalania wszelkich norm i reguł dotyczących życia całego Kościoła, wszystkich wiernych i każdego ochrzczonego z osobna.

Dwa ostatnie stulecia są również naznaczone ciągłą papieską ingerencją w wewnętrzne sprawy państw i narodów. Sam Watykan oraz biskupi na czele z prymasami, wykonując dyrektywy Watykanu, przez cały XIX wiek wywierali presję na parlamenty i rządy, aby te ograniczyły wolności obywatelskie w swoich krajach. Atakowano konstytucje, które nie zabezpieczały należycie interesów Kościoła, dawały ludziom prawo wyboru religii i wyznania, gwarantowały wolność sumienia, przyznawały równe prawa Żydom itp.

Jeśli chodzi o tych ostatnich to mało kto wie, iż dopiero nasz papież położył kres prześladowaniom, pogardzie i filozofii odwetu, która od niemal dwóch tysięcy lat kierowała poczynaniami hierarchów katolickich w odniesieniu do tych, którzy byli „winni śmierci Chrystusa”. W naszym Kraju nadal wielu księży, wyrosłych na tej filozofii, hołduje ideologiom skrajnie nacjonalistycznym i faszystowskim – w myśl zasady: Polak – katolik, Żyd – morderca. Takie i podobne reakcyjne myśli zaszczepia się ludziom (w sposób jawny bądź zakamuflowany) w kazaniach, homiliach oraz dzieciom na katechezie. Jeden z proboszczów wykrzykiwał kiedyś na obiedzie odpustowym, w którym brałem udział – „Żydostwo się panoszy! Potrzeba nam drugiego Hitlera!!!” Nie bez powodu pomiędzy Państwem Kościelnym a III Rzeszą nigdy nie było rozdźwięku, istniał ścisły związek ideowy i… wspólnota interesów.

Papieże tytułujący się „Panami Świata” nieustannie próbują naginać ten świat do swoich „nieomylnych” wyroków. Jak to wygląda u nas – nie muszę chyba opisywać. Wspomnę tylko, że mój kolega-ksiądz pracujący w Niemczech, wielokrotnie w rozmowach ze mną, określał Polskę mianem „drugiego Iranu” – mając na względzie fanatyzm religijny hierarchów kościelnych i bezkrytyczną postawę dużej części społeczeństwa. Światłych katolików denerwuje zwłaszcza (i słusznie) wtrącanie się Kościoła w politykę oraz obsesyjna wręcz „dbałość” i kontrola najbardziej intymnych sfer życia ludzkiego. Biskupi i księża, pod naciskiem doktryny Watykanu, skłonni są niemal wchodzić ludziom pod pierzyny, a samym kobietom – wprost do pochwy. Zawsze bardzo irytowało mnie kiedy słyszałem o kapłanach, którzy z lubością prowokowali podczas spowiedzi swoich penitentów do wyjawiania najdrobniejszych szczegółów z ich życia seksualnego, małżeńskiego czy rodzinnego; stawiając przy tym jednoznaczne diagnozy i wymagania. Uważam, iż takie niesmaczne zachowania są pogwałceniem podstawowego prawa prywatności i wolności jednostki. Dostojnicy Kościoła oraz szeregowi księży nie powinni zajmować się czymś, na czym się nie znają i pozostawić ludziom możliwość wyboru w takich kwestiach jak: ilość dzieci, antykoncepcja, sposób zaspokajania popędu, masturbacja itp. Tymczasem postanowienia i regulacje dotyczące życia świeckich nie są nawet z nimi konsultowane. Śmiem twierdzić, iż nawet papieże nie mogą „zawiązywać i rozwiązywać” wszystkiego. Ponad ich ustawami istnieje bowiem prawo naturalne, nienaruszalne – dane przez Boga i zapisane w sercu każdego człowieka.

Jak papież, uważający się za stróża tegoż prawa, może go jednocześnie odmawiać księżom, zakonnikom i siostrom zakonnym – nakazując im życie w celibacie i czystości, wbrew Boskiemu przykazaniu: „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”? [11] Jak Piotrowie naszych czasów mogli usankcjonować życie w samotności i bezżenności (Św. Piotr miał żonę i teściową) [12], skoro sam Bóg powiedział, że – „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” i… stworzył dla niego niewiastę?

Celibat jest nie tylko pogwałceniem naturalnego prawa każdego człowieka do małżeństwa, ale również w sposób znaczący uchybia godności związku mężczyzny i kobiety, gdyż Kościół stawia bezżenność (jako doskonalszy stan życia) ponad tym związkiem. Stanowi to naruszenie jednego z głównych przesłań Pisma Świętego, które mówi o świętości i najwyższej randze małżeństwa. Powodem dla którego wprowadzono celibat nie jest czystość, ponieważ nigdy nie potępiano księży za konkubinat. Chodzi tu raczej o kontrolę nad nimi i ich pełną dyspozycyjność, a jednym ze źródeł jest odwieczne deprecjonowanie kobiet przez Kościół.

