37837.fb2
– Dobrze, pani starosto. – Adam podniósł się z fotela. – Proszę rozpisać konkurs na prowadzenie mojej rodziny, a gwarantuję pani, że nie tylko regionalne media umrą ze śmiechu, ale i ogólnopolskie też. O miejsca pracy w swoich domach niech się pani nie martwi, bo nasze dzieci bierzemy z domu w Szczecinie, na dodatek razem z wychowawczynią. Tu obecną moją małżonką. Liczymy na to, że jednak w miarę szybko pani podejmie decyzję, na tak, oczywiście. Do zobaczenia jak najszybciej.
Wyszedł, a za nim jego lojalna małżonka, nie bardzo wiedząca, czy w sumie są do przodu, czy raczej do tyłu jeśli chodzi o możliwość uruchomienia domu dziecka „Na Klifie”. W sumie miała wrażenie, że jednak są do tyłu i trochę się zmartwiła. Adam natychmiast to zauważył i pospieszył z pociechą.
– Nie pękaj, żono – powiedział stanowczo. – Damy radę. Pani Ropuszka musi sobie pokumkać i porzęchotać, ale nasze będzie na wierzchu.
– Masz pewność? A skąd? I dlaczego właściwie byłeś taki… jaki?
– Sarkastryczny – zrozumiał w lot, co chciała powiedzieć. – Sarkastryczny byłem jak cholera. Ropuszka jeszcze nie wie, jaki ja naprawdę potrafię być sarkastryczny. Mucha nie siada, pani Grzybowska. Niech pani tylko nie ryczy mi tutaj, bo mnie pani takimi rykami rozmiękcza!
– Przecież nie ryczę – obraziła się Zosia. Ale od razu coś ją ucieszyło. – To ty się rozmiękczasz, jak ja ryczę?
– Prawdziwy mężczyzna nie zniesie łez niewieścich, moja droga. Bardzo cię proszę, myślmy wyłącznie pozytywnie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i słowa dotrzymał. Cała nasza energia musi być skierowana w stronę pozytywnego myślenia oraz działania. Proponuję zatem udanie się do najbliższej knajpy, na przykład na rozdrożu w Przybiernowie, celem uzupełnienia zapasów energii. Jadłem tam kiedyś fajne kotlety. Jedziemy?
– Ciociuuuu…
– Co, Grzesiu?
– No wiesz…
– Grzesiu, umawialiśmy się, że nie będziemy bić piany, dopóki wszystko nie będzie załatwione.
– A kiedy będą załatwione? Bo ja bym chciał już tam być.
– Też bym chciała tam być, Grzesiu.
– No i co, Adam, na jakim etapie jesteście?
– Niewiele się zmieniło od twojego ostatniego pytania w tej sprawie, Ilonko, słońce ty moje. Odnośne władze wykonują pracę myślową.
– Może byśmy trochę polobbowali na waszą korzyść?
– Może by się i przydało. A jak to widzisz?
– Ja bym wytoczyła ciężką artylerię w postaci Lalki Manowskiej.
– Lalce by się chyba nie podobało, że nazywasz ją ciężką artylerią.
– Lalka ma poczucie humoru. A poza tym to jest zawodowy komplement, ty niusiarzu jeden. Ona jest poważną publicystką i jakby tak podjęła temat rodzinnych domów dziecka, bo wiesz, że ona kiedyś w tym robiła?…
– Wiem.
– Właśnie. Więc jakby tak wzięła się do tego jeszcze raz, kompleksowo, może nawet byśmy namówili jakichś gazeciarzy, żeby to ruszyli w prasie, wiesz: prasa pisze, telewizja pokazuje i tak dalej. I nie bawić się w sprawę pojedynczego domu, tylko zadać proste pytanie: dlaczego we Wrocławiu mogą, a u nas nie mogą?
– W tym Wrocławiu naprawdę tak?…
– Naprawdę tak. Jak już się znajdą wariaci, desperaci, którzy chcą się wrąbać w takie coś jak wy, to im się róże pod nogi sypie. Ja też kiedyś dotknęłam, ale tylko dotknęłam tematu. Mówię ci, niebo a ziemia. Podobno u nas jest najgorzej w całej Polsce. Ty, Adam, może naprawdę powinniśmy w to walnąć? Młotem medialnym. Łubudubu. Coraz bardziej mi się ta idea podoba.
– Myślisz?
– Pogadam z Lalką w każdym razie.
– Ciociuuuu…
– Co, Krzysiu?
– Bo my będziemy musieli jeszcze iść do naszej starej szkoły, prawda? Bo ja myślałem, że już się przeniesiemy do babci Leny, ale chyba jeszcze nie teraz? Bo ciocia jakoś nic nie mówi, a mówiła ciocia, że nam powie…
– Powiem wam natychmiast, jak się coś ruszy. My z wujkiem Adamem naprawdę się staramy. Tylko że to nie jest takie proste, jak nam się wydawało początkowo. Strasznie mi przykro, że to się tak wlecze, ale nie wszystko zależy od nas. Trzeba mnóstwo rzeczy pozałatwiać i my je załatwiamy. Stopniowo, rozumiesz? Byle do przodu.
– Ja tam nie wiem, proszę pani – wtrącił Darek Małecki, odrywając się od Asterixa i Obelixa. – Moim zdaniem to nic z tego nie wyjdzie. Moim zdaniem ktoś wam nie chce na to pozwolić, na ten dom. Moim zdaniem to nasza pani dyrektor macza w tym palce.
– Jaka pani dyrektor?
– No, Zombie przecież. Co to, pani nie wie, że ona pani nienawidzi? Ona wszystkich nienawidzi.
– A co ty za bzdury gadasz. Jakie nienawidzi. I nie mów na nią Zombie.
– A jak mam mówić?
– A w ogóle musisz o niej mówić?
– Niby nie muszę. Ale mi trochę szkoda, że już tam z wami nie pojadę. Bo chyba skończę osiemnastkę i będę musiał się usamodzielnić. Zanim wy ten dom zrobicie.
– Jeszcze mamy parę miesięcy do twojej osiemnastki.
– Nie wiem, czy to jest całkiem głupie, to, co ci Darek powiedział o naszej drogiej Zombie.
– Coś ty, Heniu? Myślisz, że ona nam bruździ? Powiedziała wprawdzie, że jej kaktus wyrośnie, ale jakie ona ma możliwości?
– Nie wiem, jakie, ale na pewno jakieś ma. Jest zasłużonym pracownikiem, długoletnim dyrektorem, założę się, że jest na ty z połową władz w tym mieście. Słuchaj, a kto wam właściwie robi obstrukcje?
– Wszyscy nam robią. Nikt się nie zachwyca naszymi planami, ani starostwo, ani województwo, ani te różne mopsy, mopry, jak tam się ta cała pomoc nazywa. Czasami mam ochotę pirzgnąć to wszystko do diabła i wrócić do spokojnej pracy wychowawczyni. Albo sprawdzić w muzeum, może już im wymarł jakiś historyk sztuki i mogłabym wejść na jego miejsce.
– Nie waż się tak myśleć, Zośka. Nie waż się tak myśleć! Musi wam się udać!
– Kasiuniu, naprawdę weźmiesz się do tego?
– Pewnie, że się wezmę, chociaż wcale na to nie zasługujesz, podlecu. Co to jest, żebym ja się dowiadywała od Lalki Manowskiej, że się ożeniłeś po tajniacku? Słowa nie powiedziałeś, a chyba już na Szantach byliście po słowie, co?
– Nie, na Szantach byliśmy przed słowem. Naprawdę.
– Wszystko jedno, trzeba było nam powiedzieć na Szantach, to byśmy się przyjrzeli twojej Zosi wnikliwie, jaka z niej osoba! Ale chyba fajna, jeśli ma takie pomysły. Tylko nie rozumiem, jakim cudem ciebie na to namówiła…
– Wielu rzeczy o mnie nie wiecie, nie znacie w ogóle głębi mojej osobowości. Ja was jeszcze zadziwię…
– Wystarczy jak na razie! Już nas zadziwiłeś. Słuchaj, my z Agatką będziemy teraz miały program nocny. Takie rozmowy rudo – blond. Już się umówiłam z Lalką, że w każdym programie będziemy zadawać pytanie o rodzinne domy dziecka w naszym województwie. Ona to też pociągnie w swoim cyklu, ale tylko raz w miesiącu, a my możemy co tydzień. No i jeszcze dogadałyśmy się z kobitkami w prasie i one też będą się czepiać. Zakatujemy opinię publiczną rodzinnymi domami dziecka.