37567.fb2 Cichodajka.pl - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

Cichodajka.pl - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 28

No dobrze, przyznam rację niektórym z Was, którzy zauważyli pewną zmianę w moim zachowaniu (notkowaniu?), a którzy pisali mi, że nie mogłam się zmienić tak z dnia na dzień. Tak np. w moje osiemnaste urodziny czy też w pierwszy dzień nowego roku, czy inne takie datki- szmatki. Nie zmienił mnie też n-ty moralizujący wpis na blogu, 200tysięczny gość owego bloga, czy inne takie.

Zmieniłam się przez coś, co zdarzyło się z racji prowadzenia przeze mnie tego BLOGa. Jak mnie zmieniło i co to było, pewnie zostanie moją tajemnicą.

Ciekawa jestem, czy zgadniecie, co mogło się stać? Podpowiem tylko, że nie jest to jakaś tam normalna historia. Nie jest to żadne zakochanie się w kimś w realu, czy w jakimś komentatorze czy też korespondencie z tego bloga. Nie jest to także zdekonspirowanie mojej osoby. Nie choci o gwałt, którego mi tu życzono, nie jest to zajście w ciążę, złapanie jakiejś śmiertelnej choroby, itp. Nie jest to zbankrutowanie moich rodziców, problemy w szkole, ani nic takiego.

Apel do ludzi z wyobraźnią. Co mogło się wydarzyć? Żyję sobie swoim "normalnym", 18letnim oficjalnym życiem, prowadzę też drugie, mniej jawne. O tym oficjalnym wiedzą wszyscy, cieszą się z moich sukcesów, smucą moimi porażkami. Ale o drugim życiu wiem tylko ja i faceci z którymi się spotykam. Ale owo życie też we mnie siedzi. Drugi byt też potrzebuje ujawnienia światu, że istnieje, więc dla niego założyłam tego BLOGa. Siedzę sobie anonimowo w Necie, piszę notki, czytam komentarze, maile, SMSy do mojego drugiego ja, second edition of Weronika i nagle… A może nie tak nagle, a rozciagnięte w czasie – dzieje się coś, że…

Dla autora najciekawszego rozwiązania, albo najbliższego prawdzie, przewidziana nagroda:)

A dla tych, którzy ciągle wolą obrazki, nagroda już teraz:

skomentuj (61)

2005-01-10 20:30:29 ›› Taaak, Weronika siedzi i zawija sreberka;)

Chciałam dopisać pod poprzednią notką, żeby także porwanie przez UFO wycofać z domysłów odnośnie mojej osoby, no ale nie zdążyłam;) To, czy się zmieniłam, czy nie, zauważają tylko nieliczni. Ci, skrajnie pragnący notek typu: "Wczoraj znów się z nim spotkałam. Rżnęliśmy się, było dobrze, długo, ciasno, mokro…". Oraz ci, którzy w notkach widzą prawdziwe drugie dno, a nie ściemę, że Weronika to 40letni psycholog, 20letnia studentka ze Śląska(Martyna L), czy 12letni Grześ, który na antypedofilskich plakatach "też ma 12lat"…

Pewnie wielu zadaje sobie pytanie, czy ciągle się pieprzę? A jeśli tak, to czy tak samo jak wcześniej? Jeśli tak samo, to czemu tego nie opisuję, itp. A bo… podpowiedź jest w notce z 23października…

– Tak, były chętne – odp.do "ciepło, ciepło" Marka

skomentuj (32)

2005-01-11 22:17:08 ›› Równowaga.