Nie bierze się przy tym pod uwagę uczuć i pragnień księży, a tym bardziej tego co czują ich konkubiny – nieszczęsne, poniżane, zmuszane często całymi latami do ukrywania swojej miłości i swoich ukochanych. Kto jednak przejmuje się ich losem, skoro każda kobieta, która odbiega od wzoru Matki Najświętszej dostaje do wzoru Ewy – pierwszej grzesznicy i kusicielki. Według nauki Kościoła każde zbliżenie kobiety i mężczyzny, jak również każde poczęcie dziecka (także w małżeństwie) jest grzeszne. Wolne od winy jest jedynie „Dziewicze Poczęcie”, ale to – z przyczyn zrozumiałych – jest już trudne do naśladowania. Przy takim podejściu naturalne jest poniżanie kobiet i ciągłe obstawanie Kościoła przy celibacie.

Czy takie stawianie sprawy przez papieża nie jest stawianiem się człowieka, zwierzchnika instytucji, ponad Bogiem – Najwyższym Prawodawcą? Moje doświadczenia dowodzą, iż życie w celibacie już w seminarium duchownym jest przyczyną wielu frustracji i dewiacji seksualnych.

Dlaczego papieże potępiając zapłodnienie in vitro nie widzą cierpień małżonków, którzy w inny sposób nie mogą mieć potomstwa? Czyż fakt, że mężczyzna musi się wcześniej zonanizować w celu pobrania nasienia albo obumarcie kilku zapłodnionych komórek (które same często giną w ciele kobiety) nie wynagradza po tysiąckroć inny fakt – cud narodzin upragnionego dziecka, przyjście na świat człowieka?! Podczas gdy Królowa Angielska w 1988 r. wyróżniła prekursorów metody sztucznego zapłodnienia Edwardsa i Steptoe'a wielką noworoczną nagrodą – papież uznał metodę, dzięki której urodziło się już kilkanaście tysięcy dzieci, za grzech ciężki i potępił uroczystym dokumentem Świętego Oficjum.

Dlaczego papieże potępiając antykoncepcję, nawet w najbardziej łagodnej formie (pigułki, prezerwatywy), nie widzą tragedii dziewcząt i kobiet, które po prostu „wpadły” i wybierają pomiędzy aborcją a nie chcianym potomstwem? Czyżby nie słyszeli też o milionach dzieci w krajach Trzeciego Świata, które rodzą się tylko po to, aby umrzeć z głodu? Kiedy cały świat ucieszył się z pierwszej pigułki i innych metod antykoncepcji – Kościół potępił je i uznał za grzech śmiertelny chyba tylko z przekory i w poczuciu nieomylnej buty, gdyż takie stanowisko nie ma żadnego uzasadnienia w Biblii. Zgodnie ze wszystkimi prognozami, większa część ludzkości przestałaby istnieć z powodu ogromnego przeludnienia i głodu, gdyby nie „śmiertelne grzechy” zapobiegania ciąży i stosunku przerywanego popełniane nagminnie na całym świecie. Niekwestionowane dobrodziejstwo – antykoncepcja – została określona w doktrynie Kościoła jako „permanentne zło, zawsze i w każdej sytuacji”. Papieżowi bynajmniej nie przeszkadza fakt, iż potępiając antykoncepcję w naturalny sposób sprzyja aborcji tak, jak sankcjonując celibat faktycznie popycha duchownych do konkubinatu.

Dlaczego potępiane są kobiety, które w akcie rozpaczy usuwają ciążę będącą np. następstwem gwałtu albo mając pewność, że dziecko urodzi się kaleką?!

Dlaczego rozwodnikom odmawia się prawa przystępowania do Sakramentów? Praktyka pokazuje, iż brak tego dostępu jest często przyczyną ich prawdziwych rozterek moralnych i upadków. Ludzie żyjący ze sobą bez ślubu kościelnego i rozwodnicy traktowani są przez Kościół jak wyrzutki. Ale czyż Chrystus nie przyszedł przede wszystkim do odrzuconych i grzeszników?!

Takie pytania można mnożyć?! Księża sami nie zgadzają się z wieloma naukami które głoszą. Znam misjonarza, który z pobudek humanitarnych po kryjomu rozdawał środki antykoncepcyjne swoim parafianom w Środkowej Afryce. Niestety, w Kościele nie ma miejsca dla demokracji i wymiany poglądów tak, jak to bywało za czasów pierwszych chrześcijan. Ksiądz niesubordynowany, nieprawomyślny – nie może być księdzem.

Wydaje się, iż powodu takiego stanu rzeczy należy doszukiwać się przede wszystkim w autokratywnych rządach papieży. Namiestnicy Chrystusa powinni – obok rządzenia i reprezentowania Kościoła – wsłuchiwać się w głos Ludu Bożego, przyglądać znakom czasu i zmieniającej się ciągle rzeczywistości. Kto sam nie słucha, nigdy nie będzie słuchany! Papieże i biskupi muszą się zastanawiać – jak Kościół, którym kierują, może lepiej pomagać w realizacji Bożych planów; jak je najlepiej rozeznać, zrozumieć i wprowadzić w życie. Bez wątpienia trudno to czynić, gdy można wszystko rozstrzygnąć jedną bullą czy encykliką. Takie autokratywne rządy mszczą się jednak w końcu na tych, którzy je sprawują. Przez swoją nieomylną butę papieże sami popadają w pułapki – muszą potwierdzać niedorzeczne wyroki swoich poprzedników.

