37638.fb2 Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Cukier w normie z ekstrabonusem - читать онлайн бесплатно полную версию книги . Страница 9

Dzieciaki, zwierzaki, pistoleciki i gry komputerowe.

W pewien ciepły czerwcowy poranek pan Gienek stał pod sklepem spożywczym, wsparty o kule i opowiadał dzieciakom różne ciekawe rzeczy. Na wojnie byłem w partyzantce mówił zadumany, patrząc jednocześnie, jaki efekt wywiera to dramatyczne wyznanie. Znaczy partyzantem byłem, chowaliśmy się w lesie i walczyliśmy z tymi wrogami, no z Niemcami, no, i broń miałem. Prawdziwą? Co nie prawdziwą, jak prawdziwą, prawdziwą, nie inaczej. A strzelał pan z niej? No strzelałem, no musiałem strzelać, bo wróg strzelał do mnie, a ja strzelałem do wrogów, to znaczy do tych Niemców, tak było, takie to były czasy, to były ciężkie czasy, wszędzie wrodzy. Ja to wiem odzywa się Artuś, a czy otwierają mu się szeroko z podniecenia. Ja to widziałem to na filmie o takim radzieckim czołgu, oni się tam wszyscy ukrywali i nie mogli się pokazać, a potem strzelali do wrogów. No widzisz pan Gienek patrzy z zadowoleniem na chłopaka, że taki mały, a taki rezolutny. Sam wiesz jak było, że nie było tak łatwo, było bardzo ciężko z tymi wrogami, ale wygraliśmy, chociaż było nas mniej, a wrogów więcej. A to był karabin, czy pistolet? Co? No ta broń, jaką pan miał, karabin czy pistolet? Jacuś jest taki ciekaw, że aż się cały trzęsie z ciekawości. Eee, no karabin i pistolet mówi pan Gienek drapiąc się po nie istniejącym kikucie nogi. No karabin i pistolet no, karabin strzelał szybko, a pistolet był ładny, czarny, nikt takiego nie miał tylko ja. To pan był dowódcą? No byłem, a kto miał być powiedział pan Gienek i westchnął ciężko, ale z godnością, na samo tamto wspomnienie. Wszyscy się mnie słuchali, tak no. A ma pan jeszcze ten karabin?, a szybko on strzelał?, a dobrze trafiał?, a też był czarny? zasypują go pytaniami jak granatami chłopcy. Tak, tak odpowiadał pan Gienek. Nawet medal mam za to, mogę wam pokazać, chcecie? Medal?, a pistolet pan ma? No mam, czemu mam nie mieć, no jest tam schowany w specjalnej skrytce odparł uśmiechając się tajemniczo. No chcecie zobaczyć?, mogę wam pokazać. Chłopcy popatrzyli na siebie z wahaniem Chcemy ale nie możemy. Dlaczego zdziwił się uśmiechnięty promiennie pan Gienek. Rodzice nie pozwalają. No ale czemu? Nie wiemy, ale nie pozwalają markotnie odparli chłopcy. A duży jest ten pistolet? A tak, no bardzo duży pan Gienek nakreślił orientacyjnie w przestrzeni jego duży kształt. Mam go schowanego i nikomu nie pokazuję, ale wam pokaże, żebyście, no go widzieli, chcecie zobaczyć? No nie wiemy, Artuś spojrzał na pytająco Jacusia. Ja chyba nie mogę. A ja bym chciał rzucił Jacuś odważnie. Ale jak Arti nie może, to ja też nie mogę. No, no, a ty to się boisz powiedział pan Gienek patrząc uważnie na Artusia. Ja to widzę w twoich oczach, no, że ty się boisz, no popatrz się na mnie, bo oczy mówią, różne rzeczy można z nich wyczytać, wszystko widać z oczu. Taaak?? zaciekawili się natychmiast. Naprawdę??, ale co. widać? No z oczu można powiedzieć chorobę, wiele innych rzeczy można zobaczyć, tak no. Jakich rzeczy? spytał Artuś i rzucił daleko przed siebie patyczek z loda. No na przykład, co komu dolega, no jakie dolegliwości, oko to jest taka rzecz, że no widać wszystko, no mówię wam wszystko. A co pan widzi w moim oku spytał Jacuś z przekorą, bo mu się