Podobno we wszechświecie powinna być zachowana równowaga, by wszechświat się nie zawalił. Skoro większość z Was zarzuca mi, że wszystko na tym blogu jest wymyślone, jest fikcją, jedną wielką ściemą, więc dałam Wam pole do Waszych do/wymysłów. By nie były to wymysły wyssane sama nie wiem skąd, zacieśniłam pole Waszego wysysania do tego, jakie wydarzenie w mym ułożonym życiu mogło spowodować, że się zmieniłam (zmienię). Prosiłam, by ci, którzy czują się na siłach wymyślili, co mogło się w mym wydarzyć zmienić. Najłatwiej było napisać – zaszła w ciąże i teraz nikt jej (z wielkim brzuchem) nie chce dymać. Ale to nie ciąża…

Jedną z wersji można uznać np. taką. Napisał do mnie producent filmowy. W oparciu o mego bloga (a dokładniej to opisywanych na nim zdarzeń) ma powstać film. Więc teraz prawda musi, a raczej powinna być trochę naciągana na potrzeby showbusinessu. A dokładniej spełniać filmowy kanon – prolog, zawiązanie akcji, jej narastanie, punkt zwrotny, wygaszenie akcji, epilog. Ewentualnie drugi punkt zwrotny. Bezpieczne życie, kopulowanie z bogatymi facetami i blogowanie o tym kopulowaniu powinno zostać nagle przerwane jakimś nieoczekiwanym zajściem. Weronika idzie do jednego ze swoich facetów na cotygodniowe rżnięcie. To np. jeden z tych, który lubi trójkąty. Prosił ją nieraz o zawitanie do niego z jakąś koleżanką, ale tym razem okazało się, że to on oczekiwał ją z kolegą. A kolegą okazał się… wujek Weroniki, nauczyciel z jej LO, czy jej ojciec! Ale to nie tak! Nie napisał do mnie żaden producent (a może napisał – ale olałam jego propozycję?).

A Wy co? ZERO inwencji. Wolicie przypieprzyć się do byle gówna. Do tego, że notka nie kapie spermą czy śluzem. Że znajdzie się w niej błąd lub literówka. Że jest długa jak encyklopedia Britannica czy krótka jak instrukcja obsługi gwoździa. Że jest w niej neologizm czy tylko kolokwializm. Że jest napisana językiem gówniary lub starej wyjadaczki językowej. Wchodzi tu taki 1-den, 2-gi, 3-ci i narzeka, że ciągle to samo, tak samo. A jak ma być? Nie odpowiada treść, forma, fabuła, to wypad do pokemonowych blogów, gdzie co dzień inny pokemon zapieprza po ekranie zasłaniając całą jakże interesującą treść.

Ogłaszam trzecie podejście do tematu: Co zmieni(ło) Weronikę? Komentarze pod poniższą notką niech dotyczą zadanego tematu, a nie kolacji Nerio, śniadań Adama czy podwieczorków przy kandelabrach Sławomira z miasta kadzących gromnic.

A nagrodą będzie: mój oficjalny numer telefonu, zaproszenie na obiad i pewnie przyjaźń, bo trafienie w to, co się wydarzyło (lub ciągle dzieje) możliwe jest tylko przez niezwykłą i godną poznania osobę.

W sprawie nagrody będzie tak, jak napisałam. Jestem albo tak pewna, że nikt nie zgadnie, co się wydarzyło, albo tak ufam w niesamowitość tego/tej, który rozwiąże weronikową zagadkę, że jestem gotowa stać się nawet prezentem dla owej osoby. A… nie spodziewam się trafnej odpowiedzi w komentarzach…

skomentuj (102)

2005-01-19 15:29:09 ›› Mega perwersja XXIwieku: dziecko!

Na wstępie pominę nierozwiązany konkurs z poprzednich notek. Wrócę do niego kiedy indziej. Napiszę tylko, że było kilka dość trafnych domysłów, spostrzeżeń, ale żadne z nich nie trafiło w sedno.

Dziś chcę napisać coś, co ostatnio zrobiłam. Jak bardzo "ostatnio", niech pozostanie tajemnicą, bo to nieistotne. A jednak miał rację ktoś piszący mi, że z czasem, zwykłe rżnięcie przestaje być pociągające, że będę szukała czegoś innego. No więc ja wymyśliłam swojemu kochankowi… dziecko!

