37638.fb2
Wanda Niemca nie chciała i rzuciła się w kurorcie nad morzem w wir nocnego życia. Prawdę mówiąc, nie tyle nie chciała, co się tylko wahała, a nawet nie to. No bo z jednej strony taki Niemiec. Ustawiony, bogaty, rzetelny, praca pewna, wysportowany, uczciwy, słowem wszystko. Już się tam widziała: willa z basenem na przedmieściach dużego miasta. To jest dobre. Wygoda z Życia kulturalnego nie trzeba rezygnować. Blisko jest, więc zawsze można podjechać i spotkać się ze znajomymi. Pewnie, że znajomi to się sami nie zrobią, z nieba nagle nie spadną, ale w miarę upływu czasu kogoś się pozna, zresztą nigdy nie była z tych nieśmiałych, co na widok ludzi szczekają. Języka się jakoś nauczy szybko, a pewnie on też ma jakiś przyjaciół w pracy, którzy będą przychodzić na party w ogrodzie. No i jeszcze kino, sklepy, może coś innego., fryzjer, dyskoteka? Pełna kultura. Czyli masz to pod ręką, ale mieszkasz sobie w dala od hałasu i pyłu. Spokojnie, bez wścibskich sąsiadów Rano se wstajesz, pod prysznic, potem szklanka soku z pomarańczy, małe śniadanko dietetyczne i można się opalać. Trochę popływać w basenie, poczytać czasopisma, wybrać coś z katalogów, może jaki fitnnes, żeby się nie spaść za szybko. O!, pewnie w telewizji są lepsze niż u nas rzeczy. A wieczorem do restauracji na kolację. Do kolacji lampka czerwonego wina i dyskretne światło świec. Może też lukratywna kariera modelki lub aktorki na boku na pół etatu? Nie, żeby się przemęczać, ale świata eleganckiego liznąć. I może leszcze z dwa psy na ogrodzie, a jak już będą, to się jednego na pewno nazwie Sony, na pamiątkę tej firmy, a drugiego to jeszcze nie wiadomo jak. No żyć, nie umierać. Z drugiej strony jednak, taki Niemiec czarny. Nie taki strasznie czarny, bo z krajów przecież arabskich, a z jakich Wanda niezbyt wiedziała. Na „s”, czy na „g”. Trudno powiedzieć. Nieważne. W każdym razie czarny tylko trochę, ale przecież zawsze to. A w Polsce taki zabobon, że to nie wypada, czy co. Ustawiony jest i nawet chyba przystojny, to czemu nie. O uczucia się potem będziemy martwić. Zresztą co mi z tych uczuć, jakby w garnku pusto było? A garnek swój Wanda widziała ogromny. Jak w domu oglądała z rodzicami relacje z tych krajów murzyńskich, to tak próbowała wysondować rodziców. A ci murzyni to wcale tacy brzydcy nie są i bardzo wysportowani, w USA to oni zajmują często wysokie stanowiska, tak samo jest w Niemczech, bardzo bogaci i uprzejmi, to chyba nieprawda co się o nich mówi. A wiecie, Kaśka poznała chłopaka z Niemiec, z krajów arabskich i wszystko tam ma u niego, mieszka w willi, mąż o nią dba, jest bardzo zadowolona… Wanda jak tak sobie myślała, to w tej chwili chyba też jednak Niemca by chciała. Ale ojcu to nie było w smak. Cco? Ta Kaśka od Głubiszów za Araba? Jezusie Nazarejski…, to się w głowach poprzewracało. To już mało na miejscu młodych, ładnych chłopców, ze se musiała znaleźć takiego?, ja bym jej dal za murzyna wyjść…, pańskie jaja!, to tyle lat ją chowali rodzice, a ona teraz taki im prezent na starość zgotowała?, stary jestem i ręka nie ta, ale lołbym po dupie, ino by krew sikała, ino by piszczała. Co ludzie powiedzą?, że dziwka…, co innego? Mama dodaje, Ani mi nawet nie mów o tym. A co ja w tej Polsce będę robić, w Zusie pracować? Wanda się denerwuje. Nie będę sobie marnowała życia! Co tobie też się