37638.fb2 Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 11

Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 11

Pełni współczucia sąsiedzi.

Ta? Dzień dobry, mówi Edek Kluba, czy to mieszkanie państwa Rychlickich? Ta. Z panem Rychlickim można mówić? Z którym? Z tatą. Ojciec śpi, zmęczony był Sławek jedną ręką trzyma telefon, a drugą grzebie sobie w nosie. A to ja chciałem tylko powiedzieć, bo nie wiem, czy on wie, ze Gieniu Zając nie żyje. No odpowiada Sławek i usiłuje strzepnąć kozę z palca. Z głębokim żalem zawiadamiamy, że po długiej i ciężkiej chorobie. Ukochany mąż i tatuś, dziadzio i pradziadzio i kawał kutasa jak każdy. Ojciec będzie jutro na pogrzebie. Aha, to się tam pewnie spotkamy i trzaska słuchawką, że nie wiadomo, czy skończył, czy trzyma wciąż jeszcze, czy to się tylko tak wydaje, czy nie. Długoletni pracownik Kombinatu Metalurgicznego HTS. Ale pan Rysiek tak naprawdę, to jeszcze nie spał. Tylko oglądał wieczorne wiadomości i słychać go było chyba na pól bloku, tak komentował wszystkie wydarzenia, bo tak go to wszystko bolało, co z tym krajem wyprawiają. Cooo? co oni mi tu pokazują w tym telewizorze, że Wajda dostał nagrodę, a gówno mnie to obchodzi! A pani Ryśkowa go tonuje. Nie możesz tak mówić. Ale on już tam wie lepiej. Aaa, ić ty!, będziesz mi głupio gadała, co tam był za telefon? Zmarł w wieku 66 lat, opatrzony świętymi Sakramentami. Pogrążeni w smutku. Rodzina i cała zagadkowa masa spadkowa. Nawet piędź ziemi nie zostanie tak rozdrapią jak głodne kruki. Dzwonił jakiś Kluba, pytał się czy wiesz, że Zając nie żyje. Gienek Zając? Nie wiem, chyba. Gienek, bo kto, jakżesz ja mam nie wiedzieć, jak widziałem jak go z klatki wynosili. Wdziałeś jak go wynosili?, jak?, w worku? to od razu pobudziło w Sławku coś takiego, jakąś strunę ciekawości, tak że chciał bardzo wiedzieć, jak to było, czy na noszach przykrytego? No, kiwa głową pan Rysiek, co ma oznaczać, że wie i zna. Wracałem z bazaru zaczyna po chwili zadumany, grzebie ręką w pamięci podręcznej. Bo po coś tam byłem, sam nie wiem po co i szedłem koło sklepu za ulicą, przechodzę koło wystawy, patrzę na mięsny i akurat mi się taki smak na kiszkę zrobił, że aż mi ślina leciała, ale jakoś nie wszedłem, aa, myślę se, nie wejdę, tylko idę dalej, a pod klatką stoi Marzec i on to wszystko, mi mówi, widział i mi szczegółowo opowiedział. I żeś piany do domu wrócił wtrąca pani Ryśkowa znad kolorowej gazetki kobiecej. Ja żem piany do domu wrócił?, tyś to mnie chyba jeszcze pianego nie widziała, irytuje się pan Rysiek. No ja żem cie pianego nie widziała?, a co było w piątek? Piątek to był piątek i piany też nie byłem. A jaki byłeś, jak nie piany, co?, tylko żeś kurwował, że cie cała klatka słyszała, że mi wstydu narobiłeś na całą Matkę, wstydu nie masz za grosz!, kto to widział, tak się upić i potem belendać się po Matce w majtkach, to ja już nie wiem, czy tobie się na rozum rzuciło, czy co, zamiast siedzieć w domu jak normalny człowiek, ty łazisz po Matce i klniesz. A cicho już cicho. Co cicho, co cicho!, ja ci dam cicho! Człowiek sobie jednego piwa nie może wypić, to zaraz wielkie łojoj. No jednego piwa, ja już tam wiem, co to jedno piwo znaczy, żebym ja potem musiała to znosić, te twoje krzyki i kurwowanie. Ty się i tak ciesz, żeś na mnie trafiła. A z czego ja mam się cieszyć, co? Ty mi nawet nie mów z czego, jak ty powinnaś dziękować, że masz takiego męża, pieniądze ci do domu przyniosę wszystkie, to się tak wydaje, ale to jest wielkie szczęście, bo jakbym tak lubiał wypić, to co by się dopiero działo, i wszystko ci w domu zrobię, a ić do Mierzwy i się zapytaj, czy on