To jeden z tych moich facetów, którzy lubią różne udziwnienia lub miejsca. Tym razem było to jego mieszkanie, ale z krępowaniem kończyn. Tzn. prosił, bym go przywiązała do łóżka i zrobiła, co uznam za stosowne.

Nagi facet wylądował więc na łóżku z lekko rozwartymi nogami przywiązanymi do szczebelków wielkiego małżeńskiego łoża i z rękoma przywiązanymi do poręczy na górze łóżka. Facet wielki i silny więc więzy musiały być mocne, a lina gruba, by nie zostawiła śladów na nadgarstkach. I gdy tak leżał z przywiązanymi rękoma, gdy wypinając do niego swoją nagą dupcię wiązałam mu nogi, zobaczyłam jak urósł. Kawał konia, idealny Qtas dla niewyżytej nimfomanki. A ja spokojnie, sumiennie, kręcąc pupą, wypinając szparkę wiążę supełki. Widzę jak go roznosi, a ja niemrawo siłuję się z liną.

– A teraz się ubiorę i wrócę do szkoły. Rozwiąże Cię żona albo sprzątaczka – powiedziałam i zaczęłam szukać swoich ubrań. Facet oniemiał! Teraz już wiem, czemu perwerzy wkładają sobie w usta takie różne uciszające przedmioty – by nie słyszeć błagań…

Oczywiście nie wyszłam. Zabrałam się do lizania tego, co tak dumnie sterczało. Uderzając czymś takim sobie o wargi czuje się JEGO ogrom, twardość i moc drzemiącą w środku. Ujmując GO wzdłuż dwoma dłońmi i widząc jeszcze kilka wystających centymetrów i wielką główkę, można wpaść w euforię. Przekręciłam swoje ciało tak, by mając faceta w ustach, dać mu możliwość zabawy jego języka z moimi wargami sromowymi i łechtaczką. Gdy liżąc mnie poczuł, że już się rozpływam, znów zaczął prosić… Ale nie usiadłam na NIM.

– Zamknij się, albo zaraz naprawdę się ubiorę i wyjdę! – powiedziałam władczo, bo udzielił mi się nastrój całej tej sytuacji. Dalej GO ssałam. To najsłodszy cukiereczek, który mam przyjemność gościć w swych ustach, więc nie za szybko chcę GO z nich wypuścić.

No, ale przyszła kolej i na cipkę. Jej też należy się chwila przyjemności, dogłębnej penetracji. Jednak jak bardzo nie byłabym podniecona, iloma palcami bym się nie otwierała, to zawsze będzie za mało jak na NIEGO. Facet z dumą patrzy na swą okazałą męskość i z niecierpliwością czeka na to, aż się na Nią nadzieję. Robię to powoli. Facet widzi ból w moich oczach, ale to przyjemny ból i wiem, że go nieźle kręcący. Wreszcie wszedł. Nie cały, bo ten okaz cały wejść nie może! Bynajmniej nie wie mnie…

Ujeżdżałam Go powoli, żadnych euforycznych ruchów. Twarzą do niego, by widział moje podskakujące piersi – tak lubi je masować w trakcie, gdy Go dosiadam, a tu lipa – łapki przywiązane do łóżka. Ujeżdżałam GO tyłem do niego. Wiem, że lubi w trakcie takiego mojego kangurkowego podskakiwania przegiąć moje ciało, rozłożyć mnie jak suczkę i zerżnąć od tyłu – a tu znów nici z tego. I gdy zaczęłam wyczuwać jego zbliżającą się eksplozję, chwilę przed nią zeskoczyłam z konia jak poparzona. Facet był już za bardzo rozpędzony. Po raz trzeci zaczął błagać mnie, bym dokończyła. Ustami, cipką, rączką, czymkowiek… Ale nie! Pozwoliłam MU wytrysnąć samemu. Kilka coraz niższych wystrzałów i z wielkiego Qtasa samoistnie wypłynął cały sok. Widziałam cierpienie w jego oczach. Że takie dobre rżnięcie zakończył tak żałosny orgazm, tzn. wytrysk. Leżał zalany własnym nasieniem. Brzuch, uda no i jego jeszcze wyciekający wulkan.