Papieży należy również obarczyć winą za to, iż na obecnym etapie niemożliwe jest zjednoczenie Kościołów Chrześcijańskich. Na drodze do tego zjednoczenia zawsze będzie stał prymat ojca świętego, Boga – człowieka. Jednym z podstawowych błędów, zadufanych w swoją potęgę kościelnych ustawodawców, jest nakładanie kar, potępień i sankcji grzechów śmiertelnych na wszystkich, którzy zgrzeszyli z mocy prawa. Potępia się ludzi bez uwzględnienia ich indywidualnych sytuacji i uwarunkowań konkretnych przypadków.

Co powiedziałby Jezus, gdyby dziś przyszedł na ziemię i zobaczył swoją Owczarnię? Ten, który był zawsze najbliżej ludzi niechcianych, ochraniał biednych i potrzebujących przebaczenia? Dlaczego nie czynią tego Jego namiestnicy?

Kościół współczesny na obecnym etapie zdolny jest tylko do masówek, przesłań, apelów i akcji – takich jak np. Akcja Katolicka. Ale Zbawiciel mówi do inicjatorów tych pustych, bezdusznych imprez „lud ten czci mnie tylko wargami, ale sercem swym daleko jest ode mnie”. Przekazywanie wiary w sposób powierzchowny i benefisowy doprowadziło do tego, że Kościół jest obecny w telewizji i radiu; ma swoje czasopisma, wpływ na ustawy parlamentarne i politykę, ale równocześnie Boga nie ma w ludzkich sercach. Liczy się jeszcze jeden wydany tygodnik katolicki, jeszcze jedna stacja radiowa, kolejna wybudowana świątynia, liczba zgromadzonych na spotkaniu z papieżem. Najważniejsze są wpływy, splendor, finanse, statystyki – tym dzisiaj żyje Kościół i do tego dąży. Stało się to, przed czym tak bardzo przestrzegał Chrystus – Kościół upodobnił się do świata. Papieże, kardynałowie, biskupi, prałaci i inni dostojnicy kościelni hołubieni i rozpieszczani przez szeregowych kapłanów i ludzi świeckich – zbudowali potężną instytucję materialną, zamiast duchownego Królestwa Bożego w sercach wiernych.

Ta instytucja oparta na ogromnych finansach i bezwzględnym posłuszeństwie księży, otoczona zewnętrzną szatą świętości i nieomyślności – skazana jest na rychły upadek! Człowiek współczesny, zagubiony jak nigdy dotychczas w bezwzględnym, brutalnym świecie, w którym rządzi ten kto ma wpływy, splendor, finanse i korzystne statystyki – człowiek XXI wieku szuka Boga żywego! Pragnie potwierdzenia sensu swojego życia – swoich starań, wysiłków, pracy nad sobą i codziennego zmagania ze złem. Zahukane, samotne dzieci Boże pragną prawdy, sprawiedliwości i miłości, a nie pustosłowia i obłudy!

Na szczęście oprócz władzy hierarchów Kościoła istnieje również władza Ludu Bożego, stworzonego przez Boga i odkupionego Krwią Chrystusa. Ludu Bożego, wśród którego przebywa Duch Święty. Ten Lud Boży może powiedzieć NIE!!!

Głos ludzi wierzących, zatroskanych o swój własny Kościół, z trudem przebija się przez mury pałaców biskupich, kardynalskich i papieskich rezydencji. Nie pragnę, aby te mury runęły, ale by ich lokatorzy wyszli wreszcie do swoich owiec i przygarnęli je tak, jak je przygarniał Jezus Najlepszy Pasterz. Wierzę głęboko, że nadejdzie dzień w którym wyznawcy Chrystusa połączą się w jedno Ciało Kościoła Świętego i będą czcili Jednego Boga w Duchu i Prawdzie, a prowadzeni przez swoich gorliwych pasterzy – wprowadzą swój Kościół w Nowe Tysiąclecie Chrześcijaństwa.


  1. <a l:href="#_ftnref6">[6]</a> Patrz Ew. ML 23, 3-5

  2. <a l:href="#_ftnref7">[7]</a> Patrz Ew. Mk. 12, 17.

  3. <a l:href="#_ftnref8">[8]</a> Patrz Ew. ML 16, 11.

  4. <a l:href="#_ftnref8">[9]</a> 'Patrz Ew. ML 23, 3-5 oraz 23, 13-36.

  5. <a l:href="#_ftnref10">[10]</a> Patrz Ew. J. 21, 15-19.

  6. <a l:href="#_ftnref11">[11]</a> Patrz Rodź. l, 28.

  7. <a l:href="#_ftnref11">[12]</a> Pata Ew. ML 8, 14-15