37638.fb2 Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 23

Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 23

Dead Brother.

Pan Janusz, krewny chyba od strony siostry, porusza się po pomieszczeniu w kompletnie nowym garniturze i dobrze wie, jakie to robi wrażenie na zebranych i publiczności. Wiadomo w takim eleganckim garniturze to tylko biznesmeni chodzą i automatycznie za takiego pan Janusz jest uważany. Energiczny, zaradny, przedsiębiorczy. Dzięki temu nawet przystojny. Wujek Józek z kolei obraca w palcie kluczyki do zupełnie nowego reno. Palto trochę zniszczone, nie żeby bardzo, ale widać, że nie nowe, ale on nie musi dbać tak bardzo o tego rodzaju płytki image, kokietowanie publikę ubraniem, to dobre dla kobiet (i nie szata zdobi człowieka), on swoje już tym samochodem osiągnął. Przez ten samochód zyskał dość; poważanie i mir wśród wszystkich zebranych wewnątrz i na zewnątrz. Pewnie potem będą się go pytać o różne rzeczy, a on będzie radził dobierał. Będzie też mógł prowadzić programy. Takiemu to dobrze! Piękny samochód! Janek, chyba już narzeczony Julki, z kolei swoją pozycję podkreśla modnym, gładkim uczesaniem, chyba drogim zegarkiem na ręce (bo z daleka dokładnie nie widać czy drogi, ale najprawdopodobniej tak, bo się świeci jak ze złota) i zawadiacką miną podrywacza. Oj, to dziewczyny lubią bardzo, troszkę takiego niby niczego, a jednak coś. Jakoś na człowieka działa, choćby się człowiek w żywe oczy zapierał. Pięknie! Osiem punktów w górę! Kariera polityczna jak ulał! Julka też nie w ciemię bita, wie co ma zrobić, żeby jakoś fajnie wyglądać, tu spodeńki z modnego sklepu, tam farbowane długie ciemne włosy, dyskretny odważny makijaż, ładny kolczyk w uchu i opalona cała jak czekoladka. Fiii, fiu! Ciasteczko. Pycha. To się samcom bardzo ale to bardzo podoba, co dobitnie słychać, gdy sprośnie chichoczą i drapią się ukradkiem lewą ręką po genitaliach. Popatrzmy na nią jeszcze raz! Ciocia Irena zrobiła sobie na tą okazję trwałą. Taka trwała to też coś. Też się liczy. To nie na byle okazję się robi. To trochę kosztuje. Do tej trwałej niby niewidoczny, a jednak widoczny łańcuszek złoty z krzyżykiem także złotym i buty czarne na małych szpilkach. Coś z tego może być! Kobiety po pięćdziesiątce są z niej bardzo kontent. Za to inna ciotka, jakaś taka dziwna jest, ma płaszczyk lichutki taki, z przeróbek, nie płaszczyk nawet a jakaś stara jupka, że wstyd w takiej wyjść z domu, a co dopiero pokazać się ludziom na takiej uroczystości, jak to od razu widać, nie da się tego ukryć, na nowy jej nie stać, chowa się zawstydzona za ciemnymi postaciami, nie chce wysuwać się na pierwszy plan, ale publiczność i tak to bystrym okiem dostrzega i głośno komentuje, a to pasztet! Out! Raus! Sznel! Fak of! Ho, ho! Masa dopisała! Frekwencja zaskoczyła! Produkty zostaną rozchwycone! Pokaźna publika tłuszczy się wokół domu jak muchy. Wszędzie jej pełno. W drzwiach. W oknach. W szczelinach. Gdzie tylko jest miejsce i gdzie można kawałek gęby wsadzić, to już ktoś się wpycha. Wpycha się i wypchnąć się nie da. Zapomnij, że pójdziesz się załatwić i że ci miejsca popilnują. Co to, to nie. To naturalna potrzeba, żeby podglądnąć, co dzieję się u sąsiadów, a potem opowiadać na ten temat niestworzone rzeczy. Każdy chce popatrzeć i napatrzeć się nie może. Bo dopiero teraz widać, jak to wszystko wygląda. Widać wszystko jak na dłoni. Jaki telewizor, jakie video, jaki sprzęt, co na półkach, czy dywan, czy parkiet, czy panele, czy coś innego. I co? Nic wielkiego. Nic specjalnego. Jak to? Jakże? Cóż, rozczarowanie statusem. Na półkach zakurzone pamiątki i stare gazety, dywan lekko już chyba podniszczony, dwa dość wysiedziane fotele w rogu, szarawa makatka na ścianie, kapa na łóżku taka zwyczajna, w paski, co więcej? No właśnie, że nic. Czyli, że nie tak bogato jakby się zdawać mogło do kościoła zawsze przychodzili jak panowie, zawsze schludnie i starannie ubrani, wysiadali z samochodu, na tacę rzucali solidny grosz, w końcu on był chyba jakoś ustawiony w strukturach, a tutaj w rzeczywistości? Normalka, naga prawda, video i kolorowy telewizor to byle głupi ma, o satelicie to nawet nie wspominając. Ale co to? Tam? Co to tam? Co się tak błyszczy? Złoto? Eee, to Jezus się błyszczy na półce, stąd to tak dobrze nie widać, czy na krzyżu, ale chyba tak, bo jak inaczej. A już wszyscy myśleli, że co cennego. Brudne szyby to kurcze dobrze tak nie ujrzysz. No i obrazki na ścianach. Maryja, papież, znamy to znamy, norma, standarcik. W przedsionku za to dużo butów i jakisik szmat dziwnych, ni to ubrań ni to co. Wszystkie takie skołtuniałe i brudne się wydają. Porażka! Widza, chuje nie szanują i zostaną za to po ceremonii przykładnie ukarani nagłym spadkiem zainteresowania. A jak! Oho! Ciii, cisza! Coś tam się dzieje wewnątrz. Jacek, bliski i całkiem młody jeszcze kuzyn, zdejmuje marynarkę i napina pod koszulą ukryte mięśnie, co od razu mu zyskuje głosy siłaczy, co bierzesz? zadają się pytać go na migi przez szybę młodzi silni, gainer?, glutarol?, kreatyna? acetabolan?, a on na migi odpowiada, nie, wstrzykuję sobie PGF. 2 pięć razy dziennie razem z insuliną!, na to oni, fajny chłop z ciebie, przybij piątkę! Ciocia Justyna, inny liczący się konkurent, płacze, ależ to doskonale! Takie ludzkie reakcje i od razu akcje do góry. Popularność ciociu się zbliża! I to jaka pokaźna. Ale okazuje się, że płacze ich tam więcej. Kto pierwszy ten lepszy! Ciocia Justyna była pierwsza, to jej się chwała należy, choć płacz cioci Ziuty może podobać się bardziej. Jest taki obfity i szczery. Wskaźniki obu cioć nieodwołalnie idą na pole zielone, co oznacza, że jest więcej niż nieźle. Maciek, od strony wujka Janka, jest wyluzowany i odkręcony. Wyraźnie widać, że preferuje swobodny, młodzieżowy styl bycia, ubierania oraz rozmnażania się. To może chwycić, zadaje się myśleć. Czy jednak w tej sytuacji zyska sobie sympatię? Trudno powiedzieć. Łaska tłumu na pstrym koniu jeździ. Jedną godzinę dymasz, drugą jesteś dymany. Ryzyk fizyk. Wtem, o zgrozo, pan Sławek, krępy gość i zarazem daleki krewny, a z czyjej strony to nie dokładnie wiadomo, bo w programie nie podali, sięga po broń ostateczną, broń masowego rażenia, popularność lub śmierć. zdejmuje jakieś czarne klapki z tyłu spodni i oczom zgromadzonych ukazują się jego nagie pośladki. Wypina je jak pawian w stronę okna, świadom ze jego kształtny, goły tył może przyciągnąć uwagę, a przy tym wykonuje rękoma sprośne gesty sugerujące chyba stosunek płciowy? I rzeczywiście. Tego nikt się nie spodziewał! Co za pikanteria! Co za skandal! Publika jest oszołomiona i niezdecydowana. Kobiety i pederaści wiwatują. Reszta nieco zgorszona choć ciekawa. Cóż, zobaczymy jaki będzie rezultat tego posunięcia, bo wskaźnik wariuje, do góry, do dołu, jakby się zdecydować nie mógł, co zrobić. Trzymamy chciuki panie Sławku! Mówicie co chcecie, ale niekłamanym faworytem to on jest. Głosów z pewnością najwięcej przyciągnie. Cała reszta to drugi plan. Taka jest prawda. No nie ma na niego bola. Szkoda tylko że tak późno! Każdy się chcąc nie chcąc patrzy na niego. Jakoś tak jest. Ze on odpycha, ale i przyciąga jak magnes. I kto by pomyślał dlaczego? Niezdrową, czy zdrową ciekawość pobudza, jak ślinotok dobre jedzenie wywołuje. I wyobraźnia pracuje za dwie. Coś w ty jest, ale nie wiadomo co. Garnitur ma stary z krepy. Garnitur chyba odkurzony jeszcze ze ślubu, a kiedy to było?, jakoś w pięćdziesiątych, jak miał ze dwadzieścia lat, jak żył to pamiętał ten dzień jak dziś, dużo pamiętał z tamtych czasów, wojna, po wojnie i jeszcze potem. Garnitur ciut jakby za duży, bo wygląda w nim jak lalka w przyszerokich ubrankach, co jest może śmieszne, ale tego nikt głośno nie komentuje bo nie wypada. To już lepiej ugryźć się w język, bo nie wiadomo nigdy, czy ktoś to słyszy i potem nie będzie tyłka stamtąd zatruwał. A bo wiadomo jak z tym życiem po życiu jest? Na razie wiadomo tylko, że leży jak kłoda zimny i jeszcze, że trumna dębowa, bardzo kosztowna.