37638.fb2 Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 26

Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 26

Widma wolności.

Mamoooo!, wrzeszczał z łazienki Grzesiek. Mamoo! Nie krzycz, przecież stoję tuż za drzwiami, co się stało? Wyprasowałaś mi koszulę? Wyprasowałam, wyprasowałam przecież, masz ją przygotowaną na krześle, spodnie też, skarpetki załóż te co ci kupiłam ostatnio, żeby nie było wstydu. A moja koszula?, spytał zapinając pasek Mirek. Wiesz może gdzie jest moja koszula? Gdzie może być?, w szafie, tam gdzie zawsze. Nie mogę też znaleźć krawatu. Oj przestań, nie jestem twoją niańką, zatroszcz się w końcu sam o siebie, mam swoje rzeczy na głowie, odpowiedziała podirytowana Anna, jednakże zaraz otworzyła szerzej szafę i pokazała mu szereg zwisających z wieszaka nienagannie wyprasowanych krawatów. Zadowolony? Jakże by inaczej. W taki dzień! W taki dzień nawet najgorszy malkontent musiał być zadowolony, a przynajmniej pozytywnie podniecony, no przynajmniej ogromnie ciekawy. Zjedz sobie porządne śniadanie, bo nie wiadomo ile to będzie trwało, nie chcę potem słuchać narzekań, że jesteś głodny. Oj mamo, zawsze tak mówisz i zawsze robisz kanapki. Tym razem też zrobię, na wszelki wypadek! uśmiechnęła się Anna i zabrała się za krojenie chleba. Co jest do jedzenia? spytał Mirek, wchodząc do kuchni. Odświętnie ubrany, ogolony, pachnący odświeżającą wodą kolońską, starannie uczesany i rumiany na twarzy prezentował się bardzo dobrze. A jednak wiedziałam za kogo się wydać pomyślała Anna, krojąc wędlinę na grube plastry. Parówki, bulki, musztarda, jajka, ser, miód, masło, czego dusza zapragnie. Ooo zdziwił się Mirek. To dzisiaj chyba rzeczywiście wielkie święto. O tak, przytaknął mały Grzesiu. Anna wyszła z domu jako ostatnia, sprawdzając, czy wszystko zostało w należytym porządku, to znaczy, czy kurki z gazem dokręcone, czy z kranów nie kapie, czy radio wyłączone. Nigdy przecież nie wiadomo, co może się stać. Kiedy inspekcja wypadła pomyślnie, Anna przekręciła klucz w jednym zamku i w drugim zamku, po czym szarpnęła parę razy za klamkę, testując sprawność zabezpieczeń. Wszyscy gotowi? spojrzała na rodzinę i uśmiechnęła się dziś po raz drugi. Uśmiechnęła się, bowiem było z czego się uśmiechać. Rodzina wyglądała jak spod igły. Świeże, czyste ubrania, zadowolone twarze i jakieś takie nieuchwytne wrażenie prawdziwej wspólnoty. Ciepła. Tak mało jest takich dni w życiu człowieka, tak mało, a chciałoby się więcej! Ale nie wolno narzekać, warto żyć właśnie dla tych chwil. W życiu pięknie są tylko chwile, nieprawdaż? No to ruszamy. Trzymając się pod ręce, poszli spacerkiem na stadion. Nie było daleko. A pogoda była wspaniała. Wprost wymarzona na spacerek i późniejszą celebrację tej szczególnej chwili. Wejście na stadion otoczone było tłumem kolorowych i podobnie jak oni, odświętnie ubranych postaci. Gdzieniegdzie powiewała chorągiewka, tu i tam odzywał się gwizdek, dzieci na ramionach swoich rodziców zajadały się lodami i lizakami, sprzedawca waty cukrowej i pan z drożdżówkami mieli pełne ręce roboty. Pani Aniu, pani to ma szczęcie. Krystyna, koleżanka z biura zbliżyła się do nich z mężem. Niech pani mi powie, jak pani to robi?, w zeszłym miesiącu podwyżka, teraz bilet w pierwszym sektorze? We wszystkim staram się naśladować panią, pani Krystyno, odpowiedziała nieco buńczucznie Anna, ale z Krystyną znały się od tylu lat, że w kontaktach towarzyskich mogły pozwolić sobie na pewną śmiałość, a nawet nieco dosadny humor. Jak nastroje, dobre jak widzę? Och, ja to bym chciała, żeby już było po wszystkim, jestem taka ciekawa, że aż nie mogę usiedzieć, hmn, raczej ustać, mąż z kolei chciałby przeciągnąć tą chwilę w nieskończoność, twierdzi, że to najważniejszy moment w historii człowieka, tak kochanie? Nie inaczej moja droga odparł mąż. Grzesiu też widzę cały w skowronkach. Tak proszę pani, wszyscy koledzy w szkole zazdrościli mi, że będę tak blisko. Zapewniam cię, że nie tylko koledzy ci zazdroszczą, ja też oddałabym wszystko, no może poza pewnymi rzeczami Krystyna spojrzała zalotnie na męża. Żeby znaleźć się nieco bliżej. Prosimy osoby z biletami do pierwszej strefy o zbliżenie się do bramek wejściowych, powtarzam: prosimy. Komunikat organizatorów przerwał miłą pogawędkę. To dla nas, nastawił ucha Mirek i wziął Grzesia na ręce. Aniu musimy już iść. Oczywiście, oczywiście, do zobaczenia w poniedziałek w biurze. Anna pocałowała czule przyjaciółkę w policzek i oddaliła się z rodziną w kierunku bramki numer jeden. To wydawało się niemożliwe. A jednak było prawdziwe. Ludzkość tak długo czekała na ten moment. Ileż lat wsłuchiwano się w pusty, jak się wydawało, czarny kosmos. Tak wiele było niepotrzebnych teorii, niekończących się dysput i jałowych spekulacji. I ilu oponentów? A teraz? Teraz już wiemy Są. Usłyszeli. Przychodzą. Wyglądają zupełnie jak my. Myślą podobnie jak my I co najważniejsze mają pokojowe zamiary. Zapraszają nas, planetę ziemia do kosmicznej rodziny, do gwiezdnej unii, która strzeże bezpieczeństwa i stabilności we wszechświecie. Przynoszą nam pokój. Ale nie w formie przysłowiowej fajki pokoju. Dość już dymów na tej biednej ziemi! Jako dar pojednania, przybysze ofiarowują światłość. Będzie ona przekazana wszystkim najważniejszym na planecie skupiskom ludzkim. Tą samą światłość, z której powstały światy Tą, o której mówiły święte księgi. Z której wyłoniło się słowo. Światłość, jako pierwotną energię. Światłość, jako dawcę życia. Światłość przynoszącą oświecenie i prawdziwą duchową wolność. Światłość, jako panaceum na wszystkie bolączki i utrapienia współczesności, a ta przyznacie chyba sami, nie jest przecież od nich wolna. Jednakże teraz, w chwili kiedy połączymy się, dzięki światłości, w harmonii ze wszystkimi żywymi, czującymi istotami, na ziemi zapanuje istny raj. Ziszczą się odwieczne pragnienia ludzkości, ziszczą się obietnice wszystkich proroków To koniec, a zarazem początek! Początek czegoś nowego, lepszego. Tak to przynajmniej przedstawiają w telewizji. Spóźniają się zauważył Mirek. Wcale nie Anna spojrzała na zegarek. Jest dopiero za pięć dwunasta, nastawiałam rano od radia. Już bym chciał, żeby przylecieli. Mirek obtarł zroszone potem czoło i zaczął beznamiętnie wsłuchiwać się w podniosły głos prezydenta miasta, który chciał się podzielić swoją radością i wzruszeniem. Są! Lecą! Krzyczały głosy Eee. Nie. Fałszywy alarm. A tam na zachodzie, ta czarna kropeczka? Oni? Też nie. Pokaż, spojrzał na rękę żony Mirek. Dochodzi dwunasta. Nie niecierpliw się tak, obiecali przylecieć to przyle… Anna nie zdążyła dokończyć, kiedy jej oczom i oczom wszystkich zebranych ukazał się w pełnym majestacie pojazd obcych. Ukazał się nie jest może najlepszym słowem. Trudno było go dostrzec, niby chmurą otoczony był świetlistym nimbem. Trudno było powstrzymać się, aby nie zmrużyć oczu, tak wielka jasność biła od pojazdu obcych. Ale nie była to też jasność nieprzyjemna, o nie! Była ona raczej ciepła i taka jakaś, że człowiek chciał do niej lgnąć jak do znowu to ziemskie i nie oddające całej prawdy porównanie do miodu. Pojazd osiadł na wyznaczonym lądowisku. Po chwili ukazali się oni. Trzech. Właściwie troje. Irena znała ich twarze telewizyjnych relacji i wiedziała, że ich oblicza są bardzo miłe i z przyjemnością się na nie patrzy. Wyszli przed ową świetlistość, pomachali przyjaźnie i na przygotowanym zawczasu podeście ustawili swój drogocenny dar. Otrzymane z rąk delegacji dziecięcej kwiaty, przybysze rzucili w tłum, a te pomnożone w cudowny sposób opadły na zgromadzonych woalem pachnących czerwonych płatków. Publika wiwatowała. Irena nie mogła powstrzymać się od łez wzruszenia, spojrzała na Mirka i on też oczy miał wilgotne. Co za chwila! Chodźcie do nas! Witamy! Jesteśmy razem z wami! Dziękujemy! Dało się słyszeć w rozkrzyczanym, szalejącym z radości tłumie. Obcy ukłonili się i powoli zaczęli oddalać w kierunku świetlistego pojazdu. Czekamy na kolejną wizytę wyrzuciła z siebie Irena, a jeden z obcych pomachał jej ręką na pożegnanie, może nawet się uśmiechnął, ona to ma w życiu szczęście! Pojazd oddalił się. Na stadionie zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w kryształową, migocącą cudnym światłem jasność, która biła z przedmiotu pozostawionego przez obcych. Wszyscy byli świadomi wielkiej wspólnoty w setkach miast całego świata rasa ludzka przeżywała to samo! To wielka chwila dla nas wszystkich, dało się słyszeć, ze wzruszenie odebrało prezydentowi głos. To wielka chwila, powiedział jeszcze i zbliżył się do tajemniczego przedmiotu. Teraz każdy z nas, każdy choćby najmniejszy, będzie mógł cieszyć się tym szczęściem. prezydent wyciągnął rękę i dotknął jasności. Stadion zamarł. Prezydent cofnął rękę. To wspaniałe, wyszeptał do mikrofonu To wspaniałe uczucie, uczucie długo oczekiwanej prawdziwej wolności, tak!, wolności! W tej właśnie chwili nastąpił wybuch. Fala uderzeniowa zmiotła wszystko co znajdowało się na jej drodze w promieniu setek kilometrów Nic nie uszło z życiem. Dlaczego użyli tak mocnych ładunków? To proste. Dla pewności. Około miesiąc później, po niezbędnych przeróbkach, naprawach i korektach planety, intergalaktyczny transportowiec model XP2 zrzucił na starannie umeblowany i dokładnie skatalogowany ląd pierwszą partię wygłodniałych konsumentów Ich złote karty wypchane były po brzegi impulsami monetarnymi. Byli pełni dobrych chęci!