potrafi uszczelki w kranie wymienić, albo kafelki położyć, słyszałaś, co powiedziała Markowa?, jak weszła do łazienki, to ją zatkało, tak ładnie, powiedziała przecież: o boże, jak to ładnie u państwa w łazience, no widzisz, a kto ci jeszcze kibel przetkał w poniedziałek, jakby nie ja, to byś biedna była, wszyscy byście tutaj biedni byli, kit byście z okien jedli. Już ty się nie bój oto!, już ja bym se dała rade, boże a bo to dużo trzeba. No, dużo trzeba, ty masz pojęcie, o czym ty mówisz. Nie, ty masz za to pojęcie, jak się napijesz. Ale już cicho być, bo w dzienniku coś ważnego jest. Co już nawet słowa powiedzieć nie można? I słychać szum bieżących informacji z dziennika. Pan Rysiek słucha i kurwuje co oni z tą Polską robią. Ojciec, ten Kluba powiedział, że się spotkacie jutro na pogrzebie rzuca Sławek. No spotkamy się, jak do jutra dożyję, stęka rozłożony na łóżku w pokoju. Trzydzieści lat na jednej zmianie. Juchcił te papierosy jeden za drugim jak fabryka. I co z tego. Inni palą i dobijają osiem dziesiątki. Operację miał miesiąc temu i wyglądało, że wszystko dobrze. Przedni płat płuca mu wycieli. To ja już wiedziałem co z tego będzie, tak do siebie pan Rysiek gada pod nosem. Trzydzieści lat na jednej zmianie, ty wiesz co to jest? Potem długo w noc, na meblach się odbija poświata bladego, zimnego światła, tak jak czasem używają do trucia owadów Pan Rysiek ogląda telewizję. Patrzy na dziewczęta, jak wskakują do wody w swoich skąpych strojach kąpielowych i rozmyśla nad tą niebywałą sytuacją. Wczoraj żem tego, salcesonu zjadłem i miałem taką noc niespokojną. wzdycha Jednak wieprzowe, to już nie dla mnie. Dziś też coś nie może spać. Czasami tak na wiosnę bywa, ze się przy takiej pogodzie ni jakiej spać nie chce. Sercowa taka pogoda. Wrzodowcy też mają przesrane. I inni też. Po kolei. Wszyscy. Jak leci. Ale iwie coś serce boli, stęka i sucho kaszle, żeby potwierdzić na własne i Sławka oczy, że coś z nim jest nie tak. Widzisz jak kaszle? Widzę Slawek patrzę na ekran i się dalej nie odzywa, bo co ma powiedzieć?, i tak co powie, to pan Rysiek będzie wiedział swoje. Łamie mnie i głowa boli, pogoda się zmieni, dodaje pan Rysiek spod koca. Widzisz jak kaszlę?, widzisz? No, potwierdza po raz drugi Sławek. Widze, i zaczyna się mimochodem zastanawiać ile z tego by mial, z tego odszkodowania za zejście ojca i co by sobie za to kupił, buty?, sprzęt?, kolumny?, używany samochód? Widze, widze. No widzisz, nic i nic, pókim zdrowy, to zdrowy, aż wreszcie, jak do mnie przyjdzie, to tylko raz, mówi. Jeszcze wam tylko kuchnię chcę pomalować, żeby było ładnie i nowe okna wstawić, potem to już na tamten świat. A po co ty chcesz te okna wstawiać? pyta Sławek. Warto w to inwestować?, przecież to się niedługo rozleci, zresztą ja tu mieszkać nie będę. Nie będziesz?, a kto tu będzie mieszkał?, źle ci?, wszystko tu masz, sklepy blisko, osiedle spokojne, blok nie jest taki spaprany jak niektóre, czystość tu w miarę jest, mieszkanie całe zrobione, kuchnia tylko została, a łazienka taka, że idzie pozazdrościć, myślisz, że tak ludzie to dobrze mają?, ja chodzę po domach i widzę jak ludzie mają, jeden syf, a ty narzekasz, ze mieszkać nie będziesz, gdzie ci będzie lepiej? A dajże ty mi spokój, odpowiada Sławek i podnosi się z fotela. Zgasić?, pyta, bo już mu się chce wyjść. Nie gaś, daj mi tutaj pilota, to puszcze se tak cichutko i tak se będę drzymał. Pan Rysiek bierze pilota i naciska go krzywiąc twarz, zdenerwowany, bo coś pilot nie łączy. A przełącz żesz się, naciska te przyciski poruszając rytmicznie dłonią. A cóż to, a kiszta pieron z tobą, no. Przełączyło się. Dobra. Teraz kuso ubrane dziewczęta paradują w kółko na takiej szarej platformie. Miasto. Nowa Huto. Wielka płyto. Cóżeś ty za pani. Że za tobą poszli, że za tobą poszli, chłopcy malowani. Wszyscy jak jeden mąż. Wszyscy za jednego. Trzydzieści lat wysługi na walcowni. Z najgłębszym bólem i niewysłowionym żalem zawiadamiamy. Najukochańszy mąż, tatuś i dziadzio i kawał kutasa jak chyba każdy, nie? No nie jest tak? Emerytowany, długoletni pracownik. Po długiej i ciężkiej chorobie. Niech mu ziemia w gardle kością, zresztą, nieważne. Pogoda zrobiła się zimowa. Marzec, wiosna za pasem, a tu deszcz, śnieg i dwa stopnie na plus. Pogoda dla blacharzy. Jak ty się ubierasz?, pyta Sławek matki, gdy tak siedzi.na tym bezrobociu w kuchni i je jajecznicę. W taki szalik? A jak ty się ubierasz, odpowiada pani Ryśkowa. Ty się lepiej popatrz na siebie. co ty się ubierasz?, pyta pan Rysiek żony. Coś ty se za kapelusik znalazła? No jaki? Jakiś taki dziwny., z takim belosem z tyłu, pan Rysiek się krzywi, bo wie, jak coś takiego może zostać odebrane przez społeczeństwo, jak, a nawet nie chce mówić jak. Ubierz się jakoś, do ludzi idziesz. Tobie, to się zawsze nic nie podoba, pani Ryśkowa się denerwuje, bo społeczeństwo, którego idee nosi wewnątrz siebie, akceptuje ten rodzaj kapelusików. Wszystko ci źle! Do ludzi idziesz to musisz jakoś wyglądać, chcesz żeby powiedzieli, że o ciebie nie dbam? No już ty o mnie dbasz najwięcej, w płaszczu czwartą zimę chodzę. To ić se kup nowy. No ja se kupie, nie wiem za co. Wiesz gdzie są pieniądze, to weź i ić se kup, a jak trzeba będzie to z książeczki weźmiemy. A przestałbyś tak gadać byle tylko gadać, a co ty sobie zakładasz? No szalik. Jaki ty sobie ten szalik zakładasz, taki? A jaki mam założyć? Nie taki, ten jest brudny, masz tam w szafie nowe, ładne szaliki, to chodź w nich. Pan Rysiek wyciągu z szafy nowy szalik i mamrocze pod nosem, że za duże dziury ma. I spodnie masz takie na kolanach wyciągnięte i brudne. Gdzie brudne, tyle to nic, otrzepuje spodnie z białego osadu i poprawia na kolanach. Co ty chcesz? Pani Ryśkowa nie odpowiada, tylko wychodzi gotowa na klatkę. Już wychodzisz?, przecież autobus dopiero o dwunastej. O dwunastej, to on odjeżdża, to trzeba chyba wyjść wcześniej. Poczekaj jeszcze chwilę, nie będziemy jak głupi stać pod klatką, wczoraj przyjechał o dwunastej i dopiero się ludzie zaczęli schodzić. Wczoraj też był? Był, do Żaby, to nie wiesz?, z drugiej klatki, zawiózł wszystkich na cmentarz, przywiózł z powrotem. Podjechał pod klatkę, specjalniem się od okna odsunął, żeby mnie nie widzieli. Czemu? to Sławka zaciekawiło, bo lubi filmy grozy. Jakże to, ludzie wracają z pogrzebu, a ja tu mieszkanie komuś robię. No to co?, przecież go nie znałeś. Eee, jak to tak, jak wszyscy byli, Bolak, Stankiewicz, Kamiński, a ja mogłem pójść, to tak nie wypada, no nie wypada ci mówię, żeby tak widzieli, a jak Cieniuszek dzwonił, to żem nie otworzył, bo stał tam z Bolakiem na parterze, dopiero jak winda pojechała do góry, to otworzyłem, a po co mi mają później gadać, że tu pogrzeb, a on mieszkanie remontuje. Jakiś obcy facet, a ty się przejmujesz. Obcy nie obcy, sąsiad z drugiej klatki, to prawie jakby w sąsiednim domu mieszkał, to tak nie wypada nie iść, masz jakieś drobne, złoty czy dwa na tece?, bo piątki przecież nie dam. Ja mam dwa złote, pani Ryśkowa grzebie w portfelu i wychodzi raz jeszcze gotowa na klatkę. Pan Rysiek wychodzi za nią.

Sławek przez okno, robi kulkę z kozy i pstryka nią gdzieś w powietrze, ale autobusu jeszcze nie ma. Tylko jakiś facet chodzi kolo zaparkowanego krzywo na chodniku Zuka i krzyczy: ziemniaki.