– Zapomniałam, że odstawiłam pigułki! Dziś mam dni płodne, nie mogłeś skończyć we mnie! – uświadomiłam faceta, gdy jeszcze ostatnie plemniki wydostawały się z niego na zewnątrz. I z dziwną miną dokończyłam – Chociaż… mam już 18lat, odzywają się we mnie uczucia macierzyńskie, będziesz dobrym, a przede wszystkim bogatym ojcem… I patrząc na jego ociekający spermą instrument do zadawania kobietom rozkoszy, ale i do płodzenia w nich dzieci, wspięłam się na łóżko, by GO dosiąść. Ale koleś miał minę! Poważny makler giełdowy, pewnie nawet przy stracie miliona dolarów na giełdzie, czy wizycie niezadowolonego klienta z przywiązaną do siebie bombą nie miałby takiej miny, jaką miał bezsilnie patrząc, jak siadam na jego ociekającej milionami plemników męskości. Pewnie chciałby, by w ułamku sekundy jego Qtas zmalał, zwiodczał, zapadł się do środka jego ciała, plemniki obumarły, znalazła się między nami nieprzepuszczająca guma, ale nic z tych rzeczy. Jedynie prośbami mógł mnie ubłagać, ale czwarte tego dnia błagania spełzły na niczym. Usiadłam na NIM. Wszedł z taką lekkością, bo przecież minutę temu jeszcze tam był. Facet nie mając szans mi tego uniemożliwić pogodził się ze swym losem. Popompowałam go jeszcze trochę i zeszłam z konika jak dziecko, gdy kończy się jego kolejka na karuzeli.

– Czemu to zrobiłaś? Naprawdę chcesz dziecka?! – zapytał podłamany. To właśnie dziecko jest tym, co zniechęca go do stosunków z żoną. Ona już chce dziecka, a on jeszcze nie. Nie ma na nie czasu, cierpliwości. Boi się, że żona niby łykająca pigułki, może specjalnie wpaść, dlatego wybawieniem z sexsideł żony byłam ją, a tu taka niespodzianka:(Jak powiedziałam mu, że to był tylko joke. Jak się tym cieszył i jaką okazał wdzięczność – pozostanie moją tajemnicą.

0 – 694 579 141 – to numer dla dla koników spragnionych mojego ciała. Chociaż ostatnio to bardziej numer dla dziewczyn, które chciałyby przejąć ode mnie moją stadninę. A ja ostatnio mam ciekawsze zajęcie, niż ujeżdżanie facetów…

skomentuj (129)

2005-01-24 14:27:55 ›› Moje notki…

Dawno już zauważyłam, że pisząc notkę o czymkolwiek i tak napotka ona tamą samą Waszą reakcję. Pierwszy koment będzie sprinterski – byle co, by tylko być pierwszym. Drugi, nie dbający o medal będzie już bardziej dotyczył notki. Jeśli będzie to komentarz stałego bywalca, to często pochwalny, że wreszcie jest coś nowego, że fajna notka, że miło się czytało. Kilka kolejnych wpisów, które już nie łapią się na medalowe pozycje, ani nie chcą powtarzać, że notka jest fajna, albo ogólnie ich autorzy chcą mi dowalić, jest treści oczywistej – nuda, dno, błędy, fantazja, konfabulacja, plagiat, ewentualnie – kurestwo! Później ponowny wpis osoby (osób), którym notka uprzednio się podobała, że jednak nie jest ona wcale taka fajna, jak im się wcześniej wydawało. Że po ponownym jej przeczytaniu wychodzi z niej cienizna, dno, głupota i że tak naprawdę to poprzednim wpisem chcieli tylko być mili, itp. Przychodzi Sławek ze swoim elaboratem rozstawiającym po kątach treść zawartą w mojej notce. Tuż po Sławku pojawiają się jego przytakiwacze z tekstami typu: "Brawo, Sławek!" "Sama lepiej bym tego nie ujęła!", itp. Czasami wchodzi też "ściana wchodnia" z jedno- dwuzdaniowym wpisem w którym musi pojawić się słowo z przedrostkiem "kur": kurwa, kurwo, kurewka, kurewko, kurewska, kurwi, kurwienie, itp. Kilka wpisów od nowoprzybyłych i tyle. Szablon, który można przyłożyć do każdej notki – więc po co mam się silić nad kolejnymi?