coś wierzyć w to nie chciało. No będziesz miał chorą wątrobę powiedział pan Gienek spoglądając jak doktor w oczy Jacusia. Umiem to przepowiedzieć. Taak?? z niedowierzanie spytał Jacuś. A dlaczego wątroby są chore?, a skąd pan to wie? Umiem to przepowiedzieć, no to widać, ja to wiem, to trzeba umieć, żeby tak wiedzieć, a znacie takie sztuczki, chcecie zobaczyć sztuczkę? Jaką sztuczkę? Mogę wam pokazać sztuczkę, no znam takie różne sztuczki no. Chcemy odparli chłopcy i patrzyli zafascynowani jak pan Gienek wyciąga z tylniej kieszeni dużą monetę, która następnie mu znika w dłoni, by pojawić się za uchem Jacusia. Ale fajnie, niech pan jeszcze raz pokaże, a jak pan to robi? entuzjazmowali się chłopcy jak nakręceni. To tajemnica odpowiedział uśmiechając się pan Gienek. Nie wolno mi tego mówić. A zna pan jeszcze jakieś inne sztuczki? No znam bardzo wiele sztuczek, a zwłaszcza sztuczki z kartami, widzieliście kiedy takie sztuczki?, nie?, to mogę no wam pokazać. To niech pan pokaże prosili chłopcy. Dobrze no, ale karty mam w domu uśmiechnął się. No chodźcie ze mną na chwilę, to wam pokażę. A pistolet też pan pokaże? Pokażę, ja wam pokażę mój pistolet, a wy mi pokażecie swoje, no pistoleciki, zgoda? Ale my nie mamy żadnych pistolecików powiedział rezolutnie Artuś. No a podobają wam się dziewczyny? spytał znienacka chrypiąc pan Gienek i otarł sobie niecierpliwie zroszone potem czoło. A wiecie czym dziewczyny, no, sikają?, a jakie no, macie rurki no?, a wiecie, jak się no robi dzieci?, a mały no, wam idzie do przodu? Jaki mały? zapytał Jacuś. Chodźcie zagramy w domu w jakąś fajną grę, w domu mam takie fajne gry. Komputerowe? No, chodźcie, to coś wam jeszcze pokażę. Ale co. To będzie no, niespodzianka, no chodźcie, to wam kupię cukierków jakich, no, chcecie. A nadzieniem? No nie inaczej no, z nadzieniem, no i czekoladowych. Ja lubię tylko z nadzieniem. No z nadzieniem, no idziecie, czy nie no? To co idziemy zastanawiali się na głos. Na chwilę, to ja mogę iść, na chodźże Arti zobaczymy, na chwilę chodź, oo, patrz, chyba cię mama woła, coś chce od ciebie, be, be, chyba już musisz iść. Mamo ale po co? krzyczał w kierunku bloku niezadowolony Artuś. Co?, mamo za chwilę!, mamo nie!, mamooo!, mamo nie jestem głodny!, kiedy?, nie chcę dostać, idę, idę, już idę, muszę iść, a ty? Jak ty musisz, to ja też muszę powiedział Jacuś. idziecie spytał spocony pan Gienek, a jego uśmiechnięta do tej pory twarz zmarszczyła się jak stary owoc. No ale przyjdziecie jutro no, tak no? Przyjdziemy. Przyrzekacie? Przyrzekamy. No przyrzeknijcie na Pana Boga. Przyrzekamy. No bo teraz no, jak nie przyjdziecie, to wiecie co się no, stanie? Co? Was no, Pan Bóg pokaże i pójdziecie do piekła, tak no. Ojej strapił się Jacuś. To na pewno przyjdziemy, przyjdą, na pewno przyjdą, przecież nikt by nie chciał, żeby go Pan Bóg tak pokarał, żeby do piekła, no nie? No to przyjdźcie pan Gieniu patrzył na oddalających się chłopców, natarczywie ściskając jedną ręką gruchę, aż mu nie zagadała i mu się zluzowało na kablach tyle, że poszedł powoli, kuśtykając, do sklepu po chleb i nalewkę. Mamo to był naprawdę ciekawy pan mówił Jacuś do mamy, a mama go starannie mydliła i myła w wannie. Opowiadał nam, że był partyzantem i chciał żebyśmy mu pokazali swoje pistoleciki, ale ja nie mam pistoletu, bo mi nie chciałaś kupić, jak cię wtedy prosiłem, mamo, kiedy mi kupisz?, co?, ee, dopiero na Mikołaja? mamo!?