marzy, za murzyna? Wanda zbladła na moment, a matka w ten deseń: A przecież przychodził do ciebie ten Bartek?, to czemu teraz nie przychodzi? Już ci zbrzydł, czy co? Bartek, żachnęła się Wanda. A co on mi może zaoferować?, kawalerkę i poloneza kombi na gaz z kompletem opon zimowych, co? I powiedziała zresztą to kiedyś Bartkowi, jak ją odprowadzał po zabawie, a że była lekko drinknięta, to łatwiej było to z siebie wyrzucić. Dobra Bartek, ale co ty mi możesz zaoferować?, wyjdę za ciebie i co?, w kawalerce będziemy mieszkać?, a Bartek się wówczas zmieszał i coś tylko pomruczał, że kocha, i że w przyszłości. A na co mi przyszłość?, ja chce te raz!, i co z tych uczuć zresztą, z tej miłości, jak nie ma, co do garnka włożyć? Rzeczywiście, nie wiadomo, co ten Bartek, co z niego jest, pomyślał tata i powiedział takim lekko podenerwowanym tonem do żony. Jakbyś pomyślała trochę, to byś głupio nie mówiła, a tak to gadasz byle ino gadać. A Wanda poczuła wiatr w żaglach i ciągnie dalej. Nie chcę sobie życia marnować, wyjdę za mąż, pójdę pracować i co?, po czterdziestu Jatach nie będzie mnie stać na nic, ani mieszkania nie będę miała, ani nic, a teraz?, nic sobie nie mogę kupić firmowego, wstyd wyjść na miasto w tych łachach, bo co wy macie z tego życia tu zwróciła się do rodziców. Cały dzień przed telewizorem i tylko kłótnie, czy starczy na opiaty, a ja chcę poznawać świat, chcę podróżować, póki jestem młoda, łkała prawie Wanda. To podróżuj, kto ci broni, jedź nad morze pod namioty, a kto ci broni, śpiwór masz, koleżanki jakieś masz przecież, to jedźcie razem. Ja już byłam nad morzem, a w Niemczech nie byłam. A po co ty do tych Niemczech chcesz jechać, powiedz mi? Męża se znaleźć, wypaliła, nie myślała. To pewnie sobie murzyna jeszcze znajdziesz, co? Już sobie znalazłam. Wanda nie zdawała sobie nawet sprawy, że to powiedziała i jak zobaczyła, że ojciec wstaje z fotela i idzie na nią, a prawą ręką odpina pasek od spodni, to od razu powiedziała, że to tylko żart, że przeprasza i że pojedzie nad morze z Dominiką. Już tam rodzice dopilnowali, żeby pojechała nad to morze. Jak chcą to mają, niech zobaczą! I Wanda rzuciła się nad morzem w wir nocnego życia. I jak wróciła po półtora miesiącu, to z brzuchem. Na złość im. Teraz co zrobią? A do Niemiec puścić nie chcieli! Sąsiadki zaraz gadały do siebie w windzie: z bączkiem wróciła, a taka porządna się wydawała, taka cicha niby, takie to do rany przyłóż, a to się dopiero okazało co z niej jest gonicha!, nie pilnujesz, to masz teraz babo placek, o boże co się teraz na tym świecie wyrabia! Wiesz, kto jest ojcem? dopytywał się tata i mama. A skąd mam wiedzieć? Wanda odwróciła się obrażona na pięcie, poszła do pokoiku i dała taneczną muzykę na maxa. Tak żeś córkę wychowała! darł się tata na mamę. A ty ześ, jak wychował?! odkrzykiwała mama do taty. Tymczasem Kaśka dzwoniła z Hamburga, że jest dobrze, że znalazła za granicą prawdziwe szczęście. Na początku co prąwda musiała tą miłość, ten sex znaczy, z czteroma naraz, ale teraz już wie dokładnie, co i jak, co ma robić i Robin, bo tak ma imię narzeczony, jest z niej bardzo zadowolony, że nawet: pozwala jej wybierać sobie klienta. Żadnego bicia i ona też jest zadowolona. Pieniążków sobie uskładała i możliwe, że będzie grać w filmach. Jednak zostanie gwiazdą filmową! Wanda płakała w poduszę.