I co z tego, że miałam nie zerkać w komentarze? Skoro nastukaliście pod poprzednią notką prawie 130 komentów, to trzeba, chociażby z grzeczności zerknąć, co chcecie mi w nich przekazać. I co z tego, że miałam się nie pieprzyć z facetami? Że miałam w ogóle przestać prowadzić tego bloga? Podobno mężczyznę poznajemy po tym, jak kończy. A kobietę pewnie po tym, że czasem nie potrafi skończyć! Faceci, pieprzyliście kiedyś nimfomankę? Albo tylko kobietę, która ma większe od Waszych potrzeby seksualne. Jak się czujecie, gdy wytrysnęliście już całe swoje nasienie, gdy trąba Wam zmiękła, a kobieta chce jeszcze, jeszcze, JESZCZE! Każecie jej skończyć? Każecie jej zmienić jej zapotrzebowania? Ukierunkować ciąg seksualny na np. ciąg do nauki? Pachnie mi to Seksmisją!

I co mam Wam pisać? Takie "zwykłe" codzienne notki z życia? Co zjadłam na kolację, a co na śniadanie? Co działo się na lekcji, a co na przerwie? Z czego dostałam piątkę, a z czego tylko cztery plus? A może, że byłam na studniówce? Że nie mając faceta miałam niemały dylemat – kogo zaprosić na studniówkę? Że było za dużo chętnych, a może że za mało? Że piękne dziewczyny z mojej szkoły, ale także i "szare myszki" zrobiły się na bóstwa, a wolni faceci poszli na całość i poprzychodzili z takimi "towarami", których nawet na wybiegach dla modelek się nie ujrzy? Że studniówka bardziej przypominała przez to FashionTV Party, niż 100dniówkę?

A może napisać co w domu? Że Lex tatusia już nie jest Lexem tatusia, a pewnie jakiegoś ziomala z Pruszkowa, Wołomina, młodego businessmana z Moskwy, a może leży już pocięty w jakiejś dziupli? Że teraz musimy poruszać się już mniej oryginalnym autem? A może że kupiłam sobie taką, a taką kieckę, tego to a takiego projektanta, a do niej takie i takie buty? Że skorzystałam z zaproszenia tego a tego, tu a tu?

A może napisać, co w towarzystwie? Że koleżanka Rosati z którą jestem tu utożsamiana jest z Maxem brr Kolonko starszym niż nowojorskie World Trade Center, chociaż podobnie jak mnie, stać ją na to, by chcąc coś w życiu osiągnąć nie musieć być z możnymi "staruchami" tego świata. Może napisać, kiedy ostatnio miałam okres i jak go przeżywam? Ile i kiedy przytyłam, a ile schudłam? Widzę że Wy swoimi komentami spełniacie kanon komentatorski, ale ja swoimi notkami nie spełniam Waszego kanonu notkowego.

Oto notka z bloga spełniającego kanony (jak wielki Kanion Colorado)

Oh Jejku jak moje stópki się ostatnio zmęczyły… Ciągle chodzę po tych butikach. A ostatnio były te wybory na prezydenta… głosowałam na Keyrego ale WYGRAŁ TEN POSRANY BUSH!! Oh tak zaniedbałam mojego najpiękniejszego blogaska… jak ja tak mogłam? Moj tata przyjechał i się pytał mnie co chcę na gwiazdkę… no powiedziałam że już wszystko mam więc czego mam jeszcze chcieć? To powiedział że mi kupi nowe autko jakie tylko będę chciała bo ten mercedesik jest już stary… ma aż chyba niecałe pół roku a ja nie mogę takimi gratami jeździć starymi (z resztą go widzicie tam na zdjęciu powyżej) Oh kupiłam sobie śliczne brylancikowe buciki w kształcie serduszka za 10 000 tys$ są takie prześliczne i kieckę do tego z brylancikami czerwoną chyba setną do mojej kolekcji kiecek. O spotkałam Britney Spears ale ona jest straszną barbie. Chciała się chyba ze mną zapoznać i mi opowiadała jak to zostanie mamusią i w ogóle a ja ją olałam i sobie poszłam. Dałam jej numer telefonu żeby się ode mnie odczepiła. Ona jest okropna i taka pusta! Oh dobrze to ja spadam. Ostatnio weszłam na niektóre blogi i widzę że są tak obleśne że nie sięgają mojemu ślicznemu blogaskowi do pięt!! haha Idę się wykąpać w moim dużym baseniku a potem do solarium… Papa wy brzydalki (oprócz mnie i kochanej Ani):*

Zapożyczono z: slicznusiblogasek.blog.onet.pl

skomentuj (43)

2005-01-27 16:50:04 ›› Moja koleżanka…

Mam taką jedną koleżankę. Ma 19lat. Jest z Warszawy. Często siedzi w Necie, na czatach, z nickiem 19latka_dla_sponsora, albo z jakimś podobnym do tego. W przeciwieństwie innych tego typu nicków, jej jest właściwym nickiem na właściwym miejscu.

Nie wiem, jakie nicki ją zaczepiają. Czy są to: zapłacę_młodej_za_sex czy kasa_za_loda, ale na brak wyskakujących okienek chyba nie narzeka. Narzeka natomiast na to, że na czacie każdy jest narwanym koniem pragnącym i mogącym zaspokoić każdą kobietę, a w realu najczęściej nie zjawiają się nawet na spotkanie. Koleżanka czeka. Marznie. Rozgląda się niespokojnie, bo facet z drugiej strony czatu może być każdym. Jej kolegą ze studiów, jej sąsiadem, jej nauczycielem. Może być też alfonsem werbującym młode dziewczyny do burdeli… Podziwiam ją. Nie za to, co robi, ale za to, że ma taką odwagę. A może tylko determinację?

Moja koleżanka jest oczywiście wirtualna. Tak samo jak ja jestem wirtualna dla niej i dla Was. Ale Ona w przeciwieństwie do mnie umawia się na Necie. To dzwoniąc pod jej numer telefonu, doczekacie się odebrania i umówienia na co tylko chcecie. Macie wolną chatę? Całą noc na igraszki? Chcecie pomóc studentce – dzwonicie i jest. Na całą noc, albo na chwilę. Za kilkaset złotych, albo za mniej.

Ja siedzę sobie w ciepłym domku, jeśli chcę, odbieram telefon od jakiegoś mojego konika, jeśli nie – nie odbieram. Ona czeka na każdy telefon. Może nie tyle na telefon, ile na spotkanie. Lubi sex. Wydaje jej się, że jest nimfomanką. Napisała mi kiedyś, że "Czuję się nieraz jak małe zwierzątko które ma ruję. Marzę żeby się nadstawić tyłeczkiem w kierunku samczyka i dostać OSTRE RŻNIĘCIE." Ciągle ma z sexu tyle radości, co ja. Może za rzadko go uprawia? Może uprzedmiotyzowuje tę czynność, by była ona tylko narzędziem, pracą?

Koleżanko, wiem, że czytasz tę notkę. Komentarze do tej notki niech będą skierowane do mojej Koleżanki. I niech się opanują ze swoimi wpisami ci, którzy nie rozumieją